uprzejmie dawal do zrozumienia, ze ta rozmowa jest strata czasu, a na Bahnhofstrasse czas to z pewnoscia pieniadz.

Potem Anna mowila:

– Chcialabym uzyskac dostep do rachunku Herr Aloisa Rittera. Zapadala cisza, urzednik przez chwile stukal w klawiature komputera i jakis czas z uwaga wpatrywal sie w ekran monitora.

– Niestety, ale nie prowadzimy rachunku na to nazwisko.

– Czy jest pan pewien?

– Tak, calkowicie.

– Dziekuje. Prosze mi wybaczyc, ze zabralam panu tyle cennego czasu.

– Nic sie nie stalo. Prosze, oto nasza wizytowka. Byc moze w przyszlosci bedzie pani zainteresowana naszymi uslugami.

– To bardzo uprzejme z pana strony.

Po jedenastej wizycie poszli do malego bistro Cafe Brioche na kawe. Gabrielowi zaczynaly puszczac nerwy. Juz od dwoch godzin krecili sie bezowocnie po Bahnhofstrasse. Nie ulegalo watpliwosci, ze coraz bardziej rzucaja sie w oczy.

Nastepny przystanek wypadl w lokalu Becker & Puhl, gdzie przywital ich Herr Becker we wlasnej osobie, czlowiek oficjalny, drobiazgowy i calkiem lysy. Jego biuro prezentowalo sie bezbarwnie, a sterylnoscia dorownywalo sali operacyjnej. Gdy wpatrywal sie w monitor komputera, Gabriel dostrzegl w nieskazitelnie czystych szklach jego okularow refleksy przesuwajacych sie nazwisk i cyfr.

Po chwili niemej kontemplacji bankier podniosl wzrok.

– Numer rachunku?

– 251233126 – wyrecytowala z pamieci Anna. Becker wcisnal kilka klawiszy.

– Haslo?

Gabriel poczul ucisk w piersi. Spojrzal na Herr Beckera, ktory uwaznie mu sie przygladal. Anna cicho odchrzaknela.

– Adagio.

– Prosze za mna.

Zaprowadzil ich do pokoju konferencyjnego o wysokim suficie i obitych drewnem scianach. Posrodku pomieszczenia stal prostokatny stol z dymnego szkla.

– Tutaj beda panstwo mogli spokojnie zapoznac sie z zawartoscia depozytu – wyjasnil Becker. – Prosze usiasc wygodnie. Za chwile wszystko przyniose.

Wrocil ze stalowa skrzynka, sluzaca do przechowywania depozytow.

– Zgodnie z umowa zawarta przy otwieraniu rachunku, kazdy, kto przedstawi odpowiedni numer rachunku oraz wlasciwe haslo, ma prawo dostepu do depozytu. – Polozyl skrzynke na stole. – Wszystkie klucze sa w moim posiadaniu.

– Rozumiem – rzekla Anna.

Poswistujac cicho, Becker wyciagnal z kieszeni ciezka obrecz z kluczami i wybral wlasciwy, po czym dokladnie sprawdzil wygrawerowane na nim oznaczenie, wsunal go do zamka, przekrecil i lekko uniosl wieko. Powietrze wypelnilo sie zapachem starego papieru. Becker cofnal sie na dyskretna odleglosc.

– Jest jeszcze jedna skrzynka depozytowa, znacznie wieksza od tej. Czy zycza sobie panstwo zapoznac sie takze z jej zawartoscia?

Gabriel i Anna wymienili spojrzenia.

– Tak – odparli jednoczesnie.

Gabriel poczekal, az Becker opusci pokoj, i dopiero wtedy podniosl pokrywe wiekszej skrzynki. W srodku znajdowalo sie szesnascie plocien, starannie zwinietych i zabezpieczonych: Monet, Picasso, Degas, van Gogh, Manet, Toulouse-Lautrec, Renoir, Bonnard, Cezanne, a takze wspanialy akt Vuillarda. Nawet Gabriel, przyzwyczajony do obcowania z bezcennymi dzielami sztuki, byl zdumiony bogactwem kolekcji. Ilu ludzi poszukiwalo tych arcydziel? Ile lat zajely im proby odnalezienia utraconej wlasnosci? Ile lez przelano z powodu utraty tych obrazow? A teraz lezaly przed nim, ukryte w skarbcu pod Bahnhofstrasse. Niezwykle wygodne rozwiazanie. I doskonale logiczne.

Anna skoncentrowala sie na przejrzeniu zawartosci mniejszej skrzynki. Najpierw wydobyla gotowke: franki szwajcarskie, franki francuskie, dolary, funty, marki. Manipulowala nimi ze swoboda czlowieka nawyklego do kontaktu z duzymi pieniedzmi. Potem przyszla kolej na harmonijkowa teczke, wypelniona dokumentami. Na koniec siegnela po stos listow, owinietych jasnoniebieska gumka.

Zdjela gumke, odlozyla ja na bok i przystapila do przegladania kopert. Zrecznie wertowala je dlugimi, smuklymi palcami. Palec wskazujacy, palec srodkowy, wskazujacy, srodkowy, przerwa. Wskazujacy, srodkowy, wskazujacy, srodkowy, przerwa. Wyciagnela z pliku jedna koperte, obrocila ja w dloni i sprawdziwszy, czy zakladka jest dobrze zalepiona, wreczyla ja Gabrielowi.

– To cie moze zainteresowac.

– Co jest w srodku?

– Nie mam pojecia. Ale koperta jest zaadresowana do ciebie.

Papeteria nalezala do czlowieka z innej epoki: jasnoszara, formatu A4, na gorze posrodku kartki widnial napis “Augustus Rolfe”, bez zbednych informacji, takich jak numer faksu lub e-maila. Byla tam tylko data: list napisano na dzien przed przybyciem Gabriela do Zurychu. Autor poslugiwal sie jezykiem angielskim, pisal odrecznie, choc nie potrafil juz stawiac wyraznych liter. W efekcie mozna bylo uznac, ze list zostal napisany w dowolnym jezyku i alfabecie swiata. Gabrielowi udalo sie rozszyfrowac tresc przy pomocy Anny, zagladajacej mu przez ramie.

Drogi Gabrielu,

Mam nadzieje, ze nie uznasz za zuchwalosc faktu, iz zwracam sie do ciebie po imieniu, lecz od pewnego czasu znam twoje prawdziwe dane i podziwiam twoja prace, zarowno w dziedzinie konserwacji dziel sztuki, jak i sluzby w obronie twojego narodu. Jako szwajcarski bankier mam dostep do rozmaitych informacji.

Jesli czytasz ten list, oznacza to, ze ja juz nie zyje, a ty niewatpliwie sporo dowiedziales sie o moim zyciu, choc liczylem na to, ze te informacje przekaze ci osobiscie. Postaram sie uzupelnic twoja wiedze teraz, posmiertnie.

Jak juz wiesz, nie sprowadzilem cie do swojej willi w Zurychu po to, abys odnowil Rafaela. Nawiazalem kontakt z twoimi mocodawcami z okreslonego powodu: chcialem, abys przejal moja druga kolekcje – tajne zbiory, przechowywane w ukrytej, podziemnej komorze mojej willi, o ktorej istnieniu juz wiesz, mam nadzieje – i zwrocil ja prawowitym wlascicielom. Gdyby nie istniala mozliwosc ich zlokalizowania, pragne, aby wszystkie obrazy zawisly w muzeach Izraela. Porozumialem sie z twoimi pracodawcami dlatego, ze cala sprawe wole zalatwic dyskretnie, aby nie okrywac swojej rodziny oraz ojczyzny dodatkowa hanba.

Wszedlem w posiadanie plocien w sposob pozornie legalny, lecz w rzeczywistosci calkowicie nieuczciwy. Gdy je “kupowalem”, bylem swiadom, ze skonfiskowano je wraz z calymi zbiorami, ktore nalezaly do zydowskich marszandow oraz francuskich kolekcjonerow. Wiele lat podziwialem artystyczna doskonalosc plocien, lecz, podobnie jak mezczyzne sypiajacego z cudza kobieta, dreczylo mnie poczucie winy. Zamierzalem zwrocic obrazy przed smiercia, by choc czesciowo naprawic bledy popelnione za zycia i dopiero wtedy przeniesc sie na tamten swiat. Oto ironia: natchnienie do tego czynu zaczerpnalem z podstaw twojej religii. W swieto Jom Kipur nie wystarczy uznac wlasnej winy, by odpokutowac za zle uczynki. By uzyskac odpuszczenie, trzeba udac sie do tego, kogo sie skrzywdzilo, i zrekompensowac mu wyrzadzone krzywdy. Znalazlem stosowny fragment w Ksiedze Izajasza. Grzesznik pyta Boga: “«Czemu poscilismy, a Ty nie wejrzales? Umartwialismy siebie, a Tys tego nie uznal?». Otoz w dzien waszego postu wy znajdujecie sobie zajecie i uciskacie wszystkich waszych robotnikow. Otoz poscicie wsrod wasni i sporow, i wsrod bicia niegodziwa piescia”* [Biblia Tysiaclecia, wydanie czwarte, Wydawnictwo Pallottinum, Poznan 1991.].

Moja chciwosc podczas wojny byla rownie bezgraniczna, jak teraz moje poczucie winy. W tym banku zdeponowalem szesnascie obrazow. To reszta mojej tajnej kolekcji. Prosze, nie wychodz stad bez nich. W Szwajcarii sa ludzie, ktorzy pragna, aby przeszlosc pozostala dokladnie tam, gdzie jest teraz – w podziemiach bankow przy Bahnhofstrasse – i zrobia wszystko, zeby osiagnac swoj cel. Uwazaja sie za patriotow, straznikow szwajcarskiego idealu neutralnosci i niezaleznosci za wszelka cene. Sa skrajnie nieprzyjazni cudzoziemcom,

Вы читаете Angielski Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату