warte wiktu i zakwaterowania na kilka dni.
— Ostrzegles ich, ze na wschod od Pine View poczta wedruje jeszcze powoli i nie ma zadnych gwarancji?
— Jasne. Nic im to nie przeszkadza.
Gordon usmiechnal sie.
— W takim razie w porzadku. Zreszta poczta i tak zawsze przekazywala glownie fantazje.
Chlopak popatrzyl na niego zaklopotany, ale Gordon wlozyl czapke na glowe i nie powiedzial juz nic.
Odkad opuscil ruiny Minnesoty, tak dawno temu, widzial niewiele wiosek rownie zamoznych i najwyrazniej szczesliwych jak Cottage Grove. Farmy produkowaly teraz przewaznie nadwyzki plonow. Milicja byla dobrze wyszkolona i — w przeciwienstwie do Oakridge — nie stanowila narzedzia ucisku. W miare jak nadzieja odnalezienia prawdziwej cywilizacji slabla, Gordon mial coraz skromniejsze marzenia, az wreszcie miejsce takie, jak to, wydalo mu sie niemal rajem.
O ironio — to samo oszustwo, ktore przeprowadzilo go bezpiecznie przez pelne podejrzliwych mieszkancow gorskie siola, uniemozliwialo mu teraz pozostanie tutaj. By podtrzymac iluzje, musial ruszyc w dalsza droge.
Wszyscy tu w niego uwierzyli. Gdyby zludzenie, ktore stworzyl, zalamalo sie, z pewnoscia nawet porzadni ludzie zwrociliby sie przeciwko niemu.
Otoczona palisada wioska zajmowala jeden naroznik przedwojennego Cottage Grove. Lokalny pub byl wielka, komfortowa piwnica z dwoma duzymi kominkami oraz barem, za ktorym serwowano gorzkie piwo miejscowej produkcji w wysokich glinianych kuflach z przykrywka.
Burmistrz Peter Von Kleek siedzial w lozy w rogu, pograzony w powaznej rozmowie z Erykiem Stevensem, dziadkiem Johnny’ego i swiezo mianowanym naczelnikiem poczty w Cottage Grove. Gdy Gordon i Johnny weszli do pubu, obaj mezczyzni sleczeli nad egzemplarzem “przepisow federalnych”.
Jeszcze w Oakridge Gordon wydrukowal kilkadziesiat kopii na recznym powielaczu, ktory znalazl i zdolal uruchomic na starej, opuszczonej poczcie. Poswiecil tym okolnikom bardzo wiele zastanowienia i uwagi. Musialy miec posmak autentycznosci, lecz jednoczesnie nie stanowic wyraznego zagrozenia dla miejscowych watazkow, nie dawac im powodu do obaw przed mitycznymi Odrodzonymi Stanami Zjednoczonymi… czy samym Gordonem.
Te kartki byly, jak dotad, jego najbardziej natchnionym rekwizytem.
Peter Von Kleek, wysoki czlowiek o wymizerowanej twarzy, wstal i uscisnal dlon Gordona, wskazujac mu gestem, by usiadl. Barman podbiegl do nich z dwoma wysokimi kuflami brazowego, metnego piwa. Bylo oczywiscie cieple, lecz smakowalo znakomicie. Jak pumpernikiel. Burmistrz czekal, pykajac nerwowo z glinianej fajki, dopoki Gordon nie odstawil kufla cmoknawszy z westchnieniem.
Von Kleek nagrodzil skinieniem glowy dajacy sie wywnioskowac komplement. Jego twarz wciaz jednak byla zasepiona. Stuknal palcem w lezacy przed nim papier.
— Te przepisy nie sa zbyt szczegolowe, panie inspektorze.
— Prosze mowic mi Gordon. Obecne czasy nie sprzyjaja formalnosciom.
— Hmm, tak, Gordon. Mow mi Peter.
Burmistrz byl wyraznie zaklopotany.
— No wiec dobrze, Peter — Gordon skinal glowa. — Odrodzone Stany Zjednoczone otrzymaly kilka surowych lekcji. Jedna z nich mowila, ze nie nalezy narzucac sztywnych norm dalekim okregom, majacym problemy, ktorych w Saint Paul nie potrafia sobie nawet wyobrazic, a co dopiero regulowac.
Rozpoczal jedna z przemow, ktore zawsze mial w pogotowiu.
— Istnieje na przyklad problem pieniedzy. Wiekszosc osad zrezygnowala z przedwojennej waluty wkrotce po zamieszkach towarzyszacych pladrowaniu magazynow zywnosci. Regula jest handel wymienny. Na ogol sprawdza sie on calkiem niezle, z wyjatkiem przypadkow, gdy odpracowywanie dlugow zmienia sie w forme niewolnictwa.
To akurat bylo prawda. Podczas swych podrozy Gordon wszedzie widzial odradzanie sie roznych wersji feudalnej panszczyzny. Pieniadze znaczyly tyle co nic.
— Federalny rzad w Saint Paul oglosil stara walute za niewazna. Banknotow i monet jest po prostu za duzo dla malo wydajnej rolniczej gospodarki. Staramy sie jednak zachecac do rozwoju handlu. Na przyklad przyjmujemy stare dwudolarowe banknoty jako oplate pocztowa za listy dostarczane przez Poczte Stanow Zjednoczonych. Nigdy nie bylo ich zbyt wiele, a przy obecnym poziomie techniki nie sposob ich podrobic. Akceptujemy rowniez srebrne monety sprzed tysiac dziewiecset szescdziesiatego piatego roku.
— Zebralismy juz przeszlo czterdziesci dolarow! — przerwal mu Johnny Stevens. — Ludziska wszedzie szukaja tych starych banknotow i monet. Zaczeli tez splacac nimi dlugi.
Gordon wzruszyl ramionami. Juz sie zaczelo. Czasami drobne szczegoly, ktore dodawal do swej opowiesci, aby zwiekszyc jej wiarygodnosc, zaczynaly zyc wlasnym zyciem w sposob, jakiego nigdy sie nie spodziewal. Nie sadzil, by odrobina pieniedzy wprowadzona z powrotem do obiegu dzieki wartosci, jaka dal jej miejscowy mit o “Odrodzonych Stanach Zjednoczonych”, mogla zrobic tym ludziom wiele krzywdy.
Von Kleek skinal glowa. Przeszedl do nastepnej sprawy.
— Ten fragment mowiacy, ze nie powinien istniec przymus oraz ze nalezy urzadzac wybory… — puknal palcem w kartke. — No wiec, mamy cos w rodzaju regularnych miejskich zebran, a kiedy dzieje sie cos waznego, zbieraja sie tez ludzie z okolicznych wiosek. Nie moge jednak w zgodzie z prawda twierdzic, ze ja czy moj szef milicji zostalismy naprawde wybrani… nie w prawdziwych, tajnych wyborach, o jakich tu pisza. — Potrzasnal glowa. — Musielismy tez podjac dosc drastyczne kroki, zwlaszcza we wczesnych dniach. Mam nadzieje, ze nie spotkaja nas za to zbyt ciezkie zarzuty, panie inspe… Gordon. Naprawde robilismy, co moglismy. Na przyklad, mamy tu szkole. Wiekszosc mlodszych dzieciakow uczy sie, gdy skoncza sie zniwa. Mozemy tez zaczac gromadzic maszyny i urzadzac glosowania, jak tutaj pisza… — Von Kleek chcial, by Gordon go uspokoil. Staral sie patrzec mu w oczy. Gosc jednak wzniosl kufel piwa, by uniknac jego spojrzenia.
Bylo to jedno z najbardziej przewrotnych zjawisk, z jakimi spotkal sie podczas swych podrozy: ci, ktorzy ulegli barbarzynstwu w najmniejszym stopniu, najbardziej wstydzili sie tego, ze w ogole mu ulegli.
Odkaszlnal.
— Mam wrazenie… mam wrazenie, ze zrobiles tu calkiem niezla robote, Peter. Zreszta przeszlosc jest mniej wazna od przyszlosci. Nie sadze, bys musial sie martwic o mozliwosc ingerencji rzadu federalnego.
Na twarzy Von Kleeka pojawil sie wyraz ulgi. Gordon byl pewien, ze za pare tygodni odbeda sie tu tajne wybory. A ludzie z tej okolicy sami beda sobie winni, jesli wybiora na swego przywodce kogos innego zamiast tego gburowatego, rozsadnego czlowieka.
— Dziwi mnie jedna rzecz.
Mowiacym byl Eryk Stevens. Dziarski staruszek byl najlepszym kandydatem na naczelnika poczty. Kierowal miejscowym punktem handlowym, a do tego byl najlepiej wyksztalconym czlowiekiem w miasteczku, gdyz ukonczyl przedwojenny college.
Nastepnym powodem byl fakt, ze Stevens okazal sie najbardziej podejrzliwy, gdy kilka dni temu do osady przybyl Gordon, oglaszajac nowa ere dla Oregonu pod rzadami “Odrodzonych Stanow Zjednoczonych”. Mianowanie go naczelnikiem poczty najwyrazniej pozbawilo go podejrzliwosci i sprawilo, ze uwierzyl, chocby tylko dla wlasnego prestizu i zysku.
Tylko uboczne znaczenie miala okolicznosc, ze zapewne wykona dobra robote — przynajmniej dopoki mit bedzie trwal.
Stary Stevens przesunal swoj kufel na stole, pozostawiajac szeroki, owalny pierscien.
— Nie moge sie polapac, dlaczego nikt dotad nie dotarl tu z Saint Paul. Wiem, ze musial pan pokonac kupe dzikich terenow, i to — jak pan mowil — prawie w calosci na piechote. Chce sie jednak dowiedziec, dlaczego nie wyslali po prostu kogos samolotem?
Za stolem zapadla na chwile cisza. Gordon wyczuwal, ze siedzacy w poblizu tubylcy rowniez sie przysluchuja.
— Ech, dziadku! — Johnny Stevens potrzasnal glowa ze wstydu za staruszka. — Czy nie wiesz, jak okropna byla wojna? Wszystkie samoloty i skomplikowane maszyny zniszczyl ten impuls, ktory rozwalil radia i inne takie