wszyscy krewni stoja wokol niej.

– Klecza. – W niewinnych oczach nie bylo nawet cienia wesolosci. – To bardzo religijni ludzie. Syn zmarlego jest prawnikiem – dodal po chwili namyslu.

Agent w cywilu spojrzal na swego zwierzchnika. W oczach jego nie bylo zadnego pytania. Na razie Jas Bowels wygral.

– Potrzebowal jej dzis rano, tak sie zlozylo, ze pasowala. Tak sie zlozylo, ze mial klopoty z ta, ktora przygotowal dla klienta. Tak sie zlozylo, ze nie wiedzial, ze moze nas zainteresowac – wyrecytowal martwo.

– Wyjal mi pan to z ust, panie Dice – powiedzial Jas z zadowoleniem. – Smieszna historia i nie zamierzalem o tym mowic, bo to nieprzyjemny wypadek, ale trumna z zielonego wiazu, ktora przygotowalem dla tego zmarlego dzentelmena, wypaczyla sie. Okropny surowiec dostajemy w dzisiejszych czasach. Woda wprost z niego kapie. „No coz', powiedzialem do.mego syna. „Smutny to fakt. Zanim ja dostarczymy na miejsce, wypadnie dno' „Moze byc Jeszcze gorzej, ojcze', powiedzial moj chlopak. „To moze sie zdarzyc w kosciele.' Nie chcielismy przeciez zeby cos takiego sie przytrafilo, gdyz huk moglby byc taki jak przy wystrzale z pistoletu, a to bylaby straszna kompromitacja.,,0 Boze, Rowley', powiedzialem, „nigdy bym potem nie mogl spojrzec ludziom -w oczy.' „l slusznie', powiedzial. „I slusznie', powtorzylem. „Ale co my teraz zrobimy?' „Masz przeciez swoje dzielo sztuki, ojcze', on mi na to, „trumne przyniesiona z drugiej strony ulicy.' „Ale przeciez…', powiedzialem.

– Daj pan spokoj – przerwal mu inspektor bez cienia gniewu. – Zachowaj dla siebie te opowiesc. Chcielibysmy tylko rozejrzec sie troche po domu, jesli to panu nie zrobi roznicy.

Bowels wyciagnal z kieszonki na zoladku piekny, choc moze zbyt pokaznych rozmiarow zloty zegarek.

– Jaka szkoda – oswiadczyl – ze nie moge w tym wziac udzialu, panie inspektorze, bo musialbym potem galopem jechac na Lansbury Terrace, a to mogloby zostac zle zrozumiane i wywolac niedobre wrazenie. Ale ma pan szczescie: w kuchni siedzi moj szwagier, grzeje sie przy ogniu, bo zaproszyl sobie glowe. Z radoscia panow oprowadzi i bedzie swiadkiem tego. – Urwal, a wszechwiedzacy usmieszek wykrzywil mu waskie wargi. – Nie dlatego, zebysmy sobie nie dowierzali, pan i ja, ale wiem dobrze, ze panowie z policji lubia byc oprowadzani przez wlasciciela domu, zawsze to lepiej w przypadku jakichs pozniejszych nieporozumien. Wejdzie pan do mego mieszkania i powie: „Panie Lugg, przyslal nas Bowels', a on wszystko pokaze od strychu az po piwnice. Bardzo bedzie z tego rad – dodal przebiegle.

– Doskonale, tak zrobimy. – Inspektor Luke nie ukrywal swego zadowolenia. – Spotkamy sie po imprezie.

– Na ten temat, panie inspektorze, nie powinien pan zartowac – powiedzial zupelnie szczerze. – To moj fach i podchodze do niego pogodnie, ale dla tego zmarlego dzentelmena to sprawa bardzo powazna. Nie zdradza ochoty do smiechu.

– Naprawde nie? – Charlie Luke sciagnal palcami skore twarzy, az wystapily mu wyrazne kosci czaszki.

Jas drgnal i zbladl jak sciana.

– Wcale nie uwazam tego za dobry dowcip – powiedzial sztywno i odwrocil sie.

W kuchni rzeczywiscie zastali Lugga, ale nie byl sam.

Kiedy weszli, z wysokiego fotela podniosl sie Campion sierdzacy naprzeciw niego.

– Widzialem, jak rozmawiacie z tymi krukami, wobec tego poszedlem od frontu i wszedlem tu przez sklep – wyjasnil. – Lugg powiada, ze wczoraj wieczorem dali mu alkoholu z narkotykiem.

Z trzcinowego fotela wyjrzal worek nieszczescia o metnych oczach. Lugg, w swoim najlepszym ubraniu i kamaszach, byl bez kolnierzyka i porozpinany. Mial wsciekla mine.

– Po jednym piwie „Guinness' i dwoch kuflach gorzkiego ja mialbym byc gotow, ja! – powiedzial zjadliwie. – Bylem gotow jak ktorys z umrzykow mego szwagra i tak sie tez teraz czuje. To typowe dla Jasa, zupelnie typowe. Gada ci o twojej zmarlej siostrze, az zaczniesz plakac, a potem ci doleje jakichs kropelek. I to w swoim wlasnym domu! We wlasnym domu! Nawet kobieta, tak zwana bezradna kobieta, nie zrobilaby takiego swinstwa.

Sierzant Dice, nieco zdumiony -tym wybuchem, zareagowal jak nalezy..

– Chce uscisnal panska reke – powiedzial. – Dobrze pan mowi.

Lugg mimo calego zalu byl wyraznie zadowolony.

– Bardzo sie ciesze, ze pana poznalem – powiedzial, wyciagajac do nowego przyjaciela dlon z paluchami przypominajacymi kielbaski. Campion spogladajac niepewnie •na inspektora zobaczyl, ze ten jest zachwycony ta sytuacja. Spiesznie wiec przedstawil ich sobie. – Nic tu nie ma – powiedzial Lugg do Dice'a. – Obejrzalem to cale niewiele warte wnetrze i wszystko jest na miejscu,.najmniejszy nawet kwiat z wosku. Bogiem a prawda nie wiem, co ten stary hipokryta kombinuje, ale to cos ekstra.

– Co chcesz przez to powiedziec? – spytal Campion.

– Cos, co nie ma nic wspolnego z ta heca po drugiej stronie ulicy. Blagam, usiadzcie panowie spokojnie, jesli macie w sercu troche litosci. Dzis slysze, jak mucha tupie noga.

Kiedy sie rozsiedli, wyjasnil im swoj punkt widzenia.

– Jas kombinuje cos ekstra, co nie ma nic wspolnego z kopaniem robakow i rodzina Palinode'ow. Wiedzielismy o tym, jak tylko dostalismy list od niego. Jas chce, zeby caly ten harmider u Palinode'ow szybko sie uspokoil i zeby gliny… bardzo pana przepraszam, panie Dice i pana rowniez, panie inspektorze… i zeby policja zajela sie swoimi sprawami, odczytala depesze gratulacyjne, a on mogl dalej robic swoje. Dlatego napisal, stary glupi cap. – Juz mial uderzyc reka w stol, zeby podkreslic swoje slowa, ale powstrzymal sie. – Nie wpadlo mu do glowy, ze moj pracodawca urzedowo zajmie sie ta sprawa i z: pewnoscia rowniez nie spodziewal sie, ze przyjde do niego z przyjacielska wizyta. Kiedy stalem na progu, a on sie gapil na mnie i moja mala walizeczke, powiedzialem mu:,,Musisz podwiazac sobie szczeke, bracie, jesli chcesz zrobic mily wyraz twarzy. Oczywiscie od razu wzial sie w garsc. Wyobraza sobie, ze jestem bogatym wujkiem dla Rowleya. Moja marynarka jest z dobrego tweedu i uzywam drogiej wody kolonskiej.

Szybko przychodzil do siebie. Jego czarne oczy stopniowo odzyskiwaly dawny blask i Campion obserwujac skupiony wyraz twarzy Luke'a poczul wyrazna ulge.

– Zwabil nas! -ciagnal Lugg nabierajac impetu. – Zwabil nas tutaj, udajac, ze ma cos do powiedzenia. Pewno ze ma, ale niewiele. Wyciagnalem to z niego, zanim jeszcze w salonie obejrzelismy zdjecia nagrobka biednej Beatt.

– O czym mowil? O koniach? – Campion rzucil ostro to pytanie, az wszyscy trzej spojrzeli na niego.

– A wiec jasnie pan Wszechwiedzacy dowiedzial sie o tym. – Lugg tak byl rozdrazniony, ze zapomnial, iz nie sa sami. Zrobil akrobatyczny wysilek, zeby sie wycofac z tej niezbyt grzecznej uwagi. – Prosze nie myslec, ze zwracalem sie do pana – mruknal, a jego ciezkie powieki zakryly przekrwione oczy. – Sam do siebie to powiedzialem. To bylo wszystko, co Jas mial nam do zaoferowania po rozbudzeniu napomknieciami naszych nadziei. Panna Ruth Palinode, jak kazdy czlowiek, lubila od czasu do czasu postawic szylinga na jakiegos konia. Jas sadzil, ze to moze byc ciekawe, poniewaz utrzymywane bylo w tajemnicy. Ignoranci czesto popelniaja tego rodzaju pomylki.

Luke obrzucil pelnym uznania spojrzeniem najpierw sluzacego, potem pana.

– Jak pan na to wpadl, panie Campion?

Jasne oczy za rogowymi okularami mialy przepraszajacy wyraz.

– Przeczucie – wyjasnil skromnie. – Kazdy mi mowil, ze miala jakas slabosc, ale nie byla alkoholiczka. Wiedzialem, ze miala duze zdolnosci matematyczne, co nasuwalo mysl, ze opracowala wlasny system; to wszystko. Zapewne mlody Bowels bral od niej pieniadze na zaklady.

– Stawiala dziennie szylinga albo dwa, tak ze obudzilo to jego podejrzenia dopiero w miesiac po jej smierci. On jest podobny do swojej matki:' wolno mysli. Robil to po prostu z uprzejmosci. Ale sadze, ze forse ze starej damy pompowal stary Jas.

– Nadzwyczajne. Czy udalo jej sie kiedys wygrac?

– Od czasu do czasu. Na dluzsza mete przegrywala, jak wiekszosc kobiet.

– To prawda – przytwierdzil sierzant Dice z przekonaniem.

– Tak, to wiele wyjasnia.- Oczy Luke'a nabraly blasku. – Z pieniedzmi bylo krucho. Jak jeden z czlonkow rodziny podskakuje, ciezar spada na reszte. Wszyscy sie zamkneli w sobie. Nic z tego nie wyszlo. Glupia kobieta nadal grala. Zmartwienie. Rozpacz. Ktos musi ja powstrzymac… – w pelni zapalu urwal, zeby sie zastanowic. – A czy to wystarczyloby jako motyw? – spytal patrzac na Campiona. – Chyba nie.

– Zaden motyw morderstwa nigdy nie jest przekonujacy – powiedzial Campion niepewnie. – Byli tacy fachowcy, ktorzy dokonywali skomplikowanego przestepstwa dla kilku polkoronowek. A co z Jasem, Lugg? Wiesz cos?

Вы читаете Jak najwiecej grobow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату