– Nie mam wyboru. Jesli nie dotrzymam tego zobowiazania, moja kariera legnie w gruzach.
– Ludzie, ktorzy zabili twojego ojca, jasno dali do zrozumienia, ze zrobia wszystko, abysmy ich nie zidentyfikowali. Innymi slowy, ty takze jestes zagrozona.
– Zatem musisz zapewnic mi ochrone, bo i tak wystapie w przyszlym tygodniu i zadna sila mnie nie powstrzyma.
Nad morzem pojawily sie ciezkie, olowiane chmury, pedzace w strone ladu. Wzmogl sie chlodny wiatr, wypelniajac jekami ruiny. Anna nagle zadrzala z zimna; skrzyzowawszy rece na piersiach, zapatrzyla sie w morze. Gabriel pozbieral ich rzeczy i zaczeli schodzic z pograzonego w szarosci wzgorza. Ich sladem podazyli dwaj cisi straznicy. Gdy dotarli do skraju sosnowego lasku, lunelo.
– Za pozno! – Anna usilowala przekrzyczec dudnienie spadajacych kropli wody. – Musimy przeczekac.
Pociagnela Gabriela pod rozlozysta sosne.
– Przede wszystkim trzeba zabezpieczyc przed deszczem twoj opatrunek – oswiadczyla, a w jej glosie zadzwieczala nuta troski.
Wyjela z kieszeni plecaka ortalionowa kurtke z kapturem i narzucila ja sobie i Gabrielowi na glowe. Przez nastepnych dwadziescia minut kulili sie pod nia niczym para uchodzcow, ochroniarze Ramiego zas stali w milczeniu u ich boku niczym wartownicy. Podczas tego przymusowego postoju Anna przekazala Gabrielowi kody bezpieczenstwa do willi i poinformowala go, gdzie powinien szukac dokumentacji obrazow. Gdy deszcz wreszcie ustal, obwiazala kurtka rece Gabriela i ostroznie ruszyli mokra sciezka ku willi. Przed glowna brama Gabriel oddal Anne pod opieke Ramiego i wsiadl do samochodu. Odjezdzajac, po raz ostatni obejrzal sie przez ramie i zobaczyl, jak Anna Rolfe biegnie za Ramim po podjezdzie i wrzeszczy:
– Pif, paf! Rami, nie zyjesz!
23
Motzkinowi podobalo sie w Lizbonie. Pracowal juz w najwspanialszych miastach. Byl w Londynie, Paryzu i Brukseli. Spedzil pelen napiecia rok w Kairze jako dziennikarz gazety wydawanej w Ottawie. W Lizbonie ostatnio nic sie nie wydarzylo i Motzkinowi to niezwykle odpowiadalo. Stara, dobra inwigilacja, troche przypominajaca nawiazywanie kontaktu. Akurat na tyle ciekawa, aby nie oszalec z bezczynnosci. Mial czas na ksiazki i znaczki, a takze na dlugie sjesty ze swoja dziewczyna w Alfamie.
Wlasnie od niej wrocil, kiedy cicho zabrzeczal telefon na jego biurku. Motzkin podniosl sluchawke. O tej porze Ari Shamron zwykle wystawial glowe z kryjowki i utrudnial zycie swoim ludziom. Na szczescie nie byl to Shamron, tylko straznik z holu. Przyszedl gosc, ktos, kto znal Motzkina z nazwiska.
Motzkin odlozyl sluchawke i wyswietlil na monitorze komputera obraz z kamery zainstalowanej w holu. Do biura czesto przychodzili nieumowieni ludzie najrozmaitszej proweniencji. Najczesciej wystarczal rzut oka, aby sie przekonac, czy dana osobe powinno sie wpuscic, czy tez stanowczo odprowadzic do drzwi.
– A niech mnie… – wymamrotal Motzkin, gdy na ekranie pojawilo sie zdjecie goscia. Oto ujrzal zywa legende, ktora wchodzila do ambasady, wygladajac jak ostatnie nieszczescie. Z tego, co Motzkin jeszcze niedawno slyszal o tym czlowieku, wynikalo, ze zaszyl sie w jakims angielskim domku, otoczony obrazami i demonami przeszlosci. – A niech mnie… – powtorzyl, schodzac po schodach. – To naprawde ty?
W pokoju telekomunikacyjnym Motzkin nawiazal bezpieczna lacznosc z gabinetem Shamrona przy Bulwarze Krola Saula. Potem zamknal dzwiekoszczelne drzwi i przypatrywal sie Gabrielowi przez szybe. Rozmowa nie nalezala do przyjemnych; przynajmniej co do tego Motzkin nie mial watpliwosci. Trzeba jednak pamietac, ze w Biurze tylko nieliczni unikneli potyczki ze starym, a bitwy Shamrona z wielkim Gabrielem Allonem byly chlebem powszednim instytucji. Dwadziescia minut pozniej poszarzaly na twarzy Gabriel rzucil sluchawke i wyszedl z pokoju.
– W ciagu pol godziny stary przesle raport. Potrzebuje kilku rzeczy.
Motzkin zabral go na pietro i dal mu czas na prysznic i zmiane odziezy. Potem zarezerwowal bilety lotnicze, zamowil samochod i wreczyl Gabrielowi dwa tysiace dolarow z funduszu na niespodziewane wydatki.
Kiedy powrocili do pokoju telekomunikacyjnego, z faksu wysuwal sie juz raport. Sporzadzil go wydzial badan Biura, na podstawie informacji uzyskanych dzieki wspolpracy z wywiadami brytyjskim i francuskim.
Raport dotyczyl pewnego mezczyzny. Nazywal sie Christopher Keller.
Gabriel zasiadl do lektury.
Urodzil sie w Londynie, jako jedyny syn znanych lekarzy z Harley Street. Christopher Keller juz w dziecinstwie wyraznie dal wszystkim do zrozumienia, ze nie zamierza isc w slady rodzicow. Mial obsesje na punkcie historii, zwlaszcza wojskowosci, i pragnal zostac zolnierzem. Rodzice zabronili mu jednak wstepowac do szkoly wojskowej, a on byl posluszny ich woli, przynajmniej przez pewien czas. Rozpoczal studia w Cambridge, wybierajac historie i jezyki orientalne. Nalezal do najlepszych studentow. Na drugim roku w jego zachowaniu zaszla zmiana: stawal sie coraz bardziej niespokojny, az w koncu ktorejs nocy zniknal bez sladu. Kilka dni pozniej objawil sie w domu ojca w Kensington – obciety na zapalke, w mundurze polowym koloru khaki. Keller wstapil do brytyjskiej armii.
Po szkoleniu podstawowym skierowano go do pulku piechoty; jego wybitny intelekt, predyspozycje fizyczne i natura samotnego wilka dosc szybko odseparowaly go od rowiesnikow. W niedlugim czasie zainteresowalo sie nim biuro rekrutacyjne brytyjskich jednostek specjalnych SAS. Urzednik, ktory odwiedzil Kellera, zapoznal sie dokladnie z jego teczka i odbyl rozmowe z przelozonymi. Kellera zaproszono do kwatery glownej SAS w Hereford, na wstepny kurs szkoleniowy.
Wyroznial sie od samego poczatku. Jego instruktorzy na kursie walki wrecz napisali, ze nigdy nie widzieli czlowieka tak obdarzonego instynktowna zdolnoscia odbierania ludziom zycia. W “domu smierci” – nieslawnym miejscu, w ktorym rekruci cwiczyli walke bezposrednia, odbijanie zakladnikow i antyterrorystyczne techniki “oczyszczania pomieszczen” – Keller uzyskiwal wyniki najwyzsze z mozliwych. Ostatniego dnia kursu przeniosl dwudziestopieciokilogramowy plecak i pieciokilogramowy pistolet maszynowy na odleglosc ponad szescdziesieciu kilometrow przez smagane wiatrem wrzosowiska Brecon Beacons. Dosc powiedziec, ze podczas tego sprawdzianu wytrzymalosciowego niejeden stracil zycie. Keller zakonczyl wyprawe w czasie o pol godziny krotszym niz dotychczasowy rekordzista. Przyjeto go do jednostki i przydzielono do zmotoryzowanej kompanii Sabre, specjalizujacej sie w walkach pustynnych.
Wtedy w jego karierze nastapil gwaltowny zwrot. Na scenie pojawil sie kolejny czlowiek, tym razem z wywiadu wojskowego. Poszukiwal odpowiedniego zolnierza do bezposredniej obserwacji i innych zadan specjalnych na terenie Irlandii Polnocnej. Werbownik zauwazyl, ze uzdolnienia jezykowe Kellera sa zdumiewajace, podobnie jak umiejetnosc improwizacji i szybkiego myslenia w trakcie dzialania. Czy Keller byl zainteresowany? Jeszcze tego samego wieczoru spakowal sie i przeniosl z Hereford do tajnej bazy w gorach Szkocji.
Podczas szkolenia Keller ujawnil swoj niezwykly dar. Przez wiele lat brytyjskie sluzby bezpieczenstwa i wywiadu borykaly sie z problemem niezliczonych akcentow mieszkancow Irlandii Polnocnej. Wojujace spolecznosci w Ulsterze potrafily sie identyfikowac wylacznie na podstawie sposobu wymowy. Akcent katolikow z zachodniego Belfastu jest inny niz wymowa protestantow z tego samego rejonu. Akcent Upper Falls Road rozni sie od Lower Falls. Kilka slow wypowiedzianych z takim czy innym akcentem moglo przesadzic o zyciu lub strasznej smierci mowiacego. Keller posiadal zdolnosc doskonalego nasladowania intonacji. Potrafil nawet blyskawicznie zmieniac akcent: w jednej chwili mowil jak katolik z Armagh, w nastepnej udawal protestanta z Shankill Road w Belfascie, a na koniec znowu katolika, choc tym razem z osiedla Ballymurphy. Pracowal tam ponad rok, tropiac czlonkow IRA i wychwytujac cenne informacje z krazacych po miescie plotek. Dzialal samotnie, przy minimalnym nadzorze swojego bezposredniego przelozonego w wywiadzie wojskowym.
Jego zadanie w Irlandii Polnocnej nagle dobieglo konca, kiedy pewnej nocy porwano go w zachodnim Belfascie i wywieziono do polozonego na odludziu domu w Armagh. Tam zostal oskarzony o dzialalnosc szpiegowska na rzecz Brytyjczykow. Keller musial uciekac. Zanim jednak wydostal sie z farmy, zabil czterech