– Panna Jessica powiedziala mi, ze jej tygodniowy dochod mozna liczyc w szylingach – zaczal Campion.

– Panna Jessica! – Gwaltownie wyrzucil rece w gore, po czym jego twarz stala sie bez wyrazu. – Na ten temat nie moge nic powiedziec.

– Oczywiscie. A wiec po raz. ostatni widzial pan panne Ruth w przeddzien jej smierci? Czy mam racje?

– Doprawdy nie jestem pewien. Bawila tutaj bardzo krotko. Postaram sie to ustalic dla panow. Prosze zaczekac.

Wyszedl spiesznie z pokoju i prawie natychmiast wrocil z osobnikiem, ktory kiedys mogl byc prawa reka zalozyciela banku, pana Jeffersona Clougha. Czlowiek ten byl wysoki, chudy i tak bardzo stary, ze skora na glowie przylegala mu do glowy wrecz z nieprzyjemna dokladnoscia. Rzadkie siwe wlosy sterczaly z pomarszczonej twarzy w nieoczekiwanych miejscach, a najbardziej rzucala sie w oczy zwisajaca dolna warga. Zalzawione oczy patrzyly jednak przenikliwie. Nie okazal wcale zdumienia, kiedy uslyszal, o co chodzi.

. – Bylo to wczesnym popoludniem w przeddzien jej smierci albo tego samego dnia. – Glos mial apodyktyczny i ostry. – Wczesnym popoludniem.

– Nie wydaje mi sie, panie Congreve. – Zwrocili uwage, ze dyrektor zwracajac sie do starego czlowieka podnosil glos. – Mnie sie wydaje, ze to bylo w przeddzien rano.

– Nie – sprzeciwil sie ze starczym uporem. – Po poludniu.

– Zmarla zachorowala tuz przed lunchem, a umarla o drugiej po poludniu – wyjasnil spokojnie Charlie Luke.

Starzec spojrzal na niego obojetnie i pan Henry James powtorzyl te wiadomosc znacznie glosniej.

– Bujda – stwierdzil Congreve z przekonaniem. – Wiem dobrze, ze to bylo po poludniu, poniewaz spojrzalem na panne Ruth i pomyslalem sobie, jak bardzo zmienila sie moda. Bylo to po poludniu w dniu jej smierci- Czula sie wtedy zupelnie dobrze.

Pan James spojrzal na Campiona przepraszajaco.

– To bylo ktoregos dnia rano, jestem pewien, calkowicie pewien – upieral sie przy swoim.

Usmiech wyzszosci i poblazania przemknal po twarzy starca.

– Moze pan mowic, co pan chce, panie James, wolno panu – mruknal. – Biedna kobieta i tak nie zyje. To bylo po poludniu. No coz, jesli nie moge panom pomoc w niczym wiecej, to do widzenia.

Inspektor popatrzyl za nim- uwaznie, a potem potarl energicznie brode.

– Tak, tego jegomoscia nie posadzilibysmy na lawie dla swiadkow – powiedzial. – Czy jest jeszcze ktos w biurze, kto moglby nam pomoc, panie James?

Schludny niski dzentelmen spojrzal na nich z zaklopotaniem.

– Niestety, nie – odparl po chwili namyslu. – Oczywiscie zastanawialem sie nad tym, ale akurat wtedy nasza panna Webb nie przychodzila do pracy, bo chorowala •na grype, i bylismy tylko we dwojke z Congreve'em. – Zaczerwienil sie lekko. – Moga panowie pomyslec, ze mamy bardzo nieliczny personel. Rzeczywiscie tak jest. Trudno zdobyc teraz kogos odpowiedniego do pracy. Dawniej bywalo inaczej, zapewniam panow. Pamietam czasy, kiedy w niektorych dzialach pracowalo po kilkunastu urzednikow. Wtedy to byla duza filia.

Campion mial wrecz nieprzyjemne uczucie, ze bank pana Clougha kurczy mu sie przed oczami.

– Zalozmy, ze byl to ranek w przeddzien jej smierci – zaproponowal. – Czula sie wtedy zupelnie dobrze, prawda?

– Wrecz przeciwnie – obruszyl sie pan James. – Zrobila na mnie wrazenie osoby bardzo chorej. Byla podniecona, agresywna i wystapila z niezwyklymi zadaniami. A kiedy nastepnego dnia uslyszalem… tak, jestem pewien, ze to bylo nastepnego dnia… ze miala atak apopleksji, wcale sie nie zdziwilem.

– Przyjal pan te diagnoze bez zastrzezen?

– Tak, bez najmniejszych. Doktor Smith jest bardzo solidnym lekarzem, bardzo cenionym w naszej dzielnicy. Kiedy uslyszalem te smutna wiadomosc, powiedzialem sobie: „Wcale nie jestem tym zaskoczony. Przynajmniej jeden ciezar mniej dla tych biednych ludzi'. – Ledwie scichly te slowa, drgnal i zbladl..- Nie powinienem byl rozmawiac z panami, czulem to, czulem od pierwszej chwili.

– Przeciez – powiedzial cicho Campion – bylo ogolnie wiadomo, ze panna Ruth miala bardzo trudny charakter. Krewni czesto dzialaja sobie na nerwy. Ale nawet w takich wypadkach rodzina rzadko podejmuje jakies – nazwijmy to – drastyczne kroki.

Na twarzy dyrektora odmalowal sie wyraz wdziecznosci.

– Tak – powiedzial szybko – wlasnie to mialem na mysli. Przez chwile obawialem sie, ze panowie mogliby mnie zle zrozumiec.

Charlie juz zaczal wstawac z krzesla, kiedy drzwi sie otworzyly i znowu pojawil sie pan Congreve.

– Jakis czlowiek przyszedl do pana inspektora – wymruczal tak cicho, ze prawie chrypliwie. – Nie chcielismy go wpuscic od frontu, panie dyrektorze. Sadze, ze powinien przyjsc tutaj. – Skinal glowa w strone Luke'a. – Ale go nie odeslalem – dodal.

Byla to znakomicie odegrana scenka obrazliwej wielkodusznosci. Congreve nie czekal na odpowiedz, ale odsunal sie na bok dajac znaki reka komus stojacemu na korytarzu.

Agent w cywilu, mezczyzna o ponurej, gleboko pobruzdzonej twarzy, wszedl energicznie do pokoju, nie patrzac na nikogo procz Luke'a.

– Czy moglibysmy porozmawiac w cztery oczy, panie inspektorze?

Inspektor skinal glowa i bez jednego slowa wyszli na korytarz. Congreve zamknal za nimi drzwi i poczlapal do okna, ktore wychodzilo na ulice. Odsunal moze na cal firanke i bez ceremonii przytknal oko do szpary. Nagle zaczal sie smiac, cienkim starczym chichotem.

– Alez to nasz sasiad z prawej strony, pan Bowels – powiedzial. – Ciekawe, co on takiego robi?

– Moze idzie na Apron Street – zrobil niemadra uwage Campion. Sledzil uwaznie starca, ktory jednak nawet nie drgnal. Pan Congreve stal nieruchomo, wygladajac na ulice. Po dluzszej chwili wyprostowal sie.

– Nie moglby tego zrobic, prosze pana, poniewaz jest na Apron Street – powiedzial surowo. – Musi pan byc tu obcy, jesli pan tego nie wie.

– Obawiam sie, ze sluch staremu Congreve'owi plata figle – w glosie pana Jamesa brzmiala przepraszajaca nuta. – Pracuje u nas od tylu lat, ze ma pewne przywileje, albo mu sie tak wydaje. – Urwal, westchnal i zamrugal oczami. – Powiadam panu, ze nawet pieniadz nie jest juz taki jak dawniej. Brzmi to jak herezja, ale czasem wierze, ze tak jest. Do widzenia panu.

10. Chlopiec z motorem

– Zrobilem dobry interes – powiedzial Jas Bowels z przekonaniem. – Tak, tylko tak moge to okreslic – dobry interes. Wlozylem w nia tego zmarlego dzentelmena i juz.

Stal na kocich lbach zaulka i w czerni prezentowal sie wspaniale. Jego frak byl nieco dluzszy, niz to jest przyjete, i kazdy na jego miejscu wygladalby w nim smiesznie, on jednak ze swymi falistymi siwymi wlosami, dodajacymi mu godnosci, byl imponujacy. Delikatnie przetarl swoj jedwabny cylinder, nie zanadto lsniacy ani agresywnie nowy, lecz solidny i powazny.

– Widze, panie inspektorze, ze przyglada mi sie pan uwaznie – powiedzial do Luke'a usmiechajac sie tolerancyjnie, po ojcowsku. – Nazywam ten stroj,,pogrzebowa pompa'. Tak sobie zartuje, ale widzi pan, to daje pocieche osieroconym; nie zart – tylko stroj, oczywiscie.

Agent w cywilu, ktory robil wrazenie bardziej zmartwionego niz kilku ludzi, ktorzy wlasnie w milczeniu krzatali sie przy bogato zdobionym karawanie zaprzezonym w konie, przed chwila wyprowadzone w stajni, usmiechnal sie gorzko.

– Mnie tam pan me-daje zadnej pociechy – stwierdzil zupelnie bez potrzeby. – No, niech pan teraz wszystko opowie, przy inspektorze. Gdzie jest ta trumna, ktora zabral pan z piwnicy Portminster Lodge wczoraj w nocy?

– Pod numerem piecdziesiatym dziewiatym na Lansbury Terrace, dokad wlasnie jedziemy. – Nie zdolal ukryc nuty triumfu w glosie. – Gdybym wiedzial, panie inspektorze, ze pan chce ja sobie obejrzec, predzej bym sobie obcial prawa reke, niz bym ja wykorzystal. Daje slowo.

Charlie Luke wykrzywil twarz w grymasie majacym przypominac usmiech.

– Masz cudowne usposobienie, Bowels – powiedzial. – Oczywiscie cialo juz w niej lezy. Zapewne w tej chwili

Вы читаете Jak najwiecej grobow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату