Byc moze sam sobie nie uswiadamial, jak bardzo sie zmienil: lekal sie wrocic pozno do domu, poniewaz Teresa czekala na niego. Sabina zauwazyla nawet raz, ze w trakcie aktu milosnego spoglada na zegarek i stara sie przyspieszyc jego final.

Przechadzala sie potem naga leniwym krokiem po pracowni, stanela przed sztalugami z rozpoczetym obrazem i z ukosa przygladala sie, jak Tomasz szybko sie ubiera.

Byl juz ubrany, tylko jedna noge mial bosa. Rozejrzal sie wokol, potem na czworakach zaczal szukac czegos pod stolem.

– Kiedy tak patrze na ciebie, mam wrazenie, ze zmieniasz sie w wieczny temat moich obrazow – powiedziala. – Spotkanie dwoch swiatow. Podwojna ekspozycja. Zza postaci Tomasza-libertyna przeswituje twarz romantycznego kochanka. Albo na odwrot – poprzez postac Tristana, ktory mysli wylacznie o swojej Teresie widac piekny, zdradzony swiat libertyna.

Tomasz podniosl sie, sluchajac jej z roztargnieniem.

– Czego szukasz? – zapytala.

– Skarpetki.

Razem z nim rozgladala sie po pomieszczeniu, a on znow opadl na czworaki i szukal pod stolem.

– Nigdzie nie ma tej twojej skarpetki – powiedziala Sabina. – Musiales przyjsc bez niej.

– Jak moglem przyjsc bez skarpetki! – krzyczal Tomasz spogladajac na zegarek. – Przeciez nie przyszedlem w jednej!

– Nie mozna tego wykluczyc. W ostatnich czasach jestes bardzo roztargniony. Ciagle dokads sie spieszysz, patrzysz na zegarek… Nic dziwnego, ze zapominasz wlozyc druga skarpetke.

Byl juz zdecydowany zalozyc but na bosa stope.

– Na dworze jest strasznie zimno – powiedziala Sabina. – Pozycze ci ponczoche.

Podala mu dluga, biala ponczoche, modna, azurowa. Wiedzial, ze jest to zemsta za to, ze zerkal na zegarek, kiedy sie z nia kochal. Gdzies te skarpetke schowala. Bylo naprawde zimno, wiec nie pozostalo mu nic innego, niz sie jej podporzadkowac. Odchodzil do domu majac na jednej nodze skarpetke, na drugiej biala, zrolowana nad kostka damska ponczoche.

Byl w sytuacji bez wyjscia: w oczach kochanek byl naznaczony haniebnym pietnem milosci do Teresy, w oczach Teresy haniebnym pietnem swych przygod.

Zeby zmniejszyc jej meki, ozenil sie z nia (mogli wreszcie zrezygnowac, z wynajmowania pokoju, w ktorym juz od dawna nie mieszkala) i znalazl dla niej szczeniaka.

Urodzil sie suczce jego kolegi. Suczka byla psem sw. Bernarda, ojcem szczeniat byl wilk sasiada. Malych bekartow nikt nie chcial, a koledze zal bylo je zabic.

Tomasz wybieral pomiedzy szczenietami i wiedzial, ze te, ktorych nie wybierze, beda musialy umrzec. Czul sie jak prezydent panstwa, ktory stoi przed czterema skazancami i ma prawo udzielic laski tylko jednemu. W koncu wybral suczke, ktorej cialo wydawalo sie przypominac wilka, a glowa bernardyna. Przyniosl ja Teresie. Podniosla pieska, przycisnela do piersi, a on natychmiast obsikal jej bluzke.

Potem szukali dla niego imienia. Tomasz chcial, zeby juz imie wskazywalo, ze piesek nalezy do Teresy i przypomnial sobie ksiazke, ktora trzymala pod pacha, kiedy przyjechala nieoczekiwanie do Pragi. Zaproponowal, zeby nazwac szczenie Tolstoj.

– To nie moze byc Tolstoj – zaoponowala Teresa. – Ono jest przeciez dziewczynka. Moze byc Anna Karenina.

– Nie moze byc Anna Karenina, takiej smiesznej mordy nie moze miec zadna kobieta – powiedzial Tomasz. – To raczej Karenin. Tak, Karenin. Dokladnie tak go sobie zawsze wyobrazalem.

– Ale czy nie skomplikuje jej tozsamosci seksualnej, jesli bedziemy na nia wolac Karenin?

– Niewykluczone – powiedzial Tomasz – ze suczka, na ktora panstwo wolaja nieustannie jak na psa, bedzie miala lesbijskie sklonnosci.

Slowa Tomasza spelnily sie w dziwny sposob. Choc zwykle suczki bardziej lgna do panow niz pan, z Kareninem bylo na odwrot. Zdecydowal sie zakochac w Teresie. Tomasz byl mu za to wdzieczny. Gladzil go po glowie i mowil do niego:

– Dobrze robisz, Kareninie. Dokladnie tego od ciebie oczekiwalem. Jesli ja sam nie moge jej wystarczyc, musisz mi pomoc.

Ale nawet Karenin nie zdolal uczynic jej szczesliwa. Tomasz uswiadomil to sobie mniej wiecej w 10 dni po tym, jak ich kraj najechaly rosyjskie czolgi. Byl sierpien 1968. Do Tomasza codziennie dzwonil z Zurychu dyrektor tamtejszego szpitala, z ktorym Tomasz zaprzyjaznil sie kiedys na jakiejs konferencji miedzynarodowej. Bal sie o Tomasza i proponowal mu prace u siebie.

10.

Jesli Tomasz odrzucil propozycje Szwajcara niemalze bez namyslu, uczynil to ze wzgledu na Terese. Zakladal, ze nie chcialaby tam jechac. Spedzila przeciez cale pierwsze siedem dni okupacji w stanie upojenia, ktore niemalze przypominalo szczescie. Biegala po ulicach z aparatem fotograficznym i rozdawala zdjecia zagranicznym korespondentom, ktorzy wyrywali je sobie z rak. Raz, kiedy zachowywala sie juz zbyt bezczelnie i fotografowala z bliska oficera, ktory mierzyl z pistoletu do ludzi, zaaresztowali ja i przetrzymali przez noc w radzieckiej komendanturze. Grozili jej, ze ja zastrzela, ale ledwie ja wypuszczono, znow wybiegla na ulice i znow fotografowala.

Dlatego tak zaskoczylo Tomasza, kiedy dziesiatego dnia okupacji powiedziala:

– A wlasciwie dlaczego nie chcesz wyjechac do Szwajcarii?

– A dlaczego mialbym wyjezdzac?

– Maja tu z toba swoje porachunki.

– Z kim nie maja – machnal reka Tomasz. – Powiedz mi raczej, czy umialabys zyc za granica.

– Czemu nie?

– Widzialem, ze bylas zdolna ryzykowac dla tego kraju zycie. Jak to mozliwe, ze moglabys go teraz opuscic?

– Odkad Dubczek wrocil, wszystko sie zmienilo – odpowiedziala Teresa.

Byla to prawda; ogolna euforia trwala tylko przez siedem pierwszych dni okupacji. Czescy przywodcy zostali porwani przez rosyjska armie jak zbrodniarze, nikt nie wiedzial, gdzie sie znajduja, wszyscy drzeli o ich zycie i nienawisc do Rosjan odurzala ludzi jak alkohol. Bylo to pijane swieto nienawisci. Czeskie miasta byly ozdobione tysiacami malowanych recznie plakatow pelnych pogardliwych i ironicznych napisow, epigramow, wierszykow, karykatur Brezniewa i jego armii, z ktorej wszyscy wysmiewali sie jak z cyrku analfabetow. Ale zadne swieto nie moze trwac wiecznie. W miedzyczasie Rosjanie zmusili zaaresztowanych przywodcow czeskich, zeby podpisali w Moskwie cos w rodzaju kompromisu. Dubczek powrocil z tym do Pragi i czytal przez radio swe przemowienie. Po szesciodniowym wiezieniu byl tak zdruzgotany, ze nie mogl mowic, jakal sie, z trudem chwytal oddech, tak ze miedzy poszczegolnymi zdaniami zapadaly niekonczace sie, niemal polminutowe pauzy.

Kompromis uratowal kraj od najgorszego: od egzekucji i masowych wywozek na Sybir, ktorych wszyscy sie bali. Ale jedna rzecz stala sie jasna: Czechy beda musialy ukorzyc sie przed zdobywca: juz zawsze beda sie jakac i z trudem chwytac oddech jak Aleksander Dubczek. Swieto sie skonczylo. Nadszedl powszedni dzien ponizenia.

Wszystko to mowila Teresa Tomaszowi, a on wiedzial, ze ma racje, ale ze pod ta racja kryje sie inna, bardziej podstawowa przyczyna, dla ktorej Teresa chce wyjechac z Pragi: jest nieszczesliwa.

Najpiekniejsze dni swego zycia przezyla fotografujac na praskich ulicach rosyjskich zolnierzy i igrajac z niebezpieczenstwem. To byl jedyny okres, w ktorym telewizyjny serial jej snow przerwal sie i jej noce byly szczesliwe. Rosjanie przyniesli jej na czolgach spokoj wewnetrzny. Teraz, kiedy swieto minelo, znow boi sie nocy i pragnie przed nimi uciec. Dowiedziala sie, ze istnieja okolicznosci, w ktorych moze czuc sie silna i spokojna i pragnie teraz pojechac w swiat w nadziei, ze je gdzies odnajdzie.

– A czy ci nie przeszkadza – spytal Tomasz – ze Sabina rowniez wyemigrowala do Szwajcarii?

– Genewa to nie Zurych – odpowiedziala Teresa. – Na pewne bedzie mi tam przeszkadzac mniej niz w Pradze.

Вы читаете Nieznosna lekkosc bytu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату