– Ktos usilowal usunac oznakowania, lecz niespecjalnie mu sie to udalo. Przyjrzyjcie sie lewemu dolnemu rogowi. Sa tu slady swastyki, numer seryjny oraz inicjaly pierwotnego wlasciciela: S.I.
– Kim jest S.I? – spytala Anna.
– S.I. to Samuel Isakowitz, moj ojciec… – Glos Isherwooda sie zalamal. – Ten obraz nazisci zabrali z galerii mojego ojca przy rue de la Boetie w Paryzu w czerwcu 1940 roku.
– Jest pan pewien? – dopytywala Anna.
– Moge sie zalozyc o wszystko.
– Wobec tego prosze go przyjac wraz z najszczerszymi przeprosinami ze strony rodziny Rolfe. – I ucalowawszy go w policzek, dodala: – Ogromnie mi przykro, panie Isherwood.
Shamron popatrzyl na Gabriela.
– Wiesz co, przedstaw mi swoj plan jeszcze raz.
Zeszli na dol do gabinetu Isherwooda. Gabriel zajal miejsce za biurkiem, a Shamron krazyl po calym pokoju.
– Co mam powiedziec premierowi?
– Slyszales, co sugerowala Anna. Nic mu nie mow.
– A jesli wszystko obroci sie przeciwko mnie?
– Nic podobnego ci nie grozi.
– Takie historie zawsze sie obracaja przeciwko mnie, Gabriel, i mam na to dowody w postaci blizn. Ty takze. Powiedz mi jedna rzecz. Czy mam wybujala wyobraznie, czy tez dzisiaj wieczorem poruszales sie bardziej sprezyscie niz zwykle?
– Chcesz mnie o cos spytac?
– Nie chcialbym, aby to zabrzmialo niedelikatnie.
– Nigdy dotad nie miewales takich watpliwosci.
– Czy ty i ta kobieta jestescie kims wiecej niz tylko wspoluczestnikami poszukiwan sprawcow zabojstwa jej ojca? – Nie uslyszawszy odpowiedzi, Shamron usmiechnal sie i pokrecil glowa. – Pamietasz, co mi powiedziales o Annie Rolfe na Piazza Navona?
– Stwierdzilem, ze gdybysmy mieli mozliwosc wyboru, nigdy nie skorzystalibysmy z pomocy takiej kobiety jak ona.
– A teraz chcesz ja zaangazowac jeszcze bardziej?
– Da sobie rade.
– Nie watpie. Problem w tym, czy ty dasz sobie rade, Gabriel.
– Niczego bym nie sugerowal, gdybym sadzil, ze mi sie nie powiedzie.
– Jeszcze dwa tygodnie temu musialem cie blagac, zebys zajal sie smiercia Rolfego. Teraz wyruszasz na wojne ze Szwajcaria.
– Rolfe chcial, aby te obrazy trafily do nas. Ktos je zabral, a teraz ja chce je odzyskac.
– Rzecz w tym, ze to nie jest twoja jedyna motywacja. Zmienilem cie w zabojce, lecz w glebi duszy jestes konserwatorem. Mysle, ze tym razem chcesz wziac na warsztat Anne Rolfe. W takim wypadku nastepne logiczne pytanie brzmi: dlaczego on chce zajmowac sie Anna Rolfe? Istnieje tylko jedna logiczna odpowiedz: bo cos do niej czuje… – Shamron zawahal sie, po czym dodal: – I to jest najlepsza wiadomosc, jaka slyszalem od bardzo dawna.
– Troszcze sie o nia.
– Jesli sie o nia troszczysz, powinienes przekonac ja do odwolania wystepu w Wenecji.
– Ona nie chce o tym slyszec.
– Skoro tak, to sprobujmy skorzystac z nadarzajacej sie okazji.
– Co masz na mysli?
– Zawsze uwazalem, ze oszustwa i matactwa to skuteczna taktyka w podobnych sytuacjach. Niech wystapi na tym koncercie. Trzeba tylko zadbac o to, by twoj przyjaciel Keller nie zmienil recitalu w prawdziwie niezapomniane wydarzenie.
– No prosze, oto Ari Shamron, ktorego znam i uwielbiam. Wykorzysta jednego z najlepszych muzykow swiata jako przynete.
– Musimy grac takimi kartami, jakie nam przypadly w rozdaniu.
– Bede z nia w Wenecji. Chcialbym, aby sprawy w Zurychu przejal ktos, komu ufam.
– Kto taki?
– Eli Lavon.
– Moj Boze, zjazd rocznika 1972! Gdybym byl kilka lat mlodszy, dolaczylbym do ciebie.
– Nie dajmy sie poniesc fantazji. Jesli chodzi o Odeda i Mordecaia, obaj dobrze sie sprawdzili w Paryzu. Ich tez chce.
– W Odedzie dostrzegam czastke siebie – wyznal Shamron i uniosl toporne dlonie murarza. – Ma potezny uscisk. Jak kogos zlapie, to juz nie pusci.
34
Eva upierala sie przy kupnie drogiego mieszkania z widokiem na Jezioro Zuryskie, chociaz lezalo to poza mozliwosciami finansowymi Gerhardta Petersona, zyjacego ze skromnej pensji urzednika panstwowego. Przez pierwszych dziesiec lat malzenstwa uzupelniali niedobory pieniezne z jej spadku. Teraz jednak pieniadze sie rozeszly, a na Gerhardcie spoczal obowiazek zapewnienia zonie poziomu zycia, do ktorego w swoim mniemaniu miala prawo. Gdy w koncu dotarl do domu, w mieszkaniu panowaly ciemnosci. Peterson przekroczyl prog, a ukochany rottweiler Evy rzucil sie na niego z mroku, bolesnie uderzajac go twardym jak skala lbem w rzepke.
– Lezec, Schultzie! Wystarczy, piesku. Lezec! Niech cie cholera, Schultzie!
Przesunal dlonia po scianie i zapalil swiatlo. Pies lizal jego zamszowe buty.
– Juz dobrze, Schultzie. Idz sobie. Naprawde wystarczy.
Pies odtruchtal, postukujac pazurami o marmurowa posadzke. Peterson dokustykal do sypialni, rozcierajac obolale kolano. Eva siedziala w lozku, z ksiazka w rekach. W telewizji wyswietlano kryminal. Eva miala na sobie szyfonowy szlafrok. Jej wlosy byly swiezo wystylizowane, na lewym nadgarstku polyskiwala zlota bransoletka, ktorej Peterson sobie nie przypominal. Pieniadze, ktore Eva wydawala na Bahnhofstrasse, dorownywaly majatkowi zgromadzonemu w skarbcach pod ta ulica.
– Co z twoim kolanem?
– Twoj pies sie na mnie rzucil.
– Wcale sie na ciebie nie rzucil. On cie uwielbia.
– Dziekuje za taka uczuciowosc.
– Jest mezczyzna, tak jak ty. Oczekuje twojej aprobaty. Gdybys od czasu do czasu poswiecil mu wiecej uwagi, nie zachowywalby sie tak entuzjastycznie na twoj widok.
– Wiesz to od jego terapeuty?
– Podpowiada mi to zdrowy rozsadek.
– Nigdy nie chcialem tego cholernego psa. Jest za duzy do tego mieszkania.
– Dzieki niemu czuje sie bezpiecznie pod twoja nieobecnosc.
– To miejsce przypomina fortece. Nikt sie tu nie dostanie, a Schultzie nigdy nie atakuje nikogo poza mna.
Eva poslinila koniec palca wskazujacego i przewrocila kartke ksiazki, tym samym konczac dyskusje. W telewizji amerykanscy policjanci wylamywali drzwi do jakiegos mieszkania w biednej dzielnicy. Gdy wpadli do srodka, dwoch podejrzanych otworzylo ogien z pistoletow maszynowych. Policjanci odpowiedzieli strzalami z wlasnej broni, kladac obydwu facetow trupem. Peterson pomyslal, ze telewizja pokazuje za duzo agresji. On sam rzadko nosil bron i nigdy dotad z niej nie skorzystal na sluzbie.
– Co tam w Bernie?
Peterson naklamal zonie, aby miec alibi na czas wizyty u Ottona Gesslera. Usiadl na brzegu lozka i zdjal