Skrupulatnie sprawdzal wszystkie rachunki, ktore mu przedstawiala, jego cialo ozywialo sie nagle, bezradnosc znikala w tajemniczy sposob; jakby podejrzewal, ze ona go oszukuje i zawyza cotygodniowe wydatki. Przebiegly, stary skurwiel! Nie skapil pieniedzy wylacznie na lekarstwa, ktorymi go karmila. Traktowal je jak zastaw za swoje zycie.
Gdy weszla do sypialni, Benjamin spojrzal na nia spod gory poscieli swymi starymi, kaprawymi oczami. Podciagnal koc pod brode i usmiechnal sie do niej bezzebnymi dziaslami.
– Niech Bog ma cie w swojej opiece, Julie – powiedzial, gdy szerokim zadkiem zamknela za soba drzwi. – Dobra z ciebie dziewczyna.
Podeszla z taca do lozka i przesunela do sciany lampke na stojacym obok malym stoliku, by zrobic na nim miejsce. Cienie w pokoju dostroily sie do tej zmiany.
– A teraz – powiedziala, siadajac ciezko na brzegu lozka – wezmiesz miksture i tabletki. Mozesz popic mlekiem.
– Pomoz mi usiasc, Julie – powiedzial slabym glosem.
Julie jeknela w duchu, wiedzac doskonale, ze byl w stanie sam sie podniesc. Wstala, wziela go pod pachy, podciagajac jego lekkie cialo do pozycji siedzacej i poprawiajac mu z tylu poduszki.
Siedzial, usmiechajac sie do niej szeroko, zolty, pomarszczony i obrzydliwy. Odwrocila glowe.
– Lekarstwo – powiedzial.
Wziela butelke i nalala troche mikstury na lyzeczke. Benjamin otworzyl szeroko usta, przypominajac jej piskle, ktore czeka, az wrzuci mu sie do dzioba gliste. Julie wlozyla mu do ust lyzke, powstrzymujac chec wepchniecia jej gleboko do chudego gardla, a on glosno wciagnal gesty plyn.
– Jeszcze jedna. O, jaki dobry chlopiec – zmusila sie, aby to powiedziec.
Wykrzywil sie jak dziecko, nastepnie wysunal dolna szczeke.
Kiedy przelknal druga porcje, pociagnela lyzeczka po jego siwej brodzie, wpychajac splywajacy plyn z powrotem do ust. Pozniej przyszla kolej na tabletki, podane na blyszczacy i drzacy jezyk niczym oplatek, i popite mlekiem. Wytarla mu usta papierowa chusteczka; opadl na lozko, glowe mial wciaz podparta poduszkami, na twarzy malowal sie usmiech zadowolenia.
– Obiecalas, ze posiedzisz przy mnie – powiedzial chytrze.
Potaknela, wiedzac, co to oznacza. To jest cena, niezbyt wysoka, jaka musi placic za pieniadze tego starego sukinsyna, pomyslala znuzona.
– Jestes dla mnie dobra, Julie. Przez te wszystkie lata tylko ty jedna sie mna opiekujesz. Jestes wszystkim, co mi zostalo na starosc, kochanie. Ale nie pozalujesz, obiecuje ci to, nie pozalujesz. Bedziesz miala zapewniony byt, kiedy odejde.
Poklepala jego reke.
– Nie wolno ci tak mowic. Masz przed soba jeszcze wiele lat. Na pewno mnie przezyjesz.
Miala zaledwie trzydziesci dziewiec lat, pomyslala wiec, ze, na szczescie, jest to niemozliwe.
– Bedziesz miala zapewniony byt, Julie – powtorzyl. – Rozpusc wlosy, kochanie. Wiesz, jak uwielbiam na nie patrzec.
Julie siegnela reka w tyl glowy i po kilku szybkich szarpnieciach na szerokie ramiona opadly bujne, ciemnobrazowe wlosy. Byly dlugie i gdy przechylala glowe, siegaly prawie do konca plecow.
Wyciagnal trzesaca sie dlon.
– Pozwol mi ich dotknac, kochanie, uwielbiam je dotykac.
Pochylila sie do przodu i jej lsniaca grzywa znalazla sie w zasiegu jego reki. Przebiegl starcza reka po wlosach, rozkoszujac sie ich gestoscia.
– Piekne – zamruczal. – Takie grube i takie mocne. Ty naprawde masz szczescie, Julie.
Usmiechnela sie zlosliwie do siebie. Tak, wlosy byly jej glownym atutem. Wiedziala, ze jest niezgrabna, chociaz jej zaokraglone, mozna by powiedziec rubensowskie ksztalty mogly byc pociagajace; takze jej twarz byla nieco pulchna, ale podobnie jak figura, mogla uchodzic za atrakcyjna. Ale wlosy – jak w Irlandii zwykl mawiac jej podpity ojciec – byly darem niebios. Pokornie kontynuowala gre, ktora tak lubil.
– Chodz, Julie, moja droga – powiedzial z blagalnym usmiechem. – Pozwol mi sie obejrzec.
– Wiesz, ze nie powinnam, Benjamin.
– Nie ma w tym nic zlego. Chodz – prosil przymilnie.
– Twoje serce moze tego nie wytrzymac. Miala nadzieje, ze pewnego dnia tak sie stanie.
– Moje serce i tak bije juz mocno. Czy nie nalezy mi sie jakas nagroda za to, co ci zostawiam?
– Mowilam ci juz, zebys nie mowil takich rzeczy. Poza tym wystarcza mi to, ze sie toba opiekuje.
– Zaopiekuj sie wiec mna teraz, najdrozsza.
Stala, zdajac sobie sprawe, iz przeciaganie tej gry zbytnio go irytuje. Odpiela haftke, siegajac reka do plecow i szarpiac guziki, odpinala je coraz nizej, az w koncu sztywna suknia luzno zwisla wokol jej ramion. Poruszyla nimi, suknia opadla obnazajac plecy, i stanela przed nim w zwodniczo skromnej pozie, tylko biustonosz zakrywal ciezko zwisajace piersi.
Z otwartymi ustami patrzyl na nia, z kacikow warg splywala mu slina. Gwaltownie pokiwal glowa, zachecajac ja do dalszej zabawy. Julie odwiazala bialy fartuch, ktorym przepasana byla w talii, i pozwolila, by zsunal sie na podloge. Nie bez trudnosci sciagnela z bioder suknie, sztywny material szelescil, opadajac wokol jej nog. Wciskajac kciuki w cialo odnalazla gumke czarnych trykotow, schowana w glebokiej faldzie brzucha. Benjamin jeknal, gdy odslonila jedrne nogi i stanela przed nim – gora bialego miesa, okryta tylko figami i biustonoszem.
– Cudowne – powiedzial – och, jakie cudowne. – Wlozyl rece pod koce i, w poszukiwaniu skurczonego czlonka, przebiegl palcami po ciele. – Reszta, Julie, kochanie. Teraz reszta.
Odpiela biustonosz, ogromne piersi opadly swobodnie i oparly sie na wystajacym brzuchu. Rzucila biustonosz na sterte ubran u swych stop i chwycila wielkimi dlonmi piersi, sciskajac je i drazniac dwie rozowe brodawki, az urosly i wygladaly jak stepione rozki. Przebiegla palcami wzdluz brzucha i zaczepiwszy kciukami o figi sciagala je powoli. Jeknal glosno i wyciagnal szyje, aby lepiej zobaczyc ciemny, owlosiony trojkat.
Kompletnie naga oparla rece na biodrach i stanela przed nim.
– Tak, tak, Julie. Wiesz, co teraz robic.
Wiedziala. Zaczela tanczyc.
Ogromny cien towarzyszyl jej ruchom dookola pokoju, czasami rozciagajac sie na suficie, gdy zblizala sie do swiatla, wirujac nad nimi w ciemnosciach. Wila sie i przechylala, podskakiwala i kucala, wyrzucala rece do gory, tak aby mogl zobaczyc kazdy cal jej nagiego ciala. Skonczyla piruetem; bylo to amatorskie i groteskowe przedstawienie, ale on wolal: – Jeszcze! – z oczami rozjasnionymi podnieceniem.
Julie bez tchu opadla na wyplatane krzeslo w zacienionym rogu pokoju, drewniane oparcie wpijalo sie w gole cialo. Ale on lubil, by wlasnie tam siedziala w drugim akcie zabawy.
Przygladal sie jej z ciekawoscia, czekajac, az zlapie oddech, sam dyszac ostro i szybko z podniecenia. Gdyby tylko wiedziala, ze wydal juz prawie wszystkie pieniadze. Placac jej przez tyle lat za opieke, wyczerpal wiekszosc oszczednosci; to co zostalo, wystarczyloby jeszcze na rok, najwyzej poltora, pozniej nie mialby juz ani grosza. Ale byla tego warta! Na Boga, naprawde byla! Gdy Julie pierwszy raz weszla do pokoju, wiedzial, ze to jest wlasnie ta jedyna. Wszystko w niej bylo zmyslowe: jej obfite ksztalty, sposob, w jaki sie poruszala, wykrochmalona, wysoko zapieta suknia, ktora nosila jako pielegniarka. Nawet jej glos z wyrazna nutka irlandzkiej spiewnosci. I kiedy po raz pierwszy w pelnym blasku zobaczyl jej wspaniale wlosy, opadajace na ramiona jak miekki brazowy wodospad! Niebianskie! Ona bedzie ta wybrana! Inne wykonywaly swoje obowiazki dosc dobrze, ale nie zwracaly uwagi ani na niego, ani na jego potrzeby. Uplynelo niewiele czasu i przekonal Julie, ze swa przyszlosc powinna zwiazac z nim, a nie z agencja pielegniarek. Oczywiscie drobne oszustwo bylo konieczne. Ale w koncu zapewnial jej wszystko w ciagu tych lat. Wstyd mu bylo, ze tak to sie musi skonczyc, ale pieniadze, ktore otrzyma za dom, powinny wystarczyc mu na pobyt do konca zycia w jakiejs prywatnej klinice. Byc moze da jej ze dwiescie funtow, ktore mu zostana ze sprzedazy, a moze nawet trzysta – na pewno bedzie bardzo wdzieczna. To z pewnoscia ja uszczesliwi!
– O tak, Julie, teraz, zrob to teraz!
Julie rozrzucila szeroko nogi i zaczela piescic swe uda. Palce jak po sciezce przeslizgnely sie przez owlosiony trojkat i znalazly ukryte ponizej miesiste wargi. Jeknela, nie dla jego przyjemnosci, ale z budzacego sie podniecenia. Masturbacja byla teraz jej najwieksza przyjemnoscia. Mezczyzni – czasami udawalo sie jej kogos znalezc i przemycic do domu – rzadko byli na tyle silni, by mogli sprostac jej wymaganiom. Przygryzla dolna warge, twarz miala zlana potem, gdy sredni palec zaglebil sie w srodku. Reka poruszala sie powoli i niemrawo, stopniowo jednak