– Nie wiem.
– …ze ona…
– Co? – przerwal Duncan. – Kto wie co jej chodzi po glowie? Wiem tylko tyle, ze ona zaaranzuje w jakis sposob odebranie pieniedzy, a ja zazadam, zeby oddala nam jednoczesnie obu Tommych. Tylko tyle. Dalej nie jestem w stanie planowac. Obrabowanie wlasnego banku wyczerpalo juz moje mozliwosci myslenia – dodal sarkastycznie. – A skoro juz to zrobilem, co moge wiecej? Musimy czekac!
Duncan powlokl sie do kuchni, gdzie rozejrzal sie bezradnie. Megan udala sie za nim.
– Przepraszam – powiedziala.
Zacisnal piesci, po chwili rozluznil je nieco.
– To nic. Niczyja wina. To ja przepraszam. Skinela glowa.
– Co my zrobilismy? – zapytala raptownie. Duncan na nia spojrzal zdziwiony.
– Co masz na mysli?
– Co zrobilismy? Czy stracilismy wszystko? Pokiwal twierdzaco glowa.
– Nic. – Spojrzal na nia i rozesmial sie. – To tylko pieniadze.
– Co ty…
– Wlasnie. Tylko pieniadze. Splacimy je, chociaz moze pojde do wiezienia, ale to tylko pieniadze. W tym jednym Olivia od samego poczatku nie ma racji; mysli, ze one wciaz sa dla nas najwazniejsze.
Duncan usmiechnal sie kwasno i kontynuowal:
– …Ale pozwolmy jej tak myslec. Ze to, co sie dla nas liczy, to tylko pieniadze, samochody, posiadlosci, gielda i tak dalej. Wtedy wszystko bedzie wygladac prosciej, naprawde. Niech tylko oni wroca. Wyniesiemy sie stad.
Megan przytaknela.
– I tak wszystko sie zmieni – skonstatowal Duncan. – Uswiadomilem to sobie wychodzac z banku. Nie jestesmy tacy sami, jak w szescdziesiatym osmym ani w osiemdziesiatym szostym. Jestesmy innymi ludzmi. Jesli tylko uda nam sie odzyskac rodzine, to mysle, ze wszystko sie dobrze ulozy.
Megan spojrzala na niego.
– Nie wierzysz mi? – zapytal. Pokrecila glowa. Usmiechnal sie.
– Coz, ja tez sobie nie wierze. Usiedli oboje przy kuchennym stole.
– Czy to nie zabawne wygadywac kompletne niedorzecznosci i czuc sie dzieki temu i lepiej, i gorzej zarazem? – Przez chwile Duncan ukryl twarz w dloniach, jakby chowajac sie przed czyms, i Megan przypomniala sobie, jak zakrywal oczy bawiac sie w chowanego najpierw z blizniaczkami, potem z Tommym, cierpliwie, calymi godzinami. Do jej oczu naplynely lzy.
Duncan podniosl glowe.
– Ostatniej nocy, w banku, czulem sie jak we snie. Bylem sam. I to wpychanie pieniedzy do teczki… – Odchylil sie na krzesle spogladajac w gore. – Czulem sie tak, jakby cos peklo we mnie. Peklo na pol. – Przez chwile milczal, zastanawiajac sie nad swoimi slowami, po czym dodal: – Pewnie powinienem wyglosic teraz mowe o poswieceniu, zmiennosci, obowiazku, milosci i innych bzdurach. Ale nie jestem w stanie. Chce tylko, zeby zadzwonil telefon.
Megan nie odezwala sie. Siedzieli oboje w milczeniu, wpatrzeni w telefon, spogladajac od czasu do czasu w okno, w gasnace szybko swiatlo dnia. Razem z nim w mrok zapadaly ich nadzieje.
Olivia Barrow spojrzala na sedziego Pearsona i jego wnuka.
– Powinnam przeprosic was i powiedziec, ze zaluje, ze musialam to zrobic – odezwala sie – ale wiem, ze mi nie uwierzycie, wiec nie powiem tego.
Sedzia patrzyl na nia bez slowa. Rece zwiazane mial sznurem, ktory oplatal takze jego kostki. Czul, jak jego miesnie i stawy staja sie z kazda minuta coraz bardziej zesztywniale. Tommy siedzial obok skrepowany w podobny sposob.
Olivia wyciagnela rolke bialej klejacej tasmy.
– To na pana usta, sedzio.
– Calkiem niepotrzebnie – powiedzial szybko, chyba troche za szybko. Natychmiast zapragnal cofnac swoje slowa.
Olivia odciela z rolki dwudziestocentymetrowy pasek plastra. Ujela go w palce i przyblizyla do wlasnych ust. Skrzywila sie.
– Cuchnie – stwierdzila. – I nieprzyjemnie sie lepi.
– Jest calkiem zbedny. Bedziemy spokojnie czekac. Olivia wyszczerzyla zeby.
– Tak? Daje pan slowo? Skinal glowa.
– A ty, Tommy? Slowo honoru?
Tommy pokiwal glowa, ale cofnal sie przywierajac mocno do dziadka.
– No dobrze – zgodzila sie. – Widzicie? Wcale nie jestem takim potworem. – Zmiela tasme w kulke i rzucila ja w rog pokoju. – Nie chcialabym, zebyscie sie udusili. Zebym po powrocie znalazla was tu niezywych. W koncu jestesmy prawie na finiszu. Wstyd byloby zajsc tak daleko i spieprzyc interes, prawda, sedzio?
Chrzaknal cos ugodowo.
– Mowie zwlaszcza do ciebie, Tommy. Nie mysl, ze zapomnialam o tych twoich szybkich nozkach. W wiezieniu zawsze bylo paru takich ludzi, w srodku ktorych tkwil taki kroliczek. To dobre porownanie. To ktos, w kim tkwi przemozna chec ucieczki. Spojrzala na Tommy'ego. – Koniec z kroliczkiem, dobrze?
– Dobrze – rzekl chlopiec. – Obiecuje. Usmiechnela sie.
– A ja ci nie wierze ani troche. – I dalej usmiechala sie. – No coz, nie spieprzcie tego. Pomyslcie tylko. Juz prawie jestescie w domu.
– Chce pani powiedziec, ze jedzie pani po te cholerne pieniadze, i ze mozemy wrocic do domu?
– Mniej wiecej, sedzio. Jeszcze tylko mamy dla Duncana pare poprzeczek i konczymy nasze przedstawienie. Jak tam Tommy? Troche lepiej?
– Ja chce do domu – odpowiedzial tylko. Jej falszywy usmieszek nagle zniknal.
– Ty maly skunksie, okazales to wystarczajaco jasno.
Chlopca przeszyl dreszcz, jednak Olivia szybko przywdziala znowu swoja maske i zerkajac na zegarek oznajmila:
– Coz, czas ruszac. A wy, chlopcy, macie tu siedziec grzecznie i cicho, poki nie wrocimy, zeby sie z wami pozegnac, dobra?
Sedzia nie odezwal sie. Tommy tylko na nia spojrzal. Ona wcale tak nie mysli, przemknelo mu przez glowe. Szeroko otwarte oczy utkwil w Olivii i zauwazyl, ze ona, jakby przygwozdzona sila jego wzroku, zamarla na moment zaskoczona.
Odwrocila sie, zeszla na dol po schodkach i trzasnela drzwiami. Przekrecila klucz w zamku i dwukrotnie sprawdzila, czy dobrze zamknela drzwi. Przez krotka chwile pozwolila, zeby wypelnila ja niepokojaca zlosc. Pomyslala o iskierce nadziei, jaka przemknela przez twarz sedziego. On jest moj, niemal od samego poczatku. Zawsze wiem, co on powie, co zrobi. Ale chlopak… Ten potrafi przejrzec kazde moje klamstwo. Ta cala niewinnosc to najwieksze niebezpieczenstwo.
Podniosla z podlogi mala, podreczna torbe i zajrzala do srodka: rewolwer, lornetka z noktowizorem, kompas. Wrzucila jeszcze rolke bialej tasmy. Olivia spojrzala na obu mezczyzn.
– Uzbrojeni i niebezpieczni – podkreslila.
Usmiechneli sie, po czym wyprowadzila ich na nasilajace sie zimno.
– Czas na przedstawienie – stwierdzila. Z ociaganiem ruszyli za nia.
Kiedy zadzwonil telefon, oboje poczuli, jakby przeszyl ich prad elektryczny. Jednoczesnie siegneli po sluchawke, lecz Megan natychmiast cofnela reke pozwalajac odezwac sie Duncanowi.
Przylozyl sluchawke do ucha i powiedzial:
– Slucham?
– Halo, Duncan – odezwala sie Olivia.
– Halo, Olivia – odpowiedzial.
– Masz pieniadze?
– Tak.
– Czy ktos wie o tym?