W klubie bylo ciemno i cicho. I oprocz mnie ani zywego ducha. Musialo byc juz po wschodzie slonca. W klubie panowal spokoj i owo szczegolne, ciche wyczekiwanie, jak we wszystkich budynkach, kiedy ludzie opuszczaja je i wracaja do swoich domow. Zupelnie jakby po naszym wyjsciu budynek zaczynal zyc wlasnym zyciem, w ciszy i spokoju. Pokrecilam glowa i sprobowalam sie skupic. Poczuc cokolwiek. Jedyne, czego chcialam, to wrocic do domu i sprobowac sie przespac. A takze modlic sie, aby nic mi sie nie przysnilo.
Na drzwiach wisiala przyklejona zolta karteczka. Napis na niej brzmial: „Twoja bron jest za barem. Mistrzyni takze ja tu przyniosla. Robert”.
Pozbieralam swoje pistolety i noze. Brakowalo tylko tego, ktorego uzylam przeciwko Winterowi i Aubreyowi. Czy Winter zginal? Byc moze. Czy Aubrey byl martwy? Miejmy nadzieje, ze tak. Zazwyczaj jedynie mistrz wampirow jest w stanie przezyc pchniecie w samo serce, ale nigdy nie probowalam zgladzic w ten sposob piecsetletniego zywego trupa. Jesli wyjeli noz, moze okazal sie dosc twardy, aby to przezyc. Musialam zadzwonic do Catherine. Tylko co mialam jej powiedziec? „Wyjedz z miasta, sciga cie wampir”? Watpilam, aby kupila taki tekst. Niech to szlag.
Stanelam w delikatnym bialym swietle poranka. Ulica byla pusta, powietrze czyste i rzeskie. Za wczesnie, aby zrobilo sie nieprzyjemnie goraco. Mozna powiedziec, ze bylo niemal chlodno.
Gdzie sie podzial moj samochod? Uslyszalam krok, a w chwile potem glos, ktory powiedzial:
– Nie ruszaj sie. Celuje ci w plecy.
Z wlasnej inicjatywy splotlam dlonie na potylicy.
– Dzien dobry, Edwardzie – powiedzialam.
– Dzien dobry, Anito – odparl. – Nie ruszaj sie, bardzo prosze.
Stanal tuz za mna, lufa jego broni wwiercila sie w moj kregoslup. Przeszukal mnie dokladnie od stop do glow. Edward nie podejmowal zbednego ryzyka, miedzy innymi dlatego nadal zyl. Cofnal sie i powiedzial:
– Teraz mozesz sie odwrocic.
Zatknal za pas mego firestara, browninga trzymal luzno w lewym reku. Nie wiem, co zrobil z nozami.
Usmiechnal sie chlopiecym, czarujacym usmiechem, przez caly czas mierzac z pistoletu w moja piers.
– Dosc ukrywania sie. Gdzie Nikolaos? – zapytal.
Wzielam gleboki wdech, po czym wolno wypuscilam powietrze. Myslalam o tym, aby oskarzyc go, ze jest zabojca wampirow, ale to raczej nie byl odpowiedni moment. Moze pozniej, gdy nie bedzie we mnie celowal.
– Czy moge opuscic rece? – spytalam.
Skinal nieznacznie glowa.
Powoli opuscilam rece.
– Chce, aby jedno bylo jasne, Edwardzie. Podziele sie z toba ta informacja, ale nie dlatego, ze sie ciebie boje. Chce, zeby ona zginela. I chce przylozyc do tego reke.
Jego usmiech poszerzyl sie, w oczach zablysly wesole iskierki.
– Co sie wydarzylo ubieglej nocy?
Spuscilam wzrok, po czym unioslam go powoli. Spojrzalam w jego niebieskie oczy i powiedzialam:
– Kazala zabic Phillipa.
Z uwaga wpatrywal sie w moja twarz.
– Mow dalej.
– Ugryzla mnie. Chyba chce uczynic mnie swoja osobista niewolnica.
Wsunal pistolet do kabury i podszedl, aby stanac tuz przy mnie. Odchylil moja glowe w bok, aby moc lepiej przyjrzec sie sladom po ukaszeniu.
– Trzeba bedzie to oczyscic. Bedzie bolalo jak jasna cholera.
– Wiem. Pomozesz mi?
– Jasne. – Jego usmiech zlagodnial. – Zamierzalem sprawic ci bol, aby zdobyc zadana informacje. Bylem gotow uzyc wobec ciebie sily. A teraz to ty prosisz mnie, abym polal twoja rane kwasem.
– Woda swiecona – poprawilam.
– Wrazenie bedzie takie samo – zapewnil.
Niestety, mial racje.
41
Siedzialam oparta plecami o chlodna porcelane wanny. Przod i bok bluzki, przemoczone, przylepialy mi sie do ciala. Edward uklakl przy mnie z na wpol oprozniona buteleczka wody swieconej w dloni. To juz byla trzecia butelka. Zwymiotowalam tylko raz. Twarda ze mnie sztuka.
Gdy zaczelismy, siedzialam na umywalce. Nie zabawilam tam dlugo. Zeskoczylam jak oparzona, wyjac i skamlac w glos. Wyzwalam tez Edwarda od sukinsynow. Nie wzial sobie tego do serca.
– Jak sie czujesz? – zapytal. Jego oblicze bylo calkiem beznamietne. Nie potrafilam stwierdzic, czy to, co robi, sprawia mu przyjemnosc, czy moze mierzi.
Lypnelam na niego spode lba.
– Jakby ktos przypalal mi szyje rozpalonym do bialosci nozem.
– Chcesz, zebym przestal? Masz ochote troche odpoczac?
Wzielam gleboki oddech.
– Nie, Edwardzie. Chce calkowicie oczyscic rane. Az do konca.
Pokrecil glowa, prawie sie usmiechnal.
– Wiesz, ze zwykle to trwa kilka dni.
– Tak – przyznalam. – Wiem.
– Ale ty chcesz to zrobic za jednym posiedzeniem? – Patrzyl na mnie z powaga, jakby to pytanie bylo istotniejsze, niz mozna by sadzic.
Odwrocilam wzrok. Jego spojrzenie bylo nazbyt przenikliwe. Nie chcialam, aby teraz na mnie patrzyl.
– Nie mam kilku dni. Musze oczyscic rane jeszcze dzis przed zmierzchem.
– Bo spodziewasz sie kolejnej wizyty Nikolaos – dorzucil.
– Tak – odparlam.
– A jezeli pierwsza rana nie zostanie wlasciwie oczyszczona, mistrzyni bedzie miala nad toba wladze.
Wzielam gleboki oddech i drzaco odparlam:
– Tak.
– Nawet jesli oczyscimy rane, byc moze i tak zdola cie zawezwac. Jezeli jest tak potezna, jak twierdzisz.
– Jest tak potezna, a nawet jeszcze bardziej. – Wytarlam dlonie o dzinsy. – Myslisz, ze Nikolaos moze obrocic mnie przeciw tobie, nawet jesli oczyscimy rane? – Spojrzalam na niego w nadziei, ze odgadne jego mysli.
Utkwil we mnie wzrok.
– My, pogromcy wampirow, musimy niekiedy podejmowac ryzyko.
– To nie bylo zaprzeczenie – stwierdzilam.
Usmiechnal sie do mnie.
– Potwierdzenie takze nie – powiedzial.
A wiec Edward rowniez nie wiedzial, co moze sie wydarzyc.
– Polej jeszcze troche, zanim sie rozkleje.
Rozpromienil sie, jego oczy rozblysly.
– Ty sie nigdy nie rozklejasz. Mozesz wyciagnac nogi, ale nerwy masz jak ze stali.
To byl komplement i tak tez go potraktowalam.
– Dziekuje.
Polozyl mi dlon na ramieniu, a ja odwrocilam glowe. Serce dudnilo mi w gardle i jedyne, co slyszalam, to szum krwi tetniacy w moich skroniach. Mialam ochote uciec, tluc piesciami na prawo i lewo, ale musialam siedziec i pokornie znosic bol, jaki mi sprawial. Nie cierpie tego. Kiedy bylam dzieckiem, gdy miano mi zrobic zastrzyk, musialy w tym uczestniczyc co najmniej dwie osoby. Jedna wkluwala mi igle, a druga przytrzymywala mnie z calej sily.
Musialam wytrzymac. Gdyby Nikolaos ugryzla mnie po raz drugi, przypuszczam, ze zrobilabym wszystko, czego by ode mnie zazadala. Nawet gdybym musiala dla niej zabic. Widzialam juz kiedys cos takiego, a tamten