obserwowalem gonitwe (w ktorej kon Humbera przyszedl ostatni), po czym wyszedlem spokojnie przez ogrodzenie padoku i parking czlonkow klubu, nie zauwazony przez Czarnego Wasa ani zadnego zemsty Bimmo Bognora.

Niedziela spedzona w moim ponurym pokoju i na spacerowaniu po pustych ulicach wystarczyla, by przekonac mnie, ze nie moge wloczyc sie przez najblizsze dwa tygodnie po Newcastle nic nie robiac; rownie malo pociagajaca byla perspektywa samotnych swiat Bozego Narodzenia spedzonych na ogladaniu odpryskujacej ze scian farby w kolorze kawy. Mialem przeciez 200 funtow wygranych u bukmachera, zapakowanych w pasie razem z reszta pieniedzy od Octobra, a konie ze stajni Humbera startowaly dopiero w drugi dzien swiat na wyscigach w Stafford. W ciagu dziesieciu minut zdecydowalem, jak spedze ten wolny czas.

W niedziele wieczorem napisalem dla Octobra raport o systemie wywiadowczym Bimmo Bognora i o pierwszej w nocy zlapalem ekspres do Londynu. W poniedzialek robilem zakupy, a we wtorek wieczorem, w przyzwoitych nowych rzeczach, wyposazony w pare ekstrawaganckich nart firmy Kastle wpisalem sie do rejestru gosci wygodnego, nieduzego hoteliku w zasypanej sniegiem wiosce w Dolomitach.

Dwa tygodnie spedzone we Wloszech nie mialy zadnego wplywu na wyniki mojej pracy dla Octobra, ale dla mnie byly bardzo istotne. Byly to pierwsze prawdziwe wakacje od smierci moich rodzicow, pierwszy calkowicie beztroski, wypoczynkowy, relaksowy okres w ciagu dziewieciu lat.

Wyraznie stawalem sie mlodszy. Pracowite dni na zasniezonych stokach i kolejne wieczory tancow z towarzyszkami narciarskich wyczynow sprawily, ze lata odpowiedzialnosci odpadaly jak kolejne warstwy skory, az w koncu poczulem, ze mam naprawde 29 lat, a nie piecdziesiat, ze jestem mlodym czlowiekiem, nie ojcem. Ten proces „odciazania”, rozpoczety w momencie wyjazdu z Australii i przebiegajacy powoli w ciagu tygodni pracy u Inskipa, nagle wydawal sie zakonczony.

Otrzymalem takze premie w postaci jednej z recepcjonistek, okraglej, promiennej dziewczyny, ktorej ciemne oczy rozblysly na moj widok i ktora dzieki niewielkim perswazjom, bez wiekszych oporow zgodzila sie spedzic znaczna czesc nocy w moim lozku. Nazywala mnie swoim gwiazdkowym pudelkiem czekoladek. Powiedziala, ze jestem najbardziej radosnym kochankiem, jaki jej sie zdarzyl od bardzo dawna, i ze bardzo jej sie podobam. Byla prawdopodobnie znacznie bardziej zepsuta niz Patty, ale rownoczesnie o wiele zdrowsza, totez nie wprawiala mnie w zawstydzenie i czulem sie przy niej cudownie.

W dniu wyjazdu, kiedy podarowalem jej zlota bransoletke, ucalowala mnie i prosila, zebym nigdy nie wracal, bo za drugim razem juz nie jest tak dobrze. Taka dziewczyna byla prawdziwym darem niebios dla kawalerow.

Lecialem z powrotem do Anglii w noc Bozego Narodzenia, czujac sie tak wspaniale jak nigdy w zyciu, i gotow uporac sie z najgorszym, co moglo mnie czekac u Humbera. Jak sie okazalo, mialo mi sie to bardzo przydac.

8

W drugi dzien swiat w Stafford jeden z koni startujacych w pierwszej sprzedaznej gonitwie jako czwarty wzial ostatnia przeszkode i natychmiast potem zrzucil dzokeja; zlamal bariery i popedzil przez trawe posrodku toru.

Stajenny, stojacy obok mnie na schodach tuz za sala wazen, zaklal i pobiegl go lapac, ale kon galopowal jak oszalaly z jednego konca toru w drugi, totez potrzebny byl i stajenny, i trener, i okolo dziesieciu pomocnikow, by po kwadransie zmagan zlapac go za uzde. Obserwowalem, jak z niepokojem na twarzach prowadzili konia, niepokaznego gniadosza, schodzac obok mnie z toru w strone stajni wyscigowej.

Oszalale zwierze, ociekajace potem, bylo najwyrazniej przerazone, pysk i nozdrza pokrywala mu piana, przewracalo dziko oczami. Cialo konia przebiegaly dreszcze, uszy mial polozone plasko i gotow byl napasc na kazdego, kto sie do niego zblizyl.

Zobaczylem w programie, ze kon nazywal sie Superman. Nie nalezal do jedenastki, ktora sie interesowalem, ale jego wyglad i szalencze zachowanie w zestawieniu z faktem, ze wszystko wydarzylo sie wlasnie w Stafford podczas biegu koni przeznaczonych na sprzedaz, przekonalo mnie, ze to byl dwunasty kon w serii. Dwunasty i nieudany. Trudno bylo, jak mowil Beckett, nie zauwazyc efektow dzialania tego, co mialo dodac mu animuszu. Nigdy przedtem nie widzialem konia w takim stanie, ktory wydawal mi sie zreszta znacznie gorszy od opisow „podekscytowanych zwyciezcow”, jakie znajdowalem w wycinkach prasowych. Doszedlem do wniosku, ze Superman albo dostal za duza dawke, albo tez zareagowal tak wyjatkowo na to samo, co dostaly tamte konie.

Nie przyjechal do Stafford ani October, ani Beckett, ani Macclesfield. Moglem jedynie miec nadzieje, ze podjeto obiecane przez Octobra srodki ostroznosci, mimo ze byl to drugi dzien swiat. Bez zdemaskowania mojej roli nie moglem zapytac nikogo z pracownikow toru, czy brane byly proby sliny przed gonitwa, czy tez wykonano inne testy, nie moglem nalegac, by na goraco przesluchano dzokeja, sprawdzono niezwykle zaklady i dokladnie zbadano, czy na ciele konia nie ma zadnych nakluc.

To, ze Superman bezpiecznie wzial wszystkie przeszkody, coraz bardziej utwierdzalo mnie w przekonaniu, ze stymulant zaczal dzialac dopiero w momencie, kiedy najezdzal, przeskakiwal czy ladowal po ostatniej przeszkodzie. Tu dopiero oszalal i zamiast zwyciezyc, zrzucil dzokeja i uciekl. Tu dopiero cos dodalo mu sil, by finiszowac na ostatnich czterystu metrach, na dlugiej prostej, ktora dawala czas i miejsce na wyprzedzenie prowadzacych koni.

Jedynym czlowiekiem na wyscigach, z ktorym moglbym bezpiecznie porozmawiac, byl stajenny Supermana, ale ze wzgledu na stan konia uplynie pewnie dluzszy czas, zanim wyjdzie ze stajni. Tymczasem nalezalo poczynic dalsze kroki w sprawie pracy u Humbera.

Przyszedlem na wyscigi nieuczesany, buty ze szpicami byly nie wyczyszczone, kolnierz skorzanej kurtki postawiony, rece trzymalem w kieszeniach, mine mialem ponura. Wygladalem i czulem sie okropnie…

Przebieranie sie rano w ubranie stajennego nie bylo przezyciem milym. Swetry smierdzialy konmi, waskie tanie spodnie wygladaly parszywie, bielizna byla szara od niedokladnego prania, a kurtka niezle ublocona. Ze wzgledu na trudnosci z odebraniem rzeczy w pierwszy dzien swiat, przed wyjazdem zdecydowalem nie oddawac ich do prania i mimo ze wkladalem je na siebie z obrzydzeniem, nie zalowalem tej decyzji. Nadawaly mi wyglad czlowieka staczajacego sie w dol.

Przebralem sie i ogolilem w toalecie dworca lotniczego West Kensington, zanioslem narty i ubranie do przechowalni bagazu na stacji Euston, przespalem niewygodnie dwie godziny na twardej lawce, zjadlem na sniadanie kanapki i kawe w bufecie i pojechalem specjalnym pociagiem na wyscigi w Stafford. Jesli dalej tak pojdzie, pomyslalem kwasno, to wkrotce paczki z moimi rzeczami rozrzucone beda po calym Londynie, bo ani przed wyjazdem, ani po powrocie nie mialem ochoty pojsc do londynskiego domu Octobra, zeby zabrac ubrania zostawione u Terence’a. Nie chcialem spotkac sie z Octobrem. Lubilem go i nie sprawiloby mi przyjemnosci jego gorzkie rozczarowanie, jezeli nie musialem stawic mu czola.

W drugi dzien swiat startowal tylko jeden kon Humbera, dosc wychudzony, w czwartym biegu z przeszkodami. Oparlem sie o balustrade kolo boksow i przygladalem sie, jak koniuszy zakladal mu siodlo, podczas gdy Humber oparty na lasce wydawal instrukcje. Chcialem mu sie dobrze przyjrzec i to, co zobaczylem, bylo w rownym stopniu zachecajace – wygladal bowiem na czlowieka zdolnego do kazdego swinstwa – jak i zniechecajace, jesli wzielo sie pod uwage, ze bede musial sluchac jego polecen.

Humber ubrany byl w doskonale skrojony krotki plaszcz z wielbladziej welny, spod ktorego wygladaly ciemne spodnie i nienaganne buty. Na glowie mial bardzo prosto nalozony kapelusz, na rekach czyste rekawiczki ze swinskiej skory. Twarz mial szeroka, ale nie tlusta. Pozbawione usmiechu oczy, ponuro zaciete usta i glebokie bruzdy biegnace od kacikow nosa do podbrodka nadawaly tej twarzy wyraz zimnego uporu.

Stal zupelnie spokojnie, nie wykonujac zadnych niepotrzebnych nerwowych ruchow, zupelne przeciwienstwo Inskipa, ktory nieustannie obchodzil konia, sprawdzajac popregi i sprzaczki, pociagajac i poklepujac siodlo, przejezdzajac reka po konskich nogach, niecierpliwie upewniajac sie po raz kolejny, ze wszystko jest w porzadku.

Nerwowy natomiast wydawal sie stajenny Humbera, trzymajacy konia za uzde. Pomyslalem, ze okreslenie „przestraszony” nie byloby tu zbyt mocne. Przez caly czas rzucal na Humbera podejrzliwe spojrzenia sploszonego zwierzecia, staral sie jak tylko mogl chowac przed nim po drugiej stronie konia. Byl to chudy, obszarpany chlopiec, chyba szesnastoletni, i jak mi sie wydawalo, niemal niedorozwiniety umyslowo.

Koniuszy, mezczyzna w srednim wieku, z wielkim nosem i nieprzystepnym wyrazem twarzy, powoli sprawdzil siodlo i skinal na stajennego, by wyprowadzil konia na padok. Humber poszedl za nim. Lekko utykal, maskujac to w

Вы читаете Dreszcz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату