wydawal Humber osobiscie i sam sprawdzal ich wykonanie.

Byl absolutnym tyranem, nie tyle ze wzgledu na jakosc wymaganej pracy, co na jej ilosc. W stajni bylo trzydziesci koni.

Koniuszy zajmowal sie jednym, drugi koniuszy, ktory byl takze kierowca furgonu – zadnym. Zostawalo wiec 29 koni na 7 stajennych, do ktorych nalezaly takze treningi galopu i porzadkowanie calej stajni. W dni wyscigow, kiedy wyjechal jeden czy dwoch stajennych, na kazdego z pozostalych przypadalo czesto obrzadzenie szesciu koni. Robota u Inskipa wygladala przy tym jak urlop wypoczynkowy.

Przy najmniejszej probie migania sie Humber uruchamial system drobnych irytujacych kar i ryczal lodowatym glosem, ze placi wieksze pensje za ekstra robote, a komu sie to nie podoba – moze odejsc. Poniewaz wszyscy pracowali tu dlatego, ze zadna lepsza stajnia nigdy by ich nie zatrudnila, odejscie od Humbera znaczylo automatycznie pozegnanie sie z konmi. I zabranie ze soba calej wiedzy o tej stajni. Bardzo to bylo sprytne.

Moi towarzysze w tej piekielnej dziurze nie byli ani przyjacielscy, ani sympatyczni. Najlepszym z nich byl troche niedorozwiniety chlopiec, ktorego widzialem w Stafford w drugi dzien swiat. Mial na imie Jerry i czesto padal ofiara kolegow, jako ze byl wolniejszy i glupszy od innych.

Dwaj siedzieli juz kiedys w wiezieniu, a w porownaniu z ich pogladem na zycie Soupy Tarleton mogl sprawiac wrazenie wzorowego wychowanka szkolki niedzielnej. Wlasnie od jednego z nich, Jimmy’ego, musialem wyszarpac moje koce, a od drugiego, krepego chlopaka o imieniu Charlie – poduszke.

Byli to dwaj najwieksi dranie, ktorzy nie tylko robili czesty uzytek z wlasnych butow, ale zawsze klamali w zywe oczy, by wylgac sie z klopotow i sprawic, aby kare poniosl kto inny.

Reggie podkradal jedzenie. Byl szczuply, blady, z tikiem w lewej powiece, ale jego dlugie chwytne rece zdazyly sciagnac chleb z czyjegos talerza szybciej niz mozna bylo to zauwazyc. Stracilem w ten sposob wiele z moich mizernych racji, dopoki go nie przylapalem. Pozostawalo dla mnie tajemnica, W jaki sposob, choc udawalo mu sie odzywiac najlepiej, byl z nas wszystkich najchudszy.

Jeden ze stajennych byl gluchy. Opowiedzial mi, mamroczac bezdzwiecznie i powoli, ze kiedy byl jeszcze maly, zrobil mu to jego ojciec, dajac o kilka szturchancow za duzo. Mial na imie Bert i czasami zlewal sie w lozko, totez cuchnal obrzydliwie.

Siodmy stajenny, Geoff, pracowal tu najdluzej i nawet po dziesieciu tygodniach nie wspominal o odejsciu. Mial zwyczaj trwozliwie spogladac przez ramie, a kazda wzmianka Jimmy’ego czy Charliego na temat ich wieziennych przezyc doprowadzala go niemal do lez. Doszedlem wiec do przekonania, ze musial popelnic jakies przestepstwo i byl przerazony na mysl o wpadce. Dziesiec tygodni u Humbera mozna bylo uznac za lepsze od wiezienia, nie bylem tego jednak tak calkiem pewny.

O mnie wiedzieli wszystko od koniuszego Juda Wilsona. Moja nieuczciwosc przyjeli za rzecz calkowicie naturalna, uwazali jednak, ze mialem szczescie pozostajac na wolnosci, jesli historia z corka Octobra byla prawdziwa; bez konca tez szydzili z tego, robiac bezlitosne i nieprzyzwoite zarciki, ktore zbyt czesto trafialy do celu.

Ich ciagla bliskosc byla dla mnie tortura, jedzenie bylo obrzydliwe, lozko niewygodne, praca wyczerpujaca, a zimno nie do wytrzymania. Wszystko to jednak bylo dosc brutalna nauczka, przekonujaca o tym, ze w Australii prowadzilem zycie latwe i wygodne, nawet wtedy, gdy wydawalo mi sie wyjatkowo uciazliwe.

Przed pojsciem do Humbera zastanawialem sie nad tym, jak to sie dzieje, ze znajduja sie ludzie na tyle glupi, by placic honoraria tak wyraznie niedobremu trenerowi. Stopniowo sprawa sie wyjasnila. Przede wszystkim sama stajnia byla absolutnym zaskoczeniem. Sadzac po wygladzie koni na wyscigach mozna bylo sie spodziewac, ze przebywaja w pomieszczeniach zarosnietych chwastami, w boksach o powylamywanych zawiasach i z poodpryskiwana farba, ale w rzeczywistosci stajnia wygladala na czysta i zadbana, dzieki pracy stajennych, ktorzy nigdy nie mieli wolnych popoludni. Za te blyszczaca fasade placil Humber niewiele: czasami galonem farby i wyzyskiwaniem niewolnikow.

Jego zachowanie wobec wlascicieli koni, ktorzy przyjezdzali czasami, zeby sie rozejrzec, bylo autorytatywne i przekonujace, a stawki, jakich zadal – odkrylem to pozniej – nizsze niz gdzie indziej, co przyciagalo znacznie wieksza ilosc klientow. W dodatku niektore konie w stajni nie byly konmi wyscigowymi, tylko wierzchowymi, a za ich zywienie i utrzymywanie dostawal Humber znaczne sumy, nie ponoszac odpowiedzialnosci za trening.

Dowiedzialem sie, ze tylko siedem koni ze stajni startowalo w tym sezonie w wyscigach, ale za to ta siodemka byla mocno obciazona, kazdy startowal srednio w jednej gonitwie co dziesiec dni. Jeden zajal pierwsze miejsce, dwa drugie, a jeden przyszedl trzeci.

Nie zajmowalem sie zadnym z tych koni. Przydzielono mi czworke: dwa konie wyscigowe nalezaly, jak sie zdolalem zorientowac, do samego Humbera, a dwa byly konmi wierzchowymi. Konie wyscigowe, siedmiolatki, byly kasztanami; jeden z nich mial miekki pysk i zadnej szybkosci, a drugi dobry sprint na treningowych przeszkodach i nieokrzesana nature. Przyciskany przeze mnie Cass, jeden z koniuszych, wyznal wreszcie, ze konie nazywaja sie Dobbin i Sooty. Tych niezwyklych dla wyscigowych koni imion nie znalazlem ani w ksiedze, ani w spisie Humbera podpisanym „Trenowane konie”; wydawalo mi sie bardzo prawdopodobne, ze Rudyard, Superman, Charcoal i inne spedzily krotkie okresy w tej stajni pod podobnymi, nic nie znaczacymi pseudonimami.

Stajenny, kiedy przestal juz pracowac w tym zawodzie, nie mogl skojarzyc Dobbina czy Sooty’ego, choc kiedys sie nimi zajmowal, z Rudyardem, ktory wygral bieg dla innego trenera w dwa lata pozniej.

Ale dlaczego, dlaczego wygral dwa lata pozniej? Na ten temat w dalszym ciagu nie wiedzialem nic.

Robilo sie coraz zimniej. Jednak, jak mowili inni stajenni, nic nie moglo sie rownac z ubiegla, przerazajaca zima. Pomyslalem, ze wlasnie w styczniu i w lutym prazylem sie w letnim sloncu. Zastanawialem sie, w jaki sposob spedzaja dlugie wakacje Belinda, Helen i Philip, i co by pomysleli widzac moja brudna, zdeptana podegzystencje, co pomysleliby moi ludzie widzac swojego chlebodawce na takim dnie. Wyobrazanie sobie tego bardzo mnie bawilo; nie tylko sprawialo, ze monotonne godziny plynely szybciej, pomagalo mi takze zachowac wewnetrzna tozsamosc.

W miare uplywania kolejnych dni harowki, coraz czesciej zastanawialem sie, czy ktos decydujacy sie na tak totalna maskarade, naprawde zdaje sobie sprawe z tego, co robi.

Ekspresja, sposob mowienia i poruszania musialy nieustannie sluzyc przekonywajacemu pokazowi nieokrzesanej tepoty.

Pracowalem w sposob partacki, meczarnia bylo jezdzenie konno jak gapiowaty niezdara, ale w miare uplywu czasu wszystko to stawalo sie latwiejsze. Zastanawialem sie, czy mozna w koncu naprawde stac sie rozbitkiem, jesli dosc dlugo sie udaje. Jesli ktos stale pozbawia sie godnosci ludzkiej, to czy w koncu przestanie sobie zdawac sprawe z jej braku? Mialem nadzieje jednak, ze pytanie to pozostanie w sferze akademickich rozwazan, bo dopoki potrafie smiac sie z samego siebie, jestem bezpieczny.

To, co przydarzylo sie Geoffowi Smithowi, potwierdzilo w pelni moje przypuszczenia, ze po trzech miesiacach nie oszczedzano stajennemu zadnej zachety do opuszczenia stajni.

Humber nigdy nie jezdzil konno na treningi, podjezdzal furgonetka, by obserwowac galop, i wracal na podworze przed nami, wtykajac wszedzie nos i sprawdzajac co zostalo, a co nie zostalo zrobione.

Pewnego ranka, kiedy wrocilismy po drugim treningu, Humber stal na srodku podworza, promieniujac wprost tak czestym u niego niezadowoleniem.

– Ty, Smith, i ty, Roke, doprowadzcie konie do boksow i przyjdzcie tutaj.

Tak tez uczynilismy.

– Roke.

– Slucham pana.

– Zloby twoich czterech koni sa w oplakanym stanie. Wyczysc je.

– Tak, prosze pana.

– Zebys sie nauczyl w przyszlosci pracowac staranniej, przez przyszly tydzien bedziesz wstawal o wpol do szostej.

– Tak, prosze pana.

Westchnalem w duchu, choc ta forma zlosliwej kary byla dla mnie najmniej uciazliwa, bo nie sprawialo mi trudnosci wczesne wstawanie. Pociagalo to jednak za soba bezczynne stanie na podworzu przez ponad godzine. Ciemno, zimno i nudno. Sam Humber tez chyba nie sypial wiele. Okna jego sypialni wychodzily na podworze i zawsze wiedzial, czy delikwent byl tam za dwadziescia szosta, na dowod czego nalezalo o tej wlasnie porze zapalic latarke.

– Co do ciebie – spojrzal na Geoffa zastanawiajac sie nad czyms. – Podloga w siodmym boksie upackana jest gnojem. Wyrzucisz slome i wyczyscisz podloge srodkiem dezynfekcyjnym, zanim dostaniesz obiad.

Вы читаете Dreszcz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату