chlopak sie nazywal? Nazwisko dobrze do niego pasowalo, cos jakby Bull czy Biff. Bill sie na boisku po lekcjach. Byl wiosenny, cieply dzien, lekki wietrzyk poruszal zielonymi galazkami. Na jezyku poczul smak krwi i piachu. Ten Butch czy Biff solidnie go spral, kilka razy powalil go na ziemie, rozkrwawiajac mu nos, wybijajac zab. Otrzymal tyle razow, ze w koncu starszemu i wiekszemu chlopakowi zrobilo sie glupio. Pamietal, ze lzy plynely mu po twarzy, kiedy podnosil sie i znowu probowal walczyc, az wreszcie Butch czy Bill przewrocil go na ziemie i odszedl.

Otworzyl oczy i zobaczyl swojego wnuka.

Mial ochote rozesmiac sie glosno. To chyba musza byc geny, pomyslal.

Wspomnial setki spraw kryminalnych, jakie rozpatrywal. Problem polegal na tym, ze rzadko zwyciestwo lub porazka na sali sadowej oznaczalo to samo w prawdziwym zyciu. Mialem do czynienia z roznymi postaciami winy i niewinnosci, roznymi poziomami sukcesu badz kieski. Czlowiek oskarzony o przestepstwo pierwszego stopnia skazywany byl za przestepstwo drugiego stopnia dzieki porywajacej mowie obroncy: dla niego byl to sukces, dla rodziny ofiary – porazka. Podobnie rzecz sie przedstawiala z pijanym kierowca, uniewinnionym od zarzutu spowodowania smiertelnego wypadku, poniewaz policjant z drogowki zapomnial zaznajomic go z jego prawami, zanim przeprowadzil badanie trzezwosci; tu prawo zostalo podane na tacy winnemu, okradzeni zas zostali z niego przez czyjes zaniedbanie ci, ktorzy przezyli. Rabus, oskarzony o wlamanie z bronia w reku, poniewaz bron zostala odnaleziona podczas przeprowadzonej nielegalnie rewizji; jedna rzeczywistosc zmienia sie w inna pod wplywem sztywnego przestrzegania przepisow. To wlasnie bylo powszednioscia w sadzie kryminalnym. Wszystko to byl teatr, gdzie kazda ze stron probuje przeforsowac wlasna wersje prawdy. Bylo to miejsce zimne, bezduszne, wypelnione setkami drobnych klamstw probujacych stworzyc jedna, jedyna prawde.

Rozejrzal sie dokola, wzrokiem powiodl po poddaszu: To wlasnie jest prawda, pomyslal. Pomieszczenie w niczym nie przypominalo odleglej, majestatycznej sali sadowej. Potrzasnal glowa. Przez cale te lata slyszalem, jak ludzie mowia o tych okropienstwach, a nie wiedzialem, jak to jest naprawde. Przypomnial sobie fale strachu, jaka zalala go, gdy Olivia podniosla pistolet i wystrzelila w strone Tommy'ego. Ogarnelo go poczucie winy, scisnelo go w zoladku. Powinienem byl skoczyc na nia, zanim zdazyla strzelic. Powinienem zaslonic Tommy'ego wlasnym cialem. Mysl o tym, jak blisko byl kleski, spowodowala glosne bicie serca. Zaraz jednak uzbroil sie w odwage.

Nastepnym razem bede gotowy.

Uspili moja czujnosc, uznal. Zaczalem juz nawet przyzwyczajac sie do tego ciasnego wiezienia, do mysli, ze zjawi sie ktos, kto uwolni nas dotknieciem rozdzki czarodziejskiej. Co sie ze mna stalo? Tommy mial racje od samego poczatku. Jestesmy zolnierzami, a oni sa naszymi wrogami.

Popatrzyl na chlopca. Masz calkowita racje. Musimy ratowac sie sami.

Sedzia podniosl raptownie glowe. Do drzwi strychu zblizaly sie czyjes kroki. Zwrocil sie do Tommy'ego, ale dziecko juz bylo w trakcie zacierania sladow swojej dzialalnosci.

Wrocili obaj na prycze czekajac na wejscie 'goscia'.

Megan jechala z duza szybkoscia ulicami przedmiescia, ogarnieta fala gniewu: Zrobilismy to. A teraz gdzie, do diabla, oni sa. Dlaczego nie dzwonia?

Zaciskajac mocniej dlonie na kierownicy weszla w podwojny zakret, wciskajac gaz przy wyjezdzie na prosta, tak jakby swoj niepokoj wlewala wprost do silnika samochodu, dodajac szybkosci, nie byla przyzwyczajona do takiej jazdy. Zacisnela szczeki, wsluchujac sie w pisk opon na kolejnym ostrym zakrecie. Przypomniala sobie blada twarz Duncana, kiedy wrocil zeszlej nocy do domu, swoj strach, ze nie udalo mu sie, a po chwili lek, ze mu sie udalo. Polozyl neseser z pieniedzmi na stole w kuchni i powoli poduczyl zysk z rabunku.

– Zrobione – powiedzial.

– Nie – powiedziala – nie. Nic nie jest zrobione, poki nie odzyskamy Tommych.

Skinal glowa i odparl:

– Coz, przynajmniej zrobilismy poczatek.

Potem opowiedziala mu o wlamaniu i dewastacji pokoju blizniaczek. Wieksza czesc poprzedniego wieczora spedzily na porzadkowaniu, czekajac na powrot Duncana.

Przytulil dziewczynki, ktore zdolaly juz otrzasnac sie z szoku, i powiedzial:

– Wszystko bedzie dobrze.

Megan byla tego samego zdania. Trudno jej bylo wierzyc, ze to wszystko zdarzylo sie naprawde.

Myslala wylacznie o Olivii, o jej wyobrazni. Miotaly nia sprzeczne emocje. Wiedziala, ze Olivia naslala swojego czlowieka, zeby zdemolowal pokoj blizniaczek. To bylo czescia jej planu: zniszczyc i zburzyc nasze normalne zycie, a nastepnie zrujnowac nasz spokoj, zmusic do uleglosci. Akcja na bank w Lodi byla akcja polityczna. Wyobrazila sobie Olivie stojaca w progu tuz przed wyruszeniem na akcje – arogancko i w zadufaniu pouczajaca swoj oddzial.

Megan usmiechnela sie szyderczo: zbyt czesto, suko, slyszalam twoje gadanie. Rano, w poludnie i wieczorem, na kazdym tajnym zgromadzeniu i publicznym zebraniu. Nawet nie przyszlo by ci do glowy zmienic ton.

Omal nie przeoczyla wjazdu na miejskie smietnisko. Musiala ostro skrecic, omal nie stracila kontroli nad kierownica, kiedy zarzucilo ja w sypkim zwirze podjazdu. Opanowala samochod i pojechala w kierunku wysypiska. Przy wjezdzie stal maly domek. W srodku siedzial starszy czlowiek, palac papierosa i czytajac National Enguirer. Machnal Megan, zeby przejechala, widzac odpowiednia plakietke na oknie samochodu. Nie zwrocil na nia wiekszej uwagi, co mialo swoje plusy. Podjechala do haldy smieci jak bylo mozna najblizej. Odor unosil sie w zimnym powietrzu. Zatrzymala samochod i wyszla na zewnatrz, starajac sie oddychac ustami.

W bagazniku mala trzy zielone, plastikowe worki. W jednym znajdowalo sie przebranie Duncana i przybory, ktorych uzywal podczas rabunku. Drugi zawieral ubranie, ktore blizniaczki znalazly na podlodze w swoim pokoju. Megan natychmiast zgodzila sie z nimi, zeby wyrzucic wszystko, czego dotykal wlamywacz. W trzecim worku byly zwykle smieci. Przejrzala je wczesniej dokladnie, by upewnic sie, ze nic, koperta czy jakies opakowanie pocztowe, nie powiaze go z pozostalymi workami.

Wyjela je, sprawdzila, czy sa dobrze pozaklejane, i kazdy po kolei ciskala na smietnisko, tak daleko jak tylko zdolala. Dyszala z wysilku, ale byla zadowolona, ze udalo jej sie rzucic worki az tak daleko. Wydawalo sie, ze zostaly polkniete przez setki podobnych, cuchnacych opakowan.

Teraz wszystko w porzadku, powiedziala do siebie. Otarla rece o plaszcz. Wroce do domu i bede czekac na Olivie.

Megan nie powiedziala Duncanowi ani blizniaczkom o swoich poszukiwaniach. Nie byla pewna; wiedziala tylko, ze po godzinach sleczenia nad lista domow wynajetych w ciagu ostatnich paru miesiecy i stwierdzania, ktore z nich wciaz sa zajete, ustalila kilkanascie ewentualnych adresow. Nastepnie naniosla je na szczegolowa mape okolicy, nie bardzo jednak wiedziala co ma teraz z tym wszystkim zrobic. Po kolei odrzucala rozne pomysly. Trudno jej bylo uwierzyc, ze Olivia poda im sposob przekazania pieniedzy, ze odda im zakladnikow, ze tak wlasnie sie stanie. Ale im bardziej uparcie wmawiala to sobie, tym bardziej slablo jej przekonanie, ze bedzie wlasnie tak.

Duncan czekal na nia w drzwiach frontowych. Odezwal sie, zanim zdazyla zadac pytanie.

– Nie, jak dotad nic. Ani slowa.

– Cholera – zaklela Megan. – Jak myslisz, na co czekaja? – Spojrzala na zegarek. – Jest juz prawie czwarta. Niedlugo zacznie sie sciemniac. Myslisz, ze chca dokonac zamiany w nocy?

– Nie wiem. Moze ona chce jeszcze troche podraznic sie z nami. Jest sadystka. Pewnie uwaza, ze nasze oczekiwanie jest zabawne.

– Niech ja szlag.

– Wiem.

Megan przyszla do glowy niefortunna mysl:

– Myslisz, ze ona wie? To znaczy, skad ona moze wiedziec, ze mamy pieniadze? Ze jestesmy gotowi?

– Powiedziala, ze bedzie wiedziala. Moze obserwowala bank i widziala, jak wychodze ostatniej nocy. A moze bedzie zgadywac. Zreszta nie ma roznicy – dzisiaj mija jej termin. My go dotrzymalismy.

Duncan chodzil nerwowo. Megan patrzyla na niego.

– Myslisz… – zaczela.

Вы читаете Dzien zaplaty
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату