John Sung.
– Jak sie pan czuje? – zapytala.
– Dobrze. Rana troche swedzi. Chcialem powiedziec – dodal – ze mam ziola na pani artretyzm. W moim domu jest na dole restauracja. Czy moglibysmy sie tam spotkac?
Sachs spojrzala na zegarek. Coz to moglo szkodzic? Spotkanie z Sungiem nie potrwa dlugo. Pozostalych czlonkow zespolu mogl odwiezc do Rhyme'a inny policjant. Zdjela z siebie kombinezon, po czym przekazala dowody Dengowi i Alanowi Coe. Powiedziala im, ze musi jeszcze gdzies wpasc i bedzie u Rhyme'a za pol godziny.
ROZDZIAL OSMY
Amelia Sachs zaparkowala autobus ekipy dochodzeniowej w alejce niedaleko domu Johna Sunga. Wysiadajac, spojrzala na recznie malowany szyld kwiaciarni mieszczacej sie na parterze budynku tuz obok restauracji: „Brakuje ci w zyciu szczescia – kup nasz szczesliwy bambus”.
Chwile pozniej zauwazyla w oknie restauracji Sunga. Pomachal do niej i usmiechnal sie. Weszla do srodka i usiadla naprzeciwko niego.
– Ma pani ochote cos zjesc?
– Nie, nie mam duzo czasu.
– W takim razie herbata.
Nalal herbaty do malej filizanki i przesunal ja ku niej.
– Znalezliscie go juz? – zapytal. – Ducha?
Nie chcac zdradzac szczegolow sledztwa, odparla jedynie, ze maja kilka tropow.
– Nie lubie tej niepewnosci – westchnal Sung. – Slysze kroki na korytarzu i zastygam w bezruchu. Zupelnie tak jak w Fuzhou. Slychac, ze ktos podjezdza pod dom, i nigdy nie wiadomo czy to sasiedzi, czy sluzba bezpieczenstwa.
– Po calym tym medialnym halasie wokol „Fuzhou Dragona” – powiedziala – mozna by sie spodziewac, ze Duch wroci raczej do Chin.
– Rozbijcie sagany… – przypomnial jej Sung.
– I zatopcie lodzie – dokonczyla, kiwajac glowa. – Nie tylko jemu jednemu przyswieca ta dewiza – dodala nagle.
Sung przez chwile jej sie przygladal.
– Jest pani silna kobieta. Zawsze byla pani funkcjonariuszka bezpieczenstwa?
– U nas nazywa sie to policja. Nie, zanim poszlam do Akademii Policyjnej, kilka lat pracowalam. – Opowiedziala mu o swojej karierze na wybiegu.
– Byla pani modelka? – zdziwil sie z wesolym blyskiem w oku.
– Bylam mloda. Namowila mnie wlasciwie matka. Pamietam, jak naprawialam raz samochod razem z ojcem. On tez byl gliniarzem, ale mial hopla na punkcie samochodow. Remontowalismy silnik w jego starym thunderbirdzie. Mialam wtedy… nie wiem… jakies dziewietnascie lat. Lezalam pod samochodem, a on upuscil klucz. Trafil mnie prosto w policzek.
– Uch!
Sachs kiwnela glowa.
– Ale najwieksze „uch!” bylo, kiedy moja matka zobaczyla skaleczenie. Nie wiem, na kogo byla bardziej wsciekla: na mnie czy na ojca.
– Co robi pani matka? – zapytal Sung. – Czy opiekuje sie wnukami, kiedy pani idzie do pracy?
Spojrzala mu prosto w oczy.
– Nie mam dzieci.
– Nie ma pani… przepraszam. – W jego glosie zabrzmialo wspolczucie. – W Chinach dzieci sa dla nas bardzo wazne. Oczywiscie, mamy przeludnienie, ale jedna z najbardziej znienawidzonych zasad, jakie narzucily nam centralne wladze, jest zakaz posiadania wiecej niz jednego dziecka. Obejmuje tylko rase Han, ktora stanowi w Chinach wiekszosc etniczna.
Czula cieplo, ktore emanowalo z jego oczu. I z jego usmiechu.
– Pewnie pani wie, ze nasz alfabet jest oparty na piktogramach. Chinski znak oznaczajacy „milosc” przedstawia matke trzymajaca dziecko.
Miala ochote powiedziec mu cos wiecej, wyznac, ze owszem, bardzo chce miec dzieci. Nagle zachcialo jej sie plakac.
– Jest pani zamezna? – zapytal Sung.
– Nie. Ale jestem z kims zwiazana.
– To dobrze – powiedzial, studiujac ja wzrokiem. – Wyczuwam, ze pracuje w tej samej dziedzinie co pani. Czy to przypadkiem nie jest ten mezczyzna, o ktorym mi pani mowila? Lincoln…
– Rhyme. – Sachs rozesmiala sie. – Jest pan bardzo spostrzegawczy.
– W Chinach doktorzy sa detektywami duszy. – Sung pochylil sie do przodu. – Prosze mi podac reke.
Zrobila to, a on polozyl dwa palce na jej nadgarstku i po chwili odchylil sie do tylu.
– Moja diagnoza byla prawidlowa – oznajmil. – Pani sledziona ma zbyt wiele wilgoci. To powoduje artretyzm.
– Zatem czego potrzebuje moja sledziona?
– Mniej wilgoci. – Sung przesunal w jej strone torebke. – To dla pani. – Sachs otworzyla ja; w srodku byly ziola i suszone rosliny. – Niech pani zaparzy z tego herbatke i popija powoli przez dwa dni. Moge rowniez zastosowac masaz. Nazywacie to chyba akupresura. Jest bardzo skuteczna. Pokaze pani.
Sung pochylil sie nad stolem i kamienna malpa zakolysala sie na zabandazowanej piersi. Jego palce dotknely pewnych miejsc na jej ramionach i wpily sie mocno w skore, a potem znalazly nowe miejsca i zrobily to samo. Po minucie odchylil sie do tylu.
– Teraz prosze podniesc rece.
Zrobila to i chociaz nadal odczuwala pewien bol w stawach, miala wrazenie, ze jest znacznie mniejszy niz ostatnio.
– Poskutkowalo – przyznala zaskoczona. – Dziekuje. Musze juz jechac – dodala, spogladajac na zegarek.
– Prosze zaczekac – rzekl z naciskiem. – W Chinach doktorzy patrza, dotykaja i rozmawiaja, zeby ustalic, co dolega pacjentowi. – Spojrzal jej w oczy. – Jest w pani jeszcze inna dysharmonia. Chce pani czegos, czego nie moze miec. Nie moze albo mysli, ze nie moze.
– Jakiej chce harmonii?
– Moze rodziny. Milosci. Miala pani klopoty z kochankami.
– Kiedy bylam modelka, wartosciowi mezczyzni bali sie zaprosic mnie na randke.
– Dlaczego mezczyzna mialby sie bac kobiety? – zapytal z autentycznym zdziwieniem Chinczyk.
– Ci, ktorzy mieli odwage mnie poderwac, chcieli tylko jednego.
– Energia seksualna jest bardzo wazna – potwierdzil Sung. – To jedna z najwazniejszych czesci
– Przez jakis czas mieszkalam z mezczyzna. Tez byl gliniarzem. Bylo dobrze, ale go aresztowali. Okazalo sie, ze bral lapowki.
– A teraz jest pani w zwiazku z tym czlowiekiem, z ktorym pani pracuje.
– Tak.
– Moze to jest zrodlo problemu – powiedzial cicho.
Nagle zadzwonila jej komorka i Sachs az podskoczyla z wrazenia. Siegajac po nia, uswiadomila sobie, ze dlon Sunga nadal spoczywa na jej ramieniu.
– Halo? – powiedziala, odsuwajac sie do tylu.
– Gdzie sie, do diabla, podziewacie, agentko Sachs? – uslyszala w sluchawce glos Lona Sellitto.
Nie chciala sie przyznawac, ale jej wzrok padl na stojacy po drugiej stronie ulicy woz patrolowy, w ktorym siedzieli gliniarze pilnujacy Sunga. Cos jej podszepnelo, ze to oni poinformowali Sellitta, gdzie jest.
– Jestem ze swiadkiem, Johnem Sungiem – powiedziala. – Musialam sprecyzowac kilka spraw.