zmierzajaca po mistrzowski tytul. Byli utalentowanymi czeladnikami. W ich gronie nie bylo zadnych gwiazd, zadnych wyrazistych osobowosci. Wspierali sie wzajemnie i ponad wszystko byli niestrudzeni i nieublaganie skuteczni.
– To bylo dawno temu – rzekl Reacher.
– Mamy zadanie do wykonania – powiedziala Neagley. – Wszyscy. Wspolnie. Nie zadzieraj ze specjalna grupa sledcza, pamietasz?
– To byl zwykly slogan.
– Skadze, najprawdziwsza prawda. Ufalismy w to.
– Aby utrzymac morale. Zwyczajna przechwalka przypominajaca pogwizdywanie w ciemnosci.
– Bylo w tym cos wiecej. Oslanialismy sie wzajemnie.
– Wtedy tak.
– Teraz i zawsze. To jest jak kanna. Ktos zabil Franza i nie mozemy puscic tego plazem. Jak bys sie czul, gdyby to ciebie zalatwili, a reszta nie kiwnelaby palcem?
– Gdyby to o mnie chodzilo, nie czulbym niczego. Bylbym martwy.
– Wiesz, o co mi chodzi.
Reacher zamknal oczy i ponownie ujrzal Calvina Franza wymachujacego ramionami w ciemnosci. Moze krzyczal, a moze nie. Jego stary druh.
– Sam sobie poradze albo zalatwimy to we dwojke. Nie mozemy powrocic do tego, co bylo. To sie nigdy nie sprawdza.
– Bedziemy musieli.
– Dlaczego? – zapytal, otwierajac oczy ze zdumienia.
– Poniewaz pozostali maja prawo wziac w tym udzial.
Zasluzyli sobie na to dwoma trudnymi latami. Nie mozemy ich przekreslic. Nie przypadloby im to do gustu. Postapilibysmy niewlasciwie.
– Co zamierzasz?
– Potrzebujemy ich, Reacher. Franz byl dobry. Bardzo dobry. Tak dobry jak ty czy ja. Mimo to ktos polamal mu nogi i wyrzucil go z helikoptera. Mysle, ze potrzebujemy calej pomocy, jaka mozemy uzyskac. Trzeba odszukac pozostalych.
Spojrzal na nia, przypominajac sobie slowa jej asystenta:
– Inni beda znacznie latwiejsi do odszukania ode mnie. Neagley skinela glowa.
– Mimo to nie udalo mi sie ich zebrac – odparla.
8
Lista. Dziewiec nazwisk. Dziewieciu ludzi. Reacher wiedzial, gdzie jest troje z nich, konkretnie lub ogolnie. On i Neagley, konkretnie, w restauracji Denny’ego w hollywoodzkim West Sunset. Franz, ogolnie, w jakiejs blizej nieokreslonej kostnicy.
– Co wiesz o pozostalej szostce? – zapytal.
– Piatce – odparla Neagley. – Stan Lowrey nie zyje.
– Kiedy zmarl?
– Kilka lat temu. Zginal w wypadku samochodowym w Montanie. Drugi kierowca byl pijany.
– Nie wiedzialem.
– Czasami bywa kiepsko.
– Jak cholera – przytaknal Reacher. – Lubilem Stana.
– Ja tez.
– Gdzie jest reszta?
– Tony Swan jest zastepca dyrektora ochrony w fabryce broni gdzies w poludniowej Kalifornii.
– Ktorej?
– Nie jestem pewna. Dopiero zaczynaja. To nowe przedsiewziecie. Pracuje tam zaledwie od roku.
Reacher skinal glowa. Lubil Tony’ego Swana. Swan byl niskim, korpulentnym mezczyzna. Niemal kwadratowym. Zyczliwym, wesolym i inteligentnym.- Orozco i Sanchez saw Vegas. Wspolnie prowadza firme ochroniarska. Maja kontrakty z kasynami i hotelami.
Reacher ponownie przytaknal. Slyszal, ze Jorge Sanchez opuscil armie w tym samym czasie co on, lekko sfrustrowany i rozgoryczony. Wiedzial, ze Manuel Orozco nie mial takiego zamiaru, w sumie jednak nie byl zaskoczony, iz zmienil zdanie. Obaj byli indywidualistami. Szybkimi, szorstkimi, szczuplymi facetami, ktorzy nie tolerowali bzdur.
– David O’Donnell mieszka w dystrykcie Kolumbii. Jest prywatnym detektywem. Ma pelne rece roboty – kontynuowala Neagley.
– Nie dziwie sie – odparl Reacher. O’Donnell byl bardzo skrupulatny. Bez najmniejszego problemu odwalal papierkowa robote za nich wszystkich. Wygladal jak typowy absolwent uczelni z Ivy League. W jednej kieszeni trzymal noz sprezynowy, a w drugiej kastet. Facet zawsze powinien miec cos i takiego przy sobie.
– Karla Dixon jest w Nowym Jorku – dodala Neagley. – Pracuje jako specjalista od przekretow ksiegowych. Najwidoczniej zna sie na finansach.
– Zawsze miala nosa do liczb – skwitowal Reacher. – Zapamietalem to. – Reacher i Dixon spedzili razem troche czasu, probujac dowiesc roznych znanych twierdzen matematycznych lub je obalic. Beznadziejne zadanie, zwazywszy na fakt, ze oboje byli amatorami. Dixon miala czarne wlosy, byla bardzo ladna i stosunkowo niska. Szczesliwa kobieta majaca jak najgorsze zdanie o innych. Niestety, w dziewieciu przypadkach na dziesiec okazywalo sie, ze ma racje.
– Skad tyle o nich wiesz? – zapytal Reacher.
– Sledzilam ich losy – odparla Neagley. – Interesowalo mnie to.
– Dlaczego nie udalo ci sie z nimi skontaktowac?
– Nie mam pojecia. Dzwonie, lecz nikt nie odpowiada.
– Czy ten atak byl wymierzony w nas wszystkich?
– Niemozliwe – odpowiedziala Neagley. – Jestem row – i nie latwym celem jak Dixon lub O’Donnell, a nikt mnie nie scigal.
– Przynajmniej do tej pory.
– Byc moze.
– Zadzwonilas do pozostalych tego samego dnia, w ktorym przelalas pieniadze na moje konto?
Neagley skinela glowa.
– Od tego czasu minely zaledwie trzy dni – zauwazyl Reacher. – Moze wszyscy byli zajeci.
– Co masz zamiar zrobic? Czekac, az sie odezwa?
– Wolalbym o nich zapomniec. Wspolnymi silami rozwiazemy sprawe smierci Franza. Wystarczy nas dwoje.
– Byloby lepiej, gdyby udalo sie zebrac stara grupe. Stanowilismy zgrany zespol. Byles najlepszym dowodca, jakiego miala armia.
Reacher nie odpowiedzial ani slowa.
– O co ci chodzi? – zapytala Neagley. – O czym myslisz?
– Pomyslalem, ze gdybym chcial napisac historie od nowa, zaczalbym o wiele wczesniej.
Neagley zlozyla dlonie, opierajac je na czarnym segregatorze. Smukle palce, brazowa skora, lakierowane paznokcie, wyraznie zarysowane sciegna.
– Mam jedno pytanie – powiedziala. – Przypuscmy, ze skontaktowalabym sie z innymi. Przypuscmy, ze dalabym sobie spokoj z twoim bankiem. Przypuscmy, ze po latach dowiedzialbys sie, ze Franz zostal zamordowany, a nasza szostka zalatwila sprawe bez ciebie. Jak bys sie czul?
Reacher wzruszyl ramionami. Przez chwile milczal.
– Podle. Moze czulbym sie oszukany, pominiety. Neagley nie zareagowala na to wyznanie.
– Okej, sprobujemy ich odnalezc – postanowil. – Nie bedziemy jednak czekac w nieskonczonosc.
Neagley zostawila na parkingu wypozyczony samochod. Zaplacila rachunek i wyprowadzila Reachera na