nocne chmury oraz slyszal odlegla muzyke i smiechy towarzyszace potancowce, ktora przed chwila opuscil, tlumaczac sie zmeczeniem.

Zdazyl sie juz przyzwyczaic do tych rozbuchanych zabaw urzadzanych w pierwszym dniu jego pobytu. Tubylcy zawsze dokladali wszelkich staran, by odpowiednio przywitac “przedstawiciela rzadu”. To miejsce roznilo sie od innych przede wszystkim tym, ze Gordon nie widzial tak wielu ludzi w jednym miejscu od czasu spladrowania magazynow zywnosci, tak dawno temu.

Tu rowniez grano miejscowa muzyke. Po upadku ludzie wszedzie wrocili do skrzypek i banjo, do prostych potraw i kadryla. Pod wieloma wzgledami wszystko to wydawalo sie bardzo znajome.

“Istnieja tez jednak pewne roznice”.

Gordon obrocil wieczne pioro w palcach. Dotknal listow od przyjaciol z Pine View. Przybyly w szczesliwym momencie. Bardzo pomogly mu w zdobyciu wiarygodnosci. Kurier pocztowy z poludniowego Willamette — czlowiek mianowany przez samego Gordona zaledwie dwa tygodnie temu — nadjechal na gnajacym ze wszystkich sil wierzchowcu i nie chcial przyjac nawet szklanki wody, dopoki nie zameldowal sie “inspektorowi”.

Zachowanie gorliwego mlodzienca zdecydowanie przekreslilo wszelkie watpliwosci, jakie mogli jeszcze zywic tubylcy. Jego bajka nadal funkcjonowala.

Przynajmniej jak dotad.

Gordon ponownie ujal pioro w dlon i zaczal pisac.

Zapewne otrzymaliscie juz moje ostrzezenie o mozliwosci inwazji surwiwalistow znad Rogue River. Wiem, ze podejmiecie niezbedne kroki celem obrony Pine View. Tu jednak, w niezwyklym krolestwie Cyklopa, trudno mi jest przekonac kogokolwiek, by potraktowal grozbe powaznie. Wedlug dzisiejszych norm cieszyli sie tu pokojem bardzo dlugo. Spotykam sie z milym przyjeciem, ale ludzie najwyrazniej sadza, ze wyolbrzymiam zagrozenie.

Jutro wreszcie udam sie na audiencje. Byc moze zdolam przekonac o niebezpieczenstwie samego Cyklopa.

Byloby smutne, gdyby owo dziwne, male spoleczenstwo kierowane przez maszyne padlo lupem barbarzyncow. To najwspanialsza rzecz, jaka widzialem od czasu opuszczenia cywilizowanego wschodu.

* * *

Gordon dokonal w myslach poprawki. Dolne Willamette bylo zdecydowanie najbardziej cywilizowanym regionem, jaki napotkal w ciagu pietnastu lat. Byl to cud pokoju i dobrobytu, utworzony najwyrazniej wylacznie przez inteligentny komputer i jego pelnych poswiecenia ludzkich powiernikow.

Przestal pisac i podniosl wzrok, gdy stojaca na jego biurku lampa zamigotala. Skryta pod perkalowym abazurem czterdziestowatowa zarowka mrugnela raz jeszcze, po czym ponownie rozjarzyla sie stalym blaskiem. Napedzane silnikiem wiatrowym pradnice znajdujace sie w odleglosci dwoch budynkow wznowily miarowe dzialanie. Swiatlo bylo lagodne, lecz oczy zachodzily Gordonowi lzami za kazdym razem, gdy spogladal na nie choc przez krotka chwile.

Nie mogl sie tego pozbyc. Gdy przybyl do Corvallis, po raz pierwszy od dziesieciu lat z gora ujrzal funkcjonujace oswietlenie elektryczne. Byl zmuszony przeprosic miejscowych dygnitarzy, gdy zebrali sie, by go przywitac. Ukryl sie w umywalni, dopoki nie odzyskal panowania nad soba. Po prostu nie mozna bylo dopuscic, by ujrzano, jak rzekomy przedstawiciel “rzadu z Saint Paul” rozplakal sie publicznie na widok kilku migoczacych zarowek.

Corvallis wraz z okolicami jest podzielone na niezalezne okregi, z ktorych kazdy moze wykarmic dwustu do trzystu mieszkancow. Caly teren jest wykorzystywany pod uprawe badz wypas. Stosuje sie nowoczesne metody rolnicze oraz hybrydowe gatunki zboz, ktore uprawiaja sami tubylcy. Udalo im sie zachowac kilka przedwojennych szczepow wyhodowanych droga bioinzynierii drozdzy. Produkuja z nich lekarstwa oraz nawozy sztuczne.

Sa oczywiscie ograniczeni do konnej orki, lecz ich kuznie wykonuja narzedzia ze stali wysokiej jakosci. Rozpoczeli nawet reczna produkcje turbin wodnych i wiatrowych. Wszystkie, rzecz jasna, zaprojektowal Cyklop.

