zadnych zartow czy pomyslowych kalamburow, lecz tylko uprzejma, zagmatwana powaga. Ten chlod rozczarowywal, jesli sie pamietalo pewien przedwojenny dzien w Minneapolis…

Oczywiscie jego wspomnienie o tamtym superkomputerze mogl zabarwic uplyw czasu. Cyklop i jego sludzy osiagneli tu tak wiele. Nie mial prawa ich osadzac.

Gdy mijali skupisko wypalonych budynkow, rozejrzal sie wokol.

— Wyglada na to, ze kiedys toczono tu zaciete walki — powiedzial.

Peter zmarszczyl brwi, usilujac przywolac wspomnienia.

— Odparlismy tutaj, przy starej elektrowni, atak tlumu podczas jednej z fal antytechnicznych zamieszek. Widac jeszcze stopione transformatory i resztki awaryjnego generatora. Po tym, jak wszystko wysadzili, musielismy sie przestawic na energie wiatru i wody.

Poczerniale szczatki przetwornikow mocy spoczywaly jeszcze w zweglonych stosach tam, gdzie technicy i uczeni walczyli rozpaczliwie o ocalenie dziela swego zycia. Przypomnialo to Gordonowi o drugiej sprawie, ktora nie dawala mu spokoju.

— Powinniscie wiecej zrobic w sprawie mozliwej inwazji surwiwalistow, Peter. Jesli dobrze zrozumialem tych zwiadowcow, inwazja moze nastapic w kazdej chwili.

— Ale sam przyznajesz, ze podsluchales tylko urywki rozmowy, ktore mogles zle zinterpretowac — Aage wzruszyl ramionami. — Oczywiscie wzmocnimy patrole, gdy tylko bedziemy mieli okazje sformulowac plany i omowic jeszcze sprawe. Nie mozesz jednak zapominac, ze Cyklop musi dbac o wlasna wiarygodnosc. Od dziesieciu lat nie bylo powszechnej mobilizacji. Gdyby ja zarzadzil, a potem okazaloby sie, ze to falszywy alarm… — Nie wypowiedzial na glos implikacji.

Gordon wiedzial, ze przywodcy wiosek powatpiewali w jego opowiesc. Nie chcieli odrywac ludzi od drugiego zasiewu. Do tego Cyklop wyrazil watpliwosc, czy bandy holnistow moglyby sie zorganizowac na tyle, by dokonac wiekszego uderzenia na cel odlegly o kilkaset mil od ich siedzib. To po prostu sprzeczne z mentalnoscia hipersurwiwalistow — tlumaczyla wielka maszyna.

Gordon musial na koniec uwierzyc Cyklopowi na slowo. Ostatecznie jego nadprzewodzace banki pamieci mialy dostep do kazdego tekstu z dziedziny psychologii, jaki kiedykolwiek napisano, a takze wszystkich dziel samego Holna.

Byc moze zwiadowcy znad Rogue River wyruszyli tylko na pomniejszy wypad i rzucali wielkie slowa, by dodac sobie animuszu.

Byc moze.

“Coz, jestesmy na miejscu”.

Stajenni wzieli jego torby zawierajace troche osobistego dobytku oraz trzy ksiazki wypozyczone z miejscowej biblioteki. Osiodlali juz jego nowego wierzchowca, wspanialego, silnego walacha. Wielka, spokojna klacz niosla zapasy oraz dwa worki wypchane pelna nadziei korespondencja. Byloby cudem, gdyby zyl jeszcze choc jeden na piecdziesieciu adresatow. Niemniej dla tych nielicznych nawet jeden list mogl znaczyc wiele i rozpoczac dlugi, powolny proces ponownego nawiazywania kontaktu.

Byc moze jego rola przyniesie jednak cos dobrego — przynajmniej tyle, by zrownowazyc klamstwo…

Dosiadl walacha. Poklepywal narowiste zwierze i przemawial do niego, az sie uspokoilo. Peter wyciagnal reke.

— Zobaczymy sie za trzy miesiace, kiedy bedziesz wracal na wschod.

“Niemal dokladnie to samo powiedziala Dena Spurgen. Moze nawet wroce szybciej, jesli zdobede sie na odwage, by wyznac wam wszystkim prawde”.

— Cyklop obiecuje, ze do tej pory przygotuje juz dla twoich przelozonych wyczerpujacy raport o warunkach panujacych w polnocnym Oregonie.

Aage sciskal jeszcze przez chwile jego dlon. Gordon ponownie poczul zdziwienie. Jego rozmowca sprawial wrazenie, jakby z jakiegos powodu byl nieszczesliwy. Z powodu, o ktorym nie mogl nic powiedziec.

— Zycze powodzenia w twej wartosciowej pracy, Gordon — powiedzial z powaga. — Jesli bede ci kiedys mogl w czyms pomoc, w czymkolwiek, musisz mnie tylko o tym powiadomic.

Gordon skinal glowa. Dzieki Bogu, nie trzeba juz bylo wiecej slow. Tracil walacha i skierowal go na wiodaca na polnoc droge. Juczna klacz podazyla tuz za nim.

9. BUENA VISTA

Sludzy Cyklopa twierdzili, ze na polnoc od Corvallis autostrada miedzystanowa jest zniszczona i niebezpieczna, Gordon wyruszyl wiec okregowa droga biegnaca rownolegle do niej niedaleko na zachod. Gruz i wyboje sprawialy, ze posuwal sie naprzod powoli. Byl zmuszony zjesc obiad w ruinach miasteczka Buena Vista.

Bylo jeszcze wczesne popoludnie, lecz zbieraly sie chmury, a nad pokrytymi gruzem ulicami unosily sie poszarpane strzepy mgly. Tak sie zlozylo, ze byl to dzien, w ktorym farmerzy urzadzali targ w parku polozonym w centrum nie zamieszkanego miasteczka. Gordon pogawedzil z nimi troche, przezuwajac wydobyty z sakwy chleb z serem.

— Z ta miedzystanowa jest wszystko w porzadku — powiedzial mu jeden z tubylcow, potrzasajac glowa. — Te profesory chyba rzadko tedy jezdza. To nie wychudzeni wedrowcy, jak pan, panie Krantz. Pewnikiem jakis drucik im sie przepalil we lbie od tego myslenia.

Farmer zachichotal z wlasnego dowcipu.

Gordon nie wspomnial, ze plan jego podrozy przygotowal sam Cyklop. Podziekowal wiesniakowi i wrocil do swych sakw, by wyciagnac mape, ktora mu dano.

Pokrywal ja imponujacy zestaw grafiki komputerowej, pieknych symboli znaczacych trase, ktora powinien podazac, by ustanowic siec pocztowa w polnocnym Oregonie. Powiedziano mu, ze marszrute wytyczono tak, by najefektywniej pozwolila uniknac niebezpieczenstw, takich jak tereny, na ktorych panowalo bezprawie, czy pas radioaktywnosci w poblizu Portland.

Gordon poglaskal sie po brodzie. Im dluzej przygladal sie mapie, tym bardziej sie dziwil. Cyklop musial wiedziec, co robi. Niemniej jednak kreta trasa w najmniejszym stopniu nie wydawala sie efektywna.

Mimo woli zaczal podejrzewac, ze zaprojektowano ja z mysla o tym, by jak najdalej zboczyl z drogi. Zeby zmarnowac jego czas, zamiast go zaoszczedzic.

Dlaczego jednak Cyklop mialby robic cos takiego?

Niemozliwe, by supermaszyna bala sie jego ingerencji. Gordon wypracowal juz odpowiedni ton pozwalajacy uspokoic takie obawy… podkreslal, ze “Odrodzone Stany Zjednoczone” nie maja zamiaru wtracac sie w lokalne sprawy. Odniosl wrazenie, ze Cyklop mu uwierzyl.

Gordon opuscil mape. Pogoda sie psula. Chmury obnizyly sie, skrywajac dachy zniszczonych budynkow. Wzdluz pokrytej pylem ulicy plynely strzepy mgly. Pomiedzy nim a ocalala szyba wystawowa przemknely porywiste wiry powietrzne. Przywolalo to nagle zywe wspomnienie innych szyb, widzianych przez rozproszone, zalamujace swiatlo kropelki.

“Trupia glowka… usmiechniety listonosz, oblicze szkieletu nalozone na moja twarz”.

Zadrzal na skutek nastepnego wspomnienia. Kosmyki mgly sprawily, ze pomyslal o superzimnej parze — wlasnym odbiciu w chlodnej szklanej scianie podczas spotkania z Cyklopem w Corvallis — oraz dziwnym wrazeniu, jakie odniosl, obserwujac szeregi malych, mrugajacych swiatelek powtarzajacych raz za razem ten sam falujacy wzor…

Powtarzajacych…

Nagle wzdluz kregoslupa Gordona przebiegl straszliwy chlod.

— Nie — wyszeptal. — Prosze cie, Boze.

Zamknal oczy. Poczul niemal przemozna potrzebe, by przestawic swe mysli na inny tor, pomyslec o pogodzie, dokuczliwej Denie albo malej, ladnej Abby z Pine View. O czymkolwiek, byle nie…

— Ale kto zrobilby cos takiego? — zaprotestowal glosno. — Dlaczego mieliby tak postapic?

Choc z niechecia, zdal sobie sprawe, ze zna powod. Byl ekspertem od najwazniejszego powodu, dla ktorego ludzie klamali.

Przypomniawszy sobie poczerniale szczatki za Domem Cyklopa, zaczal sie natychmiast zastanawiac, w jaki

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату