podazajacy moim sladem kurier, prosze przekazac mu moje meldunki wraz z najlepszymi zyczeniami.

Prosze sie tez nie niecierpliwic, jesli to jakis czas potrwa. Szlaki na zachod od Saint Paul sa niebezpieczne i moze uplynac wiecej niz rok, nim zjawi sie nastepny listonosz.

Gordon swietnie potrafil sobie wyobrazic reakcje pani Thompson, gdy przeczyta to pismo. Stara, zadziorna przywodczyni potrzasnie glowa, a moze nawet zasmieje sie glosno z bezczelnego lgarstwa w kazdym zdaniu.

Adele Thompson wiedziala, lepiej niz ktokolwiek inny na dzikim terytorium, ktore ongis bylo wielkim stanem Oregon, ze nie bedzie kurierow z cywilizowanego wschodu. Nie istniala zadna kwatera glowna, do ktorej Gordon moglby pisac raporty. Realny byl tylko nadal lekko radioaktywny zakret Missisipi, ktorego stolica bylo Saint Paul.

Odzyskany Stan Wyoming — podobnie jak Odrodzone Stany Zjednoczone — istnial wylacznie w wyobrazni wedrownego oszusta z ciemnego wieku, ktory ze wszystkich sil staral sie przetrwac w smiertelnie groznym, podejrzliwym swiecie.

Pani Thompson byla jedna z tych rzadko spotykanych przez Gordona osob, ktore po wojnie nadal widzialy na oczy i zachowaly zdolnosc logicznego myslenia. Iluzja, ktora stworzyl — najpierw przypadkowo, a potem pod wplywem desperacji — nie znaczyla dla niej nic. Polubila Gordona za to, jaki byl. Uzyskal jej milosierdzie bez potrzeby odwolywania sie do mitu.

Pisal w tak pokretny sposob — list pelen wzmianek o rzeczach, ktore nie istnialy — raczej z mysla o oczach innych ludzi. Podczas wedrowki trasa, ktora ustanowil, poczta bedzie wielokrotnie przechodzila z rak do rak, nim wreszcie dotrze do Pine View. Pani Thompson potrafila jednak czytac miedzy wierszami.

I nie zdradzi go. Gordon byl tego pewien.

Mial tylko nadzieje, ze potrafi zapanowac nad smiechem.

W tej czesci Gor Nadbrzeznych panuje obecnie wzgledny spokoj. Wznowiono nawet umiarkowany handel miedzy osadami, przezwyciezajac zastarzaly strach przed wojennymi epidemiami i surwiwalistami. Tubylcy sa bardzo ciekawi wiesci z zewnetrznego swiata.

Nie znaczy to, ze wszedzie jest dobrze. Poinformowano mnie, ze tereny nad Rogue River, na poludnie od Roseburga nadal sa pograzone w calkowitym bezprawiu. Jest to kraina Nathana Holna. Dlatego kieruje sie na polnoc, w strone Eugene. Tam zreszta jest zaadresowana wiekszosc listow, ktore niose.

W sakwie u konskiego boku, gleboko pod stosem listow, ktore przyjal od podekscytowanych, wdziecznych ludzi, spoczywal ten, ktory dala mu Abby. Sprobuje go doreczyc, bez wzgledu na to, co na koniec stanie sie z pozostalymi.

Musze juz ruszac w droge. Byc moze niedlugo dogoni mnie list od Pani i innych moich drogich przyjaciol. Na razie prosze przekazac wyrazy milosci Abby, Michaelowi i calej reszcie.

Pine View jest miejscem, w ktorym — bardziej niz gdziekolwiek indziej — Odrodzone Stany Zjednoczone Ameryki zyja i maja sie dobrze.

Lacze pozdrowienia

Gordon K.

Ta ostatnia uwaga mogla byc odrobine niebezpieczna, lecz Gordon czul, ze musi ja dolaczyc, chocby tylko po to, by zademonstrowac pani Thompson, ze nie uwierzyl w pelni we wlasne oszustwo, ktore — jak mial nadzieje — doprowadzi go bezpiecznie przez pograzona w niemal calkowitym bezprawiu okolice do…

Dokad? Po wszystkich tych latach Gordon nadal nie byl pewien, czego wlasciwie szuka.

Byc moze tylko kogos, kto gdzies tam wzial na siebie odpowiedzialnosc. Staral sie jakos przeciwdzialac nadejsciu ciemnego wieku. Potrzasnal glowa. Po wszystkich tych latach marzenie nadal nie chcialo umrzec.

Wlozyl list do starej koperty, nalal troche wosku ze swiecy i odcisnal w nim pieczatke zabrana z poczty w Oakridge. Nastepnie polozyl list na “raporcie o postepach”, nad ktorym pracowal wczesniej, steku wymyslow adresowanym do urzednikow wyimaginowanego rzadu.

Obok koperty lezala jego czapka listonosza. Swiatlo lampy migotalo w mosieznym wyobrazeniu kuriera Pony Express[2], ktory juz od miesiecy byl milczacym towarzyszem i mentorem Gordona.

Wpadl na swoj nowy plan utrzymania sie przy zyciu przez czysty przypadek. Teraz jednak mieszkancy jednego miasteczka po drugim wychodzili z siebie, by w niego uwierzyc, zwlaszcza gdy faktycznie dostarczal listy z miejsc, ktore odwiedzil uprzednio. Wydawalo sie, ze po wszystkich tych latach ludzie nadal tesknia rozpaczliwie za minionym, wspanialym wiekiem — era czystosci, porzadku i wielkiej ojczyzny, ktora utracili. Tesknota ta odnosila zwyciestwo nad gorycza ich sceptycyzmu, niczym wiosenna odwilz kruszaca skuwajace strumien lody.

Gordon stlumil rodzace sie poczucie wstydu. Nikt, kto przezyl minione siedemnascie lat, nie zachowal niewinnosci, a wydawalo sie, ze jego oszustwo naprawde niesie troche dobra miasteczkom, przez ktore przechodzil. Sprzedawal nadzieje w zamian za prowiant i nocleg.

Robilo sie to, co bylo konieczne.

Ktos dwa razy donosnie zastukal w drzwi.

— Prosze! — zawolal Gordon.

Do srodka wsadzil glowe Johnny Stevens, swiezo mianowany zastepca naczelnika poczty w Cottage Grove. Jego chlopieca twarz pokrywal swiezo wyrosly jasny meszek. Kosciste nogi mlodzienca swiadczyly, ze jest mocny w marszu na przelaj. Uwazano go tez za znakomitego strzelca.

Kto wie? Niewykluczone nawet, ze doreczy poczte.

— Hmm, przepraszam? — Johnny najwyrazniej nie chcial przeszkadzac mu w waznych zajeciach. — Jest juz osma. Czy pamieta pan, ze burmistrz chcial wypic z panem piwo w pubie, bo to pana ostatni wieczor w miescie?

Gordon wstal.

— Masz racje, Johnny. Dziekuje.

Zlapal czapke i kurtke, a takze lipny raport oraz list do pani Thompson.

— Prosze. To jest oficjalna przesylka, ktora masz doreczyc podczas pierwszego kursu do Culp Creek. Naczelnikiem poczty jest tam Ruth Marshall i oczekuje czyjegos przybycia. Tamtejsi ludzie przyjma cie dobrze.

Johnny ujal koperty tak, jakby byly zrobione z motylich skrzydel.

— Bede je chronil z narazeniem zycia, panie inspektorze. — W oczach mlodzienca lsnily duma i determinacja, ktore pozwalaly przypuszczac, ze nigdy nie chcialby zawiesc swojego zwierzchnika.

— O czym ty mowisz! — warknal Gordon. Ostatnia rzecza, ktorej pragnal, bylo to, by szesnastolatek ucierpial w ochronie urojenia. — Bedziesz sie kierowal zdrowym rozsadkiem, tak jak ci kazalem.

Johnny przelknal sline i skinal glowa, lecz Gordon nie byl bynajmniej pewien, czy zostal wlasciwie zrozumiany. Oczywiscie najpewniej skonczy sie tym, ze chlopak przezyje ekscytujaca przygode, zapuszczajac sie lesnymi sciezkami dalej niz ktokolwiek z jego wioski od ponad dziesieciu lat, a potem wroci jako bohater z mnostwem opowiesci. Wsrod tych wzgorz bylo jeszcze troche samotnych surwiwalistow, lecz tak daleko na polnoc od okolic Rogue River istnialy wszelkie szanse, ze Johnny dotrze do Culp Creek i wroci caly i zdrowy.

Gordon niemal przekonal o tym sam siebie.

Wypuscil z pluc powietrze i uscisnal ramie mlodzienca.

— Twoj kraj nie wymaga od ciebie, bys za niego zginal, Johnny, lecz bys ocalil zycie i sluzyl mu dalej. Potrafisz to zapamietac?

— Tak jest. — Chlopak skinal glowa z powaga. — Rozumiem.

Gordon odwrocil sie, by zdmuchnac swiece.

Johnny musial grzebac w ruinach starego urzedu pocztowego w Cottage Grove, gdyz w korytarzu Gordon zauwazyl, ze na recznie tkanej koszuli chlopaka widnial teraz dumnie naramiennik z napisem POCZTA STANOW ZJEDNOCZONYCH. Jego kolory wciaz byly jaskrawe, po prawie dwudziestu latach.

— Zebralem juz dziesiec listow od ludzi z Cottage Grove i pobliskich farm — oznajmil Johnny. — Wiekszosc z nich chyba nie zna nikogo na wschodzie, ale i tak pisza, dla zabawy i w nadziei, ze ktos im odpowie.

Wizyta Gordona dala wiec chociaz to, ze niektorzy ludzie pocwiczyli troche umiejetnosc pisania. Bylo to

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату