Dziesiatej i New York, ale dziewczyna na pewno juz tam nie przyjdzie. Wdowa po Morganie mieszka w Alexandrii. To wszystko. Szukali dwojga ludzi wsrod trzech milionow.
Jego wspolpracownicy nie zajmowali sie brudna robota. Takich ludzi trzeba dopiero znalezc i wynajac. Obiecano mu ich pod koniec dnia, i to wielu.
Sneller nie byl nowicjuszem w zabijaniu, ale ta sprawa przedstawiala sie beznadziejnie. Klient byl zdesperowany. Ziemia usuwala mu sie spod stop. Rzecz jasna, Sneller nie mial zamiaru sie wycofywac, ale na wszelki wypadek przygotowal sobie droge odwrotu.
Mysl o dziewczynie nie dawala mu spokoju. Spotkala Khamela i uszla z zyciem – rzecz niewiarygodna! Wykolowala najlepszych ludzi w tym interesie! Z przyjemnoscia spotkalby sie z nia – nie po to, zeby ja zabic, ale pogratulowac. Nieczesto spotyka sie tak utalentowanego zoltodzioba. Spotkania z ludzmi Snellera nie przezyl nikt, kto moglby o tym opowiedziec.
Przede wszystkim musza zajac sie budynkiem “Posta” – jedynego miejsca, do ktorego Grantham musi wrocic.
ROZDZIAL 40
Samochody sunely przez centrum zderzak w zderzak, co odpowiadalo Darby. Nie spieszylo sie jej. Bank otwierano o wpol do dziesiatej. Juz przed siodma – siedzac nad kawa i nietknieta bagietka – doszla do wniosku, po rozmowie z Grayem, ze to ona powinna odwiedzic podziemia ze skrytkami. Gray zaznaczyl, ze nie musi tego robic, ale tak czy inaczej powinna pojsc tam kobieta, a ona byla jedyna wtajemniczona. Beverly Morgan powiedziala Granthamowi, ze Pierwszy Bank Hamiltona, w ktorym miesci sie pierwsza skrytka, nalozyl na nia interdykt po smierci Curtisa. Wdowa mogla jedynie przejrzec i spisac zawartosc skrytki. Pozwolono jej takze na powielenie testamentu, ktorego oryginal wrocil nastepnie do podziemia. Inderdykt mial zostac zniesiony dopiero po zakonczeniu postepowania podatkowego.
Pierwszym pytaniem, na jakie musieli sobie odpowiedziec, byla kwestia przepisow w Banku Kolumbijskim, ktory mogl, ale nie musial wiedziec o smierci Morgana. Panstwo Morganowie nigdy nie trzymali w nim oszczednosci. Beverly nie miala pojecia, dlaczego maz wybral akurat te instytucje finansowa. Po krotkiej dyskusji doszli do wniosku, ze Pierwszy Kolumbijski jest zbyt duzym bankiem – obslugujacym zapewne miliony osob – by sledzic losy kazdego klienta.
Mimo to Darby wiele ryzykowala. Zalowala w duchu, ze zaprzepascila wczoraj okazje ucieczki z kraju. Los zemscil sie na niej i za pare minut bedzie musiala wcielic sie w pania Morgan i przechytrzyc zarzad szacownej instytucji finansowej, by wykrasc z jej podziemi tajemnice zmarlego prawnika. A co bedzie robil pan Grantham? Pan Grantham bedzie ochranial jej tyly. Mial przeciez pistolet – ktory smiertelnie ja przerazil, gdy dowiedziala sie o jego istnieniu. Pan Grantham, mimo ze zdolal sie oswoic z bronia, wpadal w panike na mysl, ze musialby jej uzyc – do czego, rzecz jasna, glosno sie nie przyznawal. Teraz mial zamiar pobawic sie w ochroniarza i czekac na rozwoj wypadkow przed wejsciem do banku.
– A co bedzie, jesli jednak wiedza, ze Morgan nie zyje? – spytala Darby. – A ja powiem im, ze ma sie swietnie…
– Coz… Bedziesz musiala strzelic kogo trzeba w pysk i dac noge. Bede stal pod drzwiami, wyciagne pistolet i sila utorujemy sobie droge ucieczki.
– Nie wyglupiaj sie, Gray. Nie wiem, czy sobie poradze.
– Poradzisz sobie. Zachowaj spokoj i badz pewna siebie. Udawaj jedze. Nie powinnas miec z tym klopotow.
– Dzieki. A jesli wezwa straz? Od jakiegos czasu mam fobie na punkcie ochroniarzy.
– Uratuje cie. Wpadne do banku, siejac groze i strach, jako brygada antyterrorystyczna.
– Zabija nas!
– Odprez sie, Darby. Uda sie.
– Nie rozumiem, skad bierze sie twoj radosny nastroj.
– Czuje, ze zblizamy sie do konca. W tej skrytce jest cos waznego, Darby. I ty, dziecko, musisz to wyniesc! Wszystko zalezy od ciebie.
– Dzieki, ze mnie uspokoiles i zdjales ciezar z mych barkow.
Jechali ulica E i zblizali sie do Dziewiatej. Gray zwolnil i zaparkowal jakies czterdziesci stop od drzwi banku. Wyskoczyl z auta. Darby wysiadla z ociaganiem. Ramie w ramie podeszli do wejscia. Dochodzila dziesiata.
– Zaczekam tutaj – powiedzial, wskazujac marmurowa kolumne. – Idz i badz dzielna!
– Idz i badz dzielna! – powtorzyla pod nosem, znikajac w obrotowych drzwiach. Dlaczego zawsze ona rzucana jest na pozarcie lwom?
Hol przypominal rozmiarami boisko pilkarskie. Otaczala go potezna kolumnada, z sufitu zwieszaly sie krysztalowe zyrandole, a na podlodze lezaly imitacje perskich dywanow.
– Skrytki depozytowe? – rzucila do dziewczyny w informacji.
Panienka wskazala ostatnie drzwi po prawej stronie.
– Dzieki – mruknela Darby i ruszyla we wskazanym kierunku. Z lewej miala okienka kasowe, przed ktorymi staly srednio czteroosobowe kolejki, po prawej – setke urzednikow bankowych uwijajacych sie przy telefonach. Byla w najwiekszym banku w miescie i nikt nie zwracal na nia uwagi.
Podziemia miescily sie za podwojnymi mosieznymi drzwiami, ktore tak wypolerowano, ze wygladaly jak zlote. Bez watpienia bank staral sie stworzyc atmosfere bogactwa, bezpieczenstwa i stabilnosci. Drzwi uchylaly sie co jakis czas, wpuszczajac i wypuszczajac klientow. Za debowym biurkiem zasiadala szescdziesiecioletnia matrona, przed ktora stala tabliczka z napisem SEJFOWE SKRYTKI DEPOZYTOWE. Bardzo wazna pani nazywala sie Virginia Baskin.
Spojrzala na zblizajaca sie klientke i przywitala ja z kamienna twarza.
– Chcialabym dostac sie do skrytki – powiedziala Darby, wstrzymujac oddech. Wstrzymywala oddech juz od dwoch minut i trzydziestu sekund.
– Numer prosze – rzucila pani Baskin, uderzajac w klawiature i spogladajac na ekran komputera.
– F 566.
Wystukala numer i czekala na odpowiedz maszyny. Zmarszczyla brwi i spojrzala z niedowierzaniem na ekran, po czym przysunela do niego twarz na odleglosc nie wieksza niz dwa cale. “Uciekaj!” – pomyslala Darby. Pani Baskin zmarszczyla sie jeszcze bardziej i podrapala po brodzie. “Uciekaj, zanim ona siegnie po telefon i wezwie straznikow! Uciekaj, zanim zaryczy alarm, a ten idiota Grantham wpadnie z pistoletem do holu!”
Matrona odsunela sie od monitora.
– Skrytke wynajeto zaledwie przed dwoma tygodniami – rzekla.
– Owszem – odparta Darby, jakby to ona ja wynajela.
– Rozumiem, ze pani Morgan… – Virginia zawiesila glos i wystukala cos na klawiaturze.
Dobrze rozumiesz, malenka.
– Tak, Beverly Anne Morgan.
– Pani adres?
– 891 Pembroke, Alexandria.
Siwa pani kiwnela glowa w strone monitora, ktory zapewne widzial to i zaaprobowal. Ponownie uderzyla w klawiature.
– Numer telefonu?
– 703-664-5980.
Odpowiedz spodobala sie pani Baskin. Komputerowi rowniez.
– Kto wynajal skrytke?
– Moj maz, Curtis D. Morgan.
– Numer karty ubezpieczenia socjalnego?
Darby spokojnie otworzyla nowa, duza torebke skorzana i wyjela z niej portfel. Ktora zona pamieta numer karty ubezpieczeniowej meza? Zajrzala do portfela.
– 510-96-8686.
– Doskonale – pochwalila ja pani Baskin i odsunawszy sie od komputera, siegnela do szuflady biurka. – Ile