najrzetelniej.
Szuroczka i Milica, mimo roznicy wieku, myslaly mniej wiecej jednakowo. Dla nich wyprawa do Moskwy byla przede wszystkim pasjonujaca przygoda. Wyprawa do Moskwy wlasnie. O calej reszcie decydowali ludzie madrzejsi i bardziej od nich doswiadczeni.
Wanda gotowa byla jechac wszedzie, pod warunkiem, ze pojedzie tam Sawicz. Sadzila bowiem, ze nocne odmlodzenie bylo jeszcze jedynym dowodem na to, iz w swoim czasie nie popelnila bledu zwiazawszy swe losy z Sawiczem. Zabawna historia: matka przez cale zycie besztala ja za zly wybor, a w koncu wreszcie Sawicz spelnil pokladane w nim nadzieje i podarowal jej drugi miodowy miesiac. Jesli naturalnie ta Kastielska nie zacznie znowu intrygowac. No, wtedy sie zobaczy.
Wreszcie Misza Standal… Misza Standal poprawil okulary, upodobnil sie do mlodego Czechowa odjezdzajacego w bohaterska ekspedycje na wyspe Sachalin i powiedzial:
— Pieniadze mozna zdobyc.
— Jak? — zapytal Grubin zmeczonym glosem. — Liczymy juz od pol godziny i wciaz wychodzi, ze wszystkie nasze kapitaly nie wystarcza na bilety. Nawet jesli znajdzie sie jakis duren, ktory kupi moj mikroskop, album z wierszami Puszkina nalezacy do Milicy Fiodorowny i nasza odziez. Jak na zlosc wyplata dopiero za trzy dni, zadnych oszczednosci, a Wanda Kazimirowna nie chce dac pieniedzy…
— Przeciez mowie, ze nie mam ani grosza — wykrzyknela rozpaczliwie Wanda Kazimirowna. — Wszystko rozpozyczylam.
No i nie stalismy sie mlodzi, pomyslala Helena. Wanda byla kiedys zawolana rozrzutnica, beztrosko i wesolo wydajaca wszystko, co do grosza. Byla, ale nie jest. Tamta Wanda nie lgalaby, nie wymyslalaby nie istniejacych pozyczek, bo nie znala jeszcze smaku pieniedzy.
— Odlozymy wyjazd? — zapytal Sawicz.
— Nie mozna — odparl Grubin. — Przeciez sam pan wie.
Wygramolil sie juz spod stolu z garscia trocin, zeskrobanych z podlogi w miejscach, gdzie rozlal sie plyn z rozbitej butli. Zamierzal je zbadac, okreslic sklad cieczy.
— Przeciez pan wie — powtorzyl — ze z kazda chwila slady eliksiru coraz bardziej wchlaniane sa przez nasza krew. Za dzien lub dwa nic nie zostanie. Na podstawie czego moskiewscy uczeni beda pracowac? Kazda chwila jest droga. Albo wyjedziemy nocnym pociagiem, albo nie ma sensu w ogole ruszac sie z miejsca.
— Wlasnie mowie — powiedzial Standal — ze pieniadze mozna zdobyc i to zupelnie oficjalna droga. Zacznijmy od tego, ze tyczace nas bezposrednio wydarzenia mialy miejsce nie gdzie indziej, lecz wlasnie w miescie Wielki Guslar. A kto slyszal o naszym miescie? Historycy? Statystycy? Geografowie? A dlaczego? A dlatego, ze Moskwa zawsze przywlaszczala sobie slawe innych miast. Ja sam pochodze z Leningradu, ale dzisiaj uwazam sie juz za guslarczyka. I wiecie, jaka jest sytuacja? W Teatrze Kirowa nie ma juz prawie baletnic, bo zabrala je Moskwa. Druzyna pilkarska „Zenit” nie moze odniesc zadnego sukcesu, bo Moskwa skaperowala co lepszych graczy. A dlaczego metro zbudowano u nas pozniej niz w Moskwie? Bo wszystkie srodki zabrala Moskwa. A Guslar w ogole nie moze marzyc o wspolzawodnictwie. A niby dlaczego nie mielibysmy porywalizowac? Zwrocmy sie do naszej gazety!
— Slusznie, Misza — powiedziala Szuroczka. — A dawniej, w szesnastym wieku, Guslar prawie nie ustepowal Moskwie. Iwan Grozny o malo nie przeniosl tu stolicy.
— Pieknie mowisz — odezwal sie Almaz. — Miasto porzadne, ale troche za male. Nawet jesli ktos odkryje tu srodek na niesmiertelnosc, to i tak nie da rady konkurowac z Moskwa.
— Gazeta da nam pieniadze — kontynuowal Standal — opublikuje pilny material, i w ten sposob bedziemy juz mogli pojechac do Moskwy. To chyba oczywiste, i Guslar zapisze sie zlotymi zgloskami na kartach historii.
— No coz — powiedzial Almaz. — Sprobuj.
Standal blysnal okularami, omiatajac wzrokiem audytorium. Zatrzymal wzrok na Milicy i powiedzial:
— Milico Fiodorowno, pojdzie pani ze mna? Wzielibysmy pani album.
— Och, z prawdziwa przyjemnoscia — odparla Milica. — A redaktor jest mlody?
— W srednim wieku — powiedzial Standal powsciagliwie.
Grubin uruchomil kabriolet, zabral Sawicza i ruszyl do domu, gdzie zamierzali zanalizowac przesycone eliksirem drzazgi z podlogi. Razem z nimi pojechala Milica ze Standalern do redakcji i Szuroczka do pracy, do domu towarowego — i tak juz spoznila sie o pol godziny. Lekala sie gniewu kierowniczki dzialu, groznej Walerii Lwowny, chociaz Wanda obiecala ja usprawiedliwic.
26
Zdjecia, ktore fotoreporter przyniosl z fermy drobiarskiej, byly do niczego. Nalezalo je wlasciwie wrzucic do kosza, zeby redakcyjne myszy mogly zgadywac, gdzie jest rekordowa nioska, a gdzie tablica honorowa. Maluzkin tak mu wlasnie powiedzial. Fotoreporter obrazil sie. Maszynistka zrobila osiem skandalicznych literowek w pisemku, ktore trafi na biurko pierwszego sekretarza Komitetu Powiatowego. Maluzkin porozmawial z nia, maszynistka obrazila sie, i teraz jej lkania dobiegajace zza cienkiego przepierzenia bardzo go rozpraszaly. Stiepan Stiepanow z wydzialu rolnictwa, konsultant do spraw kultury, sprawdzal artykul o malarzach-krajanach. Przepuscil straszliwego knota: artykul informowal, ze Roerich byl batalista. Maluzkin porozmawial ze Stiepanowem i Stiepanow sie obrazil. Tuz przed przerwa obiadowa polowa redakcji byla smiertelnie obrazona na naczelnego, co wypelnilo serce Maluzkina dojmujaca gorycza. Sytuacja czlowieka, majacego prawo slusznie obrazac podwladnych, wywyzsza go i pozbawia prawa do ludzkich slabosci. Maluzkin sam zapragnal sie na kogos obrazic, aby zrozumieli, jak mu jest trudno.
Dzien byl potwornie upalny. Zepsul sie wentylator, niedawno pomalowany parapet iskrzyl sie w sloncu i oslepial, woda w karafce nagrzala sie i nie gasila pragnienia. Przed domem zahamowal jakis samochod. Kto to mogl przyjechac?…
Maluzkin byl patriota gazety. Przez cale swe swiadome zycie byl patriota gazety. W szkole ciagle lapal dwojki, gdyz wieczorami przepisywal kaligraficznie listy do redakcji gazetki sciennej, w ktorych zachecal kolegow do dobrej nauki. Na wyzszej uczelni czesto opuszczal randki j wyklady, bo wlasnie w tym czasie dokarmial pierozkami z marmolada niedbalych grafikow. Kazdy nowy numer gazetki wywieszal osobiscie, lamal w zdenerwowaniu pineski i dlugo wystawal w kacie, patrzac, czym i jak interesuja sie koledzy. Nowa plachta gazety wiszaca w korytarzu byla dla Maluzkina najlepsza, najbardziej upragniona nagroda, ktora co prawda miala te dziwna wlasciwosc, ze po jakims czasie przestawala cieszyc, tracila swa wartosc, wymagala zamiany. Maluzkina mozna bylo porownac z mezczyzna, ktory stale i wiernie kochal kobiety w ogole, ale nie potrafil zadowolic sie jedna z nich, chociazby najlepsza.
Czasami wieczorem, kiedy uczelnia tajemniczo milkla i tylko na korytarzach gdzieniegdzie palily sie slabe zarowki, Maluzkin zakradal sie do pokoju rady zakladowej, gdzie za kasa pancerna starzaly sie zakurzone zwoje zeszlorocznych gazetek, wydobywal je, zdmuchiwal kurz, rozwijal na dlugim stole, przyciskal rogi ciezkimi przedmiotami, przyklejal odlepione brzegi notatek i przypominal wtedy donzuana, przegladajacego kolekcje ofiarowanych mu kiedys fotografii z dedykacjami: „ukochanemu” i „jedynemu”.
Juz wowczas, w mlodosci, Maluzkin nauczyl sie obrazac na ludzi za to, ze nie podzielaja jego pasji, i obrazajac sie, obrazal podporzadkowane mu na mocy decyzji rady uczelnianej dziewczyny, obrazal za niedostateczna milosc do gazety. Kiedy zas przez fabryczna wielonakladowke przebil sie do prawdziwej prasy, nie utracil milosci do gazety i dlatego jeszcze czesciej obrazal innych.
Z ludzi pokroju Maluzkina wyrastaja albo swieci, luminarze nauki i dobroczyncy ludzkosci, albo drobni tyrani, drewniane pily, inkwizytorzy — wielkimi tyranami nie staja sie nigdy, bowiem wielki tyran nie moze miec wlasnych pasji, gdyz tylko w takim wypadku mozliwa jest prawdziwa, wielkosc.
Przed obliczem redaktora stanal publicysta Standal.
— To ty przyjechales samochodem? — zapytal Maluzkin. — Jakos nie widzialem cie od rana.
— Moze pan przyjac, ze uczestniczylem w naradzie — powiedzial Standal i usiadl na rozchwierutanym krzesle.
— Posylalem cie? — zapytal Maluzkin.
— Nie. Ja sam.
— A szkic do materialu o sobotnich pracach spolecznych przygotowales?
— Nie.
— To znaczy, ze ja mam za ciebie pracowac, tak?
Maluzkin poczul wzbierajaca w nim dlugo oczekiwana fale krzywdy. Standal skrzywdzil go tym, ze zamiast pisac niezbedny gazecie artykul wloczyl sie nie wiadomo gdzie.
— Mam bardzo wazna sprawe — powiedzial Standal.
— Wazna sprawa jest tu — powiedzial Maluzkin i pokazal niedopisany wstepniak o przygotowaniach szkol do nowego roku szkolnego. — Niestety, nie wszyscy to rozumieja.
Maluzkin przylozyl palec do ust, nastepnie zatoczyl luk w powietrzu i stuknal w przepierzenie. Zza przepierzenia dobiegal przytlumiony szloch. Standal zrozumial, ze maszynistka znow narobila literowek.
— A wiec? — zapytal Maluzkin, ktory mial sklonnosc do niezbyt gramatycznych zwrotow.
— A wiec trudno w to uwierzyc, ale przynioslem prawdziwa sensacje.
— Rozne bywaja sensacje — powiedzial Maluzkin sucho. Samo slowo „sensacja” mialo dla niego nieprzyjemny posmak, kojarzylo sie z pejoratywnymi epitetami. — Tylko bez tanich sensacji! W pewnej gazecie centralnej wydrukowano informacje o snieznym smoku i co? — Maluzkin gwaltownym ruchem przeciagnal dlonia po szyi, ilustrujac tym gestem los redaktora. — Ale mow, nie obrazaj sie.
— Mamy szanse stac sie pierwsza, najbardziej znana gazeta swiata. Interesuje to pana?
— Zobaczymy — odparl Maluzkin.
Maszynistka za przepierzeniem przestala lkac i nadstawila ucha.
— Ale w kazdym razie — kontynuowal Maluzkin — bede musial skonczyc artykul wstepny. Przeciez nie potrafisz go za mnie dopisac?
Maluzkin zamknal na chwile oczy j nieco pochylil siwiejaca glowe. Czekal na pochwaly.
— Wstepniak do kosza. Na pierwsza kolumne damy cos innego — powiedzial nieuprzejmie Standal.
Maluzkin usmiechnal sie poblazliwie. Zawsze potrafil wychwytywac rzeczy najwazniejsze, na czasie. Wyglad Standala powiedzial mu, ze mlody czlowiek przyszedl z jakims glupstwem. Pojawszy to, redaktor zajal sie obmyslaniem artykulu wstepnego.
— Wczoraj — powiedzial Standal — w naszym miescie mialo miejsce epokowe wydarzenie, sensacja stulecia, po raz pierwszy przeprowadzono pomyslny eksperyment majacy na