urzednikom dzialu rachunkowosci, ktorzy nastepnie dostarczali je ksiegowosci.
Curtis D. Morgan oswiadcza, ze znane mu sa pogloski zaslyszane w firmie, jakoby pan Mattiece nie placil kancelarii White’a i Blazevicha standardowej stawki godzinowej. Dalej zaprzysiezony – mimo braku dowodow – stwierdza z calym przekonaniem, ze jego firma pracowala dla pana Mattiece’a za przyszly procentowy udzial w zyskach z inkryminowanego zloza w Terrebonne Parish. Zdaniem skladajacego oswiadczenie udzial ten mial wynosic dziesiec procent zyskow netto pochodzacych z eksploatacji szybow. Nalezy nadmienic, ze praktyki tego rodzaju sa powaznym naruszeniem przepisow obowiazujacych zarowno w izbach przemyslowych, jak i adwokackich.
Uslyszeli pisk hamulcow i przygotowali sie na uderzenie. Samochod ominal ich o wlos.
– Zginiemy tu! – pisnela Darby.
Grantham przestawil dzwignie automatycznej skrzyni biegow na “jazde” i skierowal prawe przednie kolo na kraweznik, a potem na chodnik. Teraz byli bezpieczni. Pontiac stanal ukosem w polowie chodnika, z bagaznikiem wystajacym na jezdnie.
– Czytaj dalej – polecil Gray.
Zaprzysiezony w obecnosci tutejszego notariusza, Curtis D. Morgan oswiadcza dalej, co nastepuje: w dniu 28 wrzesnia badz dzien po tej dacie znalazl sie w gabinecie starszego wspolnika Wakefielda. Wszedl tam z dwoma segregatorami i plikiem dokumentow, nie zwiazanych z tak zwana sprawa pelikana. Pan Wakefield siedzial za biurkiem i rozmawial przez telefon. W biurze krecilo sie jak zwykle kilka sekretarek. Nalezy nadmienic, ze w gabinecie pana Wakefielda i w sasiadujacym z nim sekretariacie zawsze panowal rozgardiasz. Zaprzysiezony stal w gabinecie kilka minut, czekajac, az pan Wakefield zakonczy rozmowe. Segregatory i dokumenty zlozyl na biurku wspolnika. Po pietnastu minutach, nie doczekawszy sie zakonczenia rozmowy, Morgan zabral z biurka segregatory oraz plik dokumentow i wrocil do swojego biura. Dzialo sie to przed druga po poludniu. Morgan przygotowywal wypis z dokumentu znajdujacego sie w segregatorze. Gdy przekladal segregatory i dokumenty, ktore mial ze soba w gabinecie pana Wakefielda, zauwazyl odreczna notatke, przypadkowo zabrana z biurka. Poczatkowo zamierzal zwrocic notatke wlascicielowi, nie czytajac jej, ale gdy mimochodem rzucil na nia okiem, zmienil zdanie i dwukrotnie przeczytal jej tresc. Morgan postanowil powielic notatke, ktorej kopie niniejszym dolacza do oswiadczenia.
– Przeczytaj ja! – krzyknal Grantham.
– Nie skonczylam jeszcze czytac oswiadczenia – odparla gniewnie Darby.
Gray nie zamierzal wdawac sie w kolejna klotnie. Mial przed soba prawniczke delektujaca sie prawniczym dokumentem, wiec sprzeciw bylby pozbawiony sensu.
Tresc pisma zaniepokoila, wstrzasnela i przerazila Morgana, ktory wyszedl na korytarz i odbil notatke na kserokopiarce. Wrociwszy do biura, umiescil oryginal notatki dokladnie tam, gdzie ja znalazl, to znaczy pod plikiem segregatorow i dokumentow. Nie zamierzal informowac wspolnikow, ze poznal tresc przypadkowo znalezionego pisma.
Darby otworzyla oswiadczenie na ostatniej stronie. Zalacznik nr 1. Kopia dwuparagrafowej, napisanej odrecznie notatki, sporzadzonej na papierze kancelaryjnym do uzytku wewnetrznego firmy adwokackiej White i Blazevich.
Zaprzysiezony Curtis D. Morgan oswiadcza, ze figurujacy w wierszu «OD:» M. Velmano jest Martym Velmanem, starszym wspolnikiem w kancelarii White’a i Blazevicha. Dalej oswiadcza, ze figurujacy w wierszu «DO:» F. Sims Wakefield jest starszym wspolnikiem kancelarii White’a i Blazevicha, nadzorujacym obsluge prawna postepowania sadowego przeciwko klientowi kancelarii, niejakiemu Victorowi Mattiece’owi. Notatka datowana 28 wrzesnia brzmi nastepujaco:
Sims,
badz laskaw poinformowac klienta, ze zakonczono selekcje. Gremium ucichnie po wyeliminowaniu Rosenberga. Drugi kandydat to, wystaw sobie, Jensen. Byc moze wyda sie klientowi nieco osobliwy, ale “Einstein” odkryl nic laczaca go z numerem jeden. Poza tym chlopak cierpi…
Przekaz mu rowniez, ze przylot pelikana – biorac pod uwage okolicznosci – bedzie mozliwy nie wczesniej niz za cztery lata.
Bez podpisu.
Gray kaszlal, dusil sie i rzezil. Gdy doszedl do siebie, otworzyl szeroko usta, ale nie mogl wydobyc glosu. Darby wrocila do poprzedniej strony i zaczela czytac szybciej.
Zaprzysiezony Curtis D. Morgan oswiadcza dalej, co nastepuje: wymieniony jako autor notatki Marty Velmano jest czlowiekiem bezwzglednym. Pracuje w kancelarii osiemnascie godzin dziennie i podobne normy narzuca wspolpracownikom, karcac ich z byle powodu. Zajmuje kluczowe stanowisko w firmie, ktora czesto reprezentuje przed wplywowymi osobistosciami waszyngtonskiego establishmentu. W kregach wladzy uchodzi za twardego gracza politycznego, dysponujacego ogromna fortuna. Jada obiady z kongresmenami i grywa w golfa z czlonkami gabinetu. Swoje nieczyste operacje utrzymuje w scislej tajemnicy.
Przydomkiem “Einstein” okresla sie w kancelarii Nathaniela Jonesa – czlowieka szalonego, a przy tym prawdziwego geniusza prawa. Jones siedzi zazwyczaj w zamknietej prywatnej bibliotece na piatym pietrze. Zna na pamiec wszystkie orzeczenia Sadu Najwyzszego, jedenastu federalnych sadow apelacyjnych i wszystkich sadow najwyzszych piecdziesieciu stanow.
Zaprzysiezony, po powieleniu notatki i odlozeniu oryginalu na miejsce, ukryl kopie w szufladzie biurka. Po dziesieciu minutach do jego biura wpadl pan Wakefield, bardzo blady i bardzo wzburzony. Domagal sie zwrotu notatki. Morgan udal, ze o niczym nie wie, po czym razem zabrali sie do przegladania papierow lezacych na biurku. Gdy pod sterta segregatorow i dokumentow natrafili na oryginal notatki, pan Wakefield – nie kryjac zlosci – zapytal Morgana, czy zna tresc pisma. Zaprzysiezony sklamal, ze widzi je po raz pierwszy na oczy. Wyjasnil wspolnikowi, ze zapewne zabral je przez nieuwage z jego biurka. Pan Wakefield, nie kryjac oburzenia, pouczyl podwladnego o nietykalnosci swojego biurka. Miotal oskarzenia pod adresem zaprzysiezonego i zachowywal sie jak szaleniec. Po jakims czasie, uspokoiwszy sie nieco, zaczal bagatelizowac tresc notatki. Wyszedl zabierajac oryginal.
Morgan jeszcze tego samego dnia ukryl kopie w ksiazce z podrecznej biblioteki prawniczej. Histeryczne zachowanie pana Wakefielda wstrzasnelo nim. Przed wyjsciem do domu zaprzysiezony bardzo starannie poukladal wszystkie dokumenty i uporzadkowal biuro. Nastepnego ranka zorientowal sie, ze jego gabinet zostal przeszukany.
Morgan postanowil zachowac ostroznosc, gdy za ksiazkami w biblioteczce znalazl maly srubokret. Pozniej natknal sie na kawalek czarnej tasmy klejacej, nie uzywanej w biurze. Doszedl do wniosku, ze w jego gabinecie zalozono podsluch. Morgan byl przekonany, ze wspolnik Wakefield bacznie go obserwuje. W tym okresie w gabinecie pana Wakefielda czesciej niz zwykle pojawial sie Velmano.
Gdy zamordowano sedziow Rosenberga i Jensena, Morgan natychmiast polaczyl zabojstwa z notatka i sprawa Mattiece’a. Tresc pisma nie pozostawiala watpliwosci, kto kryje sie za zbrodnia. Co prawda w notatce nie wymienia sie Mattiece’a z nazwiska, ale mowi sie o nim per “klient”, a Wakefield nie reprezentowal nikogo innego. Morgan oswiadcza, ze zaden inny znany mu klient kancelarii nie skorzystalby w sposob tak oczywisty z przetasowania w skladzie sedziowskim Najwyzszego Trybunalu.
Darby przerwala i rzucila okiem na ostatni paragraf oswiadczenia. Zdaje sie, ze najgorsze jeszcze przed nimi. Zaczela czytac.
Morgan oswiadcza pod przysiega, ze jest sledzony, o czym przekonal sie co najmniej dwukrotnie. Po zabojstwie sedziow odebrano mu tak zwana sprawe pelikana i zawalono innymi zleceniami, zadajac wzmozonego wysilku i coraz dluzszego czasu urzedowania. Zaprzysiezony stwierdza, ze obawia sie o swoje zycie. Oswiadcza, ze ludzie, ktorzy zabili dwoch sedziow Sadu Najwyzszego, nie zawahaja sie przed usunieciem nikomu nie znanego prawnika.
Stwierdzam, ze niniejsze oswiadczenie zlozylem pod przysiega w obecnosci tutejszego notariusza publicznego, pani Emily Stanford, adres… data…
Podpisano: Curtis D. Morgan.
– Siedz tu i nie ruszaj sie – powiedzial Grantham i wyskoczyl z auta. Omijajac trabiace samochody, popedzil na druga strone ulicy, gdzie przed cukiernia stal automat telefoniczny. Wystukal numer Smitha Keena, nie spuszczajac oka z niebezpiecznie zaparkowanego na chodniku pontiaca.
– Smith? Mowi Gray. Sluchaj uwaznie i zrob, co ci powiem. Znalazlem drugie zrodlo. Zweryfikowalismy raport “Pelikana”. To dynamit, Smith! Powiadom Krauthammera i Feldmana. Za pietnascie minut czekajcie w gabinecie