pluszowe misie zeskoczyly na podloge, kolorowe chustki i powloczki wzlecialy w powietrze niczym czarodziej sicie dywany, a stojaki z garniturami i plaszczami zaczely sunac ku wyjsciu, co sprawialo wrazenie, jakby chcialy ewakuowac sie na ulice sladem staruszek, ktore uciekly ze sklepu z wielkim krzykiem i placzem. Porozbijane flakony perfum i wody kolonskiej wypelnily lokal niepowtarzalnym i fantastycznym bukietem aromatow. Z sufitu platami opadal tynk.

Grubin jedna reka chwycil przezroczysta torbe z resztkami wyrzutni rakietowej, druga zas podtrzymal chwiejaca sie Szuroczke Rodionowa. Byl jedynym, ktory nie stracil glowy.

— Zachowac spokoj! — krzyknal.

Korneliusz szybko naciagnal na uszy kapelusz, jakby tylko on mogl go uratowac w minucie ciezkiej proby. Bujna wyobraznia nakreslila mu wizerunek spustoszonego przez zywiol Wielkiego Guslaru, ruiny wznoszace sie przy zasypanych ceglami ulicach, szalejace pozary, jeki ofiar, placz bezdomnych dzieci i starcow. Ujrzal oczyma duszy, jak on, Korneliusz, idzie tymi ulicami, nie wiedzac, od czego zaczac, czujac swa bezradnosc i zdajac sobie z tego sprawe, ze jako zwierzchnik przedsiebiorstwa budowlanego jest glowna nadzieja zasypanych i bezdomnych. Ale nie ma sprzetu, nie ma rak do pracy, panuje rozpacz i panika! I nagle nad glowa rozlega sie ryk samolotow odrzutowych, a na niebie bialymi liliami rozkwitaja spadochrony. To inne miasta nadeslaly pomoc. Prefabrykowane domy, mosty i fabryki wolno opadaja w dol i zajmuja miejsca zaplanowane z gory w Centrali. Niczym manna niebieska sypie sie z chmur kaloryczny zielony groszek, spadaja na jezdnie, podskakuja, deformuja sie, lecz nie pekaja puszki skondensowanego mleka i sardynek. Pomoc nadeszla w pore. Korneliusz unosi glowe i wsluchuje sie w bloga cisze.

Bloga cisza rzeczywiscie nastapila.

Podziemne wstrzasy ustaly rownie niespodziewanie, jak sie zaczely. Ciezkie, katastrofalne milczenie ogarnelo dom towarowy i zatykalo uszy niczym ryk odrzutowca.

— Opuscic pomieszczenie! — krzyknal ogluszajaco Grubin.

Rzucil na podloge plastykowa torbe, chwycil jedna z polowek rakietowego straczka, druga wepchnal do reki Udalowowi i pociagnal wszystkich za soba, aby odkopywac domy i udzielac pomocy ludnosci. Korneliusz poslusznie biegl z tylu, chociaz nic nie widzial, bo na glowe opadl mu obrus, ktory nadal mu wyglad beduina lub angielskiego szpiega Lawrance'a.

Na szczescie nie trzeba bylo nikogo odkopywac. Kleska zywiolowa, ktora spadla na Wielki Guslar, nie byla trzesieniem ziemi.

O jakies trzydziesci metrow od wejscia do sklepu jezdnia zapadla sie i w dziurze tylnymi kolami utknela zaladowana ciezarowka do przewozu drewna. Kurz jeszcze nie zdazyl opasc, klebil sie wokol samochodu, i migocac w sloncu, nadawal calemu widokowi jakis zagadkowy nieziemski charakter.

— Zapadlisko — powiedzial spokojnie Udalow sciagajac z glowy obrus i starannie go skladajac. Zapadliska zdarzaly sie w miescie dosc czesto, gdyz Wielki Guslar byl bardzo stary i obfitowal w podziemne przejscia oraz w prastare piwnice.

— Znow masz pecha, Korneliusz — powiedzial Grubin odrzucajac ze zloscia polowke rakiety. — Teraz nie ma mowy o zadnych reklamacjach. Bedziesz musial naprawiac jezdnie.

— A tu jak na zlosc kwartal sie konczy — powiedzial Korneliusz, po czym obrocil sie do dyrektorki domu towarowego i dodal: — Wando Kazimirowno, skorzystam z waszego telefonu. Musze sciagnac koparke.

Z tumanow kurzu wylonil sie blady, drzacy z przerazenia kierowca ciezarowki. Poznal Udalowa i natychmiast na niego naskoczyl:

— Towarzyszu dyrektorze — powiedzial. — Jak dlugo jeszcze mamy ryzykowac zyciem? A co by bylo, gdybym wiozl szklo albo materialy wybuchowe?

— Zaraz materialy wybuchowe — wtracil sie Grubin. — Kto ci je powierzy?!

— Jak bedzie trzeba, to sie taki znajdzie — odparl kierowca, ktory wlasnie zobaczyl Szuroczke, przestal dygotac i przybral bohaterska postawe.

— Zapadlisko jak zapadlisko — powiedzial Udalow. — Nie pierwsze i nie ostatnie. Zaraz wyciagniemy, dziure zasypiemy i wszystko bedzie jak w aptece. Skoczylbys na milicje, zeby postawili znak zakazu wjazdu. A autobus niech puszcza przez Krasnoarmiejska.

2

Helena Siergiejewna odgarnela za ucho prosty kosmyk siwych wlosow, zmruzyla oczy i wsypala do rondelka dokladnie pol szklanki kaszy manny z niebieskiej kwadratowej puszki, opatrzonej napisem „Cukier”. Mleko wzburzylo sie, jakby kaszka okrutnie je oparzyla, ale Helena Siergiejewna zdazyla zamieszac w garnuszku srebrna lyzka, ktora trzymala w pogotowiu.

Wania wjechal do kuchni czolgiem, zrobionym z tomu „Sowriemiennika” za rok 1863 i czterech pudelek po zapalkach.

— Nie potrzebuje twojej kaszy! — wrzasnal.

— Podaj mi sol — powiedziala Helena Siergiejewna.

— Znow zapomnialas posolic, babciu? — zapytal Wania.

Helena Siergiejewna nie czekala, az Wania zawroci czolgiem w strone czarnego kredensu, zamaszyscie podeszla, wyjela solniczke i na jej widok przypomniala sobie, ze juz solila mleko. Odstawila ja wiec na miejsce.

— Babciu — powiedzial Wania rozkapryszonym glosem. — Nie chce twojej kaszy. Ja chce kogel-mogel.

W rzeczywistosci nie chcial ani tego, ani tego. Chcial wywolac awanture.

Helena Siergiejewna swietnie zdawala sobie z tego sprawe i dlatego nie odpowiedziala. Przez miesiac zdazyli sie sobie nawzajem naprzykrzyc, ale synowa zabierze go dopiero za dwa tygodnie.

Helena Siergiejewna stwierdzila, ze w wieku szescdziesieciu lat nie ma juz serca do dzieci. Stracila dla nich wyrozumialosc i cierpliwosc. Po awanturach z wnukiem uspokajala sie wolniej niz on. A przeciez sama poprosila synowa o przywiezienie Wani do Wielkiego Guslaru. Znuzyla ja samotnosc dlugich zmierzchow, kiedy widmowe niebieskie swiatlo wlewa sie do pokoju, oswietlajac peczniejace czarne szafy, ktore dawno juz nalezalo oproznic ze starych czasopism i roznych rupieci.

Dawniej Helena Siergiejewna myslala, ze na emeryturze nie tylko odpocznie, ale takze zdola wiele zrobic z tego, co dotychczas odkladala ze wzgledu na nawal pracy, zebran i posiedzen. Zamierzala na przyklad napisac historie Guslaru, wybrac sie do siostry mieszkajacej w Leningradzie, uporzadkowac zbiory muzeum, gdzie nieustannie zmienialy sie jakies nierozgarniete dziewczyny, ktore po miesiacu wychodzily za maz albo uciekaly do innej pracy, gdzie placono chociazby o dziesiec rubli wiecej niz w niezbyt hojnym miejskim muzeum.

Nic jednak z tego nie wyszlo. Historia Wielkiego Guslaru lezala rozgrzebana na biurku i niemal nie posuwala sie naprzod. Dzieci siostry chorowaly i zamiast bez pospiechu obejsc wszystkie leningradzkie muzea i teatry, Helena Siergiejewna musiala zajac sie gospodarstwem. Do muzeum przyszedl nowy dyrektor, ktory uprzednio kierowal Technikum Rzecznym. Dyrektor traktowal swoja nominacje jako niesprawiedliwa, lecz nieunikniona kare i czekal, az ucichnie gniew wysokiej powiatowej zwierzchnosci, zeby ponownie rozpoczac wspinaczke po drabinie sluzbowej. Dyrektor byl nieprzychylny Helenie Siergiejewnie, gdyz jej zabiegi o wzbogacenie zbiorow i rozwijanie kolek zainteresowan przeszkadzaly mu w realizacji bardzo waznej inicjatywy o znaczeniu ogolnoobwodowym: budowy Pomnika Pionierow, ktorzy w odleglych czasach wyruszali na podboj Syberii i Dalekiego Wschodu. Pionierzy bardzo czesto wyruszali z Wielkiego Guslanu, miasta kupieckiego, niespokojnego, konkurenta Archangielska i Wologdy.

— Babciu, a w kaszce bedzie duzo kluchow? — zapytal Wania.

Helena Siergiejewna pokrecila glowa i usmiechnela sie nieznacznie. Cruzelki naturalnie beda. Przez ponad szescdziesiat lat swego zycia jakos nie potrafila nauczyc sie gotowac kaszki manny. Gdyby udalo jej sie zaczac zycie od poczatku, z pewnoscia podejrzalaby, jak to robila nieboszczka mama.

Ktos zastukal w okno. Wania zapomnial o czolgu i pobiegl odsunac zaslonke. Nie zobaczyl nikogo — w okno zawsze pukali znajomi, zanim weszli przez furtke, okrazyli dom i zastukali w drzwi od podworka.

Helena Siergiejewna zmniejszyla plomien i uznala, ze zdazy otworzyc drzwi, zanim kaszka sie przypali. Szybko przeszla przez ciemna sien. Od kazdego stapniecia, krotkiego i energicznego, ogluszajaco skrzypialy deski podlogi.

Za drzwiami stala Szuroczka Rodionowa, ktora przez lato wyladniala i wydoroslala, a poza tym obciela sobie warkocz, aby wydawac sie starsza.

— Wytrzyj nogi — powiedziala Helena Siergiejewna patrzac z przyjemnoscia na Szuroczke. Szuroczka zarumienila sie — miala delikatna brzoskwiniowa cere i dlatego latwo sie czerwienila, upodobniajac sie do przedrewolucyjnych panienek. Szuroczka przywitala sie, wytarla nogi, choc na dworze bylo sucho, i poszla za Helena Siergiejewna do kuchni. Byla bardzo podniecona i dlatego trajkotala jak nakrecona, nie stosujac znakow przestankowych i duzych liter.

— Taka historia Heleno Siergiejewno ciezarowka jechala ulica Puszkina i zapadla sie pod ziemie masa ludzi mysleli ze trzesienie ziemi Udalow z przedsiebiorstwa budowlanego powiedzial bedziemy zasypywac a tom piwnica a dyrektora muzeum nie ma bo pojechal do obwodu na narade w sprawie pionierow i trzeba zapobiec temu bo tam moga byc zabytki…

— Poczekaj — powiedziala Helena Siergiejewna. — Zamierzalam wlasnie nakarmic Wanie. Siadaj i powtorz wszystko wolniej i logiczniej.

Szuroczka zaczela wszystko od poczatku. Poczula sie oniesmielona i z mlodej, przystojnej kobiety przeksztalcila sie w uczennice-prymuske, przewodniczaca kolka historycznego.

Helena Siergiejewna nalozyla gestej kaszy na talerz i posypala ja cukrem. Wania mial zamiar dopomniec sie o dzem malinowy, ale zapomnial. Byl mocno zaintrygowany nieoczekiwana wizyta i trajkotaniem Szuroczki. Poslusznie usiadl przy stole, wzial lyzke i zagapil sie na dziewczyne. Jak we snie zaczerpnal lyzka kasze, nie trafil nia do ust i wysmarowal sobie ucho. Bezdzwiecznie poruszal wargami, powtarzajac relacje Szuroczki slowo po slowie, aby lepiej ja zrozumiec.

— No wiec jechala ciezarowka ulica Puszkina — mowila Szuroczka nieco wolniej, choc nadal bez znakow przestankowych. — I od razu zapadla sie tylnymi kolami ludzie mysleli ze to trzesienie ziemi wybiegli ze sklepu a tam piwnica…

— W ktorym miejscu dokladnie? — zapytala Helena Siergiejewna.

— Na rogu ulicy Tolstoja.

— Tamtedy biegl kiedys Piekielny Zaulek — powiedziala Helena Siergiejewna mruzac oczy i wyobrazajac sobie plan miasta w okresie miedzy wiekiem

Вы читаете Rycerze na rozdrozach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×