Swiatla plonely oslepiajaco. Bylo jasno jak w dzien. Z domow przy Willow Road usunieto tych nielicznych mieszkancow, ktorzy tam jeszcze pozostali. Ulica przyciagala uwage zbyt wielu ofiar Ciemnosci, by ktokolwiek mogl czuc sie tu bezpiecznie. Wzdluz kraweznika staly zaparkowane pojazdy wojskowe, wszystkie zwrocone w tym samym kierunku. Po obu stronach drogi rozstawiono silnie strzezone zapory. Dwa potezne reflektory, rzucajace szeroki snop swiatla, zasilane z wlasnych generatorow, zainstalowano na ciezarowkach i skierowano na otwarta przestrzen, na ktorej kiedys bylo Beechwood. Uprzatnieto wiekszosc gruzow, aby umozliwic instalacje kamer wideo, aparatury nagrywajacej, licznikow Geigera i innych specjalistycznych urzadzen, ktorych Bishop nigdy przedtem nie widzial, nie mowiac juz o tym, ze nie potrafil ich nazwac. Lampy lukowe, podlaczone do glownej sieci, ustawiono w strategicznych punktach dookola terenu. Caly teren sprawial nierealne wrazenie i Bishopowi zdawalo sie, ze wedruje po planie zdjeciowym; iluzje te potegowaly obslugiwane przez wojsko kamery. W poblizu Kulek sprzeczal sie z osobistym sekretarzem ministra spraw wewnetrznych na temat ilosci zgromadzonego sprzetu i ludzi, twierdzac, ze to wszystko moze zaszkodzic przeplywowi energii w powietrzu i utrudnic mu nawiazanie kontaktu psychicznego z Ciemnoscia. Sekretarz, szczuply, niski, drazliwy mezczyzna, o nazwisku Sicklemore, gniewnie odpowiedzial, ze przeprowadzaja badanie naukowe, a nie seans w salonie, ze polecono mu zebrac i zarejestrowac wszystkie dane z eksperymentu, a cywilom zapewnic wszelka mozliwa ochrone. Dodal, ze przez lata parapsychologowie domagali sie, aby naukowcy wspolpracowali z nimi. Kulek nie powinien zatem teraz narzekac, skoro w koncu do tego doszlo. Niewidomy mezczyzna musial ustapic, zdajac sobie sprawe, ze sytuacja jest zbyt powazna, aby wdawac sie w drobne utarczki. Stojaca obok ojca Jessica odetchnela z ulga, gdy spor zostal zazegnany.
Bishop przedarl sie przez tlum technikow, policjantow i personelu wojskowego, z ktorych wszyscy mieli do wykonania okreslone zadanie, i wsrod tego calego zamieszania ujrzal Edith Metlock, siedzaca samotnie na plociennym krzesle. Podszedl do niej i usiadl obok.
– Jak sie czujesz? – spytal. Usmiechnela sie slabo.
– Troche sie denerwuje – odpowiedziala. – Nie jestem pewna, czy to wlasciwy sposob.
– Jacob sadzi, ze jedyny.
– Pewnie ma racje – powiedziala zrezygnowana.
– Wojsko nas ochroni – zapewnil ja.
– Nie rozumiesz, Chris. Musze pozwolic, by ta… ta ciemnosc przeniknela do mojego umyslu. To tak, jak bym pozwolila, by zly duch nawiedzil moje cialo, tylko ze, w tym przypadku bedzie to pareset demonow.
Wskazal stojacych w poblizu dwoch mezczyzn, ktorzy cicho rozmawiali.
– Oni beda z toba.
– Obaj ciesza sie ogromna slawa jako media, to zaszczyt dla mnie, ze bede z nimi pracowala. Ale nasza polaczona sila jest niczym w porownaniu ze skumulowanym oddzialywaniem zla. Juz czuje jego obecnosc i to mnie przeraza.
– Moze nic sie nie stanie.
– Z jednej strony chcialabym, zebys mial racje, z drugiej – wiem, ze to wszystko trzeba powstrzymac, zanim bedzie za pozno.
Bishop milczal przez chwile ze schylona glowa, jakby przygladal sie ziemi wokol swych stop.
– Edith – powiedzial w koncu – pamietasz, jak te dwie wariatki przetrzymywaly nas w domu Kuleka. Zanim przyszlas, jedna z nich powiedziala, ze Lynn, moja zona, w dalszym ciagu jest „aktywna”. Mozesz mi wyjasnic, co miala na mysli?
Medium ze wspolczuciem poklepalo go po rece.
– Prawdopodobnie chciala powiedziec, ze duch twojej zony jest zwiazany z innymi, opanowanymi przez Ciemnosc.
– Nadal jest jej czescia?
– Nie wiem. Mozliwe. Dlatego jestes tu dzisiaj? Bishop wyprostowal sie.
– Z mnostwem rzeczy musialem sie ostatnio pogodzic. Przyznaje, ze wielu nie rozumiem, ale gdy pomysle, w jaki sposob zamordowali Lynn… – z trudem powstrzymal gniew – zrobie wszystko, by zniszczyc te sile… Jacob nie jest pewny, kto wywolal wizje, gdy bylismy poprzednio w Beechwood, ty czy ja sam, czy polaczenie nas obojga. Przypuszczam, ze jestem tylko skladnikiem, ktory chce wrzucic do wspolnego kotla.
Padl na nich cien i gdy uniesli glowy, zobaczyli Jessike.
– Wszystko jest juz prawie gotowe, Edith. Jacob chcialby, zebys razem z innymi zajela swoje miejsce.
Bishop pomogl medium wstac, zauwazajac przy tym, jak bardzo jest wyczerpane. Podeszli do Jacoba Kuleka rozmawiajacego z grupa ludzi, w ktorej znajdowali sie komisarz policji, mlodo wygladajacy major i kilkoro mezczyzn i kobiet – znanych naukowcow i metafizykow. Przypomina to jakis cholerny cyrk, pomyslal ponuro Bishop.
Kulek przerwal rozmowe, gdy Jessica pociagnela go za rekaw i cos mu powiedziala. Kiwnal glowa, po czym zwrocil sie do otaczajacych go osob.
– Prosze wszystkich, ktorzy nie biora bezposrednio udzialu w operacji, o opuszczenie terenu. Czy moglby pan dopilnowac tego, panie komisarzu? Jak najmniej strazy, jak najmniej technikow. Warunki do tego, co zamierzamy zrobic, sa wystarczajaco zle, nie musimy ich pogarszac. Panie majorze, trzeba wylaczyc reflektory.
– Dobry Boze, nie mowi pan powaznie – uslyszal natychmiastowa odpowiedz.
– Jak najpowazniej. Takze lampy musza byc znacznie przyciemnione. Edith?
– Jestem tutaj, Jacob.
– Przykro mi z powodu tych warunkow, moja droga, mam nadzieje, ze nie rozprosza twojej uwagi. Enwright i Schenkel, czy sa panowie gotowi?
Obaj mezczyzni, ktorych Jessica sprowadzila tu w charakterze mediow, odpowiedzieli twierdzaco.
– Czy jest tu Chris? Chris, chce, abys usiadl obok Edith. Prosze, niech wszyscy zajma wyznaczone miejsca.
Bishop byl zdziwiony, myslal, ze to wszystko odbedzie sie gdzies z boku. Nagle przestraszyl sie jeszcze bardziej.
Na wyrownanej czesci placu ustawiono w polkole szesc krzesel. Bishop poczul sie jeszcze gorzej, gdy uswiadomil sobie, ze stoja blisko miejsca, w ktorym kiedys znajdowal sie salon. Pod nogami wyczul surowe deski, ktore zakrywaly wszelkie otwory prowadzace do piwnicy. Zerknal na zegarek, bylo dopiero po dziesiatej. Medium poprosilo, aby Schenkel usiadl na koncu, a Enwright obok niego. Nastepnie zajeli miejsca: Edith Metlock, Bishop i Jacob Kulek z Jessika, ktora usiadla tuz za plecami ojca.
– Prosimy o zachowanie absolutnej ciszy. – Kulek tylko nieznacznie podniosl glos, ale uslyszeli go wszyscy zgromadzeni. – Swiatla, majorze. Prosze je wylaczyc.
Zgasly reflektory, przekrecono specjalne przelaczniki przyciemniajace lukowe lampy. Jasno oswietlony teren stal sie nagle mroczny i zlowieszczy.
Kulek odezwal sie do Bishopa:
– Wroc myslami do tamtego pierwszego dnia, Chris.
Do dnia, w ktorym po raz pierwszy przybyles do Beechwood. Przypomnij sobie, co wtedy widziales. Ale Bishop juz sobie przypomnial.
Wiedzial, co ma robic. Powiedzieli mu.
Wnetrze elektrowni przypominalo olbrzymia jaskinie, nore giganta, ktora rozbrzmiewala rykiem i pulsowaniem poteznych piecow i turbin. Przeszedl miedzy nimi, po jednej stronie monstrualne, pancerne turbiny, po drugiej – piece i kotly, ktore wznosily sie z umieszczonej trzydziesci stop nizej piwnicy az do siegajacego niemal stu stop sufitu. Turbiny, pomalowane na jasnozolty kolor, wyposazone byly w pulpity sterownicze, kontrolujace ich dzialanie. Piece i kotly mialy zwodnicza zimnoszara barwe, jednak spalajac tone oleju na minute, stawaly sie niebezpiecznie gorace. Z piecow wychodzily grubo izolowane rury; laczac sie w piwnicy z rurami z kotlow, doprowadzaly pare, ktora pod cisnieniem tysiaca pieciuset funtow na cal kwadratowy poruszala lopatki turbiny.
Minal technika sprawdzajacego rzedy przyrzadow pomiarowych kontrolujacych prace jednego z piecow i zignorowal machajaca do niego reke. Technik zmarszczyl brwi, zdziwiony niechlujnym wygladem kolegi, ale szybko powrocil do monitorow; w ciagu ostatnich nocy elektrownia byla przeciazona, wydane bowiem przez wladze zarzadzenie nakazywalo mieszkancom Londynu palenie wszystkich mozliwych swiatel.
Mezczyzna skierowal sie na schody prowadzace do czesci administracyjnej, do pomieszczenia, w ktorym znajdowala sie dyspozytornia.
Przez dwa dni i dwie noce ukrywal sie w swoim mieszkaniu w suterenie, zasuniete kotary utrzymywaly w jego dwoch pokojach ponury mrok w ciagu dnia i kompletna ciemnosc w nocy.