Miejscowi rzemieslnicy wyrazili zainteresowanie nawiazaniem kontaktu z klientami na poludniu i wschodzie. Dolaczam liste towarow, na ktore sa gotowi wymieniac swe wyroby. Czy zechcialaby Pani przepisac ja i przeslac dalej?

* * *

Gordon od czasow przedwojennych nie widzial tak wielu szczesliwych, dobrze odzywionych ludzi. Nie slyszal tez, by smiano sie tak czesto i swobodnie. Wychodzila tu gazeta i dzialala wypozyczalnia ksiazek. Kazde dziecko w dolinie uczeszczalo do szkoly przez co najmniej cztery lata. Znalazl wreszcie to, czego szukal od czasow, gdy pietnascie lat temu jego jednostka milicji rozpierzchla sie ogarnieta dezorientacja i rozpacza — spolecznosc porzadnych ludzi zaangazowanych w energiczne wysilki zmierzajace do odbudowy.

Zalowal, ze nie moze stac sie jednym z nich, zamiast byc oszustem wyludzajacym wikt na kilka dni oraz darmowe lozko.

O ironio, ci ludzie przyjeliby dawnego Gordona Krantza na nowego obywatela. Jego mundur oraz to, co uczynil w Harrisburgu, naznaczyly go jednak niezatartym pietnem. Byl przekonany, ze gdyby teraz zdradzil im prawde, nigdy by mu nie wybaczyli.

Musial w ich oczach uchodzic za polboga albo byc dla nich nikim. Jesli kiedykolwiek zyl czlowiek schwytany w pulapke wlasnego klamstwa…

Potrzasnal glowa. Bedzie musial grac kartami, ktore mu dano. Byc moze tym ludziom naprawde przyda sie listonosz.

Nie zdolalem dotad dowiedziec sie wiele o samym Cyklopie. Powiedziano mi, ze superkomputer nie sprawuje bezposredniej wladzy, lecz zada, by wszystkie wioski i miasteczka, ktorym sluzy, wspolzyly ze soba pokojowo na demokratycznych zasadach. W praktyce stal sie sedzia rozjemczym dla calego dolnego Willamette az do Kolumbii na polnocy.

Rada mowi, ze Cyklop jest bardzo zainteresowany ustanowieniem regularnej linii pocztowej i zgodzil sie udzielic wszelkiej niezbednej pomocy. Sprawia wrazenie, ze goraco pragnie nawiazac wspolprace z Odrodzonymi Stanami Zjednoczonymi.

Wszyscy oczywiscie ucieszyli sie na wiesc, ze wkrotce odzyskaja kontakt z reszta kraju…

Gordon spogladal na ostatnia linijke przez dlugi czas, trzymajac pioro w powietrzu. Zdal sobie sprawe, ze dzis w nocy po prostu nie moze kontynuowac swych klamstw. Swiadomosc, ze pani Thompson potrafi czytac miedzy wierszami, juz go nie bawila.

Napelniala go smutkiem.

“Moze to i lepiej — pomyslal. Jutro czeka mnie ciezki dzien”. Zlozyl pioro i wstal, by poscielic lozko.

Myjac twarz, myslal o swym poprzednim spotkaniu z jednym z legendarnych superkomputerow. Bylo to zaledwie kilka miesiecy przed wojna. Mial osiemnascie lat i byl na pierwszym roku college’u. Wszyscy mowili o nowych, “inteligentnych” maszynach, ktorych istnienie w kilku miejscach wlasnie ujawniono.

Byl to czas ogolnej ekscytacji. Media otrabily to nowe odkrycie jako koniec dlugiej samotnosci czlowieka. Tyle ze “inne inteligencje”, z ktorymi mial dzielic swiat, nie przybyly z kosmosu, lecz byly jego dzielem.

Neohippisi oraz mieszkajacy na campusie redaktorzy gazetki “New Renaissance Magazine” urzadzili wielkie przyjecie urodzinowe w dniu, gdy Uniwersytet Stanu Minnesota wystawil na widok publiczny jeden z najnowszych superkomputerow. Balony przelatywaly tuz obok, artysci latajacy na aerostatach pedalowali ponad glowami ludzi, powietrze wypelniala muzyka, a na trawnikach ludzie urzadzali pikniki.

W samym srodku tego wszystkiego — wewnatrz gigantycznej klatki Faradaya wykonanej z metalowej siatki unoszacej sie na poduszce powietrznej — umieszczono chlodzony helem cylinder zawierajacy Millichrome’a. Mechaniczny mozg zamknieto w ten sposob w wyposazonej w wewnetrzne zrodlo zasilania oslonie, by nikt z zewnatrz nie mogl podrobic jego odpowiedzi.

Owego popoludnia Gordon stal w ogonku przez wiele godzin. Gdy wreszcie nadeszla jego kolej, podszedl

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату