wlosow. Nizej bylo ich wiecej, odcinaly sie wyraznie na tle plaskiego bialego brzucha. Blizna po oparzeniu, gladka i lsniaca w porownaniu z jego doskonalym cialem, wydawala sie dziwnie razaca, jakby nie na miejscu.
Jedna reka ujal moj podbrodek i zmusil mnie, abym uniosla glowe. Druga reka przesunal po klatce piersiowej, nieco ponizej prawego sutka. Na bialej skorze pojawila sie krew. Czerwona cienka struzka pociekla w dol.
Chcialam sie odsunac, ale jego palce wpily sie w moja szczeke, unieruchamiajac ja jak imadlo. Krzyknelam:
– Nie!
Uderzylam go lewa reka. Chwycil mnie za nadgarstek i przytrzymal. Oparlam sie prawa reka o podloge i sprobowalam podniesc sie z kleczek. Jean-Claude unieruchomil mnie oburacz tak skutecznie, ze poczulam sie jak motyl nadziany na szpilke. Moglam sie poruszac, ale nie moglam uciec. Osunelam sie na ziemie, zmuszajac go, zeby pozwolil mi usiasc, obawialam sie, ze mnie udusi. Jednak dal mi usiasc.
Kopnelam z calej sily, trafiajac go obunoz w kolano. Wampiry odczuwaja bol. Puscil moja szczeke tak gwaltownie, ze runelam w tyl. Chwycil mnie za oba nadgarstki i szarpnieciem poderwal na kolana, jednoczesnie unieruchamiajac nogami. Rozsiadl sie w fotelu, kolanami kontrolujac dolna polowe mego ciala, rownie dobrze mogl zakuc mnie w lancuchy.
Pomieszczenie wypelnil wysoki, melodyjny smiech. Nikolaos stanela z boku, obserwujac nas. Jej smiech odbil sie gromkim echem w calym pomieszczeniu i zaczal narastac, coraz glosniejszy i przeszywajacy jak halasliwa, drazniaca muzyka.
Jean-Claude schwycil mnie jedna reka za oba nadgarstki, a ja nie bylam w stanie go powstrzymac. Wolna reka pogladzil mnie po policzku i szyi. Dotknal palcami podstawy czaszki i zaczal napierac.
– Jean-Claude, blagam, nie rob tego!
Coraz bardziej przyblizal moja twarz do rany na swojej piersi. Stawialam opor, ale jego palce wydawaly sie jak przyspawane do mojej czaszki, byly czescia mnie.
– NIE!
Smiech Nikolaos przerodzil sie w slowa.
– Gdy usunac wierzchnia warstwe, okazuje sie, ze jestesmy wszyscy tacy sami, animatorko.
Wrzasnelam.
– Jean-Claude!
Jego glos mozna bylo porownac do aksamitnej fali, ciemnej i cieplej, przenikajacej moj umysl.
– Krew z mojej krwi, cialo z mego ciala, dwa umysly w jednym ciele, dwie dusze zlaczone w jedno. – Przez jedna krotka chwile olsnienia zobaczylam to i poczulam. Wiecznosc z Jean-Claudem. Jego dotyk… przez wieki. Jego usta. Jego krew.
Zamrugalam i zorientowalam sie, ze nieomal dotknelam wargami rany na jego piersi. Wystarczylby jeden zdecydowany ruch i zlizalabym krew z rany.
– Jean-Claude, nie! Jean-Claude! – wykrzyczalam. – Pomoz mi, Boze! – Te slowa takze wyplynely z moich ust.
Ciemnosc i dotyk czyjejs dloni na ramieniu. Zadzialalam bez namyslu. Instynkt wzial nade mna gore. Wyluskalam pistolet zza wezglowia lozka i zaczelam kierowac go w strone niewidocznego jeszcze celu.
Czyjas dlon unieruchomila reke, ktora wetknelam pod poduszke, pistolet zostal skierowany w strone sciany, silne cialo naparlo na mnie calym ciezarem.
– Anito, Anito, to ja, Edward. Spojrz na mnie!
Zamrugalam i spojrzalam na Edwarda, ktory unieruchomil moje rece. Mial nieznacznie przyspieszony oddech.
Zerknelam na pistolet w mojej dloni i ponownie skierowalam wzrok na Edwarda. W dalszym ciagu nie puszczal moich rak. W sumie wcale mu sie nie dziwilam.
– Wszystko w porzadku? – spytal.
Skinelam glowa.
– Powiedz cos, Anito.
– Mialam koszmarny sen – odparlam.
Pokrecil glowa.
– Nie watpie. – Powoli mnie puscil.
Wsunelam bron z powrotem do kabury.
– Kim jest Jean-Claude? – zapytal.
– Czemu pytasz?
– Wolalas go.
Odgarnelam wlosy z czola, bylam cala spocona. Rzeczy, w ktorych spalam, i posciel byly mokre od potu. Te koszmary zaczynaly dzialac mi na nerwy.
– Ktora godzina? – spytalam. W pokoju bylo ciemno, zbyt ciemno, jak tuz po zachodzie slonca. Poczulam ucisk w zoladku. Gdyby bylo juz po zmierzchu, los Catherine bylby przesadzony.
– Nie wpadaj w panike. Jest po prostu pochmurno. Do zmierzchu zostaly jeszcze cztery godziny.
Wzielam gleboki oddech i poczlapalam do lazienki. Ochlapalam sobie twarz i kark zimna woda. Moje odbicie w lustrze wydawalo sie przerazliwie blade. Czy ten sen byl sprawka Jean-Claude’a, czy Nikolaos? Gdyby to byla Nikolaos, czy oznaczaloby to, ze ma nade mna kontrole? Nie wiedzialam. W ogole wiedzialam niewiele.
Gdy wyszlam z lazienki, Edward siedzial na bialym fotelu. Przygladal mi sie, jakbym byla okazem nieznanego, nader interesujacego gatunku owadow, ktorego nigdy dotad nie widzial.
Zignorowalam go i zadzwonilam do biura Catherine.
– Czesc, Betty, tu Anita Blake. Zastalam Catherine?
– Dzien dobry, pani Blake. Myslalam, ze pamieta pani, iz pani Maison wyjechala z miasta w sprawie sluzbowej. Wraca dwudziestego.
Catherine wspominala mi o tym, ale zapomnialam. Nie ma tego zlego… Najwyzszy czas.
– Zapomnialam, Betty. Wielkie dzieki.
Nie wiesz nawet, jak bardzo jestem ci wdzieczna.
– Ciesze sie, ze moglam pomoc. Pani i pani Maison macie wyznaczona na dwudziestego trzeciego pierwsza przymiarke sukien. – Powiedziala to tak, jakby mialo to poprawic mi humor. Nie poprawilo.
– Nie zapomne. Na razie.
– Milego dnia.
Rozlaczylam sie i zadzwonilam do Irvinga Griswolda. Byl reporterem w „Saint Louis Post-Dispatch”. Byl takze wilkolakiem. Irving wilkolak. Nie brzmialo najlepiej, ale co do tego pasowalo? Wilkolak Charles? Nie. Justin, Oliver, Wilbur, Brent? Jeszcze gorzej.
Irving odebral po trzecim sygnale.
– Tu Anita Blake.
– Czesc, co slychac? – W jego glosie wyczuwalo podejrzliwosc, jakbym dzwonila do niego, tylko gdy czegos chcialam.
– Znasz jakichs szczurolakow?
Milczal troche za dlugo. Wreszcie odparl:
– Czemu pytasz?
– Nie moge powiedziec.
– Innymi slowy mam pomoc ci, ale nie bedzie z tego dla mnie materialu na artykul?
Westchnelam.
– No wlasnie.
– Wobec tego po co mialbym sie w ogole trudzic?
– Nie utrudniaj, Irving. Dostales ode mnie mnostwo tematow na pierwsza strone. Najlepsze artykuly zawdzieczasz moim informacjom. Dzieki mnie stales sie slawny, wiec nie marudz i sluchaj uwaznie.
– Cos jestes dzis nie w sosie, prawda?
– Znasz jakiegos szczurolaka czy nie?
– Znam.
– Musze przekazac wiadomosc Krolowi Szczurow.
Zagwizdal pod nosem, ten dzwiek w sluchawce wydal sie szczegolnie przenikliwy.