– Planuja jakas akcje terrorystyczna w Stanach. To oczywiste. Kaszmir to sporny obszar, o ktory walcza Indie i Pakistan. Zakupem broni zajmuja sie rzady. Ci faceci nie spaceruja z walizka Samsonite wypchana akcjami, haslami dostepu do tajnych kont i woreczkami z diamentami.
– Czy wlasnie to znalazles? – zapytala Dixon.
– W Highland Park. Towar wartosci szescdziesieciu pieciu milionow dolarow. Neagley ma wszystko. Musisz to dla nas zabezpieczyc, Karla.
– Jesli przezyje. Moga zestrzelic samolot, ktorym bede leciala do Nowego Jorku.
Reacher skinal glowa.
– Zrobia to. Jesli nie jutro, to pojutrze. Albo nastepnego dnia.
– Jak ich znajdziemy? Osiem godzin jazdy z predkoscia osiemdziesieciu kilometrow na godzine daje obszar o promieniu szesciuset czterdziestu kilometrow. Kolo o powierzchni miliona dwustu osiemdziesieciu szesciu tysiecy kilometrow kwadratowych.
– Pol miliona mil kwadratowych. Dokladnie czterysta dziewiecdziesiat siedem tysiecy dwadziescia piec – dodal odruchowo Reacher. – Jesli zaokraglimy liczbe
– Dzieki – powiedziala Dixon.
– Nie dziekuj. Bylem za zatrzymaniem ciezarowki. Neagley mnie przeglosowala.
– Jak to zrobimy?
– Czy widzialas, jak postepuje naprawde wielki zawodnik baseballu grajacy w srodku pola? Nigdy nie biegnie za pilka. Zasuwa tam, gdzie ma w koncu trafic. Jak Mickey Mantle.
– Nigdy nie widzialam, jak gra.
– Ogladalem go na filmie.
– Stany Zjednoczone maja powierzchnie ponad dziewieciu milionow kilometrow kwadratowych. To troche wiecej od srodkowego pola stadionu Jankesow.
– Tylko troche.
– Dokad pojedziemy?
– Mahmoud nie jest glupcem. Uwazam go za bardzo inteligentnego i ostroznego faceta. Wydal szescdziesiat piec milionow dolarow na cos, co jest jedynie elementem skladowym broni. Jestem pewien, ze ktos pokaze mu, jak ja zlozyc.
– Kto?
– Co powiedziala nam znajoma Neagley? Sekretarka tego polityka? Diana Bond?
– Duzo rzeczy.
– Powiedziala, ze kontrola jakosci zajmuje sie inzynier z New Age, poniewaz tylko on zna zasade dzialania Little Wing.
– Lamaison musial go szantazowac.
– Mysle, ze grozil jego corce.
– Zamierzal go wykorzystac – powiedzial O’Donnell. – Chcial go dokads zabrac. Wyrzuciles faceta z tego pieprzonego helikoptera, zamiast zadac mu wczesniej kilka pytan.
Reacher pokrecil glowa.
– Lamaison mowil tak, jakby sprawa byla zamknieta.
– Jesli nie Dean, to kto?
– Nie kto – zauwazyl Reacher. – Nie kto, lecz gdzie.
– Jesli tylko Dean sie na tym znal, a Lamaison nie zamierzal go nigdzie zabrac, musieliby przywiezc pociski do niego.
– To smieszne – zauwazyl O’Donnell. – Jak sobie wyobrazasz przywiezienie elementow pocisku do domku w Century City lub gdziekolwiek indziej?
– Facet nie mieszka w Century City. Ma dom na pustyni. Na jakims zadupiu. Poza granicami cywilizacji. Znasz lepsze miejsce?
– Mamy zasieg – powiedzial pilot.
Reacher wyciagnal aparat na karte, ktory kupil w Radio Shack. Odnalazl numer Neagley i wcisnal zielony przycisk. Odebrala.
– U Deana? – zapytal.
– Tak – odpowiedziala. – Jestem tego pewna. Bede tam za dwadziescia minut.
83
Bell mial GPS, lecz urzadzenie nie pokazywalo mapy na ekranie. Bylo inne niz to w samochodzie wypozyczonym przez O’Donnella. GPS helikoptera pokazywal nieustannie zmieniajace sie wspolrzedne szerokosci i dlugosci geograficznej. Blade, zielone, zwyczajne cyfry. Reacher kazal pilotowi leciec na poludnie od Palmdale. Pilot martwil sie o paliwo. Reacher kazal mu zmniejszyc pulap. Bywalo, ze helikopter wytrzymywal upadek z wysokosci trzydziestu metrow. Bardzo rzadko z kilkuset.
Ponownie zadzwonil do Neagley. Uzyskala adres Deana od Margaret Berenson przebywajacej w hotelu w Pasadenie. Ona tez nie miala GPS. Jechala w ciemnosci, dysponujac przestarzalymi reflektorami na dodatek zamalowanymi niebieska farba. Zasieg co jakis czas sie urywal. Dwukrotnie stracili lacznosc. Zanim rozmowa zostala przerwana po raz trzeci, powiedzial, aby odnalazla ranczo Deana i zataczala male kregi z wlaczonymi przednimi swiatlami.
Usiadl w fotelu Lamaisona i przytknal czolo do szyby tak jak on. Dixon i O’Donnell wygladali przez boczne szyby z tylu. Przed nimi rozciagala sie szeroka panorama. Reacher kazal pilotowi co jakis czas zataczac szerokie kolo, na wypadek gdyby omineli to, czego szukali.
Nie dostrzegl niczego.
Absolutnie niczego z wyjatkiem bezksztaltnej ciemnosci i pojawiajacych sie sporadycznie slabych pomaranczowych swiatel. Pomyslal, ze to stacje benzynowe lub male parkingi przed wiejskimi sklepami spozywczymi. Czasami mijali samochody na opustoszalych drogach, lecz zaden z nich nie byl honda civic Neagley. Wszystkie mialy zolte swiatla zamiast niebieskich. Wybral jej numer. Brak zasiegu.
– Paliwo sie konczy – poinformowal pilot.
– Autostrada z lewej strony – zawolala Dixon. Reacher spojrzal w dol. Tez mi autostrada. Piec samochodow w linii prostej na odcinku dwoch kilometrow. Dwa jechaly na poludnie, trzy na polnoc. Zamknal oczy i wyobrazil sobie mapy, ktore ogladal.
– Nie powinnismy szukac na autostradzie polnoc-poludnie – powiedzial. – Dolecielismy za daleko na zachod.
Bell przechylil sie i szerokim lukiem skrecil na wschod, aby po chwili wyrownac.
– Niebawem bede musial ladowac – oswiadczyl pilot.
– Wyladujesz, kiedy ci powiem – odparl Reacher.
Na polnoc od gor powietrze bylo lepsze. Niewiele kurzu i cienka warstwa nagrzanego powietrza. Horyzont byl wyraznie widoczny. Daleko przed soba spostrzegli migoczace swiatla. Pewnie Palmdale. Reacher slyszal, ze to ladne miejsce. Podobno bardzo dynamicznie sie rozwijalo. Uwazano je za atrakcyjne, a zatem bylo drogie. Facet szukajacy otwartej przestrzeni i spokoju oraz najlepszego sposobu zainwestowania forsy trzymalby sie od niego z daleka.
– Zawroc na poludnie – powiedzial. – Zwieksz pulap.
– Spalimy wiecej paliwa – zauwazyl pilot.
– Musimy miec lepszy widok.
Bell wznosil sie powoli przez kilkadziesiat metrow. Pilot opuscil nos maszyny i zatoczyl szerokie kolo, jakby przeszukiwal horyzont reflektorem.
Nie zauwazyli niczego.
Zadnego zasiegu.
– Wyzej – polecil Reacher.
– Nie moge – zaprotestowal pilot. – Spojrz na zegary. Reacher odszukal wskaznik paliwa. Wskazowka zblizala