powierzchnie zewnetrznego pokrycia. Ale te uszkodzenia, jak zapewnil Siwsp, nie mialy wplywu na Plan.
Zielone smoki przewiozly Terry’ego, Wansora i trzech najzdolniejszych czeladnikow Cechu Szklarzy, a takze Preschara, rysownika, na dluga sesje przy teleskopie „Yokohamy”. Tam odwzorowywali najbardziej szczegolne wlasciwosci Czerwonej Gwiazdy. Wizualne polaczenie z Siwspem nadal bylo niedoskonale. Siwsp nie odkryl, w czym tkwi problem, i musial polegac na obserwacjach ludzi. Wkrotce przekazali Siwspowi, ze tylko jedna strona planety byla zwrocona ku nim. Preschar mial zrobic duze reprodukcje ukazujace geograficzne cechy powierzchni ekscentrycznej planety. Wansora trzeba bylo sila odciagac od konsoli, a potem z powodu wyczerpania praca zasnal podczas podrozy w pomiedzy.
Zespoly zielonych i spizowych jezdzcow — a wszystkich przewozily zielone smoki — zbadaly opuszczone poziomy „Yokohamy” na wypadek, gdyby osadnicy cos tam pozostawili. Ale starozytni wywiezli ze statku prawie wszystko. Zostaly tylko kombinezony i kapsuly snu, uznane za nieuzyteczne na powierzchni planety.
W nastepnej kolejnosci wyslano na statki, poczynajac od „Yokohamy”, zespol Mistrzow Kowali, by wszyscy oni mogli zapoznac sie z ladownia i przedzialem silnikow. Czterej z nich, to znaczy Fandarel, Belterak, Evan i Jancis, byli zafascynowani konstrukcja statku. Pozostali tam dluzej, by obejrzec, w jaki sposob zamocowano do szkieletu statku sciany, sufity i podlogi. Z trudnoscia przyjeli do wiadomosci, ze „Yokohame” zlozono w kosmosie, gdzie stanowila tylko jeden z rozlicznych satelitow Ziemi, i ze najciezsze urzadzenia zostaly na niej umieszczone przez zwyklych pracownikow dzieki maszynom kierowanym przez komputery.
Mistrz Fandarel zrobil pelen uzytek z „Yokohamy” jako klasy szkolnej, zmuszajac Siwspa do wyjasnienia projektow i zabezpieczen wprowadzonych do kazdego sektora. Byl naprawde zdumiony widzac, jak racjonalny okazal sie projekt statku kosmicznego i mial wiele pytan do Siwspa dotyczacych domniemanych anomalii.
Glowna sekcje „Yokohamy” stanowila olbrzymia kula, zajmujaca wiele poziomow. Kazdy z nich mogl zostac uszczelniony, tak samo, jak poszczegolne sekcje na kazdym poziomie, aby podtrzymac zycie, powiedzial im Siwsp, w wypadku, gdyby kadlub zostal rozhermetyzowany. W ten sposob ogrzewanie i tlen mogly byc przekazywane tam, gdzie bylo to potrzebne, jak teraz, aby oszczedzac ich zasoby. Najlepiej zabezpieczono mostek, sektor regeneracji srodowiska i windy prowadzace do niego oraz infirmerie i sluzy. Wedlug Siwspa kapsuly ratunkowe byly kiedys przymocowane do sluzy A, ale poniewaz „Yokohama” zostala przerobiona na statek kolonizacyjny, pozycje kapsul zostaly zmienione, aby umozliwic dostep do najrozmaitszych zasobow.
Wielkie silniki zasilane reakcja materia-antymateria, byly umieszczone w dlugim pomieszczeniu przymocowanym do srodkowej sekcji glownej czesci, ale oddzielone od niej najgrubszymi oslonami, jakie Ludzkosc potrafila wyprodukowac. Dwa wielkie kolowe mechanizmy na kazdym koncu przedzialu silnikow zawieraly paliwo i zapasowe kapsuly. Oczywiscie, zostaly one oproznione podczas podrozy i wyrzucone do morza, w Zatoce Monaco. Pernenczycy juz odzyskali te pojemniki, a metal przetopili i zuzyli do innych celow. Ceramiczne pojemniki na paliwo takze, znalazly swoje zastosowanie. Ze struktury „Yokohamy” i dwoch innych statkow pozostalo juz niewiele. Wezsze kolo sterowe na koncu przedzialu silnikowego nadal zawieralo zestaw sterujacych silnikow odrzutowych zasilanych ogniwami slonecznymi. Razem z silnikami wokol glownej sekcji, utrzymywaly „Yokohame” na stalej orbicie. Jednym z pierwszych testow zamowionych przez Siwspa bylo sprawdzenie, ile paliwa pozostalo w glownym zbiorniku „Yokohamy”.
Fandarel, myslac o paliwie, zastanawial sie, dlaczego osadnicy pozostawili statki na orbicie, bo przeciez nie mogly utrzymac sie na niej w nieskonczonosc. Siwsp odparl krotko, ze w owym czasie osadnicy mieli wieksze zmartwienia. Jak dotad statki nie zeszly z orbity i planecie nie grozilo, ze na nia spadna.
Kiedy Jancis byla zajeta podlaczaniem glownej konsoli silnikow do Siwspa, a inni sprawdzali gotowosc wielkich urzadzen odrzutowych, jeden z zielonych jezdzcow wlaczyl czerwony alarm na mostku. Trig, spizowa jaszczurka ognista Jancis, wpadl w takie podniecenie, ze trudno bylo go uspokoic na tyle, by zrozumiec, o co mu chodzi. Jancis nie mogla tez uzyskac lacznosci radiowej z S’lenem ani z L’zanem. A sygnal czerwonego alarmu dalej mrugal na jej konsoli.
— Nici atakuja „Yokohame”? — Tyle udalo sie Jancis wyciagnac z chaotycznych mysli Triga. — To niemozliwe, Trig. Niemozliwe. Jestesmy tu bezpieczni. Nie, nawet nie mysl o zianiu ogniem tutaj.
Jancis wykrzykiwala rozkazy na mostek przez interkom, az wreszcie S’len wystukal wlasciwa sekwencje i uzyskal kontakt glosowy.
— To Nici, Jancis, jestem tego pewien — powiedzial. — Nie smieci kosmiczne. Cala masa jajowatych ksztaltow roznej wielkosci, zblizajaca sie do nas. Wyglada tak jak to, co Siwsp nam opisywal na wykladzie. Smiecie kosmiczne nie zblizalyby sie tak rownomiernie, prawda? Widac to tak daleko jak okiem siegnac. Tylko ze zadne nie uderzaja w okno, a konsola pilota jest cala oswietlona, a ze stanowiska silnikow rozlega sie alarm — meldowal pospiesznie, coraz bardziej podniecony. — Bigath i Beerth zadaja, zebysmy wyszli na zewnatrz. Mowia, ze to Nici. Niesamowite! — Nagle uslyszala gwaltowne: — Nie, Bigath, nie mozemy leciec przeciw takiemu Opadowi. To nie sa jeszcze prawdziwe Nici. Nie zabralismy ze soba fosfiny, poza tym na zewnatrz nie ma powietrza i nie moglibyscie latac, tylko byscie sie bezwladnie unosili, jak tu, na pokladzie! Na Skorupy, Jancis, ona nie rozumie!
S’len nie wpadal latwo w panike, a Bigath nie byla tak nieobliczalna jak niektore z zielonych. Do Jancis dochodzil rowniez glos Siwspa, ktory zapewnial, ze nie ma niebezpieczenstwa. Ale jesli Bigath nie poslucha swojego jezdzca, Siwsp z pewnoscia tez jej nie powstrzyma. Ryczala coraz glosniej.
— Powiedz im, ze Ruth zabrania im wyjsc! Posluchaja go! — powiedziala odwolujac sie do autorytetu, ktory zielone szanowaly. Nie znala zielonego smoka, ktory nie posluchalyby bialego.
— Bigath chce wiedziec, kiedy Ruth tu bedzie! — krzyknal zdesperowany S’len. Spokojny glos Siwspa dalej apelowal do rozsadku smokow, ale bez skutku.
Jancis nabazgrala notatke do Jaxoma wzywajac go do przybycia, kiedy S’len, z okrzykiem ulgi, oznajmil:
— Ruth przylecial i wszystko jest w porzadku!
Jancis przeczytala swoja notatke, potem spojrzala na Triga, ktory przekrzywil glowe i patrzyl na nia pytajaco. Zastanowila sie przez chwile nim podjela decyzje. Bylo niemozliwe, zeby Ruth i Jaxom wiedzieli, ze sa potrzebni na mostku. Byli dzisiaj w Ruathcie, a Siwsp nie mogl sie z nimi tam porozumiec. Sprawdzila czas na zegarku i zapisala go na notatce. Dodala wielkimi literami: „LEC POMIEDZY W CZASIE!”. Potem wyslala Triga do Rutha i Jaxoma.
— Po co wysylasz wiadomosc, skoro Jaxom i Ruth juz tu sa? — spytal Fandarel.
Jancis usmiechnela sie do dziadka.
— Trig potrzebuje treningu, dziadku.
Trig powrocil prawie natychmiast i wygladal na niezmiernie zadowolonego z siebie.
— Potrzebuje czegos wiecej niz treningu — powiedzial Fandarel, obrazony jej nieposluszenstwem.
— Nie wiem jak ty — zmienila temat Jancis, ruszajac w strone windy — ale ja chce zobaczyc ten atak. Nigdy nie pozwalano nam wyjsc z Cechu czy Warowni podczas Opadu, wiec teraz moze to byc moja jedyna szansa. A was to nie interesuje?
Reakcja na jej wezwanie byla natychmiastowa i kiedy Jancis wcisnela sie do windy z trzema wielkimi kowalami zalowala, ze je wypowiedziala.
Drzwi windy otworzyly sie ukazujac chaos: dwa zielone smoki, ze skrzydlami przyklejonymi do okna, syczaly i pluly tak gwaltownie, ze nic nie bylo widac. Ruth rozciagal sie miedzy nimi i przytrzymywal je pazurami u skrzydel. Wydawal odglosy podobne do spiewu, ledwo slyszalnego poprzez ich gniewne okrzyki.
Jancis zdolala zlapac Triga zanim odlecial, zeby przylaczyc sie do smokow i ich popisow. Scisnela go mocno pod ramieniem przytrzymujac sie poreczy, na wypadek, gdyby jego gwaltowne proby uwolnienia sie mialy nia obrocic. Ruth zwrocil nabiegle krwia oczy w ich kierunku i szczeknal ostrzegawczo. Spizowa jaszczurka natychmiast uspokoila sie.
Widok, a raczej jego czesc, ktora nie byla zaslonieta cialami zielonych i bialego smoka, byl przerazajacy: przelatujace obiekty przeslanialy wszystko. Jancis musiala uzyc calej sily woli, by nie uciec, gdy dziwne ksztalty zmierzaly wprost na „Yokohame”, zmieniajac kierunek w ostatnim momencie przed uderzeniem w korpus statku. Ale stopniowo ona i pozostali kowale przyzwyczaili sie do widoku i mogli przygladac mu sie ze spokojem, chociaz nikt nie bawil sie tak dobrze jak Jaxom. Trzymal sie fotela pilota, by nie odplynac, ale prawie zgial sie w pol ze smiechu. S’len i L’zan, pilnujac sie, by sie nie znalezc w zasiegu smagajacych na wszystkie strony smoczych ogonow, spogladali z niepokojem i zaklopotaniem.
Jako najwyzszy, Fandarel mial dosc dobry widok.
— Niezwykly pokaz. Siwspie, czy to jeden z tych deszczy meteorow, o ktorych nam mowiles?