jedno z drugim, to jego rzecz. Chodzmy sie przebrac, przyjdzie wszystko przygotowac — i podac godzine.

Przed zabiegiem Gerbert jeszcze raz odczytal przeslany z holoteki protokol. W trakcie robot najciezsze maszyny planetarne stanely, bo ich czujniki wykryly bliskosc metalu i zawartej w nim organicznej materii. Po kolei wydobyto z birnamskich rozwalisk siedem starych wielkochodow a z nich szesc zwlok. Dwa Diglatory spoczywaly oddalone od siebie ledwie o kilkaset metrow. Jeden byl pusty, drugi zawieral czlowieka w dzwonowym witryfikatorze. W lodowiec wgryzly sie koparki osmej generacji, wobec ktorych Diglator byl karlem. Kierownictwo prac, wstrzymawszy bezludne olbrzymy, wyslalo na poszukiwania dalszych ofiar — depresja birnamska pochlonela bowiem dziewieciu ludzi — kroczace wiertnice z biosensorami wysokiej czulosci. Po tym, ktory opuscil swoj Diglator, nie wykryto zadnych sladow. Pancerze wielkochodow ulegly zgnieceniu pod naroslymi zwalami lodu, lecz witryfikatory zachowaly sie nad podziw dobrze. Ekipa nadzoru zamierzala zrazu wyslac je dla reanimacji na Ziemie, oznaczalo to jednak poddanie zamarznietych cial trzykrotnym przeciazeniom: przy starcie malego wahadlowca z Tytana, przy akceleracji rakiety transportowej na linii Tytan—Ziemia i przy ladowaniu na Ziemi. Przeswietlenie kontenerow wyjawilo ciezkie obrazenia wszystkich zwlok, w tym zlamania podstawy czaszki, przez co tak zlozony transport uznano za zbyt ryzykowny. Ktos wpadl wowczas na mysl przekazania witryfikatorow „Eurydyce“, ktora dysponowala najnowsza aparatura reanimacyjna, a zarazem jej przyspieszenie przy odlocie musialo byc znikome ze wzgledu na gigantyczna mase statku. Pozostala kwestia identyfikacji zwlok, niewykonalnej przed otwarciem witryfikatorow. Hrus, naczelny lekarz „Eurydyki“, ustalil w porozumieniu z dowodztwem i sztabem SETI, ze dokladne dane i nazwiska wyrwanych lodom Tytana beda przekazane statkowi droga radiowa z Ziemi, poniewaz wszystkie dyski komputerowej pamieci, wymontowane juz uprzednio, spoczely w archiwach szwajcarskiego osrodka SETI. Do chwili startu kanaly lacznosci byly zatloczone, ktos albo cos — czlowiek lub kalkulator — przypisal emisji danych niska lokate waznosci i „Eurydyka“ opuscila okoloksiezycowa orbite, nim brak tej informacji pojeli lekarze. Interwencja Gerberta u dowodcy nie zdala sie na nic, gdyz statek juz przyspieszal, party „Herkulesowymi“ laserami jak pocisk. W tej fazie rozruchowej Tytan przyjmowal cala moc swietlnego odrzutu i planetologowie uwazali, ze moze ulec rozpeknieciu. Obawy nie sprawdzily sie, akceleracja szla jednak nie tak gladko, jak spodziewali sie projektanci. Ksiezycowa skorupe wgniotl „Herkules“ w glab litosfery, gwaltowne fale sejsmiczne wprawily w ruch osade laserowych wyrzutni, a choc wytrzymala te trzesienia ziemi — a raczej Tytana — sloneczny slup chwial sie i dygotal. Przyszlo zmniejszyc emitowana moc, przeczekac zmierzchajace wstrzasy i od nowa nawodzic skolimowane lasery na zwierciadlana rufe statku. Zaklocilo to lacznosc, spietrzylo nie wysylane w pore wiadomosci, a co gorsza Tytan, dwa lata przedtem wypchniety z pobliza Saturna i wyhamowany w obrotach tak, by „Herkules“ mogl w pozornym bezruchu rozpedzic swiatlem „Eurydyke“, ulegal wibracjom. Wieleset tysiecy starych glowic termonuklearnych, wbitych jako awaryjna rezerwa w ciezki ksiezyc, wygasilo na koniec i owe drgania. Nie przyszlo to latwo. W efekcie reanimatorzy nie mogli wziac sie do dziela, gdyz „Eurydyka“, trafiana i chybiana przez szereg tygodni, odbierala powrot slonecznego slupa w rufe jako udary, rozprzestrzeniajace sie po calym statku.

Trudnosci z kolimacja ognia, sejsmiczne wstrzasy Tytana, niewypaly kilku boosterowych baterii odwlekly wiec rezurekcyjna operacje, co wielu lecacych usprawiedliwialo i tym, ze szanse przywrocenia znalezionych do zycia wygladaly niedobrze. Z kazdym dniem rownej juz akceleracji lacznosc z Ziemia pogarszala sie, a na dobitke pierwszenstwo mialy radiogramy decydujace o sukcesie ekspedycji. Na koniec statek zyskal z Ziemi nazwiska pieciu zamarzlych rozbitkow, ich fotografie i zyciorysy, lecz nie starczylo tego do ustalenia tozsamosci. Przy witryfikacji, zachodzacej eksplozywnie, twarzowe czesci czaszek ulegly zgruchotaniu. Wtorne implozje wewnatrz kriotenerow zdarly z marznacych ludzi odziez, jaka nosili pod skafandrami, a jej szczatki wypchnal tlen z pekajacych skafandrow do azotowycl trumien i obrocil je w prochno. Mowilo sie potem o zdobyciu z Ziemi odciskow palcow, danych stanu uzebienia, lecz przybyly, aby zwiekszyc konfuzje. Na skutek prastarej rywalizacji Graala i Roembdena komputerowe dzienniki prowadzonych robot byly nieporzadne, zreszta nikt nie wiedzial, czy jakas czesc zachowanych dyskow pamieci ulegla zniszczeniu lub trafila do archiwow poza Szwajcaria. Czlowiek, ktory mogl ozyc na „Eurydyce“, nosil niechybnie jedno z szesciu nazwisk: Ansel, Nawada, Pirx, Kochler, Parvis, Illuma. Lekarzom pozostalo liczyc na to, ze wyszedlszy z poreanimacyjnej amnezji, uratowany rozpozna wlasne nazwisko ze spisu — jesli sam nie bedzie go sobie mogl przypomniec. Taka nadzieje zywili Hrus i Terna. Gerbert, psychonik, mial watpliwosci. Po ustaleniu terminu operacji udal sie wiec do dowodcy, by mu wyluszczyc swoj problem. Praktycznie trzezwy Bar Horab uznal, ze warto ponownie zbadac zawartosc oproznionych z cial witryllkatorow.

— Najlepsi byliby kryminologowie, biegli sadowi — zauwazyl. — Skoro nie mam ich na pokladzie, pomoga wam... — zawahal sie — Lakatos i Biela.

— Fizycy sa tez rodzajem detektywow — dorzucil z usmiechem.

Wydobyto wiec poczernialy, jak osmalony ogniem kriotener, podobny do wygietego sarkofagu, na poziom glownego laboratorium. Ujety w masywne cegi, po nalozeniu kluczy na zewnetrzne zaczepy, otwarl sie powoli wzdluz z przerazliwym zgrzytaniem. Czarne wnetrze zialo spod uchylonej klapy trumiennego wieka. Skafander w srodku zapadl sie, jego wlasciciel spoczywal juz od tygodni w plynnym helu, razem z bryla azotowa, w ktora zostal wmrozony. Lakatos i Biela wydobyli pusty skafander i zaniesli go na niski metalowy stol. Zreszta zostal poddany ogledzinom przy wyjmowaniu zwlok, lecz nie znalezli nic procz zmarzlych szczatkow tkaniny i wplatanych w kable przewodow klimatyzacyjnych. Teraz rozpruli oszroniony skafander od pierscienia, do ktorego mocuje sie helm, wzdluz torsu i pneumatycznych nogawek po wielkie buty. Wymontowali z truchla krete spiralne rurki razem z czesciami pogruchotanych wezow tlenowych, dokonujac sumiennie sekcji: kazdy strzepek szedl pod lupe, na ostatek zas Biela wlazl z reczna lampa do walcowatego kriotenera. Aby ulatwic mu zadanie, manipulator rozcial pancerne blachy i rozciagnal je szeroko. Skafander pekl bowiem na spojeniach laczacych rekawy ramion z pokrywa korpusu albo kiedy Diglator ulegl rosnacemu zgniataniu przez walacy sie nan lodowiec birnamski, albo od wewnetrznego cisnienia wybuchowej witryfikacji. Jesli zamkniety w nim czlowiek mial przy sobie jakies osobiste rzeczy, mogly ulec wypchnieciu przez rozdarcia skafandra i wpasc razem ze strugami krzepnacego azotu i ludzkiej krwi do kontenera — w momencie, gdy na jego otwarty dotad wylot spadala wystrzelona z gory przylbica, kolpak ze specjalnej stali, odcinajacy tego, kto ginal w skafandrze, od zewnetrznego swiata.

Po to, by sciagnac kolpak z pojemnika, wypadlo uzyc hydraulicznych imadel, bo cegowy manipulator okazal sie za slaby. Obaj fizycy i lekarz odstapili na kilka krokow od platformy, zabieg byl bowiem bardzo brutalny i nim kolpak, podobny do glowicy olbrzymiego armatniego pocisku, drgnal i jal sie zesuwac z gornej czesci pojemnika, spod wanadiowych klow rzygnelo grubymi odlamkami pancerza. Czekali na koniec tego zabiegu. Dopiero gdy czarne jak zuzel okruchy przestaly sie sypac, a dzwon zdarty z kriotenera zwrocil ku nim puste wnetrze, Lakatos podniosl go czterodzwigniowym manipulatorem pod strop, a Biela chcial ponownie zbadac pojemnik — mimowolnie wszyscy wtedy zastygli, bo rozpadajac sie do reszty wzdluz spoin, blachy zadygotaly i powoli upadly na platforme jakby w powtorce doswiadczonej juz kiedys agonii. Sterowane szczeki przeniosly w powietrzu ciezki kaptur na druga strone sali i ulozyly go tam jak polowke pustej bomby z taka ostroznoscia, ze spoczela bez dzwiekniecia na aluminiowym blacie.

Biela przystapil do rozdartego pojemnika. W srodku ciemnialy resztki wysciolki wewnetrznej zeschlymi warstwami, niby zwiedle i spalone liscie. Lakatos patrzal mu przez ramie. Znal sie niezle na dziejach witryfikacji. Za czasow Graala i Roembdena glowice wbijaly na pojemnik z czlowiekiem ladunki wybuchowe, by proces lodowego zeszklenia przebiegal mozliwie szybko. Witryfikowany musial pierwej zdjac helm, choc zostawal w skafandrze. Aby udar nie zmiazdzyl mu glowy, wysciolke kolpaka tworzyly pneumatycznie rozdymane poduszki. Pekajac oslanialy zamrazanego, ktoremu w usta wbity wtryskowy stozek wtlaczal plynny azot, lamiac zwykle zeby a nawet kosci szczek. Szlo o to, by mozg ulegl scieciu ze wszystkich stron naraz, a wiec i od podstawy, znajdujacej sie tuz nad podniebieniem. Urazow tych nie mogla owczesna technika wykluczyc. Fizycy po trochu wyszarpywali warstwy skruszalych oslon, kladli jedne obok drugich, az instrumenty obnazyly metalowe dno kriotenera. Wsrod skruszalych spopielin trafili na obiekt tez zgnieciony, o zachowanym ksztalcie malej ksiazeczki, z rogami nadpalonymi jak w ogniu. Na wpol zweglony przedmiot byl tak kruchy, ze od dotkniecia proszyl popiolem, wiec ulozyli go pod szklana pokrywa, bo i oddech mogl go uszkodzic.

— Wyglada jak maly pokrowiec. Moze nawet ze zwierzecej skory. Porte feuille. Ludzie nosili to wtedy przy sobie. A dokumenty byly przewaznie z celulozy przerobionej na papier.

— Ale i z plastykowych polimerow — dorzucil Gerbert uwage do slow Bieli.

— Malo zachecajace — odparl fizyk. — W tych warunkach celuloza nie jest bardziej odporna od starych plastykow. Jak to sie dostalo do tej paluby?

— To latwo sobie wyobrazic — Lakatos zblizyl ku sobie rozwarte rece. — Kiedy zlaczyl styki, dolny dzwon wbil mu sie przez nogi po piers, a gorna czesc, wystrzelona rownoczesnie, wcisnela sie na tamta. Ladunki byly implozyjne, oczywiscie nie takie, zeby zgniesc czlowieka. Azot wypelnil skafander, tak ze pekl pod pachami i wyciskane powietrze moglo go obedrzec do naga. Podmuch granatow nieraz obnazal tak zolnierzy przy bliskim wybuchu...

— Co z tym zrobimy?

Gerbert patrzal, jak fizycy wypelnili najpierw klosz krzepnacym plynem, jak wyjeli odlew, w ktorym czarnial plaski strzep jak owad w bursztynie, i wzieli sie do analiz. Wykryli chemikalia uzywane ongis do tloczenia

Вы читаете Fiasko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×