gore”[4]. Wiecej niz cztery razy: „slabo mi, alarm…” No, wkladajcie skafandry.

Vivian nie mogla zrobic kroku w ciezkim skafandrze, pozostali zreszta tak samo. Opuszczono ich do wody za pomoca wyciagu. W wodzie wszyscy poczuli sie lzejsi i odzyskali swobode ruchow.

Wedrowcy opuscili sie na stok podwodnej gory i trzymajac sie cienkich, lecz mocnych stalowych lin przymocowanych do pasow, zaczeli schodzic w dol. Na glebokosci dziesieciu metrow juz panowal mrok. Thompson i Luders, idacy na czele, zapalili latarki elektryczne, lecz wkrotce zgasili je. Swiatlo przyciagalo mieszkancow morza. Mozna sie bylo narazic na atak rekina lub osmiornicy. Im nizej opuszczali sie nurkowie, tym bylo ciemniej i zimniej. A jednoczesnie odczuwalo sie coraz bardziej ruch wody skierowany gdzies na dol, jak gdyby wsrod spokojnych wod oceanu plynela szybka rzeka i wedrowcy szli srodkiem jej koryta. Coraz trudniej bylo utrzymac sie na nogach. Nurkowie coraz mocniej sciskali line, ktora rozwijala sie w miare zanurzania.

W zielonej polmgle mignelo ciemne cielsko — prawdopodobnie rekina. Drapieznik przeplynal obok wedrowcow, znikl i zjawil sie znow z przeciwnej strony. Wedrowcy skupili sie ciasniej. Potwor morski odplynal. Lecz nagle niespodzianie, z ogromna szybkoscia przemknal obok Thompsona i gdyby profesor sie nie nachylil, rozdarlby go na dwie czesci, a w najlepszym razie przebilby skafander i profesor zginalby w wodzie. Thompson poznal w ciemnosciach panujacych pod woda rybepile. Zwrocil sie do towarzyszy i wskazywal gestami grozace niebezpieczenstwo. Wedrowcy nie mogli rozmawiac ze soba. Luders polozyl sie na dnie, za jego przykladem poszla reszta nurkow. Rybapila kilka razy przemknela nad nimi, jeden raz nawet potracila o line Tamma i szarpnela nia mocno. Na szczescie, jedno szarpniecie, ktore oczywiscie spostrzezono na gorze, oznaczalo: „czuje sie dobrze”. W przeciwnym razie podniesiono by go i znalazlby smierc w paszczy rybypily.

Kilka minut nurkowie lezeli bez ruchu. Ryba, nie widzac zdobyczy, odplynela. Wszyscy odetchneli z ulga w metalowych helmach i zaczeli ostroznie wstawac. Lecz gdy ruszyli naprzod, przesladowca zjawil sie znowu. Luders przeklinal na czym swiat stoi, chociaz nikt go nie slyszal. Sytuacja byla powazna. Jak pozbyc sie drapieznika? Kazdy ruch do przodu byl niebezpieczny, lecz nie mniej grozna byla proba powrotu na powierzchnie. Co robic?

Muller wpadl na szczesliwa mysl. W momencie gdy ryba odplynela na wieksza odleglosc, odszedl na bok, zapalil latarke elektryczna i polozyl na kamieniach w ten sposob, ze nurkowie pozostawali w cieniu, a swiatlo padalo w inna strone. Nastepnie Muller wrocil, a wszyscy czekali, co bedzie dalej. Podstep sie udal. Do latarki zaczely sie zblizac najrozmaitsze ryby. Wkrotce zjawila sie tam rowniez rybapila. Jej oczy oswietlone swiatlem nie dostrzegaly nurkow stojacych w mroku. Za to wsrod ryb, na ktore padalo swiatlo latarki, znalazlo sie sporo smacznych kaskow, ktore rybapila zaczela pozerac.

Wkrotce jednak zjawil sie nowy drapieznik — cetkowany rekin — i podjal z rybapila walke na smierc i zycie. W oswietlonej przestrzeni wody drapiezniki atakowaly sie nawzajem. Odplywaly, zderzaly sie i scigaly. Rekin usilowal podplynac z dolu i wpic ostre zeby w brzuch rybypily. Lecz ona ruchem szybkim jak ciecie szabli unikala ciosu. Jednak po kilku starciach rybapila zostala ranna. Woda zabarwila sie krwia. Lecz rybiepile udalo sie rowniez zadac straszny cios rekinowi. Krew jak czerwona mgla lub luna pozaru wypelnila pole walki.

Nagle w gorze szarpnieto line trzy razy — sygnal niebezpieczenstwa: „podnosimy was”.

Co tam sie moglo zdarzyc?

Nurkowie poczuli, ze sa wciagani na poklad statku. Wszyscy byli ogromnie podnieceni. Tam widocznie dzieje sie cos niedobrego. Przeszlo jeszcze kilka dreczacych minut. Nurkowie z niezadowoleniem patrzyli w gore, jak gdyby spodziewajac sie stamtad wyjasnienia.

Kiedy znalezli sie w szalupie i zdjeli skafandry, dowiedzieli sie o tym, co zaszlo na wyspie podczas ich nieobecnosci.

— Simpkins i Flores — opowiedzial kapitan Murray — zorganizowali oblezenie statku „Sybilla”, na ktorym, jak sie okazuje, ukrywal sie ostatnio Slayton z Chinczykiem. Slayton oswiadczyl, ze sie nie podda, i teraz wlasnie rozpoczela sie strzelanina, slyszycie?

Istotnie, na wyspie rozlegly sie wystrzaly karabinowe.

— My na razie zachowujemy neutralnosc — dodal Murray z usmiechem.

Huttling zaczal ogladac teren walki przez lornetke polowa. Na skraju wyspy, kolo „Sybilli” pod oslona grubych masztow i nachylonych burt statkow, skupili sie atakujacy. Oblezonych nie bylo widac. Od czasu do czasu padaly wystrzaly z obu stron.

Nagle na pokladzie „Sybilli” zjawil sie Chinczyk. Byl prawie nagi, wymachiwal jakims przedmiotem.

Nastepnie podbiegl do transportowca stojacego obok „Sybilli” i rzucil wen granat. Rozlegl sie wybuch i nagle nad statkiem ukazaly sie wielkie czarne kleby dymu.

— Ropa! Pali sie ropa! — zawolal kapitan Murray, ktory pierwszy zrozumial, czym to grozi.

Istotnie palila sie ropa, ktora znajdowala sie w cysternie starego parowca. Plomien zaczal ogarniac burty statku. Plonaca ciecz splywala coraz nizej, rozplywala sie po morzu, palac sie bez przerwy. Jak gdyby zapalilo sie samo morze. A kleby czarnego dymu wznosily sie coraz wyzej, jak nad kraterem wulkanu, przeslaniajac slonce i spowijajac wszystko gesta zaslona.

Strzelanina ucichla. Na wyspie zapanowal poploch. Syrena „Napastnika” zawyla na alarm. Tymczasem ognisty krag rozszerzal sie coraz bardziej, ogarniajac znajdujace sie w poblizu statki. Chinczyk biegl nad plomieniem wzdluz burty i krzyczal cos jak szalony.

— Zolta Rzeka! Wielka Zolta Rzeka!

Nagle w dymie ukazal sie kolo Chinczyka Bocco. Schwycil HaoSzena i zaczal go taszczyc na druga strone statku, do mostku. Zapalila sie rufa „Sybilli”. Wsrod dymu mignela postac biegnaca na dziob statku. Byl to widocznie Slayton, lecz nikt nie zwrocil na niego uwagi. Rozlegl sie wystrzal. Strzelal zapewne Flores, lecz chybil. Slayton biegl dalej, skoczyl do wody i poplynal w kierunku Nowej Wyspy.

— Watpie, czy sie uratuje — rzekl Murray. — Plonaca ropa rozlala sie na ogromnej przestrzeni.

Vivian byla niespokojna o Maggie i jej dziecko.

Wkrotce jednak ujrzala ja wsrod pozostalych wyspiarzy. Nie zwracajac uwagi na pozar rozszerzajacy sie z ogromna szybkoscia, mieszkancy wyspy wpadali do mieszkan, by wydostac jakies rzeczy.

— Predzej, Maggie, predzej! — krzyczala Vivian.

Lodzie bez przerwy przewozily wyspiarzy. Maggie z dzieckiem znalazla sie na pokladzie „Napastnika”. O’Hara przyniosl Chinczyka na rekach. Edward Hortvan przybyl razem z Floresem. Flores byl ponury. Zdawalo sie, ze tylko on ze smutkiem rozstaje sie z wyspa. Gdzie indziej nie uda mu sie zdobyc stanowiska gubernatora.

— Gdzie jest Bocco? — spytala Vivian.

— Spoznil sie. Zaraz przyjdzie — odpowiedzial O’Hara, ktoremu Chinczyk wyrywal sie z rak. Widac bylo, ze nieszczesny zwariowal.

— Moje rekopisy! — krzyknal nagle Luders schodzac szybko do odjezdzajacej lodzi.

— Co pan robi, szalencze! — Huttling usilowal go zatrzymac. — Prawie cala wyspa jest w ogniu.

— Nie, wiatr znosi dym na bok! — powiedzial Luders i odplynal.

— Simpkinsa rowniez nie ma — denerwowal sie Murray. — Jezeli wiatr skieruje rope w tamta strone, bedzie mial odcieta droge ratunku.

Na poklad wpadl Bocco. W reku trzymal czerwone zawiniatko, z ktorego wystawal kawalek galonu jego „dworskiego” munduru…

Wiatr zmienil kierunek i plonaca ropa zaczela zblizac sie szybko do „Napastnika”.

— Kogo jeszcze brak? — spytal Murray. — Wkrotce trzeba bedzie odbic od brzegu.

— Brak jeszcze Ludersa i Simpkinsa…

— Wlasnie ktos nadbiega!

To stary Luders obladowany rekopisami biegl przez kladki.

Morze palilo sie prawie tuz przy przeprawie, kiedy Luders nadbiegl i runal do lodzi, lecz zerwal sie natychmiast, wylawiajac z wody dziennik okretowy, ktory mu wypadl z rak.

— Gdzie jest Simpkins? — zawolano z pokladu, kiedy lodz zblizyla sie do statku.

— Widzialem Simpkinsa… Och, pozwolcie mi odetchnac, dusze sie… Widzialem, jak biegl do rezydencji gubernatora. Podajcie reke, w glowie mi sie kreci…

Ludersa podtrzymaly mocne marynarskie dlonie. Plaskodenna barka — przystan wyspy zaczela sie palic.

— Kiepska sprawa— rzekl Murray. — Simpkins ma odcieta droge odwrotu.

Poprzez geste kleby dymu Huttling dostrzegl wreszcie postac ludzka na pokladzie „Elzbiety”. Simpkins biegl

Вы читаете Wyspa zaginionych okretow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату