wewnetrznych, jak i zewnetrznych. Na pewno majaczyl, zanim skoczyl, powinni byli to zauwazyc. A teraz medium kreuje go na nowego mesjasza, ktory poniosl smierc dla dobra ludzkosci. Peck odwrocil sie od zdeformowanego ciala, i nie probujac ukryc gniewu, podszedl do czekajacych na niego osob. Niewidomy sila uderzenia zostal wyrzucony z samochodu, dowlokl sie po schodach na dziesiate pietro, scigany przez tlum zywych trupow i szalencow, a pozniej spadl z dachu; coz chwalebnego moze byc w takiej smierci? Nawet Bishop uwierzyl w zwariowane zapewnienia medium. Ale uplynely juz trzy tygodnie i nie zdarzylo sie nic, co zmniejszyloby sile Ciemnosci. Okrutnie sie pomylili i Peck moze im tylko wspolczuc.
– Zabiore was na miejsce – powiedzial do Bishopa i Edith – osobisty sekretarz ministra chcial sie z wami bezzwlocznie zobaczyc.
Poszli za inspektorem, uwaznie przechodzac przez grube kable elektryczne i omijajac technikow w bialych kombinezonach, ktorzy dokonywali ostatnich poprawek w aparaturze. Zblizal sie zmrok i zapalono juz wiele mniejszych swiatel. Bishop spojrzal z niedowierzaniem na Pecka, gdy zobaczyl przygotowany do akcji teren. W miejscu, gdzie kiedys bylo Beechwood, wykopano olbrzymi dol, w ktorym umieszczono cztery gigantyczne prostokatne urzadzenia swietlne; ich pleksiglasowe powierzchnie skierowane byly w niebo. Podobne, ale znacznie mniejsze urzadzenia rozstawiono wokol dolu. Dalej, nieco z tylu, na wyrownanym terenie, na ktorym byl kiedys dom sasiadujacy z Beechwood, stal zbudowany ze stalowych elementow barak; przez cala jego dlugosc ciagnelo sie zaciemnione okno, wychodzace na miejsce akcji. Po przeciwnej stronie znajdowal sie generator, zasilajacy cala aparature.
– Tym razem wola nie ryzykowac – wyjasnil Peck w drodze do baraku. – Maja generatory, swiatla i tyle strazy, ze moga pokonac cala armie. Nawiasem mowiac, elektrownie sa tez pilnie strzezone. Nie ma mozliwosci, zeby ktos powtorzyl wyczyn tego szalenca sprzed trzech tygodni. Trzymal sie kilka godzin, zanim go dopadli.
Doszli wlasnie do przysadzistego budynku o metalowych scianach, z ktorego wylonil sie Sicklemore, a za nim mezczyzna w okularach na nosie i w podkoszulku; Bishop od razu rozpoznal w nim glownego doradce rzadu do spraw naukowych – to przeciez on na konferencji w Birmingham odrzucil mozliwosc powiazania ostatnich tragicznych wydarzen ze zjawiskami paranormalnymi.
– Pan Bishop, pani, aa… Metlock – szybko przypomnial sobie Sicklemore. – Mam nadzieje, ze obecnosc panstwa przyniesie nam dzisiaj wiecej szczescia.
– Nie bardzo rozumiem dlaczego – odpowiedzial szorstko Bishop.
Sekretarz przyjrzal mu sie uwaznie.
– Ani ja, panie Bishop, ale tak pan poprzednio uwazal. Pamieta pan profesora Marinkera? Uczony z niechecia skinal im glowa.
– Moze przedstawi pan szczegoly dzisiejszej operacji, Marinker? – zaproponowal Sicklemore, od siebie dajac do zrozumienia, ze nie ma juz zamiaru dluzej znosic drazliwosci tych, jak to okreslil naukowiec „cholernych czubkow”.
– Wasze zadanie jest proste – zaczai gburowatym tonem Marinker – robcie to samo co trzy tygodnie temu. Osobiscie nie rozumiem, dlaczego Ciemnosc mialaby powrocic tylko dlatego, ze wy tu jestescie. To nie ma najmniejszego sensu, ale taka podjeto decyzje. – Spojrzal znaczaco na Sicklemore’a. – Mimo ze Ciemnosc wydaje sie byc czyms urojonym, udalo nam sie wykryc obszary zwiekszonej gestosci w jej punkcie centralnym, cos w rodzaju jadra. Uwazamy, ze substancje chemiczne, ktore oddzialuja na inne wybrane substancje, obecne w ukladzie limbicznym mozgu, sa najsilniejsze w obrebie tego osrodka. Nasze intensywnie przeprowadzane testy na zywych ofiarach wykazaly niezbicie, ze zaklocenia wystepuja w tym wlasnie obszarze mozgu. Dalsze testy ujawnily, ze nawet niewielkie promieniowanie rozprasza te substancje. Niestety promieniowanie, nawet w malych dawkach, uszkadza komorki mozgu do tego stopnia, ze ofiara nie moze tego przezyc.
Bishop potrzasnal glowa, usmiechajac sie ponuro.
– Chce pan powiedziec, ze te eksperymenty zabijaja ludzi.
– Nie mamy wyboru, musimy byc brutalni w naszych testach. Ci ludzie i tak nie zyliby dlugo – wtracil pospiesznie Sicklemore.
Marinker, bez slowa komentarza, mowil dalej:
– To tlumaczy, dlaczego Ciemnosc dziala tylko w nocy, dlaczego promienie sloneczne powoduja jej znikanie. Spychaja ja do ziemi, jesli pan woli.
– Powiedzial pan, ze jest to substancja chemiczna. Jak moglaby reagowac w ten sposob, jesli nie jest zywym organizmem? Lub czyms takim?
– Posluguje sie ta terminologia dosc dowolnie, panie Bishop, tak aby byla zrozumiala dla laika. Pewne substancje chemiczne reaguja negatywnie na przeciwne wlasciwosci. Mamy juz pewnosc, ze to promienie ultrafioletowe sa niebezpieczne dla tej substancji chemicznej – potwierdzaja to testy na ofiarach. Poddani dzialaniu slabego nawet swiatla ultrafioletowego, natychmiast probowali sie ukryc, zaslonic oczy. Widzieliscie nasze urzadzenia swietlne, ustawione w wykopie i wokol niego. Na nieszczescie fale ultrafioletowe szybko zanikaja, ale te maszyny zostaly specjalnie przez nas skonstruowane i posiadaja ogromna moc. Dzieki nim caly teren bedzie calkowicie nasycony ultrafioletem. Poza tym na helikopterach zamontowano podobne, oczywiscie mniejsze swiatla, ktore zostana skierowane na ziemie. Grawitacja wydluzy dlugosc fal, wiec helikoptery moga latac na znacznej wysokosci i beda bezpieczne. Oczywiscie, promienie gamma lub promienie rentgenowskie bylyby bardziej skuteczne, ale stanowilyby ogromne zagrozenie dla osob przebywajacych w najblizszym otoczeniu.
– Lasery?
– Nie na taki teren. Przenikna, ale nie nasyca.
– Ale zbyt duze napromieniowanie ultrafioletem jest dla nas niebezpieczne.
– Wy bedziecie zabezpieczeni, a my wejdziemy do baraku. Ci na zewnatrz zaloza rekawice, kaptury, i stana za specjalnymi tarczami. Ich codzienne ubrania beda stanowily dodatkowa ochrone.
– A jak my bedziemy zabezpieczeni?
– Wlozycie specjalne kombinezony i przyciemnione oslony.
– A jesli nic sie nie wydarzy? Jesli nie przyciagniemy Ciemnosci?
– Bede szczery, Bishop. Wcale sie tego po was nie spodziewam. Uwazam, ze to, co zdarzylo sie trzy tygodnie temu, bylo dzielem przypadku. Fakt, ze to miejsce kazdej nocy przyciaga ofiary, wskazuje niezbicie, iz znajduje sie tu ogromne zrodlo energii; nie mamy pojecia, czym jest to zrodlo, nie udalo sie nam go takze zlokalizowac. Ale wiemy, ze tu jest, mamy pewnosc, ze to, co wszyscy nazywaja Ciemnoscia, powroci do tego zrodla. To tylko kwestia czasu.
– Ktorego nie mamy – warknal Sicklemore. – Sprawa wyglada nastepujaco, panie Bishop: wasza obecnosc nie przeszkodzi w przeprowadzeniu operacji, moze natomiast pomoc. Nie chce pana urazic, ale argumenty przemawiajace za wystepowaniem tu zjawisk metafizycznych sa dla mnie nieprzekonywajace. W tym jednak przypadku jestem gotow sprobowac wszystkiego, co daje szanse powodzenia. Mam nawet zamiar – Sicklemore popatrzyl na doradce naukowego – odmowic pare modlitw, kiedy znajde sie juz w tym baraku.
Marinker otworzyl usta, aby cos powiedziec, ale rozmyslil sie.
– No dobrze – mowil dalej Sicklemore – zmrok szybko juz teraz zapada. Najwyzsza pora, zebysmy skonczyli przygotowania.
Marinker zawolal i w drzwiach baraku pojawil sie mlody podekscytowany mezczyzna z plikiem papierow w rekach, w zebach sciskal mocno pogryziony olowek.
– Brinkley, postaraj sie o dwa kombinezony – rozkazal Marinker. – Pelne wyposazenie. Beda narazeni na promieniowanie.
Brinkley zamachal papierami w powietrzu i wyjawszy z ust olowek, wskazal nim wnetrze baraku.
– Ale ja… – chcial zaprotestowac.
– Masz to zrobic!
Marinker odepchnal go i zniknal w drzwiach. Brinkley popatrzyl za nim, nastepnie przyjrzal sie swoim podopiecznym.
– Dobrze, zajmijcie sie tym – powiedzial Sicklemore. – Zostanie pan z nimi, Peck, zeby zobaczyc, czy dostali wszystko, czego potrzebuja!
– Dobrze, sir.
– Zobaczymy sie pozniej.
Sicklemore oddalil sie pospiesznie i wkrotce jego mala, chuda postac zniknela w tlumie technikow i zolnierzy.
– Poszedl zameldowac sie przelozonym – stwierdzil Peck, zadowolony, ze czlowiek, przed ktorym on musi sie