chodzi o rzeczy, o ktorych mowisz, to uwalaly sie swinska krwia, gdy pomagalem sasiadowi zaszlachtowac stara maciore. Wracalem do domu lasem i zaskoczyl mnie stary skunks, doprawiajac swoim smrodem. Do diabla, mialem troche forsy, wiec zawinalem brudne rzeczy i wyrzucilem. I tak byly juz zniszczone. Potem pojechalem do centrum i kupilem nowa pare dzinsow.

– A wykladzina?

– Wykladzina zostala odcieta przypadkiem. Porwala sie, kiedy polozylem pile na podlodze wozu. Wycialem kwadrat, bo mialem zamiar polozyc w to miejsce wycieraczki. Przedtem jednak zostalem aresztowany. Wykladzine wsadzilem do dolu tak jak wszystkie inne rzeczy. – Ferguson spojrzal bacznie na Cowarta. – Ma pan wyniki z laboratorium, ktore mowia cos innego?

Cowart chcial zaprzeczyc, ale powstrzymal sie w ostatniej chwili. Nie wiedzial, czy Ferguson zauwazyl ten gest.

– Mysli pan, ze jestem tak cholernie glupi, ze po wyjsciu z wiezienia, jesli te rzeczy bylyby dowodem jakiejs cholernej zbrodni, szczegolnie morderstwa pierwszego stopnia, nie ukrylbym tego lepiej i postaral sie, zeby zniknely na dobre? Co pan sobie mysli, panie Cowart? Czy mysli pan, ze niczego sie nie nauczylem w celi smierci? Mysli pan, ze nie nauczylem sie niczego na tych kursach kryminologii? Mysli pan, ze jestem glupi, panie Cowart?

– Nie – odparl reporter. – Nie mysle, ze jestes glupi. – Wpatrywal sie w oczy Fergusona. – I sadze, ze nauczyles sie wiele.

Przez chwile obaj mezczyzni milczeli.

– W jaki sposob Sullivan dowiedzial sie o wychodku?

Ferguson wzruszyl ramionami.

– Mowil mi wczesniej, jeszcze przed nasza mala sprzeczka, ze kiedys udusil kobiete jej ponczochami, potem wrzucil je do toalety. Powiedzial, ze wylal na nie jakis srodek rozpuszczajacy, zeby nikt ich nie znalazl. Pytal mnie, co ja mam w domu, to powiedzialem mu i o tej starej budzie, do ktorej wrzucalismy wszystkie smieci i zuzyte rzeczy. Sadze, ze po prostu stworzyl jakas historie specjalnie dla pana, panie Cowart. I tak, gdy przeszukal pan wystarczajaco dokladnie i pomyslal pan wystarczajaco dlugo, spodziewajac sie znalezc tam cos, to jasne jak diabli, ze pan to znalazl. Czy to nie dziala wlasnie w taki sposob? Jesli szukasz czegos bedac tego pewnym, prawdopodobnie to znajdziesz. Nawet jesli to nie jest to, czego naprawde szukasz.

– To jest dobre wytlumaczenie.

Ferguson ponownie najezyl sie, a nastepnie rozluznil.

– Nie moge wymyslic czegos lepszego. Jesli pan jednak poslucha uwazniej, to uslyszy pan troche Blaira Sullivana. Ten czlowiek byl w stanie wywinac wszystko na swoja korzysc, nieprawdaz, panie Cowart?

– Tak, to prawda – odparl reporter.

Ferguson wskazal reka magnetofon i notatnik, ktory Cowart trzymal w reku.

– Szuka pan tutaj jakiegos tematu na artykul, panie Cowart?

– Zgadza sie.

– No coz, to wszystko stare historie.

– Nie jestem tego pewny.

– Stara historia. Ta sama stara historia. Rozmawial pan z Tannym Brownem. Ten czlowiek nigdy sie nie poddaje, prawda?

Cowart usmiechnal sie.

– Wlasnie – odparl. – On nigdy sie nie podda.

– Do cholery z nim – powiedzial Ferguson z gorycza. Potem w jego glosie pojawila sie furia i wymsknal mu sie jakis epitet. – Teraz jednak nie moze mnie udupic – dodal po chwili.

Cowart poczul ogarniajaca go bezradnosc. Probowal sobie wyobrazic, o co zapytalby Tanny Brown, jakie pytanie przelamaloby twarda skorupe niewinnosci okrywajaca Fergusona. Po raz pierwszy zaczal rozumiec, dlaczego Brown pozwolil swojemu partnerowi uzyc piesci i wymusic przyznanie sie do winy.

– Kiedy jezdzisz na poludnie wyglaszac kazania w jakichs kosciolach czy domach kultury, to czy za kazdym razem dajesz taka sama przemowe, czy zmieniasz je w zaleznosci od audytorium?

– Troche je zmieniam. Zalezy do kogo mowie. W wiekszosci jednak zachowuje to samo przeslanie.

– A ich wplyw?

– Pozostaje ten sam.

– Powiedz mi, co mowisz.

– Mowie ludziom, jak Jezus zstapil i przyniosl swiatlo w ciemnosci celi smierci, panie Cowart. Mowie im, jak wiara pozwala wytrwac w najbardziej niebezpiecznych czasach. Jak nawet najgorszy grzesznik moze zostac dotkniety swiatloscia i znalezc ukojenie w slowach Boga. Mowie im, jak prawda zawsze wznosi sie i przecina zlo niczym swiecacy miecz i ukazuje droge do wolnosci. A oni mowia „Amen”, panie Cowart, poniewaz jest to przeslanie, ktore koi serce i dusze, prawda?

– Mysle, ze tak. A tutaj w Newark regularnie uczeszczasz do kosciola?

– Nie. Tutaj jestem studentem. Cowart kiwnal glowa.

– Ile razy przemawiales?

– Osiem, moze dziewiec.

– Czy mozesz podac nazwy kosciolow, domow kultury, cokolwiek?

– To do artykulu?

– Podaj mi nazwy.

Ferguson popatrzyl twardo na Cowarta, nastepnie wzruszyl ramionami, jak gdyby bez zainteresowania. Lotem blyskawicy wyrecytowal krotka liste kosciolow. Baptystow, Zeslania Ducha Swietego, unitarianskich, dodajac nazwy kilku domow kultury. Nastepnie szybko wymienil nazwy miast. Cowart pospiesznie zapisal informacje. Jego pioro skrzypialo o papier, a notatki falowaly pomiedzy niebieskimi liniami na kartce. Ferguson skonczyl, czekajac na reakcje Cowarta, ktory liczyl poszczegolne pozycje. Perrine bylo na liscie.

– Tylko siedem.

– Byc moze zapomnialem o jednej czy dwoch.

Cowart wstal, poderwany na nogi przez niepokoj, jaki zakielkowal w nim. Oddalil sie od Fergusona, podchodzac do szafki z ksiazkami. Przejrzal tytuly, podobnie jak uczynila to Shaeffer, kiedy odwiedzila to mieszkanie.

– Chyba jestes ekspertem po przeczytaniu tego wszystkiego – powiedzial. Ferguson przyjrzal sie uwaznie reporterowi.

– Lektura obowiazkowa.

Cowart obrocil sie twarza do ksiazek.

– Dawn Perry – powiedzial cicho. Przesunal sie za biurko, jak gdyby mialo mu dostarczyc chwilowej ochrony, jesli Ferguson ruszylby za nim.

– Nazwisko nie wydaje mi sie znajome – odparl Ferguson.

– Mala dziewczynka. Czarna. Jakies dwanascie lat. Po drodze do domu z klubu plywackiego pewnego sierpniowego wieczoru, kilka dni po twojej przemowie.

– Nie rozumiem. Czy powinienem ja znac?

– Mysle, ze tak. Perrine, Floryda. Klub plywacki, jakies trzy, cztery przecznice od Pierwszego Kosciola Baptystow w Perrine. Czy powiedziales wspolnocie o swietle Jezusa, ktore splynelo na ciebie? Domyslam sie, ze oni nie wiedzieli, co jeszcze moze oznaczac to swiatlo.

– Zadaje pan pytanie, panie Cowart?

– Tak. Dlaczego ja zabiles?

– Mala dziewczynka nie zyje?

– Zniknela. – Nie zabilem jej.

– Nie? Byles tam. Ona znika.

– Czy to pytanie, panie Cowart?

– Powiedz mi, jak to zrobiles.

– Nie zrobilem niczego tej malej dziewczynce. – Ferguson pozostal chlodny i zrownowazony. – Nie zrobilem niczego zadnej malej dziewczynce.

– Nie wierze ci.

– Wiary, panie Cowart, ci u nas dostatek. Ludzie uwierza prawie we wszystko. Uwierza, ze UFO odwiedzaja

Вы читаете W slusznej sprawie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату