sciany i tunelu, z ktorego skorzystaly szczurolaki.
Wiatr cisnal mnie na sciane, ale ja wciaz uparcie na czworakach pelzlam w strone tunelu. Otwor byl duzy i czarny, chlodne powietrze owialo moja twarz, a czyjes palce schwycily mnie za kostke.
Krzyknelam. Tym kims, kto mnie zlapal, byla Nikolaos. Pociagnela mnie do tylu. Pchnela mnie na sciane i jedna szponiasta dlonia unieruchomila moje nadgarstki. Kosciste cialo wpilo sie w moje nogi. Wargi rozchylily sie, ukazujac kly i zeby. Potworna istota o twarzy kosciotrupa wysyczala:
– Nauczysz sie byc mi posluszna!
Stwor wykrzyczal mi te slowa w twarz, a ja rowniez odpowiedzialam krzykiem. Pozbawionym slow, rozpaczliwym wrzaskiem zwierzecia schwytanego w pulapke.
Serce zalomotalo mi w gardle. Nie moglam oddychac.
– Nie!
Stwor wrzasnal:
– Spojrz na mnie!
Zrobilam to. Wejrzalam w jej oczy gorejace blekitnym ogniem. Plomienie spowily moj mozg, poczulam bol. Jej mysli ciely mnie jak noze, odkrawaly kawalek po kawalku. Jej gniew parzyl i palil, mialam wrazenie, ze skora platami zacznie zaraz odpadac z mojej twarzy. Pazury oraly wnetrze mojej czaszki, gruchoczac kosci na pyl.
Gdy odzyskalam zdolnosc widzenia, kulilam sie pod sciana, a Nikolaos stala nade mna, ale nie dotykala mnie. Juz nie musiala. Cala sie trzeslam. Dygotalam tak, ze az szczekaly mi zeby. Bylo mi zimno, piekielnie zimno.
– Przyjdzie taki czas, animatorko, ze nazwiesz mnie swa mistrzynia z wlasnej woli. – Nagle uklekla nade mna. Przywarla do mnie swym szczuplym, drobnym cialem, przyszpilajac moje rece do podlogi. Nie moglam sie poruszyc.
Piekna mala dziewczynka wtulila twarz w moj policzek i wyszeptala:
– A teraz wbije kly w twoja szyje, a ty nie bedziesz w stanie zrobic nic, aby temu zapobiec.
Jej delikatna malzowina uszna musnela moje wargi. Pochwycilam ja zebami i wgryzlam sie mocno, az do krwi.
Nikolaos wrzasnela i odskoczyla jak oparzona, po jej szyi splywala struzka krwi.
Pazury ostre jak brzytwy rozdarly moj umysl. Jej bol i wscieklosc zmienialy moj mozg w bryle zimnej gliny. Chyba znowu krzyczalam, ale nie slyszalam wlasnego glosu.
Po jakims czasie przestalam slyszec cokolwiek. Pojawila sie ciemnosc. Nieprzenikniona czern pochlonela Nikolaos i pozostawila mnie sama, unoszaca sie posrod mroku.
39
Obudzilam sie, co juz samo w sobie bylo przyjemne. Gdy otworzylam oczy, ujrzalam nad soba mrugajaca swietlowke. Zylam i nie znajdowalam sie w lochu. Milo to wiedziec.
Czemu zdziwilo mnie, ze wciaz zylam? Moje palce musnely szorstkie, powezlone obicie kanapy, na ktorej lezalam. Nad kanapa wisial obraz. Pejzaz przedstawiajacy i rzeke z lodkami, ludzmi i mulami. Ktos podszedl, by stanac nade mna, dlugie jasne wlosy. Kanciasta szczeka, przystojna twarz. Nie tak nieludzko przystojna, jak postrzegalam ja wczesniej, ale mimo wszystko niebrzydka. Chyba striptizer musi byc przystojny.
Moj glos przypominal ochryply skrzek.
– Robert.
Uklakl obok mnie.
– Balem sie, ze nie obudzisz sie przed switem. Jestes ranna?
– Gdzie…? – Chrzaknelam, troche pomoglo. – Gdzie jestem?
– W gabinecie Jean-Claude’a w Grzesznych Rozkoszach.
– Jak sie tu dostalam?
– Nikolaos cie przyniosla. Powiedziala: „Oto dziwka waszego mistrza”. – Widzialam, jak mowiac to, gwaltownie przelknal sline. To mi cos przypomnialo, ale nie potrafilam skojarzyc co.
– Wiesz, co zrobil Jean-Claude? – spytalam.
Robert pokiwal glowa.
– Moj mistrz dwukrotnie cie naznaczyl. Gdy rozmawiam z toba, to rozmawiam z nim.
Czy mowil to doslownie, czy w przenosni? Szczerze mowiac, nie chcialam wiedziec.
– Jak sie czujesz? – zapytal.
Sadzac po sposobie, w jaki zadal to pytanie, sugerowal, ze nie powinnam sie czuc dobrze. Bolala mnie szyja. Unioslam dlon i dotknelam jej. Zakrzepla krew. Na szyi.
Zamknelam oczy, ale to nie pomoglo. Spomiedzy moich ust dobyl sie cichy, zduszony jek. Oczyma duszy ujrzalam twarz Phillipa. Krew buchajaca z jego szyi, wydarte rozowe mieso. Pokrecilam glowa i sprobowalam sie uspokoic. Oddychalam powoli, gleboko. Bez powodzenia.
– Lazienka – wychrypialam.
Robert wskazal mi droge. Weszlam do srodka, ukleklam na chlodnej posadzce i wymiotowalam do muszli, az w moim zoladku nie pozostalo nic, a w gardle poczulam smak zolci. Podeszlam do umywalki i obmylam usta i twarz zimna woda. Spojrzalam na swoje odbicie w lustrze nad umywalka. Moje oczy nie wydawaly sie brazowe, lecz czarne, skora miala niezdrowy odcien.
Wygladalam paskudnie, a czulam sie jeszcze gorzej.
Na szyi po prawej stronie mialam Znak. Nie gojace sie juz slady po ukaszeniu Phillipa, lecz slady klow. Male, prawie niewidoczne, a jednak tam byly. Nikolaos… skazila mnie. Chciala w ten sposob udowodnic, ze moze skrzywdzic ludzka sluzke Jean-Claude’a. Pragnela udowodnic, jaka jest twarda. O tak. Pokazac, ze jest naprawde twarda.
Phillip nie zyl. Byl martwy. Moge powtarzac to w myslach po wielokroc, ale czy potrafilam powiedziec to na glos? Postanowilam sprobowac.
– Phillip nie zyje – powiedzialam do swego odbicia. Zmielam papierowy recznik i wrzucilam do metalowego kosza na smieci. To nie wystarczylo. – Aaaaaa! – krzyknelam. Kopnelam kosz, raz, drugi, trzeci, az sie przewrocil i cala zawartosc wysypala sie na podloge. Robert wszedl do lazienki.
– Wszystko w porzadku?
– A jak ci sie zdaje? – wrzasnelam.
Stanal niepewnie w progu.
– Czy moglbym cos zrobic, aby ci pomoc?
– Nawet nie byles w stanie powstrzymac ich przed zabraniem Phillipa!
Skrzywil sie, jakbym wyrznela go w twarz.
– Staralem sie, jak moglem.
– Ale to nie wystarczylo, prawda? – Wciaz krzyczalam jak wariatka. Osunelam sie na kolana, a caly nagromadzony gniew podszedl mi do gardla i zaczal wyplywac oczami. – Wyjdz stad!
Zawahal sie.
– Jestes pewna, ze tego chcesz?
– Won!
Zamknal za soba drzwi. A ja usiadlam na podlodze i kolysalam sie w przod i w tyl, szlochajac i wyjac. Kiedy moje serce wydalo mi sie tak puste jak zoladek, poczulam sie ciezka i zuzyta.
Nikolaos zabila Phillipa i ugryzla mnie, by udowodnic, jaka jest potezna. Zaloze sie, ze sadzila, iz w ten sposob smiertelnie mnie przerazi. Miala racje. Ale ja zylam z tego, ze stawialam czola i unicestwialam to, czego sie obawialam. Na tym polegala moja praca.
Liczaca sobie tysiac lat mistrzyni wampirow stanowila nie lada wyzwanie, ale w zyciu, aby nie zardzewiec, trzeba wytyczac sobie coraz to nowe cele i regularnie podnosic poprzeczke.
40