Jedenascie kilometrow na poludnie od nich facet w ciemnoniebieskim garniturze jechal ciemnoniebieskim chryslerem za O’Donnellem i Neagley, ktorzy odwozili mustanga na parking Hertza. Sledzil ich od momentu, gdy opuscili hotel Beverly Wilshire. Uznal, ze chca wsiasc na poklad samolotu, wiec wybral pas umozliwiajacy podazenie za nimi do jednego z terminali lotniska. Kiedy O’Donnell skrecil na polnoc, w strone Sepulveda, musial przepychac sie miedzy innymi pojazdami. W rezultacie znalazl sie dziesiec samochodow z tylu. Pomyslal, ze dobrze sie stalo i ze nie bedzie sie nikomu rzucal w oczy.
27
– Znalezlismy sie w kropce – rzekl O’Donnell.
– Trzeba spojrzec faktom w oczy. Trop sie urwal, nie mamy zadnych uzytecznych informacji – dodala Neagley.
Zebrali sie w sypialni Karli Dixon. Niegdysiejszym apartamencie Leonarda diCaprio. Lozko zostalo poslane, a Reacher i Dixon wzieli prysznic, ubrali sie i wysuszyli wlosy. Stali w odpowiedniej odleglosci od siebie. Na stoliku nocnym lezalo siedem arkuszy i kalendarz. Nikt nie zaprzeczal, ze chodzilo o siedem ostatnich miesiecy. Z drugiej strony nikt nie uznal tej informacji za przydatna.
– Co robimy, szefie? – zapytala Dixon.
– Oglaszam przerwe – zarzadzil Reacher. – Cos przeoczylismy. Nie myslimy jak nalezy. Powinnismy zrobic sobie przerwe i wrocic do tego za jakis czas.
– Nigdy nie robilismy przerw.
– Mielismy piec dodatkowych par oczu.
Facet w ciemnoniebieskim garniturze powiedzial do mikrofonu:
– Przeprowadzili sie do Chateau Marmont. Jest ich teraz czworo. Przyjechala Karla Dixon. Wszyscy obecni. – Wysluchal odpowiedzi szefa, wyobrazajac sobie, jak ten wygladza krawat na koszuli.
Reacher wybral sie na samotny spacer w kierunku zachodniej czesci Sunset. Samotnosc byla jego naturalnym stanem. Wyciagnal pieniadze z kieszeni i przeliczyl. Pozostalo niewiele. Wszedl do sklepu z pamiatkami i znalazl wieszak z przecenionymi koszulami. Kolekcja z minionego roku lub minionej dekady. Na jednym koncu wisialy niebieskie koszulki z bialym wzorem, lsniace, z recznie wykonanego materialu. Szeroki kolnierzyk, krotki rekaw, obszyte krawedzie. Wybral jedna z nich. Przypominala koszule, w jakiej jego ojciec chadzal na kregle w latach piecdziesiatych. Tylko rozmiar byl wiekszy. Reacher byl znacznie potezniejszy od swojego ojca. Znalazl lustro i przylozyl wieszak z koszulka pod brode. Wygladalo na to, ze bedzie dobra. Uznal, ze jest wystarczajaco szeroka w ramionach. Krotki rekaw rozwiazywal problem polegajacy na znalezieniu koszuli o wystarczajaco dlugich rekawach, aby pomiescic jego rece, ktore przypominaly konczyny goryla z ta roznica, ze byly dluzsze i grubsze.
Po doliczeniu podatku cena koszulki siegnela niemal dwudziestu jeden dolarow. Reacher zaplacil facetowi przy kasie, a nastepnie odgryzl metke i sciagnal stara koszule, by zastapic ja nowa. Nie wsunal jej w spodnie, a jedynie wyrownal u dolu i poprawil rekawy. Po odpieciu gornego guzika lezala jak ulal. Rekawy mocno opinaly bicepsy, jednak nie w stopniu, ktory tamowalby krazenie krwi.
– Macie tu smietniczke? – zapytal.
Facet wstal od kasy i po chwili wrocil z okragla metalowa puszka z plastikowym workiem na smieci.
– Czy w okolicy jest fryzjer?
– Dwie przecznice na polnoc – odparl sprzedawca. – Na wzgorzu. Czyscibut i fryzjer sa obok spozywczego na rogu.
Reacher nie odpowiedzial ani slowa.
– U wylotu Laurel Canyon – dodal sprzedawca tytulem wyjasnienia.
W sklepie spozywczym sprzedawano piwo ze skrzynki z lodem i kawe z zamykanych na korek termosow. Reacher zamowil srednia czarna i usiadl w fotelu. Byl to stary fotel fryzjerski pokryty czerwonym, upstrzonym cetkami winylem. W umywalce lezala brzytwa, a obok stalo krzeslo czyscibuta. Na krzesle siedzial szczuply facet w bialym podkoszulku. Jego ramiona pokrywaly liczne slady po igle. Podniosl glowe i skoncentrowal sie, jakby probowal ocenic stojace przed nim wyzwanie.
– Niech zgadne – powiedzial – golenie i strzyzenie?
– Ile bedzie razem? – zapytal Reacher.
– Osiem dolcow – odparl tamten. Reacher zajrzal ponownie do kieszeni.
– Dziesiec, z kawa i czyszczeniem butow.
– Chyba dwanascie.
– Mam dziesiataka. Facet wzruszyl ramionami.
– W porzadku.
Laurel Canyon, pomyslal Reacher. Trzydziesci minut pozniej wydal ostatniego dolara, lecz jego buty lsnily czystoscia, a twarz byla gladka jak nigdy dotad. Kazal sie ostrzyc prawie na zero. Poprosil o tradycyjne wojskowe strzyzenie, lecz facet zrobil mu fryzure przypominajaca te, ktora obowiazuje w piechocie morskiej. Od razu bylo widac, ze nie sluzyl w wojsku. Reacher spojrzal ponownie na jego ramie.
– Gdzie tu mozna kupic prochy?
– Przeciez pan nie bierze – zdziwil sie tamten.
– To dla przyjaciela.
– Nie ma pan forsy.
– Zalatwie.
Gosc w bialym podkoszulku ponownie wzruszyl ramionami i powiedzial:
– Za muzeum figur woskowych zwykle stoi dealer.
Reacher wrocil do hotelu uliczkami w dole, przy kanionie, dochodzac do hotelu od tylu. Po drodze minal ciemnoniebieskiego chryslera 300C zaparkowanego przy krawezniku. Za kolkiem siedzial gosc w ciemnoniebieskim garniturze. Kolor garnituru z grubsza odpowiadal barwie lakieru. Silnik byl wylaczony, a facet najwyrazniej na kogos czekal. Reacher uznal, ze to wypozyczony woz. Limuzyna. Pomyslal, ze jakis wlasciciel firmy samochodowej dostal lepsza oferte od Chryslera i zmienil caly park maszyn, pozbywajac sie lincolnow. Nastepnie ubral szoferow w garnitury pasujace do koloru lakieru, starajac sie zyskac konkurencyjna przewage. Reacher wiedzial, ze rejon Los Angeles to trudny rynek, szczegolnie w branzy wynajmu limuzyn. Gdzies o tym czytal.
Dixon i Neagley uprzejmie zareagowaly na jego nowa koszule w przeciwienstwie do O’Donnella, ktory zachichotal, za to wszyscy tarzali sie ze smiechu, patrzac na jego nowa fryzure. Reacher mial to gdzies. Spojrzal ukradkiem na swoje odbicie w starym pokrytym kropkami lustrze Dixon i przyznal, ze uczesanie bylo nieco ekstremalne. Jego glowa swiecila jak lysa opona. Nie zanosilo sie na to, aby w najblizszym czasie mieli inna rozrywke. Przez dwa lata zajmowali sie rozwiazywaniem zagadek kryminalnych – ponurych morderstw i afer korupcyjnych, okrutnych i przerazajacych zbrodni – zartem odreagowujac stres, jak to czynia gliniarze na calym