czerwonego wina i zapasem francuskich papierosow. Siadywal po turecku na podlodze i raczyl Gabriela wykladami o tym, jakie niesprawiedliwosci spotykaja narod palestynski. “Zydzi! Zachod! Zgnile arabskie rezimy! Wszyscy oni maja na rekach palestynska krew!”. Gabriel kiwal glowa i czestowal sie winem Saeba oraz jego papierosami. Niekiedy sam dorzucal kilka slow potepienia dla Izraela. “Panstwo nie przetrwa – oswiadczyl podczas jednego z bardziej pamietnych przemowien. – W koncu musi upasc, podobnie jak kapitalizm, pod ciezarem wlasnych, wewnetrznych sprzecznosci”. Saeb byl tak poruszony, ze po stosownej kosmetyce wlaczyl te mysl do swojego nastepnego artykulu.

Podczas szkolenia Gabriela Shamron zezwalal Leah tylko na jedna wizyte: raz w miesiacu. Kochali sie jak szaleni, a potem ona lezala obok niego na jednoosobowym lozku, zaklinajac go, by wrocil do Tel Awiwu. Podawala sie za niemiecka studentke socjologii z Hamburga, Eve. Gdy do pokoju wkraczal Saeb ze swoim winem i papierosami, w porywajacych slowach mowila o grupie Baader-Meinhof oraz OWP. Saeb uznal, ze jest czarujaca. “Ktoregos dnia musisz przyjechac do Palestyny i przyjrzec sie jej na wlasne oczy”, rzekl. “Tak – odparla Leah. – Ktoregos dnia przyjade”.

Kolacje jadal w skromnej trattorii w poblizu swojego hotelu. Gdy przyszedl tam drugiego wieczoru, wlasciciel lokalu potraktowal go jak stalego goscia, ktory od dwudziestu lat sumiennie przychodzi raz w tygodniu. Posadzil go przy specjalnym stoliku w poblizu kuchni i uraczyl taka iloscia przystawek, ze Gabriel blagal o litosc. Potem makaron, potem ryba, potem ogromny wybor deserow. Przy kawie wreczyl Gabrielowi list.

– Kto to zostawil? – zdziwil sie Gabriel.

Wlasciciel uniosl rece w typowym dla rzymian gescie obojetnosci.

– Jakis mezczyzna.

Gabriel przyjrzal sie listowi: gladki papier, nieznany charakter pisma, brak podpisu.

“Kosciol Santa Maria della Pace. Za godzine”.

W nocy sie ochlodzilo, a porywisty wiatr poruszal drzewami Villa Borghese. Gabriel szedl pieszo – po Corso d’Italia i Via Veneto – po czym zatrzymal taksowke i pojechal nia do Centro Storico* [Centro Storico – najstarsza czesc miasta.].

Przez dwadziescia minut krecil sie po waskich uliczkach i cichych skwerach, aby ostatecznie nabrac pewnosci, ze nikt go nie sledzi. Potem udal sie na Piazza Navona. Na placu klebil sie tlum ludzi, ktorym najwyrazniej nie przeszkadzal chlod. Kawiarnie byly pelne. Uliczni artysci sprzedawali tanie obrazy.

Gabriel powoli okrazyl plac, od czasu do czasu przystajac, aby przyjrzec sie bogato zdobionej fontannie czy wrzucic kilka drobnych monet do kosza slepca, brzdakajacego na gitarze o czterech strunach. Wyraznie czul, ze ktos go sledzi.

Skierowal sie do kosciola, lecz w pewnej chwili niespodziewanie sie odwrocil i ruszyl z powrotem. Jego ogon stal w malej grupce ludzi otaczajacych gitarzyste. Gabriel podszedl blizej i zatrzymal sie obok niego.

– Jestes czysty – powiedzial mezczyzna. – Wejdz do srodka.

Kosciol byl zupelnie pusty. W powietrzu unosil sie ciezki zapach palonego wosku i kadzidla. Gabriel minal nawe glowna, przystanal przed oltarzem. Za jego plecami otworzyly sie drzwi, ciche wnetrze kosciola wypelnil gwar dobiegajacy z halasliwego placu. Gabriel odwrocil glowe, aby sprawdzic, kto wszedl: zobaczyl tylko starsza kobiete, ktora przyszla sie pomodlic.

Chwile pozniej drzwi otworzyly sie ponownie. Teraz stanal w nich mezczyzna w skorzanej kurtce, o bystrych, ciemnych oczach: Rami, osobisty ochroniarz starego. Uklakl w lawce i uczynil znak krzyza.

Gabriel z trudem stlumil usmiech, po czym znow zapatrzyl sie w oltarz. Drzwi uchylily sie po raz kolejny, i dzwieki ulicy znowu rozbrzmialy w ciszy swiatyni. Tym razem Gabriel natychmiast rozpoznal charakterystyczny rytm krokow Ariego Shamrona.

Za moment stali kolo siebie. Shamron popatrzyl na obraz nad oltarzem.

– Co jest, Gabriel? – spytal niecierpliwie. Nie potrafil docenic sztuki. Prawdziwe piekno dostrzegal jedynie w doskonale zaplanowanych operacjach lub w zniszczeniu wroga.

– Ciekawym zbiegiem okolicznosci te freski wyszly spod pedzla Rafaela. Mistrz rzadko kiedy zajmowal sie freskami, a jesli juz, to tylko na zamowienie papiezy i ich najblizszego otoczenia. Pewien wplywowy finansista, Agostino Chigi, ufundowal te kaplice, a gdy Rafael przedstawil mu rachunek za obrazy, tak bardzo sie oburzyl, ze poszedl do Michala Aniola z zadaniem wyceny.

– Jak zareagowal Michal Aniol?

– Poinformowal Chigiego, ze sam zazadalby wiecej.

– Nie watpie, ze ja bym wzial strone bankiera. Chodzmy sie przejsc. Katolickie koscioly zle na mnie wplywaja. – Zdobyl sie na skapy usmiech. – To taka zaszlosc z czasow dziecinstwa w Polsce.

Spacerowali wokol placu, a czujny Rami podazal ich sladem niczym uosobienie nieczystego sumienia Shamrona. Rece trzymal w kieszeniach, bacznie sie rozgladajac. Shamron sluchal uwaznie, podczas gdy Gabriel mowil o zaginionej kolekcji.

– Powiadomila policje?

– Nie.

– Czemu?

Gabriel powtorzyl slowa Anny.

– Dlaczego ten starzec mialby ukrywac swoje obrazy?

– Takie wypadki zdarzaly sie juz wczesniej. Byc moze charakter kolekcji nie pozwalal na wystawienie jej na widok publiczny.

– Sugerujesz, ze byl zlodziejem?

– Niezupelnie. Nie musial krasc. Niekiedy sprawy sa znacznie bardziej skomplikowane. Mozliwe, ze kolekcja Rolfego nie pochodzila z najczystszych zrodel. W koncu mowimy przeciez o Szwajcarii.

– Co masz na mysli?

– Skarbce i podziemia bankow szwajcarskich sa pelne historycznych lupow, takze dziel sztuki. Niewykluczone, ze te obrazy wcale nie nalezaly do Rolfego. Mozemy zalozyc jedno: bez wzgledu na to, kto zabral plotna, zrobil to z konkretnego powodu. I zostawil Rafaela wartego kilka milionow dolarow.

– Istnieje mozliwosc odzyskania skradzionych obrazow?

– Przypuszczam, ze tak. Zalezy, czy zostaly juz sprzedane.

– Czy takich dziel mozna sie szybko pozbyc na czarnym rynku?

– Wystawienie ich na sprzedaz wywolaloby ogromne zamieszanie. Ale tez mozemy miec do czynienia z kradzieza na zamowienie.

– Czyli?

– Ktos komus zlecil te robote.

– Czy smierc Rolfego byla wliczona w cene?

– Dobre pytanie.

Shamrona nagle ogarnelo zmeczenie. Usiadl na murku okalajacym fontanne.

– Coraz gorzej znosze podroze – wyznal. – Opowiedz mi o Annie Rolfe.

– Gdyby dano mi mozliwosc wyboru, nigdy nie probowalbym nawiazac z nia kontaktu. To nieobliczalna, wybuchowa kobieta, a w dodatku pali wiecej od ciebie. Za to gra na skrzypcach lepiej niz ktokolwiek, kogo mialem okazje sluchac.

– Dobrze sobie radzisz z takimi ludzmi jak ona. Odmien ja. – Shamron zaniosl sie kaszlem tak gwaltownym, ze az nim zatrzeslo. Uspokoil sie dopiero po chwili. – Czy ona ma jakies pojecie, dlaczego jej ojciec nawiazal z nami kontakt?

– Twierdzi, ze nie. Nie byli sobie specjalnie bliscy.

Shamron najwyrazniej poczul chwilowy przyplyw osobistego bolu. Jego wlasna corka wyniosla sie do Nowej Zelandii. Dzwonil do niej raz w miesiacu, a ona do niego nigdy. Dreczyla go obawa, ze nie zechce wrocic do domu na jego pogrzeb albo nie odmowi za niego kadiszu. Nie spieszyl sie z zapaleniem nastepnego papierosa.

– Masz jeszcze jakis trop?

– Owszem, jeden.

– Warto nim isc?

Вы читаете Angielski Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату