Wiatr przelatuje posrod trzcin, Dotyka ich zaciekawiony, Tarmosi, gnie lodygi trzcin, Nie zdola mi przeszkodzic tym - Bede zajeta!

Chyba nie ma pan ochoty na jeszcze jedna herbate?

Dopiero po polgodzinie wrocil do swego pokoju i dygocac polozyl sie do lozka. Ksiazka pozyczona przez panne Jessike lezala na koldrze. Byla tandetnie wydana, miala okropnie pozaginane rogi, dziwaczna okladke i sterczaly z niej kawalki papieru z nieaktualnymi od dawna ogloszeniami. Otworzyl ja na chybil-trafil i przeczytane zdania jeszcze mu sie kolataly po glowie, kiedy zamknal oczy:

Twarog (pozostalosc kwasnego mleka pozostawionego przez nieporzadne panie domu w butelce albo blaszance).

.Mozna poprawic jego smak dodajac posiekanej szalwi, szczypiorku czy tez rzezuchy. Ja sam, poniewaz nie jestem specjalnie lakomy, egzystowalem znakomicie na tej mieszaninie, spozywanej wraz z niewielka iloscia chleba dnie cale, odmieniajac sobie smak dodatkiem poszczegolnych ziol.

Energia. Nalezy oszczedzac energie. Tak zwani naukowcy powiedza wam, ze energia to tylko cieplo. Nie zuzywaj jej wobec tego wiecej niz trzeba w danym momencie. Ja oceniam jedna godzine snu jako odpowiednik jednego funta wysoko kalorycznego pozywienia. Badz, czytelniku, pokorny. Bierz, co ci daja, nawet jesli dar ofiarowany jest z pogarda. Dajacy znajdzie nagrode we wlasnej duszy – czy to dlatego, ze jest cnotliwy, czy dlatego, ze sie chce popisac. Zachowuj spokoj. Martwienie sie i litowanie nad soba zuzywa tyle energii (tzn. ciepla), ile powazne rozmyslania. W ten sposob bedziesz wolny i nie staniesz sie ciezarem dla krewnych czy spoleczenstwa. Twoj umysl rowniez bedzie lzejszy i bardziej sklonny do kontemplacji i cieszenia sie urokami natury i wynalazkow czlowieka, co jest nic nie kosztujacym luksusem, na jaki inteligentny czlowiek z latwoscia moze sobie pozwolic.

Kosci. Duza, pozywna wolowa kosc goleniowa mozna kupic za pensa. Wracajac do domu od rzeznika czlowiek roztropny w przydroznym zywoplocie znalezc moze gozdzika, albo, jesli ma troche szczescia, czosnek…'

Campion przewrocil sie na brzuch.

– O Boze – jeknal.

8. Za kulisami Apron Street

Uswiadomil sobie, ze halas, jaki go obudzil, to otwieranie drzwi i ze ktos, czyja reka ciagle spoczywa na galce klamki, rozmawia w korytarzu. Byl to inspektor Charlie Luke.

– …marnowanie czasu na dachu – dobiegl go niezwykle lagodny glos Luke'a. – Mozesz rowniez z latwoscia zlamac kark. Nic mi do tego, i jesli zabieram w tej sprawie glos, bardzo przepraszam, ale… to mi sie wcale nie podoba. Chce, zebys byla rozsadna.

Tylko na podstawie tonu tej wypowiedzi Campion mogl sobie wyobrazic te scene. Nadsluchiwal odpowiedzi, lecz cichy strumyczek dzwiekow, jaki go dolatywal, byl nie do odroznienia.

– Bardzo mi przykro, – Inspektor robil wrazenie, ze znajduje sie w obcym zywiole. – Nie, oczywiscie, nic nikomu nie powiem. Za co ty mnie uwazasz?! Za glosnik ze stacji kolejowej? Och, bardzo przepraszam, panno White, nie zdawalem sobie sprawy, ze tak glosno mowie. Do widzenia!

Znowu dalo sie slyszec jakies gwaltowne poruszenie, drzwi otworzyly sie na cal lub dwa, ale znowu sie przymknely, kiedy inspektor na pozegnanie zawolal:

– I ostrzegam, nie pakuj nogi w szprychy!

Wszedl wreszcie do sypialni Campiona z mina raczej zmartwiona niz speszona.

– Znowu ta smarkula – westchnal, – No, teraz juz nie bedzie mogla powiedziec, ze jej nie ostrzeglem. Dzien dobry panu. Renee mi to wreczyla, jak sie dowiedziala, ze ide na gore. – Postawil na toaletce tace z dwiema filizankami herbaty. – Bardzo mile zaciszne miejsce do popelnienia morderstwa – mowil rozgladajac sie po pokoju. – Tam, gdzie spedzilem cala noc, nie podawano herbaty. „Sadzi pan, ze dokopiemy sie jakis skarbow”, powiedzialem do nadinspektora, ale nie mial ochoty do zartow. No coz, wykopalismy starszego pana i czesc jego umiescilismy w garnuszkach sir Dobermana.

Podal Campionowi herbate do lozka i rozsiadl sie wygodnie w przypominajacym tron fotelu.

– Oficjalnie przesluchuje bratanka panny Roper, prawnika z zawodu – oswiadczyl. – Nie przypuszczam, zeby ta bajeczka dlugo sie utrzymala, ale trzeba z niej korzystac tak dlugo, jak tylko sie da.

Wypelnial calkowicie fotel i bardzo dobrze w nim wygladal. Pod ubraniem wyraznie rysowaly sie jego wyrobione miesnie, zas oczy w ksztalcie migdalow byly tak jasne, jakby cala noc spedzil we wlasnym lozku, a nie na cmentarzu.

– Panna Jessica wie, ze jestem detektywem -powiedzial Campion. – Widziala nas w parku.

– Doprawdy? – Luke wcale nie byl tym zdziwiony. – Wcale nie sa tacy postrzeleni, jak by sie moglo wydawac. Juz to panu mowilem. Z poczatku popelnilem ten blad Sam pan sie przekonal, ze nie sa.

Mezczyzna w lozku przytaknal skinieniem glowy i chwile milczal zamyslony.

– Tak, ma pan racje.

Luke pociagnal lyk zimnej herbaty.

– Renee opowiedziala mi jakas niesamowita bajeczke o starym Bowelsie – zaczal Luke. – O jakiejs trumnie w nocy, robionej „na oko' dla Edwarda. „To zupelnie zwariowana historia', powiedzialem jej.

Campion znowu przytaknal.

– Tak, moja uwage zwrocil slaby zapach ryb. Chociaz nie rozumiem, o co tu chodzi. Aha, Lugg u nich zostal na noc. To mogloby byc zadanie dla niego. Niezbyt moze etyczne, ale sa zaprzysieglymi wrogami. Co takiego Bowels puszcza w obieg? Tyton? Futra?

Twarz inspektora pociemniala z gniewu.

– A to stary lajdak! – wybuchnal. – Nie znosze takich niespodzianek na swoim terenie. Tak sie nie robi. Szmugiel w trumnie to jedna z najstarszych na swiecie sztuczek. Juz ja pokaze temu Bowelsowi. A mialem wrazenie, ze znam te ulice jak wlasne piec palcy.

– Moze sie myle. – Campion staral sie unikac lagodzacego lonu. – Moze jego jedyna pasja to grzebanie zmarlych. Moze jego historyjka jest prawdziwa. Wcale bym sie tym nie zdziwil.

Luke wpatrujac sie w niego z uznaniem przymknal jedno oko. '

– Na tym polega cala trudnosc z tymi starymi. Kazda najglupsza historia moze sie okazac prawdziwa. Nie zamierzam twierdzic, ze Jas nie jest dobrym rzemieslnikiem, ale nie wiedzialem, ze mam do czynienia z dzielem wielkiego artysty.

– Co zamierza pan zrobic? Pojsc do -jego zakladu i przeprowadzic rewizje?

– Oczywiscie, teraz kiedy wiemy, ze cos sie swieci, musimy go przylapac. Chyba, ze woli go pan zostawic w spokoju, dopoki tutaj nie skonczy sie tej sprawy. Rzecz jasna, to tutaj musi potrwac. Mozemy go rowniez zlapac z tym pakunkiem i pokazac, gdzie raki zimuja.

Campion chwile sie zastanawial.

– Bowels bedzie pana oczekiwal – powiedzial wreszcie. – Poza tym moj pomocnik nie darowalby mi nigdy, gdybym nie kierowal sie zdrowym rozsadkiem.

– Lugg? Slyszalem o nim, ale nigdy go nie spotkalem. Podobno jest dobrym fachowcem.

– Ach, dokonal kiedys pewnego niefachowego malego wlamania. Nie, wydaje mi sie, ze do krolestwa Bowelsa musi pan pojsc tylko pro forma. Jesli pan cos znajdzie, to jest frajerem, ktory nie zwraca uwagi na

Вы читаете Jak najwiecej grobow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату