Myslala wowczas, ze tylko w swiecie komunistycznym panuje takie barbarzynstwo. Za granica stwierdzila, ze przemiana muzyki w halas jest procesem planetarnym, przy pomocy ktorego ludzkosc wstepuje w epoke totalnego obrzydlistwa. Totalny charakter obrzydlistwa objawil sie najpierw jako wszechobecne obrzydlistwo akustyczne: samochody, motocykle, elektryczne gitary, wiertarki, glosniki, syreny. Wkrotce nastapi wszechobecne obrzydlistwo wizualne.

Zjedli kolacje, poszli na gore do pokoju, kochali sie, a potem, na progu snu mysli Franza splataly sie. Przypomnial sobie glosna muzyke przy kolacji i przyszlo mu do glowy: halas ma swoje dobre strony. Nie slychac przy nim slow. Uswiadomil sobie, ze od mlodosci nie robi niczego innego, tylko mowi, pisze, wyklada, wymysla zdania, szuka sformulowan, poprawia je tak, ze w koncu zadne slowa nie sa dokladne, ich sens sie zamazuje, traca tresc i zmieniaja sie w smiecie, plewy, kurz i piasek, ktory zamula mu mozg, powoduje bol glowy, staje sie jego bezsennoscia, jego choroba. W tym momencie zapragnal, niejasno ale mocno, zanurzyc sie w niezmiernej muzyce, absolutnym halasie, pieknym i wesolym wrzasku, ktory wszystko obejmie, zaleje i zagluszy i w ktorym na zawsze znikna bol, marnosc i nicosc slow. Muzyka jest negacja zdan, muzyka to anty-slowo! Pragnal nie wypuszczac Sabiny z objec, milczec, nie wymowic juz nigdy zadnego zdania i pozwolic, by ich rozkosz zlala sie w jedno z orgiastycznym grzmieniem muzyki. W tym pelnym szczescia imaginacyjnym halasie usnal.

Swiatlo i ciemnosc

Dla Sabiny zyc oznacza widziec. Widzenie jest wymierzone dwiema granicami: silnym, oslepiajacym swiatlem i totalna ciemnoscia. To, byc moze, powoduje niechec Sabiny do wszelkiego ekstremizmu. Skrajnosci oznaczaja granice, za ktora konczy sie zycie, a sklonnosc do ekstremizmu w sztuce i w polityce maskuje pragnienie smierci.

Franzowi slowo „swiatlo” nie kojarzy sie z krajobrazem spowitym w miekka poswiate dnia, ale ze zrodlem swiatla samym w sobie: ze sloncem, z zarowka, z reflektorem. Franzowi przychodza do glowy znane metafory: slonce prawdy, oslepiajace swiatlo rozumu itp.

Podobnie jak swiatlo przyciaga go ciemnosc. Wie, ze w naszych czasach gaszenie swiatla podczas aktu milosnego uwaza sie za cos smiesznego i dlatego pozostawia zapalona mala lampke nad lozkiem. Ale w momencie, w ktorym wchodzi w Sabine, przymyka oczy. Slodycz, ktora go wypelnia, domaga sie ciemnosci. Ta ciemnosc jest czysta, bez wizji i wyobrazen, nieskonczona, nie ma granic, jest nieskonczonoscia, ktora kazdy z nas nosi w sobie. (Tak, kto szuka nieskonczonosci, niech zamknie oczy!)

W chwili, kiedy czuje, ze rozkosz rozlewa sie w jego ciele, Franz roztapia sie w nieskonczonej ciemnosci, sam staje sie nieskonczonoscia. Ale im wiekszy staje sie mezczyzna w swej wewnetrznej ciemnosci, tym bardziej kurczy sie na zewnatrz. Mezczyzna z zamknietymi oczyma jest odpadkiem mezczyzny. Dla Sabiny ten widok jest nieprzyjemny, nie chce patrzec wtedy na Franza i rowniez zamyka oczy. Ale ciemnosc nie oznacza dla niej nieskonczonosci, lecz prosta niezgode na to, co widzi, negacje tego, co widzi, odmowe widzenia.

3.

Sabina dala sie namowic na odwiedzenie rodakow. Znow dyskutowali o rym, czy nalezalo, czy tez nie nalezalo przeciwstawic sie Rosjanom z bronia w reku. Oczywiscie tutaj, w bezpiecznym zaciszu emigracji, wszyscy oswiadczali, ze nalezalo walczyc. Sabina powiedziala:

– No to wracajcie i walczcie!

Nie powinna byla tego mowic. Mezczyzna z naondulowanymi szpakowatymi wlosami mierzyl w nia dlugim palcem wskazujacym:

– Prosze tak nie mowic. Co pani zrobila przeciwko rezymowi komunistycznemu? Malowala pani sobie obrazy, to wszystko…

Ocenianie i weryfikowanie obywateli jest glowna i bezustanna dzialalnoscia spoleczna w krajach komunistycznych. Jesli malarz ma dostac zgode na wystawe, jesli obywatel ma otrzymac paszport, aby moc pojechac na wakacje nad morze, jezeli pilkarz ma zostac czlonkiem ekipy narodowej, musi sie najpierw zebrac o nim wszystkie informacje i opinie (od dozorczyni, od kolegow, od policji, od organizacji partyjnej, od zwiazkow zawodowych) i wszystkie te opinie sa nastepnie czytane, wazone, podsumowywane przez odpowiednich urzednikow. To, o czym mowia, w ogole nie dotyczy zdolnosci malarskich, pilkarskich albo stanu zdrowia obywatela, ktore wymaga, by spedzil wakacje nad morzem. Dotyczy tylko i wylacznie tego, co sie nazywa „politycznym profilem obywatela” (a wiec tego, co mysli, jak sie zachowuje, czy bierze udzial w zebraniach i pochodach pierwszomajowych). Poniewaz wszystko (zycie prywatne, awans w pracy i wakacje) zalezy od tego, jak obywatel zostanie oceniony, kazdy musi (jesli chce grac w reprezentacji narodowej, miec wystawe obrazow albo spedzic wakacje nad morzem) zachowywac sie tak, aby ocena wypadla pozytywnie.

O tym myslala Sabina sluchajac siwowlosego mezczyzny. Nie obchodzil go fakt, czy jego rodacy graja dobrze w pilke albo dobrze maluja (nikt z Czechow nigdy nie zainteresowal sie, co Sabina wlasciwie maluje), ale czy ich walka z systemem komunistycznym byla aktywna czy tylko pasywna, prawdziwa czy tylko na pokaz, od poczatku czy dopiero od teraz.

Poniewaz byla malarka, miala dobre oko do twarzy i znala z Pragi fizjonomie ludzi, ktorych namietnoscia jest ocenianie i weryfikowanie innych. Wszyscy oni mieli palec wskazujacy nieco dluzszy od srodkowego i mierzyli nim w rozmowcow. Zreszta rowniez prezydent Novotny, ktory panowal w Czechach przez czternascie lat, az do roku 1968, mial dokladnie tak samo naondulowane przez fryzjera siwe wlosy i najdluzszy ze wszystkich mieszkancow Europy srodkowej palec wskazujacy. Kiedy zasluzony emigrant uslyszal z ust malarki, ktorej obrazow nigdy nie ogladal, ze podobny jest do komunistycznego prezydenta Novotnego, spurpurowial, zbladl, jeszcze raz spurpurowial, jeszcze raz zbladl, chcial cos powiedziec, nie powiedzial nic i zamilkl. Wszyscy milczeli wraz nim, az wreszcie Sabina podniosla sie i odeszla.

Bylo jej strasznie przykro, ale juz na dole, na chodniku przyszlo jej do glowy: dlaczego wlasciwie mialaby sie spotykac z Czechami? Co ja z nimi laczy? Krajobraz? Gdyby kazdy z nich mial powiedziec, co wyobraza sobie pod nazwa Czechy, obrazy, ktore stanelyby im przed oczyma bylyby absolutnie rozne i nie tworzylyby zadnej calosci.

Albo kultura? Ale co to jest? Muzyka? Dvorak i Janaczek? Tak. Ale co z Czechem, ktory nie ma sluchu? Fundament czeskiej wspolnoty rozplywa sie natychmiast.

Albo wielcy ludzie? Jan Hus? Nikt z tych tutaj nie czytal nawet zdania z jego ksiag. Jedyne, co zgodnie byli sklonni zrozumiec, to byly plomienie, slawa plomieni, w ktorych splonal na stosie, slawa popiolow. A wiec fundamentem czeskiej wspolnoty – mowi sobie Sabina – sa dla nich tylko popioly, nic wiecej. Tych ludzi laczy tylko kleska i wyrzuty, ktore sobie nawzajem robia.

Szla szybko ulica. Bardziej niz rozejscie z emigrantami wzburzyly ja teraz jej wlasne mysli. Wiedziala, ze sa niesprawiedliwe. Wsrod Czechow byli przeciez takze inni ludzie niz ten mezczyzna z dlugim palcem wskazujacym. Pelna zazenowania cisza, ktora nastapila po jej slowach nie oznaczala wcale, ze wszyscy byli przeciwko niej. Raczej byli zaszokowani tym naglym wybuchem nienawisci, tym nieporozumieniem, ktorego ofiara wszyscy na emigracji padaja, Dlaczego raczej im nie wspolczuje? Dlaczego nie widzi, jak sa wzruszajacy w swym opuszczeniu?

My wiemy juz, dlaczego. Kiedy zdradzila ojca, otworzyla sie przed nia dluga droga zdrad i kazda nowa zdrada przyciagala ja jak zboczenie i jak zwyciestwo. Nie chce i nie bedzie stala w szeregu! Nie bedzie szla w szeregu wciaz z tymi samymi ludzmi i z ta sama gadanina! Dlatego jest tak wzburzona wlasna niesprawiedliwoscia. To wzburzenie nie jest nieprzyjemne, przeciwnie, Sabina ma uczucie, jak gdyby wlasnie odniosla jakies zwyciestwo i ktos niewidzialny oklaskiwal ja za to.

Ale zaraz za tym upojeniem odzywa sie lek: gdzies ta droga musi miec przeciez kres! Raz wreszcie musi przestac zdradzac! Kiedys musi sie zatrzymac!

Byl wieczor, spiesznie szla po peronie. Pociag do Amsterdamu byl juz podstawiony. Szukala swego wagonu. Otworzyla drzwi przedzialu, do ktorego wprowadzil ja grzeczny konduktor i zobaczyla siedzacego na rozeslanym lozku Franza. Wstal, zeby sie z nia przywitac, a ona objela go i obsypala pocalunkami.

Miala straszna ochote powiedziec mu jak najbanalniejsza z kobiet: Nie puszczaj mnie, przytul mnie do siebie, trzymaj mnie, zawladnij mna, badz silny! Ale to byly slowa, ktorych nie mogla i nie umiala wypowiedziec.

Вы читаете Nieznosna lekkosc bytu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату