Razem z nim siedzial byly student, ktory chodzil w lud. Almaz bardzo rwal sie wowczas na wolnosc, bo chcial napoic studenta, czlowieka skrajnie wyczerpanego, gruzlika, dac mu eliksir, zwrocic zycie i zdrowie. Ale student umarl, spalil sie, wyplul pluca…
— A po ile trzeba? — dopytywal sie Grubin.
— Zajrzyj do zeszytu, tam wszystko jest zapisane — odpowiedzial Almaz.
Grubin kartkowal brulion poruszajac bezdzwiecznie wargami, a potem znow zapytal:
— A nie pomyliles sie przypadkiem?
— Nalalem mu tyle samo, co i pozostalym — odparl Almaz.
— A moze on sam? — zapytala Szuroczka.
— Wypilem tylko swoja filizanke — powiedzial szybko Udalow i poczul, ze ma wypieki. Czerwienil sie zawsze, gdy klamal. Dopil porcje Szuroczki, pozlewal resztki z pozostalych naczyn, gdyz obawial sie, ze go oszukano, ze jego porcja bedzie za mala.
— Wisienke zjadlam, a pestke wyplulam za okno — powiedziala Szuroczka. Szybko przywykla do mysli, ze Udalow jest tylko dzieciakiem, i odpowiednio go traktowala.
— Przeciez mowie, ze nie pilem — powiedzial Udalow i nieoczekiwanie sie rozplakal. Uciekl zza stolu, rozmazujac lzy piastkami. Helena Siergiejewna popatrzyla na Szuroczke z wyrzutem, pokrecila glowa. Almaz zauwazyl to i usmiechnal sie pod wasem, gdyz gest Heleny Siergiejewny nalezal do przeszlosci i zupelnie nie pasowal do jej obecnego wygladu.
Grubin wciaz przegladal brulion staruszka. Interesowal go sklad dekoktu, chociaz z notatek dokonanych przed wieloma laty trudno sie bylo czegokolwiek dowiedziec. Sawicz zerkal z ukosa na Helene i od czasu do czasu przeciagal dlonia po wlosach, jakby gladzil lysine. Sawicz byl zaklopotany, gdyz calkiem niedawno, wczorajszej nocy pozwolil sobie na iluzje, ze gdy tylko odmlodnieje, natychmiast rozpocznie nowe zycie, odejdzie od Wandy, wroci do Heleny i powie jej: „Przed nami nowe zycie, Lenoczka. Sprobujmy zapomniec o wszystkim, wszak jestesmy sobie nawzajem potrzebni”. Albo cos rownie pieknego. Teraz zas, obudziwszy sie rano w szerokim lozku, ujrzal obok siebie jedrna, mloda i rozowa Wande, te sama, dla ktorej przed wieloma laty porzucil Helene, i znow znalazl sie w slepym zaulku. Co powiedziec Helenie? Z pewnoscia czeka na jakies jego slowa. A Wanda? Kto mogl przypuscic, ze ona rowniez odmlodnieje? A poza tym jest przeciez jego malzonka.
I Sawicz poczul zlosc do staruszka Almaza, ktory postawil go w tak niezrecznej, dwuznacznej sytuacji.
Helena tez zerkala na Sawicza, ale myslala o czyms innym. Myslala o tym, ze transformacja, jakiej ulegli, jest oszustwem. Oszustwem wprawdzie nie oczywistym, lecz jednak najprawdziwszym w swiecie. Przeciez w istocie nikt z nich, z wyjatkiem byc moze staruszki Milicy, ktora niemal zupelnie zdziecinniala j stracila pamiec, nie stal sie naprawde mlody. Pozostala pamiec o przeszlosci, pozostaly przyzwyczajenia nabierane od lat, pozostaly rozczarowania, smutki i radosci, od ktorych nie mozna sie uwolnic nawet wtedy, gdy czlowiek wyglada na osiem lat, jak Udalow.
Na przyklad Sawicz. Siedzi, a w oczach poczucie krzywdy i zagubienia. Ale owo poczucie krzywdy i zagubienia nie cechowalo Sawicza-mlodzienca, lecz narastalo stopniowo, jako skutek wiecznego niezadowolenia z siebie, ze swej pracy, swego mieszkania, tyranii wlasnej zony. I nawet gest, ktorym Sawicz przygladza wlosy, zjawil sie wraz z lysina, wraz z gorycza i obawa przed zbyt szybkim i okrutnym uplywem czasu.
Jesli trzydziesci lat temu mozna bylo siedziec we dwojka na laweczce, calowac sie., patrzec w rozgwiezdzone niebo, zdumiewac sie pieknoscia swiata i swiezoscia swoich uczuc, to teraz cos takiego bylo nie do pomyslenia. Chocby nie wiem jak starala sie oszukac sama siebie, nigdy nie wyzwoli sie od obrazu tegiego, wciaz zasapanego, lysego prowizora.
Odmlodzenie bylo iluzja, ale Helena nie potrafila jeszcze dociec, na ile ta iluzja byla potrzebna i komu byla potrzebna. Na razie przyszlosc ja przerazala. Nie tyle ze wzgledu na koniecznosc przezycia dodatkowych kilkudziesieciu lat, ile z powodu zyciowych komplikacji wynikajacych z odmlodzenia.
— Dziewiec osob zazylo eliksir — powiedzial rzeczowo Grubin zatrzaskujac brulion. — Kontrolna dwojka, jak bylo do przewidzenia, pozostala bez zmian. Reszta odmlodniala. Jeden nawet za bardzo.
Udalow zaniosl sie glosnym placzem. Nawet Wania go pozalowal, wzial pilke i poszedl do malego pokoju pocieszac smutnego chlopczyka.
— Mimo wszystko procent jest wysoki — zauwazyl Sawicz.
— Najwazniejsze jednak, ze eksperyment sie udal. A to otwiera przed ludzkoscia szerokie perspektywy, na nas zas naklada wielkie obowiazki. Przeciez butla sie rozbila.
— Watpie, zeby nam uwierzono — powiedzial Sawicz. — To wszystko jest zbyt nieprawdopodobne.
— Z pewnoscia nam uwierza — zaoponowal Grubin. — Jest nas dziewiecioro. Poza tym mamy dokumenty, mamy wlasne wspomnienia, mamy ludzi, ktorych mozemy powolac na swiadkow. Przeciez my, starzy, gdzies sie podzielismy. Nie, beda musieli nam uwierzyc.
— Nie uwierza — powiedzial Udalow, ktory tymczasem wszedl do pokoju, aby pozbyc sie ponizajacego towarzystwa dzieciaka z pilka. — Powiem prawde, juz bylem na milicji. Nie uwierzyli. O malo nie oddali mnie mamie, to znaczy mojej zonie. Trzeba bylo uciekac.
Udalow skruszonym tonem zrelacjonowal swe przygody. Po wysluchaniu pelnego pasji monologu Grubin zrozumial nagle, ze Korneliusz padl ofiara pomylki, ofiara swego wyjatkowo zlosliwego pecha.
— Ech, Udalow, Udalow… — powiedzial wreszcie Grubin. — Kiedy ty wreszcie dorosniesz?
— Za jakies dziesiec lat — powiedziala Szuroczka i zachichotala.
— Szuroczka! — skarcila ja Helena.
— Tylko byscie sie z czlowieka nabijali — powiedzial Udalow. — A ja zostalem bez pracy i bez rodziny. Jak mam wykonywac swoje obowiazki sluzbowe i rodzinne? Utrzymywac zone i dzieci, skladac sprawozdania zwierzchnosci?
— Tak — powiedzial Grubin. — Trudna sprawa, i na milicje teraz nie mozna pojsc, nie mozna poprosic o pomoc. Udalow im tak zamieszal w glowach, ze natychmiast zadzwonia po pogotowie i sanitariuszy z kaftanami bezpieczenstwa. Inne organy tez z pewnoscia zostaly uprzedzone. Musimy jechac do Moskwy, wprost do Akademii Nauk. Wszyscy razem.
— Juz? — zapytala Milica z rozczarowaniem w glosie. — A ja chcialam troche pozyc bez klopotow, chcialam uzyc zycia.
— W Moskwie bedziesz miala wieksze mozliwosci — powiedzial Almaz. — Tylko bedziecie musieli obejsc sie beze mnie. Dobije do was pozniej, a tymczasem musze wrocic do swojej pracy.
— Jakze to tak? Bez ciebie nie da rady niczego naukowo objasnic.
— Moje objasnienia nie maja nic wspolnego z nauka.
— A co to za sprawy, jesli nie sekret? — zapytala nagle Helena.
— Pytasz tak, jakbym przez te trzysta lat dochrapal sie co najmniej stanowiska ministra. Musze cie rozczarowac. Osiadlem na Syberii i pracuje tam w inspekcji rybackiej. Jest tam pewna fabryka, ktora zatruwa rzeke, spuszcza do niej rozmaite paskudztwa. Niedlugo nie bedzie ani jednej ryby. Kiedys, wolniejszym czasem, opowiem, jaka walke tocze z nimi juz od czterech lat. Dotarlem nawet do KC, ale wiek dawal mi sie we znaki, starcza niemoc. Teraz ich zniszcze. Beda tanczyc, jak ja im zagram. Naczelny inzynier albo zalozy filtry, albo pojdzie do piachu zamiast mnie. Jestem czlowiekiem bezwzglednym, zycie mnie tego nauczylo…
Almaz polozyl reke na ramieniu Heleny, ktora nie miala nic przeciwko temu. Reka byla ciezka, goraca, silna. Sawicz odwrocil sie, bo ten gest sprawil mu przykrosc.
— Powinien sie pan uczyc, Almazie Fiedotowiczu — powiedziala Milica. — Wowczas moze zostanie pan ministrem.
— To nie jest wykluczone — zgodzil sie Almaz. — Ale najpierw naczelnemu inzynierowi zaleje sadla za skore i was wszystkich zaprosze na znakomita zupe rybna. Zgoda?
Grubin, ktory tymczasem ukleknal pod stolem i usilowal oderwac drzazge przesycona eliksirem, zapytal stamtad:
— A za czyje pieniadze mamy jechac do tej Moskwy?
25
Nikt juz nie watpil, ze trzeba jechac do Moskwy. Slowo „trzeba”, gdy juz raz padlo, opanowalo wszystkie umysly. Ludzie zyli, starzeli sie, zajmowali sie wlasnymi sprawami i nie wiazali swych losow z losami ludzkosci. Nawet wtedy, kiedy wyrazali zgode na udzial w niezwyklym eksperymencie, robili to z najrozmaitszych powodow, ktore jednak nie mialy nic wspolnego z przyszlymi losami ludzkosci. Kiedy jednak okazalo sie, ze tajemniczy eliksir rzeczywiscie dziala, na ludzi spadl nagle ciezar odpowiedzialnosci, bez wzgledu na to, czy tego chcieli, czy tez nie. Zreszta, co mozna zrobic, jesli podobny sekret nagle wpada do rak? Wyjechac do innego miasta, zeby spokojnie przezyc jeszcze jedno zycie? Almaz do tej pory tak wlasnie robil, chociaz kolejne zycia przezywal niespokojnie, w stalym napieciu i goraczkowej dzialalnosci. Nie mogl jednak zwrocic sie do ludzi, podzielic sie z nimi tajemnica. Lekal sie to uczynic, gdyz zniszczyliby go, zabrali tajemnice, pobili sie o nia. Tak mowil Przybysz. Wtedy jednak Almaz byl sam, a teraz byl jednym z dziewieciorga.
Slowo „trzeba”, skoro nie jest narzucone z zewnatrz, lecz rodzi sie samo, sklada sie z nader roznych slow i mysli, tak roznych, ze czasem trudno dotrzec do jego zrodel. Grubin na przyklad od pierwszej chwili traktowal wszystko jako czysto naukowy eksperyment i nie zmienil swego zdania. Jednak, kiedy odmlodnial i uswiadomil sobie cala nedze swego poprzedniego zycia, obudzil sie w nim prawdziwy uczony, dla ktorego istota odkrycia tkwi w mozliwosci jego spozytkowania.
Udalow przyczynil sie do powstania stanu koniecznosci, gdyz byl przekonany, ze w Moskwie sa bardzo dobrzy lekarze. Jesli zdola do nich dotrzec, to wylecza go z dziecinstwa, przywroca mu prawdziwa postac. Jego „trzeba” bylo czysto egoistyczne.
Sawicz nie mial ochoty stac sie krolikiem doswiadczalnym, tym bardziej ze przez swoje gapiostwo dopuscil do objecia kierownictwa eksperymentu przez Grubina. Stalo sie tak, gdyz z poczatku myslal wylacznie o spotkaniu z mloda Helena. Spotkanie nie wiadomo czemu nie doszlo do skutku, ale to jeszcze nic straconego. Zreszta nie zamierzal wracac do swej guslarskiej apteki.
Helena Siergiejewna nie byla zbyt zadowolona z wynikow doswiadczenia, poniewaz uwazala, ze zycie ma juz za soba i zaczynanie go od poczatku jest niepowazne. Jednak jako czlowiek przywykly do odpowiadania za swe czyny, byla nawet bardziej niz pozostali sklonna poddac sie wszelkim badaniom, nie baczac na niewygody i przykrosci, aby przyniesc korzysc spoleczenstwu. Swoje obowiazki zawsze, najpierw w szkole, a potem w muzeum, starala sie spelniac jak