animowana gre, z wielka dbaloscia naprawiona przez technikow z Corvallis. Zademonstrowal im na wideo przedstawienie kukielkowe o dinozaurze i robocie. Obrazy i glosne dzwieki sprawily wkrotce, ze wszyscy zaczeli sie smiac z zachwytem, zarowno dorosli jak i dzieci.

Gordon jednak ponownie wykryl w ich zachowaniu owo niesamowite “cos”. Ludzie krzyczeli i smiali sie, lecz ich aplauz wydawal sie reakcja na sprytny trik. Maszyny przywieziono po to, by pobudzic ich apetyt, sprawic, aby ponownie zapragneli zaawansowanej techniki. Gordon nie widzial jednak w oczach obserwatorow pozadliwego blysku i rozpalonego na nowo pragnienia.

Niektorzy z mezczyzn usiedli, gdy nadeszla kolej Philipa Bokuto. Czarny eks-komandos wystapil naprzod z poobijana, skorzana waliza, z ktorej wydobyl kilka nowych typow broni.

Zademonstrowal bomby gazowe oraz miny i wyjasnil im, jak mozna je wykorzystac do obrony punktow umocnionych przed atakiem. Opisal noktowizory, ktore wkrotce mialy opuscic warsztaty Cyklopa. Fala niepewnosci przemknela od jednego widza do drugiego, ktorymi byli pokryci bliznami weterani dlugiej wojny ze straszliwym wrogiem. Podczas przemowy Bokuto ludzie nieustannie spogladali na poteznego mezczyzne siedzacego w kacie.

Powhatan nie powiedzial ani nie zrobil niczego niedwuznacznego. Byl uosobieniem uprzejmosci. Ziewnal tylko raz, zaslaniajac z przesadna skromnoscia usta. Usmiechal sie poblazliwie, gdy demonstrowano wszystkie bronie po kolei. Gordona przejmowalo lekiem to, ze wodz mial sposob, aby samym tylko cialem przekazywac opinie na temat tego, co widzi. Zdawal sie mowic, ze te prezenty sa zabawne, moze nawet pomyslowe… ale tak naprawde bez znaczenia.

Sukinsyn. Gordon nie wiedzial wlasciwie, jak ma z tym walczyc. Wkrotce usmieszek seniora rozprzestrzenil sie na twarzach wszystkich obecnych. Gordon zrozumial, ze pora zapobiec dalszym stratom.

Dena zawracala mu glowe, by zabral prezenty z listy, ktora ona przygotowala. Igly i nici, niezasadowe mydlo, probki nowej serii polbawelnianej bielizny, ktora na krotko przed inwazja zaczeto ponownie tkac w Salem.

— To przekona kobiety, Gordon. Zrobi wiecej dobrego niz te wszystkie twoje blyskotki i pukawki. Zaufaj mi.

Gdy jednak poprzednim razem zaufal Denie, skonczylo sie to znalezieniem zalosnego, drobnego ciala pod zasypanym sniegiem zywotnikiem. Gordon mial juz serdecznie dosyc pseudofeminizmu Deny.

“Czy jednak skutki moglyby byc gorsze? Czy zbytnio sie pospieszylem? Moze powinnismy przywiezc troche wiecej prozaicznych rzeczy — proszek do zebow, podpaski, wyroby garncarskie i nowa lniana posciel”.

Potrzasnal glowa. Co sie stalo, to sie nie odstanie. Dal Bokuto znak, by schowal wszystko. Siegnal po swego trzeciego asa. Wydobyl sakwe i wreczyl ja Johnny’emu Stevensowi.

W tlumie zapadla cisza. Gordon i Powhatan patrzyli na siebie z przeciwnych koncow sali, gdy Johnny — prezentujacy sie dumnie w swym mundurze — stanal przed migotliwym kominkiem. Mlodzieniec przerzucil koperty i zaczal odczytywac na glos nazwiska, by wreczyc ludziom poczte.

Wiadomosc wyslano do wszystkich czesci Willamette, w ktorych zachowala sie jeszcze cywilizacja. Kazdego, kto kiedykolwiek znal kogos na poludniu, poproszono, by do niego napisal. Oczywiscie wiekszosc adresatow zapewne od dawna juz nie zyla, lecz kilka listow z pewnoscia trafi we wlasciwe rece badz dotrze do krewnych. Kryla sie za tym teoria, ze stare wiezy mozna odnowic. Prosba o pomoc stalaby sie w ten sposob czyms mniej abstrakcyjnym, a bardziej osobistym.

Pomysl byl dobry, lecz po raz kolejny reakcja okazala sie inna od spodziewanej. Stos niemozliwych do dostarczenia listow narastal. Gdy Johnny odczytywal jedno nazwisko za drugim, nie spotykajac sie z zadnym odzewem, Gordon dostrzegl, ze tubylcy odczuli to inaczej. Ludziom z Camas przypominano, jak wielu z nich zginelo. Jak mala garstka przezyla straszliwe czasy.

A teraz, gdy wydawalo sie, ze osiagneli wreszcie pokoj, latwo bylo zrozumiec, ze nie podoba im sie, iz prosi sie ich znowu o poswiecenie dla niemal nie znanych ludzi, ktorych zycie przez cale lata bylo znacznie latwiejsze niz ich. Ci nieliczni, ktorzy zglosili sie po listy, przyjmowali je niechetnie i skladali, nie czytajac.

George Powhatan wygladal na zaskoczonego, gdy wywolano jego nazwisko. Iskierka zdziwienia zgasla jednak szybko. Wzruszyl ramionami i odebral paczuszke oraz cienka koperte.

Gordon zdawal sobie sprawe, ze bynajmniej nie idzie im dobrze. Johnny uporal sie ze swym zadaniem i obdarzyl swego szefa spojrzeniem, ktore zdawalo sie mowic: co teraz?

Gordonowi zostala tylko jedna karta — ta, ktorej najbardziej nienawidzil, lecz ktora najlepiej potrafil sie poslugiwac.

“Cholera. Nie ma innego wyboru”.

Stanal przed kominkiem i zwrocil sie ku milczacym ludziom, czujac na plecach cieplo ognia. Zaczerpnal gleboko tchu i zaczal ich oklamywac.

— Przybylem opowiedziec wam historie — rzekl. — Historie o tym, ze byl sobie kiedys pewien kraj. Moze sie wam wydawac znajoma, poniewaz wielu z was tam sie urodzilo. Mimo to powinna was wprawic w zdumienie. Mnie zdumiewa zawsze. To niezwykla opowiesc o cwiercmiliardowym narodzie, ktory ongis wypelnial niebo, a nawet przestrzen miedzy planetami, swoimi glosami, tak jak wy, dobrzy ludzie, wypelniliscie dzisiaj te piekna sale piosenkami. Byl to silny narod, najsilniejszy, jaki swiat kiedykolwiek znal. Jego przedstawiciele nie przywiazywali jednak do tego wiekszej wagi. Gdy nadarzyla sie szansa podbicia calego swiata, po prostu ja zignorowali, calkiem jakby mieli znacznie ciekawsze zajecia. Byli w cudowny sposob szaleni. Smiali sie, budowali rozne rzeczy i spierali… Uwielbiali oskarzac siebie samych jako narod o straszliwe zbrodnie: dziwna praktyka, dopoki sie nie zrozumie, ze jej ukrytym celem bylo uczynienie siebie lepszymi — lepszymi dla siebie nawzajem — lepszymi dla Ziemi — lepszymi od poprzednich pokolen ludzkosci. Wszyscy wiecie, ze patrzac noca na Ksiezyc albo na Marsa, widzicie miejsca, na ktorych nieliczni z tych ludzi odcisneli slady swych stop. Niektorzy z was pamietaja chwile, gdy siedzieli w domu i przygladali sie, jak je tam zostawiaja.

Po raz pierwszy tego wieczoru Gordon poczul, ze calkowicie przyciagnal uwage sluchaczy. Widzial ich oczy skierowane na symbole na swoim mundurze oraz na blyszczacego mosieznego jezdzca na czapce listonosza.

— To fakt, ze ci ludzie byli szaleni — ciagnal. — Lecz szaleni na sposob, ktory byl wspanialy… sposob, jakiego nigdy przedtem nie widziano.

W tlumie rzucala sie w oczy pokryta bliznami twarz jakiegos mezczyzny. Gordon rozpoznal stare, nigdy nie leczone rany po nozu. Mowiac, spogladal na tego czlowieka.

— Dzis naszym zyciem rzadzi zabijanie — powiedzial. — Lecz w tej basniowej krainie ludzie na ogol rozstrzygali swe spory pokojowo.

Popatrzyl na zmeczone kobiety, ktore siedzialy bezwladnie na lawach, wyczerpane zarzynaniem i patroszeniem zwierzat oraz przygotowywaniem jedzenia dla tak wielu ludzi. Ich pokryte zmarszczkami twarze wydawaly sie w migotliwym swietle ogniska kamiennymi plaskorzezbami. Na kilku widac bylo charakterystyczne blizny po ospie albo ciezkiej swince, wojennych chorobach lub po prostu starych epidemiach, ktore powrocily z nowa sila, gdy przestaly dzialac urzadzenia sanitarne.

— Uwazali higieniczne i zdrowe zycie za cos oczywistego — przypomnial im. — Zycie znacznie lagodniejsze i slodsze od wszystkiego, co znano wczesniej. Albo moze — dodal cicho — slodsze od wszystkiego, co jeszcze kiedykolwiek nadejdzie.

Ludzie patrzyli teraz na niego, nie na Powhatana. Nie tylko starszym oczy powilgotnialy. Chlopiec, ktory zaledwie skonczyl pietnascie lat, zalkal glosno.

Gordon rozlozyl ramiona.

— Jacy to byli ludzie, ci Amerykanie? Pamietacie, jak krytykowali sami siebie, nierzadko slusznie. Byli aroganccy, niezgodni, czesto krotkowzroczni… Ale nie zasluzyli na to, co sie z nimi stalo! Zaczeli wladac boskimi mocami. Budowali myslace maszyny, dawali swym cialom nowe mozliwosci i ksztaltowali samo zycie. To jednak nie pycha wywolana tymi osiagnieciami stala sie przyczyna ich upadku.

Potrzasnal glowa.

— Nie moge w to uwierzyc! Nie moze byc prawda, ze spotkala ich kara za marzenia, za sieganie po cos wiecej.

Jego zacisnieta piesc zbielala.

— Nie jest powiedziane, ze ludzie zawsze maja zyc jak zwierzeta! Albo by tak wiele rzeczy, ktorych sie nauczyli, poszlo na marne…

Kompletnie zaskoczony, Gordon poczul, ze jego glos zalamal sie w pol zdania. Zawiodl go wtedy, gdy nadszedl czas na wygloszenie klamstwa… odplacenie Powhatanowi opowiescia za opowiesc.

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату