Wyscigi poszly dobrze, jeden z biegusow z Ruathy wygral pierwszy bieg, a inne zdobyly niezle miejsca w prawie kazdym z osmiu startow. Posrod zwierzat na sprzedaz Jaxom i Sharra znalezli dobrze wyszkolonego malego biegusa dla Jarrola, gdyz nie mieli zadnego odpowiedniego dla poczatkujacego jezdzca. Potem trzeba bylo zamowic siodlo w Cechu Garbarzy. Po zalatwieniu tych spraw Lord i Pani Warowni krazyli wsrod gosci, i przy okazji porozmawiali ze wszystkimi gospodarzami majatkow podleglych Ruathcie.
Po poludniu mlody Pell przyprowadzil swoja narzeczona, zeby poznala jego Lorda i Pania. Sharra powitala z radoscia ciemna, ladna dziewczyne, corke Lorda ze wzgorza w Forcie. Nic w zachowaniu Pella nie wskazywalo na to, ze nie byl calkowicie pochloniety swoja przyszloscia jako ciesla, zwlaszcza gdy narzeczona pokazala maly kuferek, ktory dla niej wykonal.
Ruth, z biala skora az lsniaca po dlugim wypoczynku, pojawil sie rano i polecial na Ogniowe Wzgorza, gdzie sie wygrzewal razem z innymi smokami. Setki stadek jaszczurek unosily sie nad Warownia, ich wesole glosy dolaczaly do muzyki wygrywanej przez harfiarzy.
Byc moze dzieki temu, ze wreszcie sie wyspal, albo z powodu podniecenia swietem, Jaxom byl w doskonalym nastroju. On i Sharra poprowadzili kilka zywych tancow, a potem Jaxom pozwolil Sharrze tanczyc z N’tonem, Robintonem, D’ramem i Lytolem i upewnil sie, ze Mistrz Harfiarz ma dosc wina. Ciemnowlosa mloda sluzka, ktorej Jaxom nie znal, bo na czas Zgromadzenia zatrudniano wiele dodatkowych osob, donosila harfiarzowi jedzenie, a nawet przynosila smakowite resztki Zairowi.
Nic dziwnego, ze Robinton zapragnal sie zdrzemnac. Jaxom, ktory dopelnial obowiazkow gospodarza tanczac z Paniami Warowni, zauwazyl, ze Robinton spi sam przy stole, a towarzyszy mu tylko Zair, ktory zwinal sie obok i tez zasnal.
To Piemur odkryl, ze osoba spiaca przy stole nie jest Robinton lecz niezywy mezczyzna, ubrany w taki sam stroj, jaki nosil dzis harfiarz. Zair lezal obok, prawie martwy, jego oddech pachnial dziwnie, a skora miala niebezpiecznie blady odcien. Piemur mial na tyle rozsadku, by nie podnosic alarmu. Wyslal tylko Farli po Jaxoma i Sharre, a potem po D’rama, Lytola i Przywodcow Bendenu.
— Ten mezczyzna nie zyje od dawna — powiedziala Sharra, przykladajac dlon do zimnego policzka i sprawdzajac sztywnosc miesni. Wzdrygnela sie. — To straszne.
— Czy Robinton zle sie czuje? — spytala Lessa chrapliwym szeptem, gdy razem z F’larem dolaczyla do innych. — Och, to nie jest Robinton! — Na jej twarzy odmalowala sie ulga, ale zaraz potem wybuchnela z furia: — Porwali go! Wprost ze Zgromadzenia!
Ona, Jaxom, F’lar i D’ram zaalarmowali smoki.
— Nie panikujcie — przestrzegal ich Lytol, gdy wielkie smoki ladowaly spokojnie w cieniu poza placem do tanca. — Zastanowmy sie, co robic, i kto i gdzie bedzie go szukal. Mamy dosc smokow, zeby wszystko przetrzasnac. Dlaczego musialo sie to zdarzyc wlasnie tutaj, gdzie sygnaly z nadajnika, ktory dal mu Siwsp, nie dochodza do Ladowiska?
Sharra pochylala sie nad bezwladnym Zairem.
— Znajdzie Robintona, gdziekolwiek by byl. No, Zair, oprzytomniej.
— Potrzebujesz apteczke? — spytal Jaxom.
— Juz po nia poslalam. — Ale jej twarz, gdy sie odwrocila do Jaxoma byla sciagnieta niepokojem. — Lesso, czy twoja uzdrowicielka jest tutaj? Ona lepiej sie zna na leczeniu smokow i jaszczurek niz ja. Zair zostal otruty, ale nie wiem czym.
Jaxom podniosl ze stolu na wpol przezuty kawalek miesa, powachal go ostroznie i natychmiast poteznie kichnal. Sharra odebrala mu mieso i obwachala je o wiele ostrozniej.
— To sok fellisowy — oznajmila — ale zmieszany z czyms jeszcze, zeby ukryc jego smak i zapach. Biedny Zair. Nie wyglada zbyt dobrze. Jakie to okrutne!
F’lar podniosl kielich wina, z ktorego pil Robinton i ostroznie wzial do ust jeden lyk. Natychmiast go wyplul.
— Fellis jest rowniez w winie. Powinienem byl wiedziec, ze Robinton nie zasnie od samego wina.
— Widzialem, jak spi przy stole — rozpaczal Jaxom — a przeciez wiem, ze nigdy nie zasypia podczas Zgromadzen.
— Zazwyczaj wytrzymywal nawet dluzej niz inni — powiedziala Lessa. — Jaka przewage maja nad nami ci lotrzy? Dokad sie udaja?
Jaxom strzelil palcami.
— Szeryfowie patroluja wszystkie drogi. Widzieli, kto stad wyruszyl, i w jakim kierunku.
— Kazde z nas zajmie sie inna droga — zarzadzil F’lar dajac znak jezdzcom, zeby dosiedli smokow i porozmawiali z szeryfami. — Zostancie tutaj, jakby nic sie nie stalo — powiedzial Lytolowi, Piemurowi i Sharrze.
Wszyscy jezdzcy wkrotce powrocili. Szeryfowie zapewnili ich, ze nikt nie opuscil Zgromadzenia. Nie widzieli ani jezdzcow na biegusach, ani wozow.
Kaz jaszczurkom, zeby szukaly, powiedzial Jaxom Ruthowi.
— Ruth mowi, ze wszystkie jaszczurki szukaja Robintona — powiedzial zaraz na glos, wysluchawszy odpowiedzi smoka.
— To samo powiedziala tez Ramoth — dodala Lessa. Przez zywa, taneczna muzyke, zachecajaca tancerzy do jeszcze wiekszego wysilku, przebil sie gwaltowny trzepot skrzydel jaszczurek, ktore hurmem opuszczaly dziedziniec.
— Jesli to oglosimy — zaproponowal Lytol — bedzie dosc ludzi do przeszukania calej Warowni.
— Nie — sprzeciwil sie Jaxom. — Zapanuje panika! Wiecie, jak bardzo wszyscy kochaja Robintona. To sie stalo nie dawniej niz godzine temu. Porywacze mieli za malo czasu, by dotrzec do wybrzeza…
— Moze uciekli na wzgorza? — poddal Lytol. — Jest tam tyle jaskin, ze nigdy nie bedziemy mogli ich przeszukac.
— Ale jaszczurki moga to zrobic — powiedzial Piemur.
— Jest tylko pare szlakow prowadzacych na wzgorza — zastanawial sie Jaxom na glos. — Ruth i ja lecimy na poszukiwania. Lytolu… — Jaxom zawahal sie.
Lytol chwycil go za ramie.
— D’ram i Tiroth mnie zabiora. Znam Ruathe tak dobrze jak ty, chlopcze.
— Ja tez — powiedziala Lessa ostro.
— Ja polece na polnocny wschod, na Przelecz Nabol — oznajmil F’lar.
— Potrzebujemy pomocy jezdzcow z Fortu — rzekla Lessa.
— I kogos, kto uda sie wzdluz rzeki az do morza — dodal Lytol.
— My z Sharra zostaniemy tu i zaczekamy na jaszczurki — zglosil sie Piemur. Po jego policzkach plynely lzy. — Tylko go znajdzcie! — Potem nagle usiadl, a jego cien padl na zmarlego mezczyzne, ubranego w harfiarski blekit.
Nadchodzil swit, kiedy jezdzcy, wzmocnieni posilkami z Weyru Fort, musieli uznac sie za pokonanych i powrocili do Ruathy. O tej porze tylko niewielu gosci Zgromadzenia juz nie spalo przygotowujac sie do powrotu do domu. Wiekszosc odsypiala harce ostatniej nocy.
— Ani jeden woz nie wyjechal bez przeszukania — powiedziala Sharra Jaxomowi, kiedy wrocil. — To byl pomysl Piemura.
— Bardzo dobrze — przyznal Jaxom, z wdziecznoscia biorac z jej rak kubek klahu. — Na drogach nic nie zauwazylismy, chociaz udalem sie az do Lodowego Jeziora, a Ruth obserwowal uwaznie lasy.
Zobaczyl, ze ktos narzucil koc na ramiona zmarlego. Piemur i Jancis siedzieli obok, jak gdyby strzegac snu swojego mistrza.
— Naszym zdaniem lepiej udawac, ze to Mistrz Robinton — mruknela Sharra. — Sebell i Menolly wiedza, oczywiscie, i jej dziesiec jaszczurek szukalo przez cala noc. Sebell wrocil do Cechu Harfiarzy, zeby zaalarmowac wszystkich. Slyszales bebny?
— Trudno ich nie slyszec — skrzywila sie. — Asgenar i Larad znaja kody harfiarzy i juz rozmawiali o ataku na Bitre.
— Porywacze nie sa az tak glupi, zeby wlasnie tam przetrzymywac Robintona. Sigomal ma swoj rozum. Wie, ze to bedzie pierwsze miejsce, o ktorym pomyslimy.
— To samo powiedzial im Lytol, ale oni czuja sie parszywie, gdyz pierwsi uslyszeli pogloski o zamiarze porwania Robintona. Larad mowi, ze powinien byl od razu skonfrontowac sie z Sigomalem i zazadac, zeby zarzucil