mam w reku glowne nici zbrodni Slaytona. O, nadchodzi Flores… Niech pan siada i poslucha. Zaciekawi pana na pewno historia panskiego rywala.

I rozsiadlszy sie wygodniej w fotelu, Simpkins rozpoczal swa opowiesc.

— Kiedy znalazlem sie po raz pierwszy na wyspie jako rozbitek, to z zawodowego nawyku zainteresowalem sie prywatnym archiwum gubernatora Slaytona. Gubernator byl tak pewny siebie, ze zaniechal ostroznosci i przechowywal papiery w szufladzie biurka.

— Simpkins, czyzby pan?…

— Przeszukiwal cudze biurka? — Moj drogi, cel uswieca srodki! Tak, robilem to w nieobecnosci Slaytona. Dobrac klucz to glupstwo. Przejrzalem jego korespondencje i dowiedzialem sie niezwykle ciekawych rzeczy. Reszte informacji uzyskalem na kontynencie. W wyniku moich poszukiwan powstala „sprawa obywatela Hortvana, poslugujacego sie nazwiskiem Slayton. Jeslibym mial wylozyc szczegoly tej sprawy stylem aktu oskarzenia, bedzie to brzmialo mniej wiecej nastepujaco:

W Kanadzie, w prowincji Quebec, w miescie Montrealu mieszkal wlasciciel przedsiebiorstwa okretowego Robert Hortvan, ktorego statki przewozily ladunki i pasazerow po Rzece Swietego Wawrzynca. Hortvan mial dwoch synow. Starszy nazywal sie Abraham, mlodszy Edward. Bracia byli calkowicie do siebie niepodobni. Mlodszy, Edward, byl dobrym synem, dobrym czlowiekiem i wybitnie utalentowanym muzykiem.

Starszy, Abraham, prowadzil lekkomyslny tryb zycia. A poniewaz ojciec byl wielkim skapcem, Abraham pewnego razu wykradl pieniadze z ojcowskiego biurka. Malo tego. Kiedy kradziez zostala ujawniona, zwalil wine na brata. Jednak ojciec nie uwierzyl Abrahamowi, ktory zreszta po pijanemu przyznal sie do wszystkiego. A wiec ojciec wydziedziczyl go, zapisujac caly majatek mlodszemu synowi. Wkrotce starzec umarl ze zgryzoty i jak sie zdaje wskutek otluszczenia serca. Edward stal sie bogatym spadkobierca. W tym czasie ukonczyl konserwatorium i przygotowywal sie do koncertow w Europie. Z dobrego serca oddal znaczna czesc spadku bratu. Lecz ten przehulal wszystko i znow zostal bez pieniedzy. Wowczas Abraham ulozyl plan zdobycia calego majatku brata.

Otrzymawszy dzieki szantazowi kilka tysiecy dolarow od pewnego bankiera w Montrealu, puscil pieniadze w ruch. Przekupil lekarzy, kilku urzednikow sadowych i uzyskal to, ze Edward zostal uznany za chorego umyslowo, a Abrahama wyznaczono jego opiekunem. Nieszczesliwego muzyka zamknieto w szpitalu dla wariatow, a Abraham, zagarnawszy majatek brata, wrocil do hulaszczego trybu zycia. Ale wkrotce powinela mu sie noga. Nie umial rozliczyc sie przed rada opiekuncza. A nie udalo mu sie dlatego, ze w zwiazku z wyborami do parlamentu znalezli sie w radzie nowi ludzie, z ktorymi nie zdolal ubic targu. Abrahamowi grozilo ujawnienie jego wszystkich machinacji. Na dobitke w szpitalu dla umyslowo chorych zaczal pracowac nowy lekarz — ktory nie bral lapowek. Lekarz ten, po zbadaniu Edwarda, stwierdzil, iz jest on zdrowy. Wowczas Abraham postanowil przeniesc brata gdzies dalej, az sprawa ucichnie. Doszedl do porozumienia z pewnym lekarzem, ktory mial prywatne sanatorium na Wyspach Kanaryjskich. Podczas podrozy rozpetala sie burza i zagnala ich na Wyspe Zaginionych Okretow. Tylko trzy osoby zdolaly uratowac sie w lodzi: Abraham, Edward i sanitariusz, ktory wkrotce zginal — zapewne Slayton pomogl mu rozstac sie z tym padolem. Abraham pozostawil brata na Nowej Wyspie, gdzie sie pierwotnie znalezli, sam zas przedostal sie w nocy na lodzi na Wyspe Zaginionych Okretow i oswiadczyl jej mieszkancom, ze tylko on sam ocalal. Edward, pozbawiony lodzi, nie mogl dotrzec do wielkiej wyspy. Lecz Abraham widocznie odwiedzal go od czasu do czasu, by sprawdzic, co sie z nim dzieje.

— A dlaczego nie zabil go? — zapytal Huttling.

— Testament zostal sporzadzony w taki sposob, ze na wypadek smierci Edwarda caly majatek przechodzil na wlasnosc uniwersytetu, w ktorym Edward studiowal. Wiec Slayton postanowil uczynic tak: zatrzymac brata na Nowej Wyspie do czasu, az calkowicie zdziczeje. Wowczas choroba psychiczna Edwarda nie budzilaby watpliwosci. Oto dlaczego Slayton nigdy nie organizowal wycieczek na Nowa Wyspe. Zebrawszy ogromne bogactwa, znacznie przewyzszajace majatek brata, Abraham pozostawil Edwarda na lasce losu…

Tylko jednej rzeczy nie udalo mi sie ustalic: czy Edward jeszcze zyje. Teraz juz znamy prawde i mozemy uratowac tego nieszczesliwca. Czy warto bylo w imie tego zajrzec do cudzego biurka?

— Przeciez pan nie wiedzial, co pan tam znajdzie — odparl Huttling.

— Nie potrzeba mi cudzej wlasnosci, jestem czlowiekiem bezinteresownym. Musze teraz tylko zlapac Slaytona. A to nie jest trudna rzecz. Juz go znalazlem po zmudnych poszukiwaniach.

— Znalazl pan? Naprawde?! — zawolali sluchacze.

— Tak, znalazlem, z narazeniem wlasnego zycia — odpowiedzial skromnie Simpkins.

XI. Woda i ogien

W tym samym czasie kiedy Simpkins sledzil Slaytona, usilujac w miare moznosci schwytac go bez przelewu krwi, Thompson ze swymi asystentami i Luders przeprowadzali dokladne badania Morza Sargassowego. Zorganizowali kilka wypraw podwodnych opuszczajac sie na dno morza w skafandrach nurkow.

Udalo im sie uzyskac dosc dokladne dane o Wyspie Zaginionych Okretow. Luders z zapalem pracowal nad wykresem i pewnego razu, gdy wszyscy siedzieli przy wieczornej herbacie, zjawil sie z wielkim arkuszem.

— Prosze popatrzec — rzekl, uroczyscie rozwijajac rulon. — Wyspa Zaginionych Okretow znajduje sie na podwodnym scietym wierzcholku gory pochodzenia wulkanicznego. Dokola wyspy — u stop gory — glebokosc siega tysiaca pieciuset metrow, a od wierzcholka gory do powierzchni oceanu jest zaledwie sto metrow. Cala te przestrzen wypelniaja zatopione okrety, tworzac jak gdyby piramide.

— Pomnik nad grobem — rzekl Huttling.

— Tak, pomnik tysiecy ofiar morza. Lecz ta piramida, jak sie okazalo, jest jednoczesnie miastem zamieszkalym przez podwodnych mieszkancow.

— Jak to, wiec sa jeszcze podwodni mieszkancy wyspy? — spytala Vivian.

— Malze, sepie, osmiornice. Watpie, czy na kuli ziemskiej znalazloby sie inne tak wielkie skupisko tych stworzen. Mozna zrozumiec dlaczego. Na wpol zniszczone statki staly sie niezwykle wygodnymi mieszkaniami dla osmiornic. Wpelzaja przez dziury i wygladaja przez otwory iluminatorow czekajac na zdobycz.

— Ale spuszczac sie na dno w takim miejscu — powiedziala Vivian — to rzecz niebezpieczna!

— Jeszcze by! Trzeba poprzestac na wyprawach podwodnych do miejsc otwartych i trzymac sie blisko jeden drugiego. Ale za to jakie sie widzi ciekawe obrazy! Niedawno bylismy swiadkami niezwyklego widowiska. Osmiornica schwytala kraba i zaczela sie nim bawic. Krab stawial opor, usilowal wyzwolic sie z chwytliwych macek, lecz szybko opadl z sil. A osmiornica dlugo jeszcze bawila sie wywijajac nim w rozne strony. Czasami puszczala swa ofiare i natychmiast chwytala znow.

Nie zbadalismy tylko jeszcze glebokowodnej czesci wyspy. Stwierdzilismy miedzy innymi, ze im glebiej, tym prad morski jest silniejszy. Widocznie wlasnie ten prad przyprowadza uszkodzone statki do Wyspy Zaginionych Okretow. Chcemy jutro zajac sie zbadaniem tego pradu. Niech sie pan wybierze z nami, panie Huttling, pan jeszcze nie opuszczal sie na dno morza — zaproponowal Luders.

Vivian z obawa spojrzala na meza. Thompson pochwycil to spojrzenie i rzekl:

— Prosze sie nie obawiac, tam nie ma osmiornic. Opuscimy sie wprost z „Napastnika” na otwartym miejscu w strojach nurkow. Posiadaja one zasobniki z zapasem sprezonego powietrza. Poza tym mamy liny, przy ktorych uzyciu mozna nas w kazdej chwili wyciagnac na powierzchnie, nie ma wiec zadnego niebezpieczenstwa.

— Nie ma zadnego niebezpieczenstwa? Wobec tego ide z panami — oswiadczyla zdecydowanie Vivian. Thompson byl troche zaklopotany nieoczekiwanym obrotem sprawy. Lecz znal juz charakter Vivian i nie spieral sie. Huttlingowi rowniez nie udalo sie przekonac Vivian.

— Przeciez pani nie da sobie rady ze skafandrem — wtracil Luders. — Czy pani wie, ze on wazy na powietrzu dwiescie kilogramow?

— Lecz w wodzie bedzie znacznie lzejszy! — odrzekla Vivian. — Jestem bardzo silna. Prosze sie o mnie nie martwic.

Nazajutrz wczesnym rankiem Huttlingowie, Luders, Thompson i jego asystenci przebrali sie w stroje nurkow.

Za kazdym razem przed zanurzeniem Thompson wyjasnial marynarzom na statku i nurkom znaczenie sygnalow.

— Powtarzam! Jedno szarpniecie oznacza: „stoje na gruncie, czuje sie dobrze!” Cztery razy: „podniescie na

Вы читаете Wyspa zaginionych okretow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату