– To prawda. – Drgnal gwaltownie. – Ale do rzeczy. Nastepna grupa to domy stojace co najmniej o jedna ulice od wody, ostatnia zas stanowia domy znajdujace sie duzo dalej w glebi ladu, ale mimo wszystko w wioskach na wybrzezu. Tak wlasciwie… – przerwal, a na jego twarzy odmalowalo sie powatpiewanie – caly obszar Sussex to jeden wielki letniskowy kurort.

– Sprobujemy z tym, co mamy – odparlem.

– Mam kilku niezlych ludzi – zasugerowal Eagler. – Moze mogliby pomoc…

Pokrecilem glowa. – Mogliby przez przypadek, slyszac placz dziecka, zaczac wypytywac ktoregos z porywaczy. Taki przypadek mial juz kiedys miejsce. Porywacz wszystkiemu zaprzeczyl, a w tydzien pozniej na pustkowiu znaleziono zwloki malca. To sie wydarzylo we Wloszech. Policja w koncu schwytala bandytow, a ci wyznali, ze wpadli w panike, kiedy zorientowali sie, ze policja zaczela weszyc w poblizu ich kryjowki.

Eagler potarl nos kciukiem i palcem wskazujacym. – W porzadku

– mruknal. – Zrobimy to po waszemu. – Spojrzal na mnie z ukosa.

– Ale szczerze mowiac, nie bardzo wierze, ze wam sie uda…

Tony w hotelu takze nie tryskal optymizmem. Zerknal badawczo na pierwsze jedenascie adresow i powiedzial, ze najpierw zlokalizuje je z ladu, a nastepnie podplynie do kazdego z nich lodka. Sprawdzenie tylko tych jedenastu miejsc zajmie mu, jak stwierdzil, cala noc. Powiedzial, ze wroci moim samochodem, w ktorym mial schowany swoj sprzet. Powinien byc z powrotem z samego rana.

– Jutro w dzien sie przespie, a wieczorem sprobuje znowu – powiedzial. – To juz bedzie niedziela. Miejmy nadzieje, ze ci francowaci porywacze nie zartowali, dajac Nerrity’emu tydzien na zgromadzenie salaty. Po tym, co przeczytali w gazetach, moga troche poniesc ich nerwy. Moze zechca skrocic czas do zlozenia okupu. Miejmy, kurka, nadzieje, ze nie.

Na kolacje zjadl raczej niewiele i wyjechal, gdy zaczelo sie sciemniac.

Zadzwonilem do Alessi, zeby zapytac, co u Mirandy – poza tym, ze wyszla z domu, aby zatelefonowac do Alessi, nic sie nie zmienilo, jej stan sie nie poprawil. Wciaz byla roztrzesiona. Porywacze nie odezwali sie. John Nerrity nadal wierzyl w powodzenie planowanej zasadzki, a reakcje bliskiej zalamania nerwowego zony okreslil mianem „babskiej histerii”.

– Ciekawe, jak by zareagowal, gdyby zamiast syna porwano jego Ordynansa? – spytalem.

Alessia nieomal wybuchnela smiechem. – Nawet o tym nie mow. A poza tym to juz bylo.

– Ale sie nie udalo – zauwazylem. – I wystarczylo, aby zapewnic feralnym koniokradom dozywocie.

– Czy twoja firma przyjelaby zlecenie pracy za darmo, gdyby chodzilo o konia? – spytala z zaciekawieniem.

– Jasne. Wymuszenie to wymuszenie, niezaleznie od tego, ile nog ma ofiara. Okup mozna wymusic praktycznie za wszystko.

– Za obrazy tez?

– Za wszystko, na czym komus zalezy.

– Na przyklad: „Oddam ci pilke, jak zaplacisz mi za nia pensa”?

– Dokladnie tak.

– Gdzie teraz jestes? – spytala. – Na pewno nie w domu… Dzwonilam tam…

– Mam wolny wieczor – odparlem. – Opowiem ci, jak sie zobaczymy.

– Przyjedz w niedziele.

– Postaram sie.

Pozegnanie trwalo dluzej niz zazwyczaj i o wiele dluzej, niz to bylo konieczne. Stwierdzilem, ze bez trudu moglem przegadac z nia caly wieczor, a w duchu zyczylem sobie, by poczula sie na tyle pewnie, aby mogla wreszcie usiasc za kierownica i nie bala sie podrozowac samotnie.

Tony wrocil niedlugo po wschodzie slonca, budzac mnie z plytkiego snu.

– Z tych jedenastu miejsc wchodza w gre dwa – powiedzial, rozbierajac sie, aby wziac prysznic. – Dziewiec z nich zamieszkuja bogu ducha winni letnicy Wszedlem do czterech, aby sie upewnic, ale byli tam, spali jak susly, ojcowie, matki, babcie i dzieci, sami porzadni, prawi obywatele.

Tony, ze swymi umiejetnosciami, jak sam sie nieskromnie wyrazil, moglby zawstydzic kazdego nocnego wlamywacza, ktory w porownaniu z nim poruszal sie glosno i niezdarnie jak slon w skladzie porcelany. „Ktos, kto skrada sie tak dobrze jak ja – powiedzial kiedys – moglby zblizyc sie do osoby lezacej w lozku i obrocic ja na bok, aby przestala chrapac, tak delikatnie, ze nawet by sie nie obudzila. Moglbym zmyc lakier z paznokci spiacej kobiety, a co dopiero wyluskac portmonetke spod poduszki, na ktorej opiera glowe. Na szczescie jestem, kurka, uczciwy”.

Zaczekalem cierpliwie, gdy wszedl pod prysznic.

– Dwa z tych domow – powiedzial, gdy znow sie pojawil, wycierajac recznikiem mokre, piaskowobrazowe wlosy – budza we mnie zle przeczucia. Jest z nimi cos nie tak. Jakies zle wibracje. W jednym z nich drzwi zabezpieczono sprytnym elektronicznym gadzetem – moj sprzet do wykrywania urzadzen elektrycznych z miejsca zaczal szalec. Mysle, ze to jeden z tych alarmow zrob-to-sam, ktore mozesz kupic praktycznie wszedzie i ktore zakladasz, by nie obrobili cie hotelowi zlodzieje, kiedy ich kumpel barman dosypie ci cos do drinka. – Wytarl szyje recznikiem. – Podlozylem tam pare pluskiew, pozniej pojedziemy i troche sobie posluchamy. – Owinal sie recznikiem w pasie jak sarongiem i udal sie do lozka Mirandy. – W tym drugim nie bylo elektronicznych bajerow, a w kazdym razie nic, co byloby widac, ale chalupa ma az trzy pietra. Na parterze jest hangar dla lodzi. Pusty. Tylko woda i cienkie ryby. Powyzej pokoje z oknami wychodzacymi na zatoczke. Poza tym jeszcze sa dwa pietra. Po obu stronach chaty ogrod z krzewami i brukowanymi sciezkami. Nie moglem sie jednak oprzec i podlozylem dwie pluskwy, po jednej na kazdym z gornych pieter. Dlatego tu tez sobie troche posluchamy.

– A samochody? – spytalem.

– Nie wiem. – Pokrecil glowa. – W zadnym z tych domow nie ma garazu. Samochody staly na ulicy. – Wstal i zaczal sie ubierac. – Chodz – rzekl. – Czas wygramolic sie z tego zadupia, jedziemy na ryby.

I mowil to serio. Bo w ten chlodny poranek o wpol do dziewiatej plynelismy juz po Itchenor Creek wynajeta lodka, wyrzucajac za burte zylki z nadzianymi na haczyk robakami.

– Jestes pewien, ze to dobra przyneta? – spytalem.

– Czy to wazne? Okonie sa tak durne, ze czasami daja sie zlapac nawet na goly haczyk.

Wioslowal lodzia jak urodzony czlowiek rzeki z wioslem wlozonym w sznurowa petle i przerzuconym przez rufe. Zadnych skrzypiacych dulek, wyjasnil. Maksimum ciszy, podstawa przy wszystkich dzialaniach SAS.

– Dzis rano o piatej byl odplyw – powiedzial. – Podczas odplywu nie sposob sie daleko przebic; w niektorych miejscach nie da sie wyciagnac lodki na brzeg, totez jesli wywiezli malca motorowka, to pewnie znalezli sobie kryjowke, do ktorej zawsze jest dostep, nawet przy obnizonym poziomie wody. Oba miejsca, o ktorych wczesniej mowilem, odpowiadaja tym kryteriom.

Nasza lodka sunela wolno z nurtem rzeki. Ryby pogardzily robakami, w powietrzu czuc bylo won wodorostow.

– Poplyniemy do domu z elektronicznym buldogiem – wyjasnil Tony. – Potrzymaj antene, aby wygladalo jak wedka. – Wysunal srebrna teleskopowke na dlugosc szesciu stop i podal mi, a ja zauwazylem, ze do jej jednego konca przywiazana jest zylka z niewielkim ciezarkiem. – Wrzuc ciezarek do wody – polecil, nachylajac sie, by przez chwile pomanipulowac przy radiostacji, ktora przypominala pudelko z przyborami wedkarskimi. – Nie odrywaj wzroku od wody i zajmij sie dzdzownicami.

Zrobilem, co mi kazal, ale w koncu powiedzial: – No, kurka, te lenie wciaz jeszcze wyleguja sie w wyrkach. Ale pluskwy dzialaja. Wrocimy tu, gdy sprawdzimy drugi dom.

Skinalem glowa, a Tony jeszcze jakis czas powioslowal na polnoc, po czym znow zatrzymal lodke, aby zarzucic przynete. Plynelismy leniwie z pradem, udajac, ze robimy, co w naszej mocy, aby zlowic cos na sniadanie, a Tony schylil sie nad skrzynka i zaczal manipulowac przy pokretlach.

Glos, kiedy w koncu sie rozlegl, tak mnie zaskoczyl, ze omal nie wyskoczylem z lodki.

– Daj bachorowi sniadanie, a jak zacznie wyc, zaklej mu jadaczke.

Glos, bez watpienia ten sam, ktory slyszalem z tasmy w domu Johna Nerrityego. Niezbyt mocny, ale za to wyrazny.

– Boze – rzucilem tepo, nie mogac w to uwierzyc.

– Bingo – zawolal Tony. – Strzal, kurka, w dziesiatke.

Inny glos z radia powiedzial: – I tak niczego nie tknie. Po jaka cholere mam sie z tym tarabanic na gore?

Вы читаете Zagrozenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату