Obudzil sie wciaz krzyczac, ale z ust jego nie wydobywal sie zaden dzwiek. Na zewnatrz bylo jasno. Niemal rozplakal sie z radosci.

Bishop postawil na podlodze przy nogach pusta puszke po piwie i zaglebil sie w fotelu, kladac lokiec na oparciu, a reka oslaniajac oczy przed swiatlem lampy. Bolala go glowa, a wszystkie miesnie mial jak z waty. Rano rozmawial z Jessika, zatelefonowal do niej zaraz po uslyszeniu wiadomosci w radiu. Byla w domu i miala zamiar pozostac tam przez caly dzien, by zajac sie ojcem. Jacob takze slyszal nowiny o niebywalej tragedii na stadionie pilkarskim i, podobnie jak Bishop, byl przekonany, ze ma ona zwiazek z wydarzeniami na Willow Road. Po zamachu na jego zycie jeszcze nie doszedl do siebie, ale kazal corce obiecac, ze wieczorem zorganizuje spotkanie, na ktore zaprosi takze inspektora Pecka. Nawet jesli Peck sadzi, ze oni wszyscy sa oblakani, musza sprobowac przekonac go, ze istnieje zwiazek miedzy sekta Pryszlaka a ostatnimi wydarzeniami. Bishop zapewnil ja, ze bedzie wolny wieczorem; Jessica miala zadzwonic do niego, gdy ustala godzine spotkania.

Do tej pory sie nie odezwala i zaczynal sie niepokoic. W koncu pelen obaw wstal z fotela i przeszedl do holu. Siegal wlasnie po sluchawke, gdy zadzwonil telefon.

– Jessica?

– O, nie. Pan Bishop? Tu Crouchley. Z Fairfields.

Fairfields. Klinika dla psychicznie chorych.

– Czy cos sie stalo z moja zona? Strach chwycil Bishopa za gardlo.

– To jest bardzo wazne. Powinien pan tu natychmiast przyjechac, panie Bishop – powiedzial metaliczny glos.

– Czy z Lynn wszystko w porzadku?

Przez chwile na drugim koncu linii panowala cisza.

– Mielismy, tak chyba mozna to okreslic, lekki przelom. Mysle, ze jest pan nam potrzebny. Wyjasnie wszystko, kiedy pan przyjedzie.

– Bede za dwadziescia minut. Czy nie moze mi pan czegos wiecej powiedziec?

– Lepiej, zeby sam pan zobaczyl.

– Dobrze, juz wyjezdzam.

Kiedy szedl na gore po kurtke, serce walilo mu jak mlotem. Co oznacza „lekki przelom”? Czy w koncu Lynn zaczyna wychodzic ze skorupy, w ktorej sie schowala? Czy znajdzie w jej oczach choc odrobine ciepla, gdy go zobaczy? Pobudzony nowa nadzieja zalozyl kurtke i szybko zbiegl na dol.

Gdy, doslownie za chwile, znowu zadzwonil telefon, dom byl juz pusty.

ROZDZIAL SIEDEMNASTY

Bishop wszelkimi silami zmuszal sie, by skoncentrowac uwage na prowadzeniu samochodu. Kiedy pedzil w kierunku Twickenham, krople deszczu rozbryzgiwaly sie o jezdnie jak drobniutkie wystrzaly z armaty. Na szczescie ruch byl niewielki i mogl szybko jechac. Przepelnialy go obawy; Crouchley musial miec wazny powod, jesli wzywal go o tak poznej porze. Jezeli Lynn w koncu… odrzucil te mysl. Lepiej sie nie spodziewac zbyt wiele.

Wkrotce wjechal w cicha ulice bez wylotu, przy koncu ktorej znajdowal sie Fairfield Rest Home. Przez wysoka brame zajechal wprost na szeroki podjazd. Zatrzasnawszy drzwi samochodu, szybko wbiegl na schodki, prowadzace do glownego wejscia budynku, deszcz kropil na jego okulary do prowadzenia samochodu, ktore zapomnial zdjac. Wsuwal je teraz do gornej kieszeni, naciskajac jednoczesnie dzwonek druga reka. Duzy budynek z czerwonej cegly z wygladu mogl byc wszystkim, poczawszy od prywatnej szkoly, a skonczywszy na domu starcow. Dopiero po przeczytaniu nie rzucajacej sie w oczy tablicy, umieszczonej z przodu, na ogrodzeniu, budynek zaczynal sprawiac przygnebiajace wrazenie. Zdawalo sie, iz wewnatrz wygaszono wiekszosc swiatel, co nadawalo temu miejscu jeszcze bardziej ponury wyglad.

Bishop uslyszal, jak klucz przekrecil sie w zamku i drzwi lekko sie uchylily.

– Nazywam sie Chris Bishop. Doktor Crouchley prosil, zebym przyjechal.

Drzwi sie otworzyly szerzej i zobaczyl sylwetke stojacej tam, niskiej, zazywnej kobiety.

– O, tak. Spodziewalismy sie pana, panie Bishop. Prosze wejsc.

Wszedl do glownego holu i z niecierpliwoscia w glosie zwrocil sie do malej kobiety, ktora dokladnie zamykala drzwi.

– Czy moja zona…?

– Zaraz pana do niej zaprowadzimy, panie Bishop – rozlegl sie glos z tylu i, odwrociwszy sie, zobaczyl druga kobiete, siedzaca w recepcji w holu. Twarz miala odwrocona od malej lampki, ktora swym slabym swiatlem probowala rozjasnic to ponure wnetrze. Kobieta wstala i okrazajac biurko, podeszla do niego.

– Prosze nam wybaczyc ten polmrok – powiedziala, jakby czytajac w jego myslach. – Zawsze po osmej zostawiamy tylko przycmione swiatla. Uwazamy, ze nasi pacjenci lepiej wtedy odpoczywaja.

Byla wyzsza od kobiety, ktora go wpuscila i Bishop zdal sobie sprawe, ze zadnej z nich przedtem nie widzial. Pewnie byly tu nowe, a juz na pewno ta wyzsza, gdyz w Fairfield nigdy nie uzywano okreslenia pacjent, tylko mieszkaniec.

– Co sie stalo Lynn? – spytal. – Doktor Crouchley nie powiedzial mi przez telefon.

Kobiety z zadowoleniem popatrzyly na siebie.

– Mysle, ze zauwazy pan znaczna poprawe, panie Bishop – powiedziala wyzsza. – Zechce pan pojsc za mna?

Poszli w kierunku szerokich schodow, ktore prowadzily na pierwsze pietro, nizsza kobieta z rekami w kieszeniach lekarskiego fartucha podazala za Bishopem. Gdy wchodzili po schodach, wyzsza kobieta probowala podtrzymac rozmowe, ale prawie jej nie sluchal; myslal o Lynn. Rowniez pierwsze pietro oswietlala tylko mala lampka, stojaca na stoliku w odleglym koncu korytarza. Panujacy tu mrok podzialal na niego przygnebiajaco. Nie zdawal sobie sprawy, ze po godzinach przyjec ograniczaja swiatlo do minimum; wywolywalo to bardziej przygnebiajace niz uspokajajace wrazenie. Gdy przechodzili przez korytarz, otworzyly sie drzwi i zobaczyl pokoj, pograzony w calkowitej ciemnosci: mniejsza kobieta szybko podeszla i wykonala reka taki ruch, jakby kogos delikatnie wpychala z powrotem do lozka. Wysoka kobieta usmiechnela sie slodko do Bishopa, jak gdyby nic sie nie stalo.

W klinice dla psychicznie chorych Bishop zawsze czul sie nieco niepewnie, co bylo zupelnie naturalne; ale o tak poznej porze, bez spieszacych sie jak zwykle gosci i krzatajacego personelu, bylo tu jeszcze gorzej. Zaschlo mu w gardle i zastanawial sie, czy napiecie spowodowane jest troska o Lynn, czy tym, ze zaczynal bac sie tego miejsca. Byl ciekaw, co sie znajduje za drzwiami, ktore mijali, co sie dzieje w zmienionych umyslach ludzi, ktorzy tam przebywaja.

– Jestesmy na miejscu.

Wyzsza niewiasta zatrzymala sie przed pokojem, ktory, jak wiedzial, Lynn dzielila z trzema innymi lokatorkami. Sale w Fairfield byly kilkuosobowe, lekarze niechetnie rozdzielali swych podopiecznych, choc ograniczali do minimum ich liczbe w pokojach.

– Czy nie bedziemy przeszkadzali innym? – spytal Bishop.

– Spia twardo, sprawdzalam przed pana przyjazdem. Prosze wejsc, zona czeka na pana.

– Czy jest z nia doktor Crouchley?

– Wkrotce przyjdzie. Chce, zeby panstwo przez chwile byli sami.

Bishopowi rozjasnila sie twarz, zaczal opuszczac go niepokoj.

– Czy ona jest…?

Kobieta w bialym fartuchu polozyla palec na ustach, usmiechnela sie przyjemnie, a jej oczy zaiskrzyly sie na widok jego oczekiwania. Powiedzial cicho – dziekuje – i wszedl do pokoju. Drzwi zamknely sie za nim.

Lozko Lynn znajdowalo sie pod oknem, w rogu pokoju, i na szafce przy lozku stala niewielka nocna lampka. Lezala wsparta na poduszkach, z glowa przechylona w jedna strone, jakby zasnela czekajac na niego. Szedl na palcach, swiadom obecnosci szarych, spiacych postaci, oczy mial pelne lez, w gardle wciaz czul suchosc.

– Lynn? – powiedzial miekko, kiedy podszedl do niej. – Lynn, nie spisz?

Dotknal jej reki, lezacej na koldrze, i delikatnie nia potrzasnal. Wolno przekrecila glowe i w slabym swietle zobaczyl szeroki usmiech na jej twarzy. Zesztywnial i poczul, ze wszystko mu sie skreca w srodku.

– Lynn?

Вы читаете Ciemnosc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату