wielkiego zegara ulicznego, ktory wskazywal kwadrans po piatej.

Korzystajac z tego, ze nikt go nie widzi, wdrapal sie po slupie az pod tarcze zegara i przekonal sie, ze teraz zegar uliczny wskazuje rowniez dwadziescia po piatej.

— Zaczynam teraz cos nie cos rozumiec — powiedzial Maramballe, ktory wolal rozmawiac ze soba samym na glos, niz wolac caly czas „ide, ide”. — Moje oczy widza to, co dzialo sie mniej wiecej przed piecioma minutami w odleglosci metra, przed dziesiecioma minutami — w odleglosci dwoch metrow i tak dalej. Zjawisko to jest zbyt konsekwentne, wiec nie jest obledem.

Widocznie zaszlo cos dziwnego w samej przyrodzie.

Kiedy wreszcie dotarl do restauracji, spotkalo go rozczarowanie. Lokal byl nieczynny. Maramballe byl stalym gosciem i udalo mu sie wyprosic u wlasciciela restauracji tylko suchy wczorajszy pasztecik.

— Jesli tak dalej pojdzie, zdechniemy wszyscy z glodu — rzekl Maramballe.

— To sa ostatnie dni — westchnal wlasciciel restauracji. — To jest koniec swiata.

„I ten mowi to samo” — pomyslal Maramballe, przypomniawszy sobie pania Neukirch, a nastepnie zapytal:

— Czy pan Layle byl dzis na obiedzie?

— Jak zwykle. Ale czuje sie bardzo zle. Przygnieciono go mocno w autobusie. Wyglada na chorego.

— Przeciez pan nie mogl go widziec — zdziwil sie Maramballe.

— Oczywiscie, ale zobaczylem go po odejsciu. Kto by pomyslal, panie Maramballe, ze dozyjemy…

Lecz Maramballe juz go nie sluchal. Wszystko w porzadku. Wlasciciel restauracji widzi tak samo jak on, jak wszyscy.

— Ile place za pasztecik?

Musialby czekac co najmniej piec minut, by zobaczyc beznadziejny gest wlasciciela restauracji. Lecz sama intonacja glosu bez oznak zewnetrznych jasno swiadczyla o przygnebieniu wlasciciela restauracji w Tiergartenie. Slowa mowily jeszcze jasniej.

— Po co wspominac o rachunkach, panie Maramballe! — powiedzial smutno restaurator. — Nie wezme ze soba do grobu ani pasztecikow, ani zaplaty za nie. Niech pan je na zdrowie. Przepraszam, ze nie moge pana niczym wiecej poczestowac. Nie moglem nawet przyrzadzic obiadu dla siebie. Polowa pieczystego byla surowa, a druga polowa przypalila sie — i restaurator jeszcze raz chrzaknal beznadziejnie.

— Czy telefon dziala? Musze pomowic z Laylem.

— Nic nie dziala. Wszystko bierze w leb. Sluzba sie upila, piwnica z winami spustoszona. Wszystko zostalo zrujnowane. Ja…ja chyba tez sie upije, jesli te lotry pozostawily przynajmniej krople wina…

IV. Zagadka swiatla

Maramballe powracal do domu na Dorotheastrasse. Nie watpil juz wiecej, ze jest zdrowy. „Nie ja jestem chory, lecz caly swiat” — myslal i nie mogl sie zdecydowac, czy to jest lepiej, czy gorzej. Cieszyl sie bardzo z odzyskania pewnosci, ze ma zdrowy rozsadek. Jednak sytuacja byla katastrofalna. „Nie, byloby lepiej, gdybym ja zwariowal. Lekarze wyleczyliby mnie na pewno, ale czy uda im sie wyleczyc caly swiat, ktory zapadl na dziwna chorobe — to jest wielkie pytanie”.

Po powrocie do pokoju wlaczyl szybko odbiornik radiowy, przypuszczajac, ze przynajmniej ta droga dowie sie czegos o przyczynach niezwyklej katastrofy, jakiej doznal swiat. I nie pomylil sie.

Mowila stacja Koenigswusterhausen[9].

…Tylko panowanie nad soba i dyscyplina moga uratowac miasto przed panika, ktora grozi najstraszniejszymi skutkami. Obywatele musza scisle przestrzegac nowych przepisow ruchu ulicznego, pamietajac, ze naruszenie ich grozi smiertelnym niebezpieczenstwem. W miescie ogloszony zostal stan oblezenia. Wszystkie proby pogwalcenia spokoju karane beda bezlitosnie na miejscu przestepstwa.

„Chcialbym zobaczyc, jak oni beda lapac „przestepcow” — pomyslal Maramballe.

…O przyczynach, ktore spowodowaly katastrofe w skali swiatowej, najwybitniejsi uczeni Berlina komunikuja, co nastepuje. Uczeni stwierdzili, ze szybkosc swiatla zmalala. Zamiast trzystu tysiecy kilometrow na sekunde, swiatlo zaczelo poruszac sie z szybkoscia zaledwie jednego metra na szesc minut piecdziesiat osiem sekund. Jak wiadomo, otaczajace nas przedmioty widzimy dzieki temu, ze odbijaja naturalne swiatlo sloneczne lub sztuczne. Odbicia te przechodza obecnie kazdy metr w czasie okolo siedmiu minut. Nalezy wspomniec, ze fizycy i astronomowie juz dawniej stwierdzili, iz szybkosc swiatla jest zmienna. Zmniejsza sie ona prawie o cztery kilometry rocznie. Przy zachowaniu tej normy, szybkosc swiatla moglaby zmniejszyc sie do zera dopiero za siedemdziesiat piec tysiecy lat. Ta daleka przyszlosc, nie moze, rzecz jasna, wzbudzac niepokoju. Zmniejszenie o cztery kilometry rocznie bylo w praktyce nieodczuwalne i moglo miec wplyw tylko na obliczenia astronomow wowczas, gdy sprawa dotyczyla pomiarow ogromnych przestrzeni „lat astronomicznych”. Dlatego uczeni nie uwazali za potrzebne oglaszanie swych obserwacji o zmniejszaniu sie szybkosci swiatla.

Co sie tyczy przyczyn naglego zahamowania szybkosci swiatla, to uczonym nie udalo sie jeszcze znalezc zadowalajacego wyjasnienia. Wedlug zdania jednych, zmniejszenie szybkosci swiatla zaobserwowane w ubieglych latach jest pozorne: nie zmniejszyla sie szybkosc swiatla, lecz zwiekszyla sie jednostka wymiaru czasu — sekunda — wskutek zwolnienia dobowego obrotu kuli ziemskiej. Jednak przeciw tej hipotezie wysuwano rowniez dawniej zastrzezenia; zwalnianie obrotow kuli ziemskiej obserwuje sie periodycznie, to znaczy, ze ziemia czasem zwalnia, a czasem przyspiesza do normy swoj dobowy obrot dokola osi, podczas gdy szybkosc swiatla umniejszyla sie rownomiernie. To zas, co widzimy obecnie, ostatecznie obala te hipoteze: gdyby zmniejszenie sie szybkosci swiatla bylo pozorne i zalezalo od zwolnienia obrotow ziemi, oznaczaloby to takie zwolnienie, ktore odbiloby sie i na zwiekszeniu sily ciezkosci (wskutek zmniejszenia sie sily odsrodkowej), czego jednak nie zaobserwowano.

Mozna tylko przypuszczac, ze slonce w swym ruchu weszlo wraz z calym systemem slonecznym planet w takie regiony przestrzeni kosmicznej, gdzie szybkosc swiatla jest mniejsza. Moze to zalezec albo od wlasciwosci eteru kosmicznego, albo od odmiennej krzywizny przestrzeni — mowiac ogolnie, od niejednolitosci i niestalosci glebin miedzygwiezdnych.

Nalezy wreszcie wspomniec, ze zmiana barw nastapila dlatego, iz wskutek zwolnienia swiatla cale widmo przesunelo sie jak gdyby z prawej strony na lewa: barwa niebieska zmienila sie na ciemnopomaranczowa, zielona na prawie czarna, i tak dalej. Zjawily sie rowniez nowe barwy ultrafioletowe i znajdujace sie bardziej na prawo od nich. Lecz nieuzbrojone oko odczuwa je jako ciemne lub wcale na nie nie reaguje.

Nauka nie jest w stanie wplynac na tego rodzaju zjawisko kosmiczne jak zmniejszenie sie szybkosci swiatla. Mozemy jednak przystosowac sie do nowych warunkow zycia. Na szczescie, to gwaltowne zmniejszenie sie szybkosci swiatla nie postepuje naprzod. Szybkosc swiatla jest na razie wielkoscia stala. Nie pozostaje wiec nam nic innego, jak przystosowac sie do nowych warunkow i zywic nadzieje, ze cale to zjawisko ma charakter przejsciowy.

Ktos zapukal do drzwi.

— Prosze!

„Zamkniete” drzwi zaskrzypialy i do pokoju wtargnal ciezki oddech zazywnej frau Neukirch.

— Dobry wieczor, panie Maramballe — rozlegl sie jej glos, tak smutny, jak gdyby przed chwila pochowala swego malzonka.

— Dobry wieczor, frau Neukirch. No i widzi pani, wszystko jest w porzadku. Przed chwila podano przez radio, ze ogolnie biorac nie stalo sie nic strasznego. Male nieporozumienie ze swiatlem. Slonce zjechalo w krzywizne i promien swietlny nie moze sie przedostac przez eter. Niech pani siada, tylko nie obok krzesla. Zdaje sie, ze krzeslo stoi tutaj.

— Dziekuje panu. Ja tez sluchalam radia, ale nic nie zrozumialam. A pan wyjasnil mi wszystko tak prosto.

Вы читаете Wyspa zaginionych okretow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату