instytutu… Massaraksz, ze tez akurat teraz musze wyjechac! Teraz juz wszystko jasne?
— Przepraszam, Wedrowcze, jeszcze tylko jedno pytanie.
— Slucham?
— Kim on jest? Po co on panu?
Wedrowiec wstal, podszedl do okna i powiedzial nie odwracajac glowy:
— Boje sie go, Fank. To bardzo, ale to bardzo niebezpieczny czlowiek.
Rozdzial XVII
O jakies dwiescie kilometrow od granicy chontyjskiej, kiedy eszelon utknal na dlugo na bocznicy w poblizu jakiejs zapyzialej stacyjki, swiezo upieczony szeregowy drugiej kategorii Zef dogadal sie z konwojentem i skoczyl do polowej kuchni po wrzatek. Wrocil niebawem bez goracej wody, ale za to z przenosnym odbiornikiem. Powiedzial, ze na stacji panuje totalny balagan, do pociagow laduja sie dwie brygady naraz, generalowie zajeci skakaniem sobie do oczu zagapili sie, wobec czego on, Zef, wmieszal sie w otaczajacy ich tlum ordynansow, pucybutow i adiutantow — i pozyczyl sobie ten odbiornik od jednego z nich.
Wagon powital te wiadomosc soczystym i radosnym porykiwaniem. Cala czterdziestka natychmiast stloczyla sie wokol Zefa. Przez dluzszy czas panowalo zamieszanie, ktos dostal w zeby, zeby za bardzo sie nie pchal, wszyscy kleli i gardlowali, dopoki Maksym wreszcie nie ryknal: „Cicho, lobuzy!” Wtedy wszyscy sie uspokoili, a Zef wlaczyl odbiornik i zaczal lapac wszystkie stacje po kolei.
Od razu dowiedzial sie ciekawych rzeczy. Po pierwsze okazalo sie, ze wojna sie jeszcze nie zaczela. Zadnych krwawych starc nie bylo. Spietrana Chontyjska Liga Bojowa wrzeszczala na caly swiat, ze ci bandyci, ci uzurpatorzy, ci tak zwani Plomienni Chorazowie wykorzystali obrzydliwa prowokacje swoich najmitow z oslawionej Chontyjskiej Unii Sprawiedliwosci i teraz koncentruja swoje sily wzdluz granic tak juz bardzo przez los doswiadczonej Chontii. Ze swej strony Unia Sprawiedliwosci wyklinala Lige Chontyjska, tych platnych agentow Plomiennych Chorazych niezwykle barwnie i szczegolowo opowiadala, jak ktos przewazajacymi silami wyparl wykrwawione w poprzednich walkach pododdzialy przez granice i nie pozwala im wrocic, ktora to okolicznosc posluzyla tak zwanym Plomiennym Chorazym za pretekst do barbarzynskiej agresji, ktorej nalezy sie lada moment spodziewac. Zarowno Liga, jak i Unia, uzywajac niemal tych samych wyrazen, robily przy tym niejasne aluzje do jakichs pulapek atomowych, gotowych spopielic podstepnego wroga.
Poza tym Zef zlapal kilka transmisji nadawanych w jemu tylko znanych jezykach i powiedzial, ze ksiestwo Ondol jeszcze o dziwo istnieje, a co wiecej, nadal dokonuje zbojeckich rajdow na wyspe Chazzalg (nikt w wagonie poza Zefem nigdy dotad nie slyszal ani o tym ksiestwie, ani o wyspie). Jednak eter przede wszystkim wypelniony byl plugawymi klotniami dowodcow jednostek i zwiazkow taktycznych, ktore usilowaly przecisnac sie dwoma rozklekotanymi torami kolejowymi na teren Glownego Przyczolka.
Kryminalisci uwazali, ze najwazniejsze to przejsc granice, a tam juz kazdy bedzie sobie panem, a poza tym kazde zdobyte miasto beda na trzy dni oddawac wojsku. Polityczni byli nastrojeni o wiele bardziej pesymistycznie, na nic dobrego nie liczyli i oswiadczali glosno, ze posylaja ich na rzez, ze maja po prostu zdetonowac swoimi cialami miny atomowe, ze nikt z tego nie wyjdzie zywy, wiec dobrze byloby dotrzec do linii frontu i tam zapasc, zeby ich nikt nie znalazl. Punkty widzenia dyskutantow byly tak ze soba sprzeczne, ze z prawdziwej rozmowy nic nie wyszlo i dysputa przerodzila sie wkrotce w monotonne wyklinanie parszywych dekownikow, ktorzy juz od dwoch dni nie daja nic do zarcia i pewnie juz zdazyli wyzlopac cala zolnierska gorzale. Katorznicze „wojsko” moglo na ten temat gadac do rana, wiec Maksym z Zefem wydostali sie z tlumu i wdrapali sie na prycze byle jak zbite z nie heblowanych desek.
Zef byl glodny i zly i zamierzal troche pospac, ale Maksym mu nie dal. — Pozniej bedziesz spal — powiedzial. — Jutro pewnie bedziemy juz na froncie, a do tej pory porzadnie nie porozmawialismy, niczego nie ustalilismy… — Zef odwarknal, ze nie ma czego ustalac, ze jutro sie wszystko wyjasni, ze Maksym nie jest przeciez slepy i sam widzi, w jakim szambie sie znalezli, ze z tymi baranami nie da sie dojsc do ladu. Maksym na to, ze na razie nie chodzi o zaden lad, ze do tej pory nie wiadomo, na co komu ta wojna, wiec niechaj Zef bedzie uprzejmy nie spac, kiedy sie do niego mowi i laskawie podzieli sie swoimi przypuszczeniami.
Zef jednak nie zamierzal byc uprzejmy i wcale tego nie ukrywal. Burczal, ziewal, przewijal onuce, klal, ale ponaglany i przyciskany wreszcie sie rozgadal i sformulowal swoje poglady na przyczyny wojny.
Takich mozliwych przyczyn bylo jego zdaniem co najmniej trzy. Byc moze zadzialaly wszystkie naraz, moze przewazyla ktoras z nich, a moze tez istniala czwarta, ktora mu jak dotad nie przyszla do glowy. Przede wszystkim gospodarka. Dla kazdego jest oczywiste, ze kiedy gospodarka sie wali, wtedy najlepiej jest zorganizowac wojenke i od razu wszystkim zatkac mordy. Dzik, ktory zeby zjadl na badaniu wplywu gospodarki na polityke, przepowiadal te wojne juz pare lat temu. Wieze wiezami, a nedza nedza. Nie da sie dlugo przekonywac glodnego, ze jest syty, bo tego zadna psychika nie wytrzyma, a rzadzenie narodem wariatow nie nalezy do najwiekszych przyjemnosci, zwlaszcza jesli wziac pod uwage, ze chorzy umyslowo sa odporni na promieniowanie… Inna mozliwa przyczyna jest kwestia kolonialna. Rynki zbytu, niewolnicy, tanie surowce, wszystko, w co Plomienni Chorazowie mogli zainwestowac swoje prywatne kapitaly. Wreszcie nalezy pamietac, ze juz od wielu lat toczy sie wojna podjazdowa miedzy Departamentem Zdrowia Publicznego a wojskiem. Tu idzie na noze. Departament Zdrowia Publicznego to firma potezna i niemal wszechmocna, ale jesli dzialania wojenne zakoncza sie chocby polowicznym sukcesem, panowie generalowie rozgniota „uzdrowicieli” jak pluskwy. Inna rzecz, ze kiedy z wojny nic nie wyjdzie, rozgnieceni zostana panowie generalowie i dlatego nie mozna wykluczyc, ze to wszystko jest sprytna prowokacja Departamentu Zdrowia Publicznego. Na to zreszta wyglada, jesli przyjrzec sie balaganowi, jaki wszedzie panuje, i pamietac o tym, ze juz od tygodnia wrzeszczymy na caly swiat, a dzialania wojenne jeszcze sie nie zaczely. A moze, massaraksz, w ogole sie nie zaczna…
Kiedy Zef doszedl do tego miejsca, szczeknely zderzaki, wagon drgnal, z zewnatrz dobiegly krzyki, tupot nog, gwizdy i pociag ruszyl. Kryminalisci rykneli zgodnym chorem zalosliwa piesn: „I znow ni zarcia, ni gorzaly…”
— Dobra — powiedzial Maksym. — Calkiem skladnie to wylozyles. No, a jak twoim zdaniem potoczy sie wojna, jesli jednak wybuchnie? Co sie wtedy stanie?
Zef odwarknal wsciekle, zeby sie Maksym od niego odczepil, na to pytanie moglby mu odpowiedziec tylko jakis cholerny general i bez zadnego przejscia wylozyl wszystko, co na ten temat mysli. Z jego relacji wynikalo, ze podczas krotkiej przerwy miedzy wojna swiatowa a domowa Chontyjczycy zdazyli odgrodzic sie od swego bylego suwerena poteznym lancuchem min atomowych. Poza tym Chontyjczycy mieli bez watpienia artylerie atomowa, a ich politykierom starczylo rozumu na to, zeby calego tego dobytku nie zmarnowac w wojnie domowej, tylko zachowac dla nas. Tak ze atak na terytorium chontyjskie potoczy sie prawdopodobnie w nastepujacy sposob. Przodem z Glownego Przyczolka puszcza ze trzy albo cztery karne brygady pancerne, podepra je z tylu korpusem armijnym, a za wojskiem puszcza patrole legionistow z promiennikami na ciezkich czolgach. Wyrodki takie jak ja beda rwac sie do przodu, ratujac sie przed nawala promienista, zoldactwo bedzie rwalo sie do przodu w przystepie promienistego entuzjazmu, a odchylenia od normy, ktore niewatpliwie sie zdarza, beda natychmiast likwidowane ogniem zandarmerii. Jesli Chontyjczycy nie sa glupi, to otworza ogien z dzial dalekonosnych do czolgow zandarmerii, ale wszystko wskazuje na to, ze jednak sa glupi, wobec czego zajma sie soba — Liga w tym zamieszaniu napadnie na Unie, a Unia wczepi sie zebami w gardlo Ligi. Tymczasem nasze dzielne wojska wedra sie gleboko na terytorium nieprzyjaciela i dopiero wtedy zacznie sie nieslychanie interesujace przedstawienie, ktorego juz niestety nie zobaczymy. Nasza wspaniala piesc pancerna utraci zwartosc i zacznie rozpelzac sie po kraju, nieuchronnie wychodzac ze strefy dzialania promiennikow. Jesli Maksym nie nalgal o reakcji Gaja, u rozproszonych natychmiast zacznie sie glod promienisty, tym silniejszy, ze legionisci podczas ataku nie beda zalowali energii na popedzanie miesa armatniego…
— Massaraksz! — ryknal Zef. — Po prostu widze, jak ci kretyni wylaza z czolgow, klada sie na ziemi i blagaja o kule w leb. I dobrzy Chontyjczycy, nie mowiac juz o chontyjskich zolnierzach, zirytowani tym calym zamieszaniem, z najwieksza satysfakcja spelnia ich prosbe. Wyobrazasz sobie te rzez?
Pociag nabieral szybkosci i wagonem zaczelo silnie rzucac. W kacie kryminalisci rzneli w kosci o konwojenta; pod sufitem podskakiwala lampa, na dolnej pryczy ktos monotonnie mamrotal — chyba sie modlil.