go z powrotem do poczekalni, ale doktor nagle zmienil zdanie.

– Ach, panie Moses – odezwal sie lagodnym tonem; gniew, ktory przebijal sciany, teraz niespodziewanie zniknal. – Moze jednak to nie bedzie konieczne. Siadaj, Peter. – Wskazal mu krzeslo. – Odsloniety, powiadasz?

– Tak – odparl Peter. Co innego mogl powiedziec?

– Bardziej odsloniety niz, powiedzmy, panna Jones, ktora ucharakteryzowala sie w dziecinnie oczywistej probie nasladowania fizycznych cech ofiar?

– Trudno powiedziec – stwierdzil Peter.

Doktor usmiechnal sie blado.

– Oczywiscie. Ale nie sadzisz, ze zrobila cos, co natychmiast przyciagnie uwage mordercy, jesli on rzeczywiscie, w co watpie, znajduje sie tu, w tych murach?

– Tak mysle.

Bardzo dobrze. Przynajmniej w jednym sie zgadzamy. A wiec jesli nic by sie nie stalo pannie Jones w najblizszym czasie, to moglibysmy spokojnie uznac, ze ten jej rzekomy morderca jednak nie byl obecny w szpitalu? Ze nieszczesna pielegniarka zostala zabita przez Chudego w napadzie morderczych omamow, jak na to wskazuja dowody rzeczowe?

– To by byla duza nadinterpretacja, doktorze – odparl Peter. – Mezczyzna, ktorego panna Jones i ja scigamy, moze miec wiecej dyscypliny, niz nam sie wydaje.

– Ach, tak. Zdyscyplinowanie. To bardzo niezwykla cecha u mordercy psychopaty, prawda? Scigacie, jak juz ustalilismy, czlowieka zdominowanego przez mordercze impulsy, ale teraz ta diagnoza wydaje sie wam nie na reke? Albo, jesli jest on, jak panna Jones sugerowala po swoim przyjezdzie, domniemanym nasladowca Kuby Rozpruwacza, to mogloby pewne rzeczy wyjasniac. Ale z drugiej strony, z tego, co przeczytalem na temat tej historycznej postaci, wynika, ze zdyscyplinowaniem raczej sie nie wykazywal. Kompulsywni mordercy dzialaja pod wplywem poteznych sil, Peter, i nie sa w stanie sie pohamowac. Ale to zagadnienie dla historykow, zajmujacych sie tymi rzeczami, tu i teraz malo nas to interesuje. Moge zapytac was o jedno: gdyby grasujacy w szpitalu morderca byl w stanie nad soba zapanowac, czy nie oznaczaloby to, ze wasze szanse na zlapanie go sa bardzo nikle? Chocbyscie nie wiem ile dni, tygodni czy nawet lat go szukali?

– Nie potrafie przewidywac przyszlosci tak samo jak pan, doktorze.

Gulptilil sie usmiechnal.

– Ach, Peter, bardzo madra odpowiedz. Widac, ze masz mozliwosc powrotu do zdrowia, jesli wezmiesz udzial w owym niezwykle postepowym programie, zaproponowanym przez twoich przyjaciol z Kosciola. Domyslam sie, ze to byl prawdziwy powod, dla ktorego tak gwaltownie tu dzis wpadles? Chciales zasygnalizowac swoja chec skorzystania z ich niezwykle hojnej i przemyslanej propozycji?

Peter sie zawahal. Gulptilil przyjrzal mu sie uwaznie.

– To byl oczywiscie ten powod? – zapytal po raz drugi, glosem wykluczajacym wszystkie odpowiedzi, oprocz tej oczywistej.

– Tak – powiedzial Peter. Zrobilo na nim wrazenie to, jak Gulptililowi udalo sie polaczyc dwa tematy: ten dotyczacy nieznanego mordercy i ten zwiazany z jego wlasnymi problemami prawnymi.

– A wiec Peter zamierza opuscic szpital, zaczac nowe leczenie i nowe zycie, a panna Jones zrobila cos, co wedlug niej zaprowadzi domniemanego morderce przed sad. Czy to nie sprawiedliwe podsumowanie sytuacji, w ktorej sie znajdujemy?

Lucy i Peter w milczeniu pokiwali glowami.

Doktor Gulptilil pozwolil sobie na maly usmieszek, samymi kacikami ust.

– W takim razie, jak sadze, mozemy bezpiecznie zalozyc, ze krotki, ale wystarczajacy okres pozwoli nam odpowiedziec na oba te pytania i pozbyc sie wszelkich watpliwosci. Jest piatek. Mysle, ze w poniedzialek rano bede mogl powiedziec „do widzenia” wam obojgu. To az nadto czasu, by przekonac sie, czy podejscie panny Jones da efekty. I zeby sytuacja Petera zostala, powiedzmy, zalatwiona.

Lucy poruszyla sie na krzesle. Przyszlo jej do glowy kilka rzeczy, ktore mogla powiedziec, zeby przesunac ostateczny termin wyznaczony przez doktora. Ale wiercac sie lekko, zauwazyla, ze Gulptilil intensywnie sie zastanawia, rozwaza w glowie jedna rzecz po drugiej. Pomyslala sobie, ze w szachach biurokracji zawsze musiala przegrac z psychiatra, zwlaszcza ze gral na wlasnym terenie.

– Poniedzialek rano – zgodzila sie.

– I, oczywiscie, stawiajac sie w tej ryzykownej sytuacji, bez watpienia podpisze pani dokument zwalniajacy administracje szpitala z wszelkiej odpowiedzialnosci za dopilnowanie pani bezpieczenstwa?

Lucy zmruzyla oczy, a jej glos przekazal jedno slowo odpowiedzi z calym ladunkiem pogardy, jaki zdolala w nim zawrzec.

– Tak.

– Cudownie. Te czesc mamy wiec za soba. Teraz, Peter, pozwol, ze zadzwonie…

Wyjal maly notes z gornej szuflady biurka i znalazl odpowiednia wizytowke w kolorze kosci sloniowej. Wykrecil numer. Opadl na oparcie fotela, czekajac na polaczenie.

– Z ksiedzem Grozdikiem prosze – odezwal sie po chwili do sluchawki. – Mowi doktor Gulptilil ze Szpitala Western State. – Odczekal chwile. – Ojciec Grozdik? – powiedzial po krotkim milczeniu. – Dzien dobry. Na pewno sie ojciec ucieszy na wiadomosc, ze jest u mnie w gabinecie Peter, ktory zgodzil sie na ustalenia, o ktorych niedawno dyskutowalismy. We wszystkich aspektach. Teraz bedziemy musieli podpisac kilka dokumentow, zeby doprowadzic te niefortunna sprawe do szybkiego zakonczenia.

Peter opadl ciezko na krzeslo, uswiadamiajac sobie, ze cale jego zycie wlasnie sie zmienilo. Czul sie niemal tak, jakby obserwowal to gdzies z zewnatrz siebie samego. Nie smial zerknac na Lucy, ktora rowniez stala na krawedzi, bo sukces i porazka zlaly sie w jej glowie w jedno.

Francis przeszedl korytarzem do swietlicy, gdzie spojrzal miedzy rozrzuconymi grupkami pacjentow na stol do ping-ponga. Starszy mezczyzna w pasiastej pizamie i swetrze zapietym pod szyje, mimo duchoty w sali, wymachiwal paletka, jakby rozgrywal mecz. Ale po drugie stronie nie bylo nikogo, nie mial tez pileczki, wiec gral w ciszy. Wydawal sie skupiony, koncentrowal sie na kazdym punkcie, przewidywal kontry wymyslonego przeciwnika. Mial zdeterminowany wyraz twarzy, jakby szala zwyciestwa byla wyrownana.

W swietlicy panowala cisza, nie liczac stlumionych odglosow dobiegajacych z dwoch telewizorow, gdzie slowa spikerow i aktorow oper mydlanych zlewaly sie z mamrotaniem pacjentow, rozmawiajacych glownie ze soba. Czasami ktos rzucal na stol gazete albo czasopismo, czasami ktos wchodzil nieswiadomie w przestrzen zajmowana przez kogos innego i slyszal kilka slow. Ale jak na miejsce, w ktorym dochodzilo do wybuchow, swietlica byla spokojna. Troche tak jakby utrata masy i obecnosci Kleo zdlawila panujacy tu zwykle niepokoj. Smierc jako srodek uspokajajacy. To wszystko iluzja, pomyslal, bo wyczuwal napiecie i strach. Wydarzylo sie cos, co sprawilo, ze wszyscy poczuli sie zagrozeni.

Francis opadl na nierowny, guzowaty fotel i zaczal sie zastanawiac, jak dotarl do miejsca, w ktorym byl. Serce walilo mu jak mlotem, bo chyba tylko on jeden rozumial, co stalo sie poprzedniej nocy. Mial nadzieje, ze wkrotce podzieli sie z Peterem swoimi spostrzezeniami, ale nie byl juz pewien, czy przyjaciel w nie uwierzy.

Jestes calkiem sam, szepnal ktorys z jego glosow. Zawsze byles. Zawsze bedziesz. A Francis nie zadal sobie trudu, zeby probowac sie z tym w myslach klocic albo temu zaprzeczac.

A potem drugi glos, rownie cichy i dyskretny dodal: Nie, ktos cie szuka, Francis.

Wiedzial, kto.

Tak przypuszczal. Nie, byl przekonany, ze aniol go sledzi. Rozgladal sie przez chwile, chcac sprawdzic, czy ktos mu sie przyglada, ale problem w szpitalu psychiatrycznym polegal na tym, ze wszyscy bezustannie sie obserwowali, a jednoczesnie ignorowali.

Francis nagle wstal. Musial znalezc aniola, zanim ten po niego przyjdzie.

Ruszyl do drzwi swietlicy, kiedy zobaczyl Duzego Czarnego. Przyszlo mu cos do glowy.

– Panie Moses? – zawolal. Olbrzym sie odwrocil.

– O co chodzi, Mewa? Dzisiaj jest zly dzien. O nic mnie nie pros.

– Panie Moses, kiedy maja sie zaczac rozmowy z komisja zwolnien? Duzy Czarny spojrzal na chlopaka z ukosa.

– Dzisiaj po poludniu. Zaraz po obiedzie.

Вы читаете Opowiesc Szalenca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату