Wymagalo to ogromnego wysilku woli, lecz Gordon uniosl glowe, syczac przez zacisniete zeby. Przezwyciezajac kolejne fale mdlosci, zdolal jakos stanac na chwiejnych nogach. Choc swiat wokol niego kolysal sie, nie zamierzal pozwolic, by zobaczono go na kolanach obok Macklina.

Ten chrzaknal, jakby chcial powiedziec, ze tego nalezalo oczekiwac od prawdziwego mezczyzny. Cialo wzmocnionego drzalo jak cialo kota. Dygotalo w oczekiwaniu na walke. Czekali we dwoch, tuz za kregiem swiatla. Mijaly minuty. Deszcz nadchodzil i odchodzil szeleszczacymi strugami.

— To ostatnia szansa, Murzynie!

Szybkim jak blyskawica ruchem Macklin dotknal nozem gardla Gordona. Silny niczym anakonda uscisk wykrecil mu lewa reke za plecy.

— Twoj inspektor zginie za trzydziesci sekund, jesli sie nie pokazesz! Zaczynam liczyc czas!

To pol minuty mijalo wolniej niz jakiekolwiek dotad w zyciu Gordona. Co dziwne, czul sie obojetny, niemal zrezygnowany.

Wreszcie Macklin potrzasnal glowa. W jego glosie brzmialo rozczarowanie.

— Fatalnie, Krantz — noz przesunal sie pod jego lewe ucho. — Chyba jest bystrzejszy niz…

Gordon wciagnal powietrze. Nie uslyszal nic, lecz nagle zdal sobie sprawe, ze na granicy swiatla, w odleglosci niespelna pietnastu stop, pojawila sie nowa para mokasynow.

— Obawiam sie, ze panscy ludzie zabili tego odwaznego zolnierza, ktorego pan wzywal.

Cichy glos przybysza rozlegl sie w chwili, gdy Macklin zaslaniajac sie Gordonem, obrocil sie blyskawicznie.

— Philip Bokuto byl wspanialym czlowiekiem — ciagnal tajemniczy nieznajomy. — Przybylem zamiast niego, by odpowiedziec na panskie wyzwanie, gdyz on by tak uczynil.

W swietle lampy zalsnila ozdobiona paciorkami opaska na glowe. Do kregu wszedl mezczyzna o szerokich barach. Posiwiale wlosy byly zwiazane z tylu. Jego twarz o szorstkich rysach miala spokojny, smutny wyraz.

Gordon niemal wyczuwal radosc Macklina, ktora ten przekazywal mu za posrednictwem swego poteznego uscisku.

— No, no. Sadzac z opisow, ktore slyszalem, moze to byc tylko senior Sugarloaf. Wreszcie opuscil pan swa gore i doline! Ciesze sie bardziej niz moze pan sie domyslac. Witam doprawdy serdecznie.

— Powhatan — Gordon zazgrzytal zebami, niezdolny nawet wyobrazic sobie, w jaki sposob i dlaczego tamten tu dotarl. — Zmiataj stad do wszystkich diablow, ty durniu! Nie masz szans! To wzmocniony!

Phil Bokuto byl jednym z najlepszych zolnierzy, jakich Gordon spotkal w zyciu. Jesli jemu ledwo udalo sie zlapac w zasadzke slabszego z tych diablow i do tego przy tym zginal, jakie szanse mial ten stary czlowiek?

Powhatan wysluchal ostrzezenia Gordona. Zmarszczyl brwi.

— Tak? Chodzi ci o te eksperymenty z wczesnych lat dziewiecdziesiatych? Myslalem, ze wszystkich znormalizowano badz zabito przed wybuchem wojny slowiansko-tureckiej. Fascynujace. To wyjasnia wiele wydarzen dwoch ostatnich dziesiecioleci.

— A wiec slyszales o nas.

Macklin wyszczerzyl zeby.

Powhatan skinal z powaga glowa.

— Slyszalem jeszcze przed wojna. Wiem takze, dlaczego ow eksperyment przerwano. Glownie dlatego, ze zwerbowano do niego najgorszy rodzaj ludzi.

— Tak twierdzili slabi — zgodzil sie Macklin. — Albowiem popelnili blad, przyjmujac ochotnikow spomiedzy silnych.

Powhatan potrzasnal glowa. Calemu swiatu mogloby sie wydawac, ze toczy uprzejmy spor o charakterze semantycznym. Jedynie jego ciezki oddech zdradzal jakikolwiek slad emocji.

— Przyjmowali wojownikow… — ostatnie slowo wymowil z naciskiem — …ten ogarniety boskim szalenstwem typ ludzi, ktory ma tak wielka wartosc, gdy jest potrzebny, a sprawia tak duzo klopotow, kiedy jest zbedny. Dostali wtedy, w latach dziewiecdziesiatych, straszliwa nauczke. Mieli ogromne trudnosci ze wzmocnionymi, ktorzy wrociwszy do domu, nadal kochali wojne.

— Trudnosci to wlasciwe okreslenie — Macklin rozesmial sie. — Pokaze ci, co to takiego trudnosci, Powhatan.

Odrzucil Gordona na bok, jakby nagle sobie o nim przypomnial. Schowal noz do pochwy, nim ruszyl ku swemu dawnemu wrogowi.

Gordon po raz drugi padl z pluskiem w kaluze. Mogl tylko lezec w blocie i jeczec. Caly lewy bok szarpal go i palil, jakby byl wypelniony rozzarzonymi wegielkami. Omal nie stracil przytomnosci. Nie opuscila go jedynie dlatego, ze absolutnie nie chcial na to pozwolic. Gdy wreszcie byl w stanie ponownie spojrzec w gore przez scisniete bolem powieki, zobaczyl, ze obaj mezczyzni kraza wokol siebie wzdluz granicy malej oazy swiatla, rzucanego przez lampe.

Oczywiscie Macklin bawil sie tylko z przeciwnikiem. Postura Powhatana robila wrazenie, byl silny jak na mezczyzne w jego wieku, lecz przy okropienstwach uwypuklajacych sie na szyi, ramionach i udach Macklina miesnie normalnego mezczyzny wygladaly zalosnie. Gordon przypomnial sobie pogrzebacz rozerwany przez wzmocnionego niczym cukierek toffi.

George Powhatan wciagal powietrze do pluc ciezkimi, drzacymi wdechami. Twarz mial zaczerwieniona. Mimo beznadziejnosci jego polozenia, jakas gleboko ukryta czesc jazni Gordona byla zaskoczona, gdy ujrzal na twarzy seniora tak wyrazne oznaki strachu.

“Wszystkie legendy musza sie opierac na klamstwach — zrozumial. Przesadzamy, a po chwili sami zaczynamy wierzyc we wlasne opowiesci”.

Slad spokoju pozostal jeszcze tylko w glosie Powhatana. Wlasciwie wydawal sie on niemal obojetny.

— Jest cos, co, jak sadze, powinien pan wziac pod uwage, generale — powiedzial w przerwie miedzy szybkimi oddechami.

— Pozniej — warknal Macklin. — Pozniej podyskutujemy o hodowli bydla i warzeniu piwa, seniorze. Najpierw udziele panu lekcji bardziej przydatnych umiejetnosci.

Macklin runal naprzod szybko jak kot. Powhatan w ostatniej chwili odskoczyl na bok. Gordona przeszyl jednak dreszcz radosci, gdy wyzszy z walczacych odwrocil sie nagle i wymierzyl kopniaka, ktory minal holniste tylko o kilka cali.

Gordon poczul nadzieje. Byc moze Powhatan mial wrodzony talent i szybkoscia — nawet w srednim wieku — niemal dorownywal Macklinowi. Jesli tak bylo — biorac tez pod uwage wiekszy zasieg jego rak — moze mu sie uda uniknac straszliwego uscisku nieprzyjaciela…

Wzmocniony ponowil wypad. Zlapal koszule przeciwnika i rozerwal ja. Tym razem Powhatan umknal mu z jeszcze wiekszym trudem. Zrzucil z siebie wyszywana bluze i uchylil sie przed gradem uderzen, z ktorych kazde mogloby zabic wolu. Juz prawie udalo mu sie zadac straszliwy cios kantem dloni w nerki, gdy nizszy mezczyzna przemknal obok niego. Holnista odwrocil sie jednak z szybkoscia blyskawicy i zlapal Powhatana za nadgarstek!

Ten, rzucajac wyzwanie losowi, zblizyl sie do przeciwnika i zdolal sie uwolnic szarpnieciem do tylu.

Wydawalo sie jednak, ze Macklin oczekiwal tego manewru. General przetoczyl sie obok Powhatana, a gdy ten odwrocil sie blyskawicznie, by podazyc za nim, wyciagnal szybko dlon i zlapal wyzszego mezczyzne za druga reke. Usmiechnal sie, gdy Powhatan sprobowal raz jeszcze sie wysliznac, tym razem bez skutku.

Oddalony od przeciwnika na odleglosc wyciagnietego ramienia, czlowiek z doliny Camas szarpal sie i dyszal. Pomimo zimnego deszczu sprawial wrazenie zgrzanego.

“To koniec” — pomyslal rozczarowany Gordon. Mimo swych dawnych sporow z Powhatanem, probowal wymyslic jakis sposob, by mu pomoc. Rozgladal sie w poszukiwaniu czegos, czym moglby rzucic we wzmocnionego potwora i odwrocic jego uwage na chwile wystarczajaca, aby przeciwnik zdolal sie wyrwac.

Wokol bylo jednak tylko bloto oraz kilka mokrych galazek. Brakowalo mu zreszta sily, by mogl choc odczolgac sie z miejsca, gdzie go cisnieto. Pozostawalo mu lezec bez ruchu i obserwujac zakonczenie, czekac na wlasna kolej.

— Teraz — oznajmil swemu nowemu jencowi Macklin. — Teraz moze mi pan powiedziec to, co ma pan do powiedzenia. Ale lepiej niech to bedzie zabawne. Dopoki sie usmiecham, pan zyje.

Powhatan skrzywil twarz, gdy szarpnal sie w rekach przeciwnika, sprawdzajac jego zelazny uscisk. Nie przestawal ciezko dyszec. Wyraz jego twarzy wydawal sie teraz nieobecny, calkiem jakby senior byl kompletnie

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату