Kiedy skora nam cierpnie przy wyczynach 15-letniego Alexa i jego mlodocianych zwyrodnialcow, otrzasnawszy sie nieco zadajemy sobie pytanie:
Czy to jest nowe? i jak dalece realne?
Otoz do stalego repertuaru
Pelno tegoz schematu w westernach.
Nowoscia (choc nie calkowita) i zasluga Burgessa jest wyprowadzenie tej inwazji potworow z wewnatrz. Z ludzkiego wnetrza i ze spolecznego.
A czy do zaslug tej fikcji nalezy tez jej realnosc?
Ze degenerujaca sie na wiele sposobow mlodziez i przestepczosc nieletnich zaliczaja sie do najgrozniejszych koszmarow naszej epoki: to wiadomo. A czy az tak demoniczna eskalacja zjawiska? Pojedynczy przypadek, jakkolwiek potworny moze byc dla ofiar i swiadkow, tej skali jeszcze nie stwarza. Moze ona wyniknac dopiero z glebszego uszkodzenia mechanizmow i norm spolecznych. Bo jak wiadomo, czlowiek broniacy swego zycia i podstawowych dobr (chocby ze wzgledu na bardziej dotkliwe zagrozenie i silniejsze wydzielanie adrenaliny) rozporzadza taka sama, a zwykle wieksza sprawnoscia niz napastnik powodowany motywacja nie az tak istotna: jak zabawa czy pusta zlosliwosc. I jak wiadomo, w spolecznosci choc troche zintegrowanej ta zdolnosc samoobrony kolosalnie wzrasta. Rowniez i z fizjologicznego punktu widzenia na przyklad sila miesni jest ta cecha, ktora sie pozno rozwija i dlugo trwa, dzieki czemu (statystycznie rzecz biorac) nawet dosyc silny pietnastolatek nie ma wielkich szans w starciu z przecietnym mezczyzna w wieku srednim albo i podeszlym. Nie wdajac sie w szczegolowe obliczanie innych czynnikow modyfikujacych, takich jak stopien agresywnosci, zaskoczenie, brzytwa w reku zwyrodnialego smarkacza lub wieksza zdolnosc przewidywania u doroslych, jedno mozna stwierdzic na pewno: opisane przez Burgessa rzady nocnego terroru pietnastolatkow, wobec ktorych bezradne jest cale spoleczenstwo doroslych wraz z policja, to calkowita fikcja. Chyba zeby aparat panstwowy nie istnial: ale wtedy, jak wiemy, spoleczenstwo samorzutnie tworzy wlasne instytucje obronne i juz po chwili walka staje sie w najgorszym razie rownorzedna. Potwierdzaja to niezliczone przyklady chocby i z najnowszej historii: szeryfowie na Dzikim Zachodzie, samoobrona w kibucach izraelskich i wyrosla na jej gruncie Hagana, prywatna policja w Ameryce itd.
Pelna makabra zaczyna sie wowczas, gdy aparat panstwowy i jego sily policyjne biora strone mlodocianych lub innych bandytow i ulatwiaja im dzialanie lub zapewniaja bezkarnosc, przesladuja natomiast broniacych sie.
Co poznalismy wprawdzie na wlasnej skorze z dlugoletniej, ponurej praktyki komunizmu, jego jurysdykcji, milicji, teorii spolecznej oraz ich trwajacych dotad reliktow.
Co u Burgessa jednak nie zachodzi.
Totez nie opisy terroru i sadystycznych ekscesow stanowia istote jego fikcji, lecz to, co sie w nich uzewnetrznia: korzenie etyki osobistej i spolecznej, warunkujacej ten chorobliwy system wartosci, zachowan i wspolzaleznosci.
Jeden z triumfow ksiazki polega na tym, ze nie to jest w niej najokropniejsze, co jej bohaterowie wyczyniaja, ale to, co sie przy tym dzieje w ich pozornie tylko ludzkiej, w ich niedoludzkiej albo: nie daj Boze! ludzkiej swiadomosci.
Czym sie usprawiedliwiaja. Co mysla.
Ale wizja
Niewatpliwy substrat stanowia tu wyobrazenia czytelnikow londynskiej prasy brukowej w rodzaju „Sun” czy „World News” i podobnej, specjalizujacej sie w mozliwie zawiesistych opisach morderstw, grabiezy, gwaltow i ekscesow plciowych. Na ten podklad autor nalozyl jeszcze nastepujace substancje:
1. Autentycznych bitnikow czy hipisow z ich szokujacym wygladem i zachowaniem oraz kojarzone z nimi, po czesci rzeczywiste i obserwowane na co dzien, a czesciowo przesadzone i z gazet czerpane wiadomosci o ich pasozytniczym trybie zycia, narkotykach, seksie oraz aktach wandalizmu i chuliganstwa.
2. Stereotyp amerykanski, jeszcze jaskrawszy zarowno w rzeczywistosci, jak i w wyobrazni, wzbogacony pozniej o dodatkowa groze sprawy Masona i jemu podobnych, czego oczywiscie nie bylo w momencie pierwszego wydania ksiazki, ale co sie nawarstwilo na jej pozniejszy odbior.
3. Podobnie nawarstwiona pamiec studenckich rozruchow we Francji, ktore w swiadomosci londynczykow odbily sie glownie jako dziejace sie tuz pod bokiem zagrozenie ladu zyciowego przez rozbestwiona mlodziez.
4.
Wartosci rozrywkowe nie sa tu zarzutem. Ale pytanie, czy i z nich samych nie wyniklo cos pozbawionego innej motywacji.
6
Zarowno szanujacy sie czytelnik polski, jak i angielski
Snobizm zastepuje w nich gust, intelekt, otwarte oczy i rzeczywiste poczucie wartosci.
Typowym przedstawicielem tych enklaw jest, rzecz jasna, krytyk literacki, z racji swego zawodu najmniej wiedzacy o literaturze. Wiec tym bardziej w ocenie takich utworow jak
Fenomen sie powtarza.
Ta niby „subliteratura” odkrywa cos i osiaga wysoka sprawnosc, niekiedy wrecz mistrzostwo w prezentowaniu swych odkryc. Nieraz bardzo waznych! I pozniej dopiero
Albo szum wokol slabej powiesci Nevila Shute i osnutego na niej filmu
Rowniez zalozenie odstreczajacych tresci i adekwatnej do nich stylistyki nie jest nowe.
Znamy je z tworczosci autorow takich jak Celine i z calych kierunkow literackich, zaopatrzonych we wlasne nazwy i programy, jak hiszpanski a niezlymi nazwiskami reprezentowany tremendyzm, rozkosznie zdefiniowany przez Angela del Rio jako „styl, ktory wulgarnym jezykiem podkresla odpychajaca rzeczywistosc” itd. Problem nieco podobny, tylko na odwrot: do saloniku literackiego Celine ma wstep, ale tylko jako nazwisko. Substancja i wnioski z jego tworczosci wstepu nie maja.
Gdzie na tej skali miesci sie
Jeszcze raz chwala jej i Burgessowi. Znalazl on bowiem sposob na to, aby nie wypierajac sie