Serce zabilo mu jednak szybko, a w ustach zaschlo tak. ze niemal nie mogl mowic. Zamrugal powiekami. Co sie dzialo? “Powiedz im — pomyslal. Powiedz im teraz!”
— Na wschodzie… — zaczal Gordon, zdajac sobie sprawe, ze Bokuto i Stevens gapia sie na niego z natezeniem.
— Na wschodzie, za gorami i pustyniami, podnosi sie z popiolow wielkie panstwo…
Znowu przerwal. Dyszal ciezko. Czul sie tak, jakby na sercu zaciskala mu sie jakas dlon, ktora grozila, ze je zmiazdzy, jesli bedzie mowil dalej. Cos uniemozliwialo mu wygloszenie jego sprawdzonego tekstu, jego bajki.
Wszyscy wokol czekali na jego slowa. Mial ich w reku. Byli gotowi!
W tej wlasnie chwili Gordon spojrzal na oblicze George”a Powhatana, ktore w migotliwym blasku kominka wydawalo sie szorstkie i nieprzeniknione niczym powierzchnia urwiska. Zrozumial wtedy nagle, na czym polega problem.
Po raz pierwszy probowal puscic w obieg swoj mit o “Odrodzonych Stanach Zjednoczonych” w obecnosci czlowieka, ktory byl bez porownania silniejszy od niego.
Wiedzial, ze liczy sie nie tylko wiarygodnosc opowiesci, lecz rowniez stojaca za nia osobowosc. Moglby przekonac ich wszystkich o istnieniu gdzies za gorami na wschodzie wskrzeszonego panstwa i w ostatecznym rozrachunku nic by to nie dalo… poniewaz George Powhatan jednym usmiechem, poblazliwym skinieniem glowy czy ziewnieciem potrafi sprawic, ze cala opowiesc wyda sie nieistotna.
Stanie sie rzecza z dawnych dni. Anachronizmem. Czyms bez znaczenia.
Gordon zamknal na wpol uchylone usta. Rzedy twarzy spogladaly na niego z oczekiwaniem. Potrzasnal jednak glowa, rezygnujac z bajki, a wraz z nia z przegranej walki.
— Wschod jest daleko — powiedzial cicho. Nagle uniosl glowe. Jego glos odzyskal czesc sily.
— To, co tam sie dzieje, moze wplynac na nas wszystkich, jesli pozyjemy wystarczajaco dlugo. Tymczasem jednak istnieje problem Oregonu. Oregonu, ktory musi poradzic sobie sam, tak jakby tylko on nadal byl Ameryka. Panstwo, o ktorym mowilem, tli sie pod popiolami, gotowe — jesli mu pomozecie — ponownie rozblysnac swym swiatlem. Poprowadzic milczacy swiat z powrotem ku nadziei. Uwierzcie w to, a przyszlosc rozstrzygnie sie dzisiaj w tym miejscu. Jesli bowiem Ameryka kiedykolwiek cos znaczyla, to dzieki ludziom, ktorzy staja sie najlepsi, kiedy czasy sa najgorsze, i pomagaja sobie nawzajem wtedy, gdy jest to najwazniejsze.
Gordon odwrocil sie i popatrzyl prosto na George’a Powhatana. Jego glos stal sie cichy, lecz nie brzmial juz slabo.
— A jesli zapomnieliscie o tym, jesli nic z tego, o czym wam mowilem, sie nie liczy, moge tylko powiedziec, ze mi was zal.
Wydawalo sie, ze cos wisi w powietrzu. Chwila przypominala przesycony roztwor. Powhatan siedzial nieruchomo niczym rzezbione wyobrazenie zaklopotanego patriarchy. Sciegna na szyi uwydatnily sie wyraznie, jak pokryte wezlami sznury.
Bez wzgledu jednak na to, jaki konflikt toczyl sie w jego umysle, zostal on rozstrzygniety w ciagu kilku sekund. Powhatan usmiechnal sie ze smutkiem.
— Rozumiem — powiedzial. — Mozliwe nawet, ze masz racje, inspektorze. Nie przychodzi mi do glowy zadna latwa odpowiedz. Moge tylko rzec, ze wiekszosc z nas sluzyla i sluzyla, az po prostu nie zostalo juz nic, co moglibysmy z siebie dac. Mozecie oczywiscie raz jeszcze poprosic o ochotnikow. Nikomu nie zabronie. Watpie jednak, by zglosilo sie wielu. — Potrzasnal glowa. — Mam nadzieje, ze uwierzycie, jesli powiemy, ze nam przykro. I to bardzo. Ale prosicie nas o zbyt wiele. Zasluzylismy sobie na pokoj. Jest teraz dla nas cenniejszy niz honor, a nawet litosc.
“Taki kawal drogi — pomyslal Gordon. Pokonalismy taki kawal drogi i wszystko na nic”.
Powhatan wzial z kolan dwie kartki papieru i wreczyl je Gordonowi.
— To jest list, ktory otrzymalem dzis wieczorem z Corvallis. Cala droge pokonal w twej torbie. Choc jednak na kopercie widnieje moje nazwisko, nie jest adresowany do mnie. Mialem go przekazac tobie… tak jest napisane na poczatku pierwszej strony. Mam jednak nadzieje, ze mi wybaczysz, iz pozwolilem go sobie przeczytac.
W jego glosie brzmialo wspolczucie. Gordon wyciagnal reke po pozolkle kartki. Po raz pierwszy uslyszal, by Powhatan powtorzyl swoje slowa. Powiedzial cicho, tak cicho, zeby pozostali nie mogli go uslyszec:
— Przykro mi. Jestem tez zdumiony.
9
Moj najdrozszy Gordonie,
W chwili gdy to czytasz, jest juz za pozno, by nas powstrzymac, prosze Cie wiec, bys zachowal spokoj, podczas gdy ja sprobuje Ci wszystko wyjasnic. Mam nadzieje, ze jesli nadal nie bedziesz mogl zrozumiec tego, co zrobilysmy, w glebi serca zdolasz mi wybaczyc.
Rozmawialam o tym wiele razy z Susanna, Jo i reszta kobiet z armii. Przeczytalysmy tyle ksiazek, ile tylko zdolalysmy, w czasie, ktory pozostal nam po wypelnieniu obowiazkow. Suszylysmy glowe naszym matkom i ciotkom, by uslyszec ich wspomnienia. Na koniec bylysmy zmuszone wyciagnac dwa wnioski.
Pierwszy jest prosty. Wydaje sie oczywiste, ze bylo bledem, iz pozwolono mezczyznom na wladanie swiatem przez te wszystkie stulecia. Niektorzy sposrod was sa niewiarygodnie wspaniali, lecz wielu innych zawsze bedzie krwiozerczymi szalencami.
Wasza plec jest po prostu tak skonstruowana. Jej lepsza strona dala nam moc i swiatlo, nauke i rozum, medycyne i filozofie. Jednoczesnie wasza mroczna polowa spedzala czas na wymyslaniu piekielnych wizji i wprowadzaniu ich w zycie.
Niektore ze starych ksiazek wymieniaja mozliwe POWODY tego dziwnego podzialu, Gordonie. Nauka przed czasem zaglady mogla nawet stac u progu odpowiedzi. Istnieli socjologowie (glownie kobiety), ktorzy badali ten problem, zadajac trudne pytania.
Lecz bez wzgledu na to, czego sie wowczas dowiedzialy, wszystko to jest dla nas stracone, poza najprostszymi prawdami.
Och, SLYSZE Cie, Gordonie, jak mowisz, ze znowu przesadzam, ze upraszczam zagadnienie i “uogolniam, majac za malo danych”.
Po pierwsze, bardzo wiele kobiet mialo udzial w wielkich “meskich” osiagnieciach, a takze w wielkich zbrodniach.
Jest tez oczywiste, ze wiekszosc mezczyzn znajduje sie gdzies pomiedzy skrajnosciami dobra i zla, o ktorych wspominalam.
Ale, Gordonie, ci, ktorzy sa pomiedzy, nie maja wladzy! Nie zmieniaja swiata na lepsze ani na gorsze. Sa niewazni.
Widzisz? Odpieram twoje zarzuty, calkiem jakbys byl na miejscu! Choc nigdy nie zapomne, ze zycie okradlo mnie z tak wielu rzeczy, z pewnoscia otrzymalam dobre wyksztalcenie, jak na kobiete w dzisiejszych czasach. Przez ostatni rok nauczylam sie od Ciebie jeszcze wiecej. Znajomosc z Toba przekonala mnie, ze mialam racje co do mezczyzn.
Pogodz sie z tym, najdrozszy. Was, dobrych facetow, zostalo po prostu za malo, byscie mogli zwyciezyc w tym starciu. Ty i inni podobni do Ciebie to nasi bohaterowie, ale wygrywaja sukinsyny! Sprowadza noc, ktora nastaje po zmierzchu. Nie zdolacie powstrzymac ich sami.
Ludzkosc kryje w sobie jeszcze jedna sile, Gordonie. W dniach przed wojna zaglady mogla ona przewazyc szale waszej odwiecznej walki. Byla jednak zbyt leniwa lub cos odwrocilo jej uwage… sama nie wiem. Z jakiegos powodu nie interweniowala. Nie w zorganizowany sposob.
To wlasnie jest druga rzecz, ktora zrozumialysmy my, kobiety z Armii Willamette: ze mamy jeszcze jedna, ostatnia szanse, zeby zrobic to, czego kobiety nie zdolaly dokonac w przeszlosci.
Same powstrzymamy sukinsynow, Gordonie. Wykonamy wreszcie nasze zadanie… dokonamy WYBORU miedzy mezczyznami i wyeliminujemy wsciekle psy.
Wybacz mi, prosze. Inne chcialy, bym Ci napisala, ze nigdy nie przestaniemy Cie kochac. Pozostaje na zawsze oddana.