srodku nocy, gdyz nadeszla pilna wiadomosc od F’lessana.
Golanth mowi, ze dach w Honsiu zapadl sie i cos bardzo ciekawego, i byc moze waznego, zostalo odkryte w odslonietym pokoju, powiedzial Ruth, wiernie powtarzajac to, co mu przekazano. Golanth poinformowal Lesse, F’lara, K’vana i T’gellana. Wiadomosc przeslano tez do Mistrza Fandarela i do Mistrza Robintona, by przekazali ja Siwspowi.
Jaxom przez dluga chwile jeszcze lezal nieruchomo, chociaz goraczkowo rozwazal uslyszana wiadomosc. Byl jednak zly, ze wyrwano go z dobrze zasluzonego snu.
Dziekuje, powiedzial w koncu niechetnie. Czy Siwsp jakos to skomentowal?
Jesli nie jestes kolo Siwspa, nie slysze co on mowi, Ruth zamilkl, podczas gdy Jaxom staral sie zmusic do opuszczenia cieplego lozka i spiacej zony, i udzielenia odpowiedniej odpowiedzi na wezwanie.
Tiroth sprowadza cala trojke z Warowni Cove, informowal bialy smok. Mowi, ze zdaniem Lytola to moze byc bardzo wazne. Siwsp upieral sie, ze te worki powinny byc sprawdzone jak najszybciej. Ramoth i Mnementh leca. Wszyscy, ktorych poproszono, beda tam.
Powstrzymujac jek, Jaxom wyszedl z lozka uwazajac, by nie obudzic Sharry. Potrzebowala snu tak bardzo jak on. Moze to nie zabierze zbyt wiele czasu i uda mu sie wrocic, zanim odkryje jego nieobecnosc. Ona i Oldive zamierzali leciec dzis na „Yokohame” z diamentowym przecinakiem. Nie chcial ich rozczarowac tylko dlatego, ze wezwano go gdzie indziej.
Oczekujac cieplej pogody w Honsiu, pod jezdziecki ekwipunek wlozyl lekka odziez. Cieszyl sie, ze mimo rozespania pamietal o tym. Jednak nie sprawdzil uprzezy, ktora zdjal z haka w weyrze Rutha, gdzie wszyscy mieli dostep. Ze zrecznoscia wynikajaca z dlugiej praktyki, osiodlal smoka i wyprowadzil go na podworzec. Dyzurny smok, wher-stroz i kilka mieszkajacych w Warowni jaszczurek w milczeniu obserwowaly ich odlot jasnymi oczami lsniacymi w ciemnosci blekitem lub zielenia.
Co za pora, zeby posylac po ludzi, pomyslal Jaxom, kiedy Ruth uniosl sie w powietrze.
Ktora godzina jest teraz w Honsiu? spytal Ruth.
Juz pewnie wzeszlo slonce! odpowiedzial Jaxom z rozdraznieniem, wyobrazajac sobie fasade Warowni Honsiu, ktora F’lessan dokladnie mu opisal.
W pomiedzy Jaxom drzal mimo wylozonej futrem kurtki. Chwile pozniej wynurzyli sie w przedswit ponad morzem mgly. Wokol nich znajdowaly sie inne smoki, przywierajace do szczytow skal unoszacych sie nad zaslaniajacymi wszystko klebami oparu. Ruth wyladowal na najblizszej pustej skale i powital towarzyszy.
— A gdzie jest Honsiu? — spytal Jaxom.
Ramoth mowi, ze na prawo. Jest zasloniete przez mgle. Wiedzialem dokad ide. Po prostu nie widac go jeszcze, odparl Ruth. Dzien pieknie sie zaczyna, prawda? dodal niespodziewanie, spogladajac ku wschodowi, gdzie niebo jasnialo blekitem.
Niechetnie kontemplujac pejzaz, Jaxom sie z nim zgodzil. Z lewej strony widac bylo oba ksiezyce, wchodzace w faze pelni. Wisialy na bezchmurnym niebie o niezwyklym odcieniu blekitu. Noc cofala sie na zachod, gdzie nadal moglby byc w lozku, pomyslal zalosnie. Zdusil w sobie pragnienie pochylenia sie w przod w siodle, oparcia glowy o szyje Rutha i zapadniecia w sen w oczekiwaniu, az mgla sie podniesie. Ale im dluzej patrzyl na tak piekny poczatek dnia — do tej pory nie wyobrazal sobie, ze Ruth potrafi wpadac w tak liryczny nastroj — tym trudniej mu bylo oderwac wzrok od spektaklu dawanego przez nature.
Przybywaly kolejne smoki, chwile kolowaly zdumione odkryciem, ze ich ladowisko jest calkiem zakryte, a potem siadaly gdzie sie dalo.
Golanth przeprasza, poinformowal Ruth Jaxoma. Mgla niespodziewanie nadeszla znad rzeki o brzasku. Mowi, ze kiedy slonce wzejdzie, mgla zniknie. Mowi, ze stanie kolo miejsca, gdzie dach sie zapadl. Bialy smok zwrocil glowe w odpowiednim kierunku, a Jaxom zauwazyl spizowy ksztalt Golantha wynurzajacego sie z oparow i osiadajacego na nadal niewidocznej powierzchni. Golanth mowi, ze czeka na was goracy klah i owsianka, i ze skoro tak niewielu z nas widzialo Honsiu, bedziemy mieli mila niespodzianke. Mowi, ze jest tu mnostwo zwierzyny lownej w dolinie, kiedy ja widac.
Zastrzezenie zrobione przez Golantha przemowilo do poczucia humoru Jaxoma. Zachichotal zapominajac o irytacji. Slonce wschodzilo, rzucajac jasne, gorace promienie poprzez mgle. Wiatr tez zaczal wiac nieco mocniej i wkrotce mgla rozproszyla sie, ukazujac wreszcie skale, na ktorej polozone bylo Honsiu, i Golantha przykucnietego na wzgorzu.
Golanth mowi, zebysmy wyladowali na wyzszym poziomie, obok glownych drzwi Warowni. Powinno byc dosc miejsca dla wszystkich. Moze sie zawalic kolejna czesc dachu, a na nizszym poziomie zagroda dla zwierzat nie zostala jeszcze do konca oczyszczona. F’lessan nie chce, zeby ktokolwiek tamtedy wchodzil.
Prawie jednoczesnie oczekujace smoki uniosly sie. Ruch wielkich skrzydel rozwial ostatnie strzepki mgly, i zanim smoki byly gotowe do ladowania, widac juz bylo drugi rzad okien budowli.
F’lessan i pracownicy, ktorzy przystosowywali Honsiu do zamieszkania, czekali w szerokich drzwiach, witajac przybywajacych okrzykami radosci.
— Dzieki za tak szybkie przybycie — powiedzial F’lessan usmiechajac sie wesolo. — Nie rozczarujecie sie. Przepraszam, ze zerwalem cie z lozka Jaxomie, gdyz wiem, ze miales dlugi dzien, ale znienawidzilbys mnie, gdybym cie nie zawiadomil. — Mlody jezdziec spizowego smoka zarzucil przyjacielskim gestem ramie na barki Jaxoma. Na jego twarzy malowal sie niezwykly dla niego niepokoj, wiec Jaxom poczul sie w obowiazku zapewnic go, ze wszystko w porzadku.
— To milo, ze pomyslales o jedzeniu i klahu, F’lessanie — powiedziala Lessa wchodzac do holu — ale wolalabym najpierw zobaczyc twoje znalezisko.
F’lessan wskazal plastikowe torby lezace na dlugim stole w glownym pomieszczeniu.
— Mozecie tez zobaczyc tajny pokoj, jesli nie macie nic przeciwko wspinaniu sie po kretych schodach.
Wszyscy procz Jaxoma pospieszyli do stolu. Jaxom zatrzymal sie na progu i wpatrywal sie w zdumiewajace freski o kolorach tak swiezych, jakby od czasu, gdy je polozono, nie uplynela nawet jedna chwila. Przypomnial sobie, ze Lytol i Robinton mowili cos o dekoracjach w Honsiu, ale nie spodziewal sie niczego tak wspanialego.
— Piekne, prawda? — F’lessan zwrocil sie do Jaxoma, z ktorym przyjaznil sie od dziecinstwa. Przez dluga chwile rowniez podziwial freski. — To miejsce nie jest wprawdzie dosc duze, by zainstalowac tu Weyr, chociaz Golanth mowi, ze widzi mnostwo dobrych polek skalnych do lezenia. I dobre jedzenie.
— Poludniowy Weyr z poczatku wydawal sie jeszcze gorszy — przypomnial mu Jaxom.
— To prawda. Ale zdolano dostosowac go do naszych potrzeb — F’lessan staral sie opanowac, ale nie zdolal. — Po prostu nie chce., zeby panoszyl sie tu jakis Lord — wybuchnal. — Ludzie wiedza, ze nie moga przylazic swobodnie do Weyru. Chodz. Pokaze ci, co znalazlem. Zachowalo sie w zdumiewajaco dobrym stanie. To fascynujace narzedzia. Wszyscy kowale slinia sie nad nimi.
— Dostalem pelna liste od Jancis — powiedzial mu Jaxom usmiechajac sie ze znuzeniem.
Jednak sam musial przyznac, ze znalezisko F’lessana bylo zupelnie niezwykle: ciecz, starannie przechowywana w plastikowych pojemnikach. Kazdy pojemnik byl zamkniety od gory mocnymi paskami, i oznaczony tabliczkami zapisanymi dziwnymi wzorami, ktorych ani Robinton, ani Lytol nigdy nie widzieli w pamieci Siwspa.
— Otworzylem jeden z tych pojemnikow — powiedzial F’lessan, wskazujac ktorys zasobnik otwarty tak starannie, ze nie zostal uszkodzony, ale mozna bylo zajrzec i zorientowac sie, co zawieral. — Najpierw myslalem, ze to woda, ale mylilem sie. Woda pewnie juz dawno by wyparowala. Jakos tak dziwnie lsni i pachnie czyms, czego nie znamy. Nie wiem, co to jest. Nie odwazylem sie sprobowac, jak to smakuje.
Lytol i Fandarel prawie stukneli sie glowami, gdy obaj pochylili sie, zeby powachac ciecz. Fandarel zanurzyl palec w cieczy, a potem go powachal. Zapach przyprawil go o grymas.
— Z pewnoscia nie jest to woda pitna.
— Powinnismy zabrac te pojemniki i dac je Siwspowi do zbadania — zdecydowal Lytol. — Czy to wszystko?
— Jasne, ze nie — odparl F’lessan wesolo. — Tu mamy trzydziesci cztery, a szesc tam. Nie zawieraja takiej samej ilosci czegokolwiek to jest. Na strychu bylo pare pustych toreb, musialy przeciec. Albo moze przegryzly je weze tunelowe. Jedza wszystko.
— Mowiles cos o schodach? — spytala Lessa.
— Tak. Schody nie calkiem zniszczaly. Na samej gorze jest troche miejsca na palce stop. Nie odwazylismy sie sprawdzac tego poziomu, dopoki Benneth tam nie przeleciala.
— Nie mowiles, czy odniosla jakies obrazenia — zarzucila mu ostro Lessa.