– Pozostaniesz w dolinie na dluzej czy wyjezdzasz?

– Obawiam sie, ze musze ruszac w droge.

– W sluzbie don Orsatiego?

Anglik skinal glowa. Przed stara signadora nie mial tajemnic.

– Masz talizman?

Rozpial koszule. Na rzemyku zwisal koral w ksztalcie dloni. Chwycila go palcami i poglaskala, jakby chcac sie upewnic, ze wciaz kryje w sobie mistyczna moc, zdolna do odpedzenia occhju. Sprawiala wrazenie zadowolonej, lecz wciaz byla zatroskana.

– Widzisz cos? – chcial wiedziec Anglik.

– Widze mezczyzne.

– Kim on jest?

– Jest taki sam jak ty, ale to heretyk. Powinienes go unikac. Postapisz tak, jak powiedzialam?

– Zawsze tak postepuje.

Ucalowal jej dlon i wsunal w garsc zwitek frankow.

– Za duzo – sprzeciwila sie.

– Zawsze to powtarzasz.

– Bo zawsze dajesz mi za duzo.

Czesc druga

13

Rzym

Godzine po wschodzie slonca przekroczyli granice Wloch. Gabriel juz dawno nie byl tak zadowolony, ze opuszcza jakies miejsce. Jechali do Mediolanu. Anna spala. Meczyly ja koszmary, rzucala glowa, toczyla prywatne bitwy. Gdy sny w koncu ja opuscily, przebudzila sie i szeroko rozwartymi oczyma wpatrywala w Gabriela, jakby zdumiona jego obecnoscia. Zamknela oczy, by po chwili znow zmagac sie ze zjawami.

W przydroznej kawiarni zamowili omlety, chleb i kawe z mlekiem. Jedli w zupelnej ciszy, niczym wyglodniali kochankowie. Przed samym Mediolanem po raz ostatni omowili plany. Anna miala poleciec do Lizbony, a Gabriel zatrzymac mercedesa i dojechac nim do Rzymu. Na lotnisku zaparkowal samochod przed hala odlotow.

– Zanim sie pozegnamy, musze wiedziec jeszcze jedno – oswiadczyl.

– Ciekawi pana, dlaczego nie powiedzialam zuryskiej policji o skradzionych obrazach.

– Otoz to.

– Odpowiedz jest prosta. Nie ufam im. Wlasnie z tego powodu do pana zatelefonowalam, a przede wszystkim dlatego pokazalam panu zaginiona kolekcje. – Dotknela jego reki. – Nie wierze szwajcarskiej policji, panie Allon, i panu tez to radze. Czy taka odpowiedz pana satysfakcjonuje?

– Chwilowo.

Wysiadla z samochodu i zniknela w terminalu. Jej zapach unosil sie w kabinie przez reszte poranka, niczym proste pytanie, ktore bezustannie kolatalo w jego glowie. Dlaczego banda zawodowych zlodziei dziel sztuki zadala sobie trud ukradzenia obrazow z piwnicy Rolfego, lecz pozostawila Rafaela na scianie salonu?

Rzym pachnial jesienia: gorzka kawa, czosnkiem smazonym na oliwie, palonym drewnem i opadlymi liscmi. Gabriel zameldowal sie w niewielkim hotelu na Corso d’Italia, naprzeciwko Villa Borghese. Ze swojego pokoju widzial maly dziedziniec z nieczynna fontanna i parasolami kawiarnianego ogrodka zwinietymi na zime. Wskoczyl do lozka i natychmiast zasnal.

Od dawna nie snil mu sie Wieden; cos, co ujrzal w Zurychu, pobudzilo jego podswiadomosc, dlatego w jego snach znowu pojawilo sie to miasto. Poczatek marzen sennych okazal sie taki sam jak zawsze: Gabriel przypina swojego syna pasami do tylnego siedzenia samochodu, nieswiadomy, ze przymocowuje go do bomby podlozonej przez Palestynczyka, ktory poprzysiagl, ze zabije Allona. Caluje zone, po raz ostatni mowi jej dobranoc, odchodzi. Potem wybucha samochod. Gabriel odwraca sie i zaczyna biec. W jego snie dotarcie do samochodu zajmuje mu kilka minut, chociaz to zaledwie pare metrow. Widzi syna, rozerwanego przez bombe na strzepy, na przednim siedzeniu zas kobiete, poczerniala od ognia. Teraz jest nia nie Leah, tylko Anna Rolfe.

W koncu sie obudzil. Posciel byla mokra. Spojrzal na zegarek. Spal dwanascie godzin.

Wzial prysznic i ubral sie. Do poludnia bylo jeszcze daleko. Puszyste, biale chmury pedzily po blekitnym niebie, a wiatr smagal Corso d’Italia. W nocy przeszla burza: porywiste podmuchy tworzyly drobne, spienione fale w duzych kaluzach na chodniku. Udal sie na Via Veneto, kupil gazety i przeczytal je przy sniadaniu w kawiarni.

Po godzinie opuscil kawiarnie, wszedl do budki telefonicznej i szybko wybral numer. Stuk… brzeczenie… stuk…

Wreszcie uslyszal glos, nieco oddalony, z poglosem.

– Tak?

Gabriel przedstawil sie jako Stevens. Powiedzial, ze chcialby spotkac sie z panem Bakerem w Il Drappo, w porze lunchu. Zapadla cisza, rozleglo sie kolejne stukniecie, brzeczenie i dzwiek przypominajacy rozbijana porcelane. Po chwili glos powrocil.

– Pan Baker mowi, ze lunch w Il Drappo mu odpowiada.

Polaczenie zostalo przerwane.

Czekal przez dwa dni. Wczesnym rankiem biegal po cichych alejkach Villa Borghese. Potem szedl spacerem do Via Veneto i wstepowal na kawe: za barem krzatala sie ladna dziewczyna o kasztanowych wlosach. Drugiego dnia spostrzegl ksiedza w czarnej sutannie, ktorego twarz wydala mu sie znajoma. Gabriel bezskutecznie usilowal przypomniec sobie, skad zna tego czlowieka. Gdy dziewczyna podala mu rachunek, na odwrocie ujrzal jej numer telefonu. Usmiechnal sie przepraszajaco i wyszedl, pozostawiajac kartke na barze. Ksiadz zostal w kawiarni.

Tamtego popoludnia Gabriel przez dluzszy czas sprawdzal, czy nikt go nie sledzi. Wchodzil do kosciolow, gdzie tak intensywnie wpatrywal sie we freski i obrazy nad oltarzem, ze rozbolala go glowa. Czul niemal fizyczna obecnosc Umberta Contiego u swego boku. Conti, podobnie jak Ari Shamron, uwazal Gabriela za czlowieka wyjatkowego talentu i darzyl go szczegolna sympatia, jak niegdys Shamron. Niekiedy wpadal do ubogiego pensjonatu Gabriela, by wyciagac go na nocne przechadzki i wspolne podziwianie dziel sztuki. Opowiadal o obrazach tak, jak niektorzy mezczyzni mowia o kobietach. “Gabriel, spojrz na swiatlo. Zwroc uwage na technike, dlonie… Boze, co za dlonie”.

Sasiadem Gabriela w Wenecji byl Palestynczyk Saeb, chudy intelektualista pisujacy agresywne wiersze i plomienne rozprawy, w ktorych przyrownywal Izraelczykow do nazistow. Ogromnie przypominal Gabrielowi Wadala Adel Zwaitera, dowodce brygad Czarnego Wrzesnia we Wloszech, ktorego Gabriel zabil na klatce schodowej budynku przy Piazza Annabaliano w Rzymie.

“- Bylem czlonkiem jednostki specjalnej, pani Rolfe.

– O jakim charakterze?

– Zajmowalismy sie dzialalnoscia antyterrorystyczna. Tropilismy ludzi, ktorzy dopuszczali sie aktow przemocy wobec Izraela.

– Palestynczykow?

– Owszem, w wiekszosci wypadkow.

– I co pan robil z tymi terrorystami, gdy ich pan wytropil?

Cisza…

– Panie Allon, prosze mi odpowiedziec. Co pan robil po wytropieniu terrorystow?”.

Poznym wieczorem Saeb przychodzil do jego pokoju, niczym duch Zwaitera, zawsze z butelka taniego

Вы читаете Angielski Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату