– Prawdy o czym?

– O przyczynie masowego samobojstwa – odpowiedziala Jessica, tlumiac gniew. – Moj ojciec wierzy, ze musi byc powod, dla ktorego Pryszlak i czlonkowie jego sekty popelnili samobojstwo.

Peck usiadl wygodniej na krzesle i drapiac kciukiem swedzacy go koniec nosa, przez chwile w milczeniu przygladal sie dziewczynie. Byla blada i zmartwiona, jej wyglad sugerowal, ze latwo zalamuje sie w trudnej sytuacji. Ale Peck wiedzial, ze tak nie jest; zbyt dlugo mial do czynienia z roznymi ludzmi, aby dac sie zwiesc pozorom. Dziewczyna byla o wiele silniejsza, niz sie wydawalo.

– Ale w dalszym ciagu nie macie pojecia, o co tutaj chodzi? – spytal.

Jessica pokrecila glowa.

– Powiedzialam panu, ze wiele lat temu Pryszlak przyszedl do mojego ojca z prosba o pomoc, ale moj ojciec odmowil.

– Czy sadzi pani zatem, ze to moze byc rodzaj perwersyjnej zemsty? Ze nastepcy Pryszlaka wypelniaja polecenia nawet po jego smierci?

– Nie, to nie jest zemsta. Dlaczego probowaliby zabic Chrisa? Dlaczego zabili panne Kirkhope?

– I jej sluzaca.

– Sluzaca prawdopodobnie weszla im w droge. Czlonkowie sekty Pryszlaka nie szanuja ludzkiego zycia, nawet swojego. Ten mezczyzna, Ferrier, zabil sie bez wahania, widzac, ze wpadl w pulapke. Motywem nie byla zemsta. Mysle, ze powodowala nimi chec zabicia kazdego, kto wiedzial cokolwiek o ich organizacji.

– Nie bylo proby zamachu na pani zycie.

– Jeszcze nie, inspektorze – powiedzial Bishop. – Moze Ferrier chcial zabic Jessike po rozprawieniu sie z Jacobem Kulekiem.

Peck zmarszczyl brwi i zwrocil sie do Bishopa.

– W dalszym ciagu nie rozumiem, dlaczego nie oskarzylem pana o zamordowanie Bravermana i jego zony.

– Przyszedlem do pana, pamieta pan? A przeciez z latwoscia moglem opuscic dom, tak aby nikt nie wiedzial, ze tam bylem. Moglem wytrzec odciski palcow. Policja na pewno uwierzylaby, ze Braverrnan walczyl z zona, zastrzelil ja, a nastepnie siebie. To nie ma najmniejszego sensu, zebym najpierw ich zamordowal, a pozniej sam zglosil popelnienie zbrodni.

Peck wciaz nie byl przekonany.

– A inni – kontynuowal Bishop. – Proba zamachu na zycie Kuleka. Zabojstwo Agnes Kirkhope i jej sluzacej. Wszyscy byli powiazani ze sprawa Pryszlaka. Kulek, gdyz badal dzialalnosc Pryszlaka. Agnes Kirkhope, poniewaz odwiedzilismy ja i powiedzielismy o naszych podejrzeniach. No, i oczywiscie jej brat – Dominie, byl czlonkiem sekty. To jest logiczne, inspektorze, ze ja takze powinienem pasc ich ofiara.

– W tej sprawie nic nie jest logiczne, panie Bishop.

– Zgadzam sie. Jeszcze bardziej nielogiczne sa wydarzenia przy Willo w Road. Jak moze je pan wytlumaczyc?

– W tej chwili nie bede nawet probowal. Zamknelismy pare osob, ale wszyscy milcza jak zakleci. Nawet ten, ktory jak sie wydawalo, nie byl tak zly jak inni, tez sie zmienil i przylaczyl do reszty. Mowie o mezczyznie nazwiskiem Brewer – zwiazal cala swoja rodzine i zamknal wszystkich w szafie. Ale oddal sie w nasze rece, zanim zdazyl im wyrzadzic krzywde.

Bishop zauwazyl zdziwienie na twarzy Jessiki. Bal sie o nia: proba zabojstwa jej ojca wstrzasnela nia do glebi. Zadzwonil do Instytutu z domu w Robertsbridge, powstrzymujac gwaltowna chec ucieczki od pokrwawionych cial, lezacych na podlodze w kuchni, bojac sie, ze jesli jego probowano zabic, to i zyciu Kuleka moze grozic niebezpieczenstwo. Sam widzial, jak oszalala kobieta probowala zabic Kuleka w Beechwood. I wiedzial, ze to wszystko bylo ze soba powiazane: portret, ktory zauwazyl w okraglym pokoju w Robertsbridge, przedstawial Dominica Kirkhope’a; pamietal zdjecie brata Agnes Kirkhope, chociaz fotografie i portret wykonano w innym czasie, podobienstwo bylo wyrazne. Zdziwil sie, gdy zobaczyl w Instytucie nadinspektora Pecka, czlowieka, ktory oficjalnie nadzorowal sledztwo w sprawie dziwnych zdarzen przy Willow Road. Nie byl zaskoczony faktem, iz probowano juz zabic Jacoba Kuleka.

– Wszystko, co mam – mowil Peck – to morderstwa, samobojstwa, proba homoseksualnego gwaltu, a poza tym okaleczenie, podpalenie i cele pelne ludzi, ktorzy nawet nie wiedza, jaka jest pora dnia. Zeby pomoc mi sporzadzic dla komisarza raport, ktory, jak wam sie zdaje, wszystko wyjasni, dorzucacie informacje o czlowieku nazwiskiem Pryszlak i jego szalonej organizacji, ktorej czlonkowie wierza w zlo jako potezna, fizyczna sile. Jak pani sadzi, panno Kulek, w jaki sposob komisarz potraktuje moj raport? Kaze mnie wsadzic do jednej celi z tymi szalencami.

– Ja nie podalam panu zadnego wyjasnienia. Powiedzialam tylko to, co wiem na ten temat. To pana zadanie, zeby cos z tym zrobic.

– Czy pani ma jakis pomysl?

– Na poczatku sprobowalabym ustalic nazwiska wszystkich osob zwiazanych z Pryszlakiem.

– Ma pani na mysli czlonkow sekty?

– Tak.

– A co potem?

Jessica wzruszyla ramionami.

– Nie wiem. Moze trzeba ich sledzic? Peck prychnal gniewnie.

– Przynajmniej niech sie pan dowie, czy Braverman i Ferrier byli czlonkami sekty – powiedzial Bishop. – To mogloby zaprowadzic pana do mordercow panny Kirkhope i jej gospodyni.

Peck pragnal wyrobic sobie zdecydowana opinie o Bishopie. Kazal mu zostac w domu w Robertsbridge do chwili przybycia lokalnej policji, a pozniej postaral sie, by przewieziono go pod eskorta do Londynu, do biura Pecka w New Scotland Yard. Przesluchiwal poszukiwacza duchow – co to wlasciwie jest za zawod? – przez bita godzine, zanim, takze pod eskorta, nie przyjechala ze szpitala corka Kuleka. Poswiecil juz tej sprawie dziesiec godzin i ani o krok sie nie posunal. Byloby mu latwiej, gdyby wiedzial, ze Bishop albo klamie, albo jest calkowicie niewinny.

Peck pochylil sie nad biurkiem.

– W porzadku, nie dowiemy sie niczego wiecej dzisiejszej nocy. Zwalniam pana, Bishop. Nie jestem do konca przekonany, ale panska opowiesc brzmi calkiem prawdopodobnie. Ten Pryszlak mogl miec przyjaciol, ktorym nie podobalo sie, ze pan i Jacob Kulek mieszacie sie w sprawy Beechwood. Moze po tym zbiorowym samobojstwie traktuja ten dom jak swoja swiatynie. Fakt, ze biedna, stara panna Kirkhope kazala go zburzyc, mogl byc dla niej zgubny. Chwilowo uznajmy to za dzielo szalencow. To oczywiscie w dalszym ciagu nie wyjasnia calej tej makabry na Willow Road, ale trudno mi pana za to winic. W kazdym razie bedziemy mieli pana na oku.

– Prosze sie nie martwic – powiedzial kwasno Bishop. – Nie uciekne. Peck postukal w blat biurka.

– Bedziemy miec pana na oku, nie tylko dlatego, ze jestem podejrzliwy, a do cholery jestem, ale dla pana wlasnego bezpieczenstwa. To dotyczy takze pani ojca, panno Kulek. Oczywiscie chodzi o wzgledy bezpieczenstwa. Jesli jego niedoszly morderca nalezal do halastry Pryszlaka, moga podjac jeszcze jedna probe.

W oczach Jessiki ukazalo sie przerazenie.

– Przepraszam, nie chcialem pani przestraszyc – uspokoil ja Peck. – Lepiej byc ostroznym niz martwym, to wszystko.

Odwrocil sie do oficera, ktory oszolomiony ta wymiana zdan stal z zalozonymi rekami pod sciana.

– Frank, znajdz kogos, zeby sprowadzil panstwa na dol, dobrze?

Gdy Bishop i Jessica wstali, Peck rzucil im grozne spojrzenie.

– Prosze nas informowac o kazdym wyjezdzie, panie Bishop. Prawdopodobnie jutro bede chcial jeszcze raz porozmawiac z panem. Mam nadzieje, ze pani ojciec szybko odzyska sily, panno Kulek.

Jessica podziekowala kiwnieciem glowy i w trojke opuscili biuro Pecka.

Oficer wrocil po kilku sekundach, wyraznie rozbawiony.

– Z czego, do cholery, tak sie smiejesz? – warknal Peck.

– Chyba pan nie wierzy w te nonsensy o sile zla, szefie?

– Nie o to chodzi, Frank. Oni w to wierza i to sie liczy. Przynajmniej ta dziewczyna wierzy. Mysle, ze Bishop jeszcze sie zastanawia. Prawde mowiac, ja takze jeszcze sie zastanawiam.

Odjechali spod wysokiego budynku, milczac przez chwile, jakby Peck mogl slyszec ich rozmowe ze swojego gabinetu, znajdujacego sie wysoko ponad nimi. W koncu deszcz przestal padac, ale nocne powietrze bylo przesycone wilgocia. Jessica otulila sobie szyje kolnierzem plaszcza.

– Odwieziesz mnie do szpitala?

Вы читаете Ciemnosc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